niedziela, 28 czerwca 2020

Koman, Jaworska, Meehan, Filipek, Belczenko, Birenbaum, Fragos

I
Dorota Koman
Credo
Im bardziej cię potrzebuję
tym bardziej cię nie ma

Im bardziej cię nie ma
tym bardziej cię potrzebuję

Boże
na pewno jesteś mężczyzną

*
Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i zbliżenie
Dorota Koman – polonistka, redaktorka książek, popularyzatorka literatury. Pisze wiersze – wydała 9 tomików: od „Freud by się uśmiał”(Kraków 1992) do „Maszyny do czytania”. (Warszawa 2015); wybory jej wierszy wydane zostały na Białorusi („36 m2 myśli”, tłum. AndrejKhadanowich), Słowacji (tłum. Peter Milčák), i w Bułgarii („Wszystkie czułe słowa” ŁyczezarSeliaszki); tłumaczona też m.in. na angielski, niemiecki, czeski, węgierski. Śpiewa wiersze (w większości z muzyką przyjaciół, czasem – własną; nagrała 2 płyty).
W krótkich formach poetyckich stara się zapisywać to, co najbliższe i najtrudniejsze do nazwania. Od 1993 roku należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
Wiersz pochodzi z tomiku Słownik obcych wyrazów
Wydawnictwo Biblioteka, Łódź 1994

Fot. Dorota Koman

II
Marzena Jaworska
Haczyk
Przed nami kilka wyschniętych na wióry drzew
wyścielony trocinami czyściec.
Zanim wjedziemy do lasu kręcimy się
bez celu wokół ronda
z włączonym kierunkowskazem
prawym jak my.
Tu kończy się dotychczasowość miasta
i wyrasta ciernisty głóg.
Przy dobrej pogodzie z omszałej kory
da się odczytać przyszłość.
Zaczyna się od dymu z komina,
fusów kawy na blacie wspólnego stołu.
A po latach wychodzi,
że życie miało na nas pewien haczyk,
schowany głęboko na dnie szafy.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, zbliżenie
Marzena Jaworska urodzona na Podlasiu, od ponad dwudziestu lat mieszkanka prawobrzeżnej Warszawy. Publikowała m. in. w Przeglądzie Artystyczno-Literackim, Studium, Frazie, Lampie i Iskrze Bożej, Autografie, FA-arcie, Toposie, Magazynie Literackim, Ricie Baum, eleWatorze, Helikopterze. Laureatka kilkudziesięciu ogólnopolskich konkursów literackich. Wydała tomik z wierszami dla dzieci Fiszki oraz arkusz poetycki Historie sieroce.

III
Paula Meehan
Zła wróżka
Noc, kiedy była chrzczona:
muzyka wyła z głośników, warczały samochody,
trąbki, syreny, bębenki,
całą noc, że nikt nie zasnął.

Ktoś kogoś dźgnął, poszła w oknie szyba.
Karoseria zarysowana kluczem. Jakiś chłopiec
dostał butelką w twarz,
inny porzygał się w ogrodzie.

Myślę o tym, mijając jej dom.
Musi mieć teraz lat osiem lub dziewięć,
jej twarz to zawstydzony księżyc
za poruszoną żaluzją.

Przełożył Jerzy Jarniewicz
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, chmura, niebo, zbliżenie i na zewnątrz
Paula Meehan (ur. 1955 w Dublinie) – poetka oraz dramaturg radiowy i teatralny, zajmuje się także tańcem ulicznym, tańcem współczesnym, performance`em i sztukami plastycznymi. Nauki pobierała w m.in. w klasztorze św. Michała w Finglas, z którego została wydalona za zorganizowanie buntu. jej wiersze, wykorzystują mowę potoczną i anegdotę, sa naznaczone feministyczną świadomością, zdystansowaniem i ironią, obracają się w kręgu prywatności, sięgają do historii rodzinnej, otwierają się również krytycznie na obszar publiczny: polityki, religii, historii.

Jerzy Jarniewicz (ur. 1958) – polski filolog angielski, profesor nauk humanistycznych (2015), poeta, krytyk literacki i tłumacz (głównie literatury anglojęzycznej).
Śladem poetki w Babińcu:


IV
Agnieszka Filipek
Prowansja
pamiętasz tamto lato kiedy
znaleźliśmy stare pudełko z zakurzoną lawendą
na parapecie w tym wynajętym
pokoju z widokiem w Prowansji
wyrzuciliśmy to
nie wiedząc co robimy

rano gdy moja stopa
dotknęła białej podłogi zobaczyłam
skorpiony otaczające łóżko
me krzyki musiały postawić
na nogi całą ulicę

gospodyni wbiegła do pokoju
zmiotła skorpiony z ziemi
i wyrzuciła je przez okno
zamachała na nas ścierką
krzycząc coś po francusku
czego nie zrozumieliśmy

potem wyjęła pudełko lawendy
z kosza na śmieci i położyła je z uśmiechem
z powrotem na parapecie

*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Agnieszka Filipek urodzona w 1982 r. Pochodzi z Lubina w województwie dolnośląskim. Pisze zarówno w języku ojczystym, jak i angielskim oraz tłumaczy w tych językach. Jej utwory ukazały się w ponad 40-tu międzynarodowych publikacjach w krajach, takich jak Polska, Irlandia, Stany Zjednoczone, Indie, Hongkong, Anglia, Bangladesz, Kanada, Walia, Irlandia Północna, Niemcy i Iran. Kilka jej wierszy zostało przetłumaczonych na język niemiecki i perski.


V
Natalija Belczenko
***
Wczoraj włożyłam spodnie swojego ojca.
Teraz są mojego rozmiaru.
Dobrze pamiętam go w nich,
kiedy był w podobnym wieku.
Opalonego. Nieuchwytnego.
Czy to ja tak wolno biegłam dośrodkowo?

Tam, gdzie majaczyły spodnie koloru kawy z mlekiem,
a nie mdlącej gorzały.
Biegłam przez tych, którzy zawsze byli dużo starsi ode mnie.
Pewnie szukając wędkarza, fotoamatora,
hodowcy pomidorów pod świetlówką
na moje bożonarodzeniowe urodziny,
inżyniera elektryka, odległego
w lasach swojego dzieciństwa,
tego, kto w wieku czternastu lat
po raz pierwszy zobaczył żarówkę.

Przełożyła Aneta Kamińska
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Natalija Belczenko (1973) – ukraińska poetka i tłumaczka, pisząca po rosyjsku i ukraińsku. Mieszka w Kijowie. Absolwentka Wydziału Filologicznego Kijowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki. Autorka ośmiu książek poetyckich, ostatnio wydała „Znaky i znady” (2018). Otrzymała Nagrodę Huberta Burdy (Niemcy, 2000) oraz nagrodę Fundacji im. Łesi i Petra Kowałewych (USA, 2019). Redaktorka czasopisma „Szo”. Stypendystka programu Ministra Kultury RP „Gaude Polonia” (2017). Członkini ukraińskiego PEN Clubu.

VI
Halina Birenbaum
Mój Ojciec
Ojciec czytał nam wspaniałe pieśni
Ze starych ksiąg
Wypełniony wzruszeniem i podniosłością
Przekazywał nam ich piękno
Wtedy nie rozumiałam ich treści
Ale ojca przejęcie i zachwyt
wchłaniałam
Ojciec tłumaczył nam znaczenie świąt
Czytał legendy o poświęceniu Chany
Cudzie Hanukah
o bezgranicznym oddaniu wierze -
Nie bardzo rozumiałam
Obca była mi nawet mowa
Jego żarliwych modlitw
Ale kochałam wzruszenie Ojca
Wyraz twarzy - blask w jego oczach
Gdy czytał lub modlił się
Do dziś żyje we mnie ten obraz
Gdy bombardowano we Wrześniu Warszawę
Ojciec niemal płakał w swej niemocy
Nasz dom wtedy się spalił
W Wielki Dzień Sądu żydowski Jom Kipur
Wybiegliśmy na płonącą ulicę
Ojciec mocno ściskał moją rękę
Wpatrywał się we mnie rozpaczliwie
Jakby usprawiedliwiając się...
Zapamiętałam jego spojrzenie z Tamtych dni
W getcie modlił się więcej niż dawniej
Szukał ratunku w Bogu
Porzucanym przez wielu pośród okropności
Pierwszy raz widziałam go płaczącego jak dziecko
Na wieść o śmierci dziadka w Białej Podlaskiej
Ojciec miał wtedy czterdzieści kilka lat...
I odtąd modlił się jeszcze częściej -
Ludzie w getcie puchli z głodu
Umierali na ulicach - my jeszcze mieliśmy chleb
Uczyliśmy się nawet w "kompletach"
Z książek pozostałych po pożodze...
Kilka teatrów nadal grywało w getcie
Mój starszy brat zdobył raz bilety
W Feminie wystawiano Księżniczkę Czardasza
Ojciec nie wybaczył - nie mógł pojąć
Jak można pójść do teatru gdy zwłoki
Gdy umierający zalegają ulice?!
Nie rozumiałam, nie słuchałam jego głosu
Do dziś jego słowa i głos dźwięczą mi w uszach -
Ojciec mówił że nie wolno sprzeciwiać się rozkazom
Wspominał straszną nazwę-karę: Auschwitz...
W swej naiwności nie doceniał morderczych planów
Nazistowskich niemieckich okupantów!
Matka miała przeciwne zdanie -
Ojciec kochał pieśniami, modlitwami
Rozpaczą wobec grozy
Matka zmaganiem lub godzeniem się z losem
Ojca posłusznego Bogu i ludziom zabili w Treblince
Walczącą i na przemian godzącą się z losem Matkę
Zabili i spalili na Majdanku
Czy kiedyś naprawdę Oni byli? Miałam ich?
Ich obraz wyziera z moich oczu wraz z ich męką
Poprzez moje oczy Oni uśmiechają się, płaczą
Prowadzą mnie po moich wszystkich drogach
Żyją - póki moje oczy na zawsze się nie zamkną.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, okulary, na zewnątrz i zbliżenie
Halina Birenbaum (1929) – ocalona z Holocaustu polsko-żydowska poetka, tłumaczka, pisarka, członkini Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, której twórczość przetłumaczona została na kilka języków.

VII
Emily Fragos
19 walców Szopena
Śnieg prószy z krokwi różowych, nabrzmiałych chmur,
światło księżyca zalewa wiejskie pola.

Rozwarstwione mięso z ryby, sok z brzoskwini,
rzeki jeszcze srebrne zanim nazwaliśmy je barwami.

Całe poczęcie: niewykształcone kończyny i miękkie podbrzusza,
twarze wyciągnięte na podobieństwo samego diabła. Samego

diabła! Okręt, który żegluje w kierunku snów Achillesa,
ku pałacom głuchych, w stronę szmerów w pokojach stuleci.

Nawoływania synogarlic, płynne, rozwirowane tańce.
Na Ziemi jak i w niebie, piękno bez powodu.

Przełożył Janusz Solarz
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, zbliżenie
Emily Fragos jest poetką nieco tajemniczą. Nie znalazłem informacji gdzie się urodziła. Ukończyła Syracuse University. Studiowała na Sorbonie i na Columbii. Na tej ostatniej też uczy. Była też redaktorką tomu listów swojej imienniczki, Emily Dickinson. Mieszka w Nowym Jorku. Otrzymała stypendium Fundacji Guggengeima. W jej poezjach wybranych, zatytułowanych Hostage (2011), nie ma, jak sprawdziłem, żadnych dodatkowych informacji.

niedziela, 21 czerwca 2020

Fox, Rankine, Wiktorowska-Chmielewska, Pryga, Sawka, Kacperowska, Perillo

I


Marta Fox – Paznokcie
Którą część swojego ciała uważasz za najładniejszą,
pyta dorastająca córka. Nie wiem, co odpowiedzieć.
Jestem z pokolenia, które nie wpatrywało się w ciało
jak w przenajświętszy obrazek.

Już wiem, mówi. Najładniejsze masz paznokcie.
Uśmiecham się. Rzeczywiście, kształtne.
Nie przyszło mi do głowy, że i one są ciałem.

Jak się czujesz, pyta zaprzyjaźniony lekarz.
Choroba zniszczyła mi paznokcie, żalę się
i wsuwam ręce głębiej w rękawy swetra.
Kiwa głową, bo kto jak nie on, wie najlepiej,
co choroba zrobiła z jego żoną.

Na chuj ci paznokcie, wykrzykuje radośnie.
I nagle wszystko wraca na swoje miejsce.

2019
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, okulary
Marta Fox – Katowiczanka. Poetka, powieściopisarka, eseistka. Autorka ponad 40 książek. Jest mistrzynią literatury „dla kobiet”. Także popularną pisarką dla młodzieży. Kilkanaście jej powieści to bestsellery wydawane nieprzerwanie od ponad 20 lat. Poezja Marty Fox tłumaczona była na języki: niemiecki, portugalski, hiszpański, angielski, francuski. Popularność zdobyły jej poetyckie modlitwy do św. Rity. Dwukrotnie nagrodzona przez International Board on Books for Young People. Otrzymała Złoty Telefon, odznaczenie „Niebieskiej Linii”, Ogólnopolskiego Pogotowia do Walki z Przemocą w Rodzinie, dwukrotne Grand Prix w Ogólnopolskim Konkursie Literatury Miłosnej, Nagrodę Hanysa, Nagrodę Kobieta Humanitas, odznakę Zasłużony dla Kultury Polskiej, Nagrodę Marszałka Województwa Śląskiego, Prezydenta Miasta Katowice i tytuł baronowej od Polskiego Ruchu Monarchistycznego . Ostatnio wydane książki: Wariatka, która czyta, Ten pierwszy raz w Ornecie, Święta Rito Przebaczająca.
Strona internetowa autorki: www.martafox.pl


II
Claudia Rankine
Pogoda
Na skrawku papieru w archiwum napisano
Zapomniałem zabrać mój parasol. Okazuje się,
że w czasie pandemii wszyscy, a nie jedynie filozof,
są bez niego. Szamoczemy się w posusze informacji
zatajanych przez maklerów z dojściem. Kropla po kropli.

Maski na twarzach? Nie, tak. Trzymanie się na dystans?
Sześć stóp pod ziemią z niewyjaśnionych przyczyn. Czerń.
Tylko my i granatowi przyciskający szyję kolanem
całym ciężarem mężczyzny w granatowym mundurze.
Osiem minut i czterdzieści sześć sekund.
Ostatecznie, Nie mogę oddychać kończy się
uduszeniem, pożegnaniem się z tym światem,
a póżniej wzywaniem mamy, wezwaniem
do protestu, ogień, szkło, do wymawiania ich imion,
ich imion, białe milczenie równa się przemocy,
przemocy z powtórki, zmilitaryzowana policja
prowokuje by użyć gazów łzawiących, lecą pociski
i zamieszki biorą swoje żniwo, spalają do szczętu.
Umowy, które robią z nas społeczeństwo zmuszają
nas by zburzyć ten nieład. Pokój. Wyszliśmy na ulice

by naprawić przyszłość. Przy drzwiach jest parasol,
nie na dzień wczorajszy, ale na pogodę, która
jest tutaj. Mówię pogoda, ale mam na myśli
sposób rządzenia, który szafuje śmiercią
i nazywa to życiem. Mówię pogoda, ale myślę
Listopad, którego nic nie powstrzyma. Tym razem
nic i nikt nie będzie zapomniany. Jesteśmy tu na burzę,
która burzy, bo to co nam zabrano ma znaczenie.

Przełożył Janusz Solarz
________________________________________________
Weather
On a scrap of paper in the archive is written
I have forgotten my umbrella. Turns out
in a pandemic everyone, not just the philosopher,
is without. We scramble in the drought of information
held back by inside traders. Drop by drop. Face

covering? No, yes. Social distancing? Six feet
under for underlying conditions. Black.
Just us and the blues kneeling on a neck
with the full weight of a man in blue.
Eight minutes and forty-six seconds.
In extremis, I can’t breathe gives way
to asphyxiation, to giving up this world,
and then mama, called to, a call
to protest, fire, glass, say their names, say
their names, white silence equals violence,
the violence of again, a militarized police
force teargassing, bullets ricochet, and civil
unrest taking it, burning it down. Whatever
contracts keep us social compel us now
to disorder the disorder. Peace. We’re out

to repair the future. There’s an umbrella
by the door, not for yesterday but for the weather
that’s here. I say weather but I mean
a form of governing that deals out death
and names it living. I say weather but I mean
a November that won’t be held off. This time
nothing, no one forgotten. We are here for the storm
that’s storming because what’s taken matters.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Claudia Rankine urodziła się w 1963 roku w Kingston na Jamajce. Należy do najbardziej wpływowych współczesnych poetek amerykańskich. Jej książka, Obywatel, amerykański liryk, wydana w 2014 roku, zdobyła tyle nagród, że nie sposób wymienić tu wszystkich z braku miejsca. Jest jedyną jak dotąd książką, którą wyróżniono jako dzieło poetyckie i pracę krytyczno-literacką. Uhonorowana stypendium z Fundacji MacArthur „dla geniuszy”, Ranine przeznaczyła te pieniądze na utworzenie instytutu, który zajmuje się studiowaniem relacji międzyrasowych jako konstruktów kulturowych.

III
Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska
432 Hz
Jak osesek. wtulona w lewe ramię
ogrzewa mięsień cudu. leżymy sobie -
w te ostatnie dni - w zielonym pokoju.
na ekranie reklama: kupując durex
wspierasz walkę z AIDS na świecie.
nie chcę walczyć dla świata, przeciw,
z - chcę przytulać i ogrzewać,
wspierać, jak śpiące kocię matkę.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska (19.06.1976) - poetka, pisarka, dramatopisarka, scenarzystka, absolwentka Studium Literacko-Artystycznego na Wydziale Polonistyki UJ w Krakowie. Autorka poemiku „i tu, i tu” (2014) nagrodzonego w konkursie Miasta Krakowa na Książkowy Debiut Poetycki 2014 oraz nominowanego do nagrody Złoty Środek Poezji 2015, a także „Szczęściodołów” (2016), „Kręgu ochronnego” (2018) , „Trójki” (2018) i „impresji” (2019). Autorka scenariuszy oraz sztuk teatralnych. W 2020 roku ukaże się zbiór opowiadań „Dzielnica (bez) cudów” - I nagroda w IV Konkursie Literackim im. Macieja Słomczyńskiego oraz książka poetycka „przesłuchanie” - I nagroda w 11 konkursie na zbór wierszy o Złoty Syfon Scherffera. Współzałożycielka i redaktorka Babińca Literackiego.

IV
Sylwia Pryga – Matki karimatki
Ile razy narzekałaś na swoje dziecko. Krzyczałaś, bo chciało byś poczytała mu bajkę, a ty malowałaś paznokcie. Ja od dawna nie kupuję lakieru, a bajki piętrzą się na półkach.
Chodź ze mną. Coś ci pokażę. To tylko chwila, do Pierwszej Gwiazdki jeszcze daleko.

Sala nr 1. Izolatka. Do Kubusia nikt nie przychodzi, nie wolno. Odwiedzają go tylko postacie w maskach i plamy z sufitu w ciut przykrótkich snach.
Sala nr 2. Mati i jego mama. Przez trzy lata tu był ich dom. Przytwierdzili jego chude ciałko do jakiejś maszyny z tysiącem rurek, która żyła za niego. Teraz uśmiecha się tam z góry. Zabrakło nadziei. Zabrakło odważnych.
Sala nr 3. Też już pusta, lecz pełna zapachu adrenaliny. Odbija się jeszcze echem od ścian lament rodziców i klekotanie drewniaków. A ten monitor i jego pip pip piiiippppp. Przeraźliwie głośne, paradoksalnie milczące.
Sala nr 4. Piotruś z bidula. Ponoć, matka pijaczka, chcąca odebrać mu życie zanim jeszcze wydała na świat. Teraz pochyla się nad łóżeczkiem skruszona, zabierając małemu tlen.
Sala nr 5. Tu gęsto, śmierdząco i głośno. Stukają tipsy. Szeleszczą papierkami po czekoladach zajadając stres. Na parapetach piętrzą się butelki z mlekiem i karimaty. Pachnie kawa.
Sala nr 6. Moja ulubiona. Na łóżku uśmiecha się wierzgając nóżkami i rączkami maleńka Zuzia. "Curly Sue" i jej loczki kręcące się dookoła buzi. Tak jak u jej mamy.
No idź już. Tych sal zbyt dużo. A ty jeszcze musisz pomalować paznokcie. Pięknie stół nakryłaś, zaraz goście. Pachnie choinką i barszczem. Ja ciągle czuję smółkę. A to moja sala.
Sala nr 7. I moje siedem lat szczęścia w nieszczęściu.
Zmęczona jestem. Dobrze, że mam trochę miejsca na karimatę.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie i w budynku
Sylwia Pryga, rocznik '79, pochodzi z Lublina. Jest mamą niepełnosprawnego Kacperka, w ciągłym biegu marzycielką. Czasami przystaję, by złapać oddech na swojej wsi. Wystąpiła w kilku antologiach, publikowała w Nowych myślach, Helikopterze, Przekroju. "Piszę, bo lubię, ponoć rozdaję emocje".

V
Marjana Sawka
Fajka
Nduce Otionie
She’s been long dead
But she returns with
Every pipe I see,
Old woman with the pipe,
Chip of the rare breed.
(From “Grandma’s Pipe”
by Nduka Otiono)

i kiedy czytałeś
o babci
która nabijała swoją
niezwykłą brązową fajkę
(czy podobna jest do huculskiej?)
myślałam boże
jak musiałeś kochać
te ciemnoorzechowe palce
w zwykłym jej rytuale
skręcania listków tytoniu
pozłacanopiwnych
o męskim przesiąkniętym dymem zapachu
i z męską karmą
podążać za horyzont
zostawiając kobietę
w przejrzystej takiej samotności
z niezagojonym smutkiem
z jedyną wiarą w to
że nie ma nic słodszego
od zemsty
chyba że ten dym
z maleńkiej fajeczki
może zapach dziecka
śpiącego na ścierpniętej prawicy
może ciepłe osmalone ciało
i krew
słodkawa do mdłości
...jak ciężko
jak ciężko
trafić boga wojny
w miejsce
gdzie powinno mieścić się serce

Przełożyła Aneta Kamińska
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, na zewnątrz
Marjana Sawka (1973) – poetka i tłumaczka. Mieszka we Lwowie. Ukończyła filologię ukraińską na Uniwersytecie Lwowskim. Współzałożycielka i redaktorka naczelna Wydawnictwa Starego Lwa. Autorka tomików: „Ohołeni rusła” (1995), „Malunky na Kameni” (1998), „Hirka mandragora” (2002), „Kochannia i wijna” (wspólnie z Marianną Kijanowską; 2002), „Kwity cmynu” (2007), „Boston-jazz” (2008), „Tiń ryby” (2010), „Pora płodiw i kwitiw” (2013), „Łysty z Łytwy / Łysty zi Lwowa” (wspólnie z Marianną Kijanowską; 2016), „Optyka Boha” (2019). Wydała również kilka książek dla dzieci. Laureatka nagrody wydawnictwa Smołoskyp (1998) i Międzynarodowej Nagrody Dziennikarskiej im. Wasyla Stusa w dziedzinie poezji (2002). Członkini ukraińskiego PEN Clubu. Magazyn „Focus” dwukrotnie zaliczył ją do stu najbardziej wpływowych kobiet na Ukrainie. W 2016 roku tygodnik „Business” umieścił ją na liście „40 osobowości, które zmieniają kraj”. W Polsce jej wiersze były drukowane w „Studium” i „Akcencie” (tłum. Aneta Kamińska i Andrij Porytko), weszły również do antologii „Cząstki pomarańczy. Nowa poezja ukraińska” (2011, red. i tłum. Aneta Kamińska).

VI

Dagmara Kacperowska – Dialog
mówisz do mnie w tonacji putinowskiej propagandy,
kiedy już wiem na pewno, że wygrał kolejne wybory.
dzień jak co dzień, pijemy wódkę w towarzystwie
Włodzimierza Iljicza Lenina z antykwariatu
przy Placu Czerwonym i prowadzimy sobie te zimne dialogi.
kelner z lewa nas obserwuje rozprawiając z kimś
o syberyjskiej tundrze. klient z prawej zamawia ekspresowo taksówkę.
nam się nigdzie nie spieszy. za oknem płynie
przedwiośnie, moskiewski tłum i czarna wysłużona wołga.

*
Dagmara Kacperowska – pedagog, muzealnik, poetka. Teksty publikowane były m.in. w eleWatorze, Odrze, Inter, Szufladzie, Wytrychu, Helikopterze, Migotaniach, Fundacji na Rzecz Kultury i Edukacji im. T. Karpowicza, Gazecie Kulturalnej, PKPzin, Obszarach Przepisanych, Nowym BregArcie, Akancie. Pisze wiersze oraz recenzje do wystaw sztuki współczesnej. W styczniu 2018 ukazał się debiutancki tomik zatytułowany martwy sezon wydany przez poznańskie wydawnictwo Fundacja Otwarta Na Twórczość. Kilkukrotnie nagradzana w konkursach poetyckich. Mieszka w Kłodzku na Dolnym Śląsku.

VII
Lucia Perillo
Le Deuxième sexe
Sławny polski poeta nazywa Simone de Beauvoir nazistowską wiedźmą,
ale dla mnie na zawsze już pozostanie swoją głośną książką,
tą z wycinanką z Matisse’a na okładce,
z konturem smutnej nagiej kobiety. Zabierałam ją ze sobą do lasu,
gdzie my, studentki, szukałyśmy w niej powiększonej perspektywy,
tak jakby mogła nam powiedzieć na co mogą się przydać
wszystkie dziwne ostrza w naszych szwajcarskich scyzorykach —
drewno na ognisko układałyśmy w kształcie chaty z bali lub wigwamu,
mały domek budowany po to by go spalić.
To mogłoby być metaforą:
Simone jako wietrzyk poddmuchujący wilgotne płomienie,
chmura z parą warg, które stały się niepraktyczne
gdy zaczęliśmy używać benzynę. A jednak
nauczyła mnie jednej lekcji, która jest wciąż aktualna:
nie ma co czytać książki w miękkich okładkach na deszczu
bo obrzmieje kilkakrotnie powiększając swoją objętość,
a jeśli tak się zdarzy, że byłaby to gruba książka, będzie
wielka jak pustak. W tym kontekście wyobrażałam sobie Simone jako
ogromną babę, do czasu (dużo później) aż przeczytałam, że była karlicą —
wyobraźcie sobie gdybyśmy wzięły Gertrudę Stein, ciągle jeszcze
budowałybyśmy zaprzęg na tyle mocny by uniósł jej ciało.
Drugą rzeczą, którą pamiętam jest fraza, rozwarstwienie świata —
co znaczy, że ty jesteś skazana na gotowanie i pranie
podczas gdy twój chłop uwodzi wszystkie twoje przyjaciółki w Paryżu.
Jasne, że możesz wsadzić mokrą książkę do piekarnika
i próbować upiec ją jak ciasto. Tyle, że szwy w okładce bedą wciąż mokre,
nawet gdy stronice wzrosną jak pomarszczone francuskie pieczywo.
Jeśli zaś chodzi o pranie, lepiej gdy będę trzymać się z daleka,
tym bardziej z moim przyzwyczajeniem by upychać
chusteczki w rękawach. Zawsze tak jest,
że pragnę być nadzwyczaj uważna, a i tak wszystko
wychodzi z prania jak ta polana, na której się obudziłyśmy.
Pokryta płatkami, które, tak się składa, były jak najbardziej realne:
wszędzie dookoła był śnieg. Co po francusku brzmi bardziej la-di-da.
Ale potem wzeszło słońce i cały ten la neige przepadł
jak te rozdziały, które znudziły nas na tyle by je po prostu pominąć.

Przełożył Janusz Solarz
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, zbliżenie i na zewnątrz
Lucia Perillo (1958-2016) była świetną poetką, której zabrakło czasu by stać się poetką wielką. Poznałem ją osobiście w 1987 roku gdy przyjechałem na studia w Syracuse University. Ona właśnie skończyła swoje studia, ale przez jeszcze jakiś czas mieszkała w tym mieście sławnym z obfitych opadów śniegu. Byliśmy dwa lub trzy razy w większej grupce przyjaciół na pizzy i piwie. Nie wiedziałem wtedy jakie mam szczęście, jak wielu z młodych ludzi w moim wieku z tego towarzystwa stanie sie uznanymi pisarzami. Byli wśród nich George Saunders i Tom Perotta, dwaj uznani obecnie prozaicy. Ten pierwszy uważany za najwybitniejszego obecnie autora opowiadań. Ten drugi za mistrza portretowania życia przedmieść, a kilka jego książek, sfilmowanych, zapewniło mu finansową niezależność, wzmocnioną posadą profesorską na Harwardzie. Wśród nich, i wszyscy to wiedzieli, Lucia Perillo była wyjątkowa. Przyszli pisarze niechętnie chodzili na zajęcia z teorii literatury, a Lucia brylowała na nich. Studiowała poprzednio ochronę środowiska, świetnie pływała, miała w sobie jakiś moralny blask. W jej towarzystwie nie opowiadano głupich dowcipów. No i najważniejsza sprawa: wszyscy podziwiali jej wiersze. Jej nauczycielami w Syracuse byli Hayden Carruth, legendarny poeta i redaktor miesięcznika Poetry, oraz Tess Gallagher, poetka i żona Raymonda Carvera. Ci ostatni byli, przez ponad rok, moimi sąsiadami. W każdy wtorek wystawiałem na chodnik ich śmieci.
Mniej więcej w tym samym czasie wykryto u Luci Perillo stwardnienie rozsiane, czyli, mówiąc bardziej dosadnie, wydano na nią wyrok powolnej śmierci. Póki mogła uczyła nieco, pisała bez przerwy. Postępująca choroba przykuła ją do wózka inwalidzkiego, a ona nie przestawała pisać. Po drodze otrzymała stypendium Fundacji McArthur’a dla “geniuszy.” Jej wiersze są jedyne w swoim rodzaju, rozlewne, ale też pisane z wielką dyscypliną, przewrotne, co często jest wyrazem erudycji autorki, feministyczne bez nachalnej propagandy. Smutno gdy ktoś kto już dowiódł, że ma talent nie ma szansy wykorzystać do końca swojego potencjału.

niedziela, 14 czerwca 2020

Kadyjewska, Rykowska-Kowalik, Kušar, Klubowicz, Tkaczyk, Radomska, Pastan

I
Katarzyna Kadyjewska
Więzienie
źle mi tu
zaglądam często
przez kraty ogrodzenia
na zewnątrz
patrzę na tych
którzy stąd wyszli
mają już spokój
zazdroszczę im

źle mi tu
torturują nas
brakiem pracy
bólem zębów
śmiercią bliskich
pieniędzmi kończącymi się za wcześnie
rakiem zjadającym po kawałku
innymi ludźmi
zgubioną książką z biblioteki
utratą przyjaciół
którzy nigdy nimi nie byli
lękiem przed operacją
komornikiem
i pijanym mężem

zbliżam twarz do krat
spoglądam długo
oni
którzy się stąd wydostali
odbyli już karę
niektórym udało się uciec

nie wyjdę stąd
za dobre sprawowanie
nie obejmie mnie amnestia
nikt mnie nie uratuje
skazana na dożywocie
tkwię za kratami
życia

18 listopada 2014 r.
*
Katarzyna Kadyjewska (1968) – z wykształcenia polonistka, z zawodu nauczycielka, z zamiłowania niezmordowana producentka słów układających się w teksty literackopodobne, uczestniczka konkursów literackich. Dwukrotna finalistka Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Janusza Różewicza, laureatka ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów poetyckich: „Zainspirowani Dobrem”, „O Palmę”, Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Feliksa Raka, zdobywczyni kilkunastu wyróżnień. Dyplomy i twórczość trzyma w szufladzie.

II

Agnieszka Rykowska-Kowalik
Justyna
noszę na dłoniach Justynę;
szczyt brzucha próbuje sięgnąć nieba,
z pępka rozwija się nasturcja – obrasta.
nabrzmiewają czerwone krople rosy. świt.

Justyna: złe podwórko z kurzymi łapkami,
wokół pępka i sutków kwitną blizny,
zabudowania mówią, szepczą mury, dymią pogorzeliska:
dobrze, że rodzice przysłali cię na korepetycje. czternaście lat. śliczne cycuszki

zdziera z włosów nadpalone zapałki, zmywa krew.
zakłada czerwoną dziecinną czapkę z koralikami.
w przedwczesne zmarszczki, niczym piłę w drewno,
zanurza drobne palce.
bierze do ust koraliki. rozgryza.
z czasem nauczyła się pluć. dobrze pluć.

*
Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, okulary przeciwsłoneczne, kapelusz, zbliżenie i na zewnątrz
Agnieszka Rykowska-Kowalik – Należy do pokolenia lat siedemdziesiątych. Wiersze i krótkie formy prozatorskie publikowała w ogólnopolskiej prasie literackiej w „Afroncie”, „Akancie”, „Odrze” i w internecie, na łamach „Helikoptera”, „Pisarze.pl” oraz w „Pocztówkach literackich Pana Karola Maliszewskiego”. Była bibliotekarka, pracowała w Głównej Bibliotece Lekarskiej. Po pracy i latach mieszkania w Warszawie, powróciła w rodzinne strony w okolice Ciechanowa. Prywatnie mama czternastoletniego syna.

III
Meta Kušar – 86. rozmowa z wielką materią
Dzika siła zstępuje z ksiąg. Tam są zdania. Jedne zjesz,
przeżujesz, zwymiotujesz, wydalisz, inne pozostaną w środku.
W środku wciąż ciągnie mnie gdzieś na bok. Korzenie mają
zupełnie inne nitki niż wersy. Kiedy fale cię noszą i uderzają,
nie nastroszasz się i nie płaczesz. Badasz wodną siłę. Jej silnik
pędzi jak myśl noc i dzień. Wszechwiedza to mniej
niż drzazga. Kiedy przychodzi na ciebie kolej, zapalasz się i trzask
jest niepowtarzalny. Na Bydgoszcz opada spokój. Cienki.
Głodna jestem, zmęczona, spragniona. Pruskie mieszczaństwo proponuje mi
zachodzący blask. Płoszą mnie płaszcze ludzi.
Od kiedy znam bankructwo? Co się dzieje, że ja we mnie
skacze, zbiera promień i poświęca na cząstki, kostki, więzi i sumienia?
Ze światłem wpycha w obrazy, które mnie oczarowują. Pilnuje snów,
które wybiegają z kopert listowych i słuchawek i poprzez noc
z powrotem do listów, z powrotem do uszu. Policjanci świecą w twarze,
w te całkowicie zapomniane i te nigdy zapomniane.
Mamusiu moja, ty jesteś ziarnem? Kluczykiem do spichlerza?
Ja jestem ziarnem w spichlerzu. Jedno jedyne ziarno na kartce papieru.
Tylko kiedy czytam jestem niezależna. Wyraźnie wymawiam
wykrzykniki i pytajniki. Jeszcze wciąż wszystko się dzieje w kuchni.
Piec. Cząber. Kociołek. Miedź. Porcelana. Drewna.
Oparzenia. Pochwycić zroszone czereśnie. Nędzarkami jesteśmy,
kiedy wpadamy do gardła. Wszystko wyznam! Dzieci najpierw usadawiają się
w kuchni. Ustające lato na północy płonie błyskawicznie.

Przełożyła Maria Kamińska
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, stoi, kapelusz, roślina, drzewo i na zewnątrz
Meta Kušar – urodziła się 10 maja 1952 r. w Lublanie, gdzie ukończyła studia na Wydziale Filologicznym. Za pionierską pracę w Księgarni Plečnika otrzymała nagrodę im. Lavoslava Schwentnera. Pierwsze publikacje w czasopiśmie Sodobnost, kolejne we wszystkich ważniejszych słoweńskich czasopismach literackich. Tomiki poetyckie: Madeira (1993), Svila in lan/Silk and flax ("Jedwab i len",1997) oraz Ljubljana ("Lublana", 2004).
Poetka jest także autorką scenariusza i reżyserem filmu Naš Jurij Souček (RTV Slovenija, 1999) oraz muzyczno-literackiego performance Prestol poezije/The throne of Poetry ("Tron poezji"; premierowa inscenizacja odbyła się w 1997 r. w Słowenii, a następne w USA i Kanadzie). Do jej dorobku należy także cykl spotkań Metavečeri ("Metawieczory") w lublańskiej księgarni Konzorcij, składający się na siedemdziesiąt rozmów z twórcami słoweńskimi i zagranicznymi.

źródło: Kwartalnik Pobocza

IV
Marta Klubowicz
Wiosna w czasach zarazy
Kiedy wszystko wokoło było jakieś inne
cisza nocy zdawała się całkiem zwyczajna
lecz za dnia była chora dziwna niepojęta
szczególnie w wielkich miastach
W miasteczkach i na wsi
nie czuło się różnicy
dzień wciąż dźwięczał pracą
a ponad snami ludzi rozmawiały psy
na tematy codzienne nie te w wiadomościach
ale niektórzy ludzie lecz tylko nieliczni
wsłuchani w nocne głosy zwykłe psów szczekanie
myśleli że jest ono jak Arka Noego
a oni rozbitkowie z katastrofy arki
bo ta na oceanie lęku przed chorobą
Normalnie tylko brzmiały głosy w telefonie
Przypadkiem też musiała przybliżać się wiosna
forsycje już czyhały na parę dni ciepła
by dokonać otwarcia sezonu na zachwyt
obudziło się nawet kilka pierwszych pszczół
i zaczęło pracować pomimo zakazów
ktoś nawet zrobił zdjęcie i wrzucił na fejsa
ale nikt jakoś nie mógł zachwycić się życiem
Tylko dziecko wysiadało na spacerze z wózka
i biegało po trawie szczęśliwe gdyż mama
nie poszła dziś do pracy i została w domu
bo żłobek już zamknięty aż do
odwołania
Warszawa, 17 marca 2020
*
Marta Klubowicz (1963) - aktorka, poetka, tłumaczka. Absolwentka wrocławskiej PWST (1985). Debiutowała w Teatrze Polskim we Wrocławiu, po ukończeniu studiów była aktorką Teatru Powszechnego w Warszawie za dyrekcji Zygmunta Hübnera. W 1991 roku wyjechała na stypendium artystyczne do Wiednia, gdzie została kilka lat, uczyła się języka, grała w filmie, pisała korespondencje kulturalne. Od 1997 grała w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu, następnie w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym. Mieszka w Warszawie, współpracując z wieloma teatrami w Polsce. Jest znana z ról w teatrze telewizji ( „Mgiełka”, „Miłość na Magadaskarze”), filmowych („Dziewczęta z Nowolipek’, „Oh Karol”) oraz z seriali ( „W labiryncie” „Tulipan”, „Pogranicze w Ogniu”, „Rzeka kłamstwa”, „Rodzina Kanderów”, „ Całe zdanie nieboszczyka”„ Pierwsza miłość”, „Głęboka woda”) . Została laureatką konkursu „Pokolenie, które wstępuje” i zadebiutowała jako poetka tomikiem „Wyznanie”. Następnie ukazały się: „Emigracje z Aniołem Stróżem” oraz „Wiersze Niepozbierane”. W 2013 wydawnictwie Questio ukazał się jej ostatni tomik „Odjazdy”. Wiersz „Spowiedź z piątego przykazania” znalazł się w podręczniku języka polskiego Marii Nagajowej „Słowa i świat”. Obie pasje aktorstwo i poezję - łączy w autorskich spektaklach poetyckich za co została uhonorowana Nagrodą im. Witolda Hulewicza . Tłumaczy poezje Josepha von Eichendorffa („Memento”, Oficyna Wydawnicza ATUT 2012), jest tłumaczką wszystkich sztuk Freda Apke na język polski. Przetłumaczona przez nią komedia „Letnisko” zostało nagrodzona trzecią nagrodą w drugiej edycji konkursu „Komediopisanie”, sztuka dla dzieci „Adonis ma gościa” zdobyła główną nagrodę w konkursie organizowanym przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu. Jest autorką opracowania literackiego bestsellerowej, poruszającej ważny problem społeczny pozycji „Kato-Tata” gdzie występuje pod pseudonimem Maria Burzyńska (Santorski/drugie wydanie: Czarna Owca 2009 - 2013) W latach 2015-2017 była dyrektorem Nyskiego Domu Kultury.
Jest Honorową Obywatelką Miasta Nysa. W 2011 przyznano jej odznaczenie „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.

Fot. Rafał Okrzymowski

V
Natalia Tkaczyk
***
nad meczetami gór wschodzi półksiężyc.
owcze czotki ciągną się przełęczą
między kobiecymi piersiami
drogi do górnej czakry
gdzie stara Czukutycha
jak budda
na przyczółku
z rzeźbionego
kielicha
sączy jałowcówkę
i fajkę pyka.

nie tyle stara co pradawna
zaciąga kołomyjkę lekko leciutko
i łuska orzechy w podołek ciemny od sadzy
nie rwie się tam gdzie cienko jak przyśpiew ochryple zauważy
rwie się tam gdzie nóż pokaże.

planety orzechów tłuką o planety orzechów
w pułapce jej kamiennych dłoni
bez żadnej linii losu ani linii chaosu
akurat naprzeciw wyszytego splotu słonecznego
jej wyschłej pazuchy pachnącej ziemią
i lecą rozbite planety w przepastną ciemność podołka
jak zrzucone anioły

i akurat na trzynastej sylabie
trzechsetnej kołomyjki
o tym że wszystko mija
jak mgła nad Bliźnicą
i że nic nie mija
jak mgła nad Bliźnicą
popadnie Czukutysze orzech
z grzechoczącym
ziarnem imienia
które się nijak nie rozłupie

i poleci za oborę
puszczony z procy dłoni
jak meteor

i będzie rosnąć sobie arbor mundi
czyli dziczka pierwotna
z pępka świata
czyli zapomnianego przez Czukutychę
szigi
rigi
dana

Przełożyła Aneta Kamińska
*
Natalia Tkaczyk (1984) – ukraińska poetka i tłumaczka. Pochodzi z Iwano-Frankiwska, obecnie mieszka w Warszawie. Autorka dwóch książek poetyckich: „Skałka w sonci” (2005) i „Naskriz’” (2014). Tłumaczy polską poezję.

VI

Ewa Radomska – Pytania
W zasadzie to zdejmując
Ciało z człowieka
Jak pokrowiec z samochodu
Okazuje się, że nie ma pod nim
Tak naprawdę
Ani młodości ani starości
Jest tylko pytająca wciąż dusza
Jak żyć aby przeżyć
Jak kochać i być kochanym
I skąd wziąć dobry pokarm dla duszy
Żeby mlaskała z zachwytu
Jak po dobrze wysmażonym kotlecie
I lodach waniliowych z polewą
Wiek nie rozstrzyga tego
Tylko wzmaga i precyzuje pytania...

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, na zewnątrz i zbliżenie
Ewa Radomska – ur. 28.08.1948, absolwentka Wydziału Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego, publicystka, aforystka, wydała trzy tomiki poezji, cztery tomiki aforyzmów, dwie bajki dla dzieci, zbiór publicystyki z 30-lat, ostatnio książkę o oswajaniu samotności przez dwie starsze panie na działkowym ogródku pt: Ja, z Bajkowa. Kocha śmiech, słońce, uważa, że z tragedii nie należy robić dramatu, a z dramatu sposobu na życie tylko zaczynać wciąż od nowa... Podziwia koty za ich niezależność. Znak zodiaku Panna, który stał się jej sposobem na życie choć ma syna, ale dzieci wyrastają i trzeba dać im szansę na drugie, dorosłe życie.
Fot. Wiesław Antoniewicz


VII
Linda Pastan
Prawo Pierworództwa
Mój wnuk ma usta po moim ojcu,
pewnie z ich pieprznymi powiedzonkami,
i krzywe ucho mojego dziadka,
które słyszało jak nadchodzą żołdacy.

Ma wodniste oczy kozackiego kawalerzysty,
który wypatrzył moją pra-pra-babkę
w lesie, a później za nic nie chciał
przestać patrzeć.

Spójrzcie na niego teraz, jak pcha
swoją czerwoną strażacką ciężarówkę
ku przyszłości, co do której jest pewien,
że wymyśla ją dla siebie zupełnie sam.

Przełożył Janusz Solarz
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Linda Pastan (ur. w 1932 roku) – amerykańska poetka żydowskiego pochodzenia, wydała siedemnaście książek poetyckich, laureatka wielu prestiżowych nagród - w 2003 roku zdobyła nagrodę Ruth Lilly Poetry Prize za całokształt twórczości. Ma trójkę dzieci i siedmioro wnuków.

Redakcja Babińca Literackiego zaprasza!

 Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy! Po dłuższej przerwie w blogowaniu, przedstawiamy Państwu obecny skład redakcji Babińca Literackiego...