niedziela, 28 listopada 2021

Świrszczyńska, Kalmus, Pawlak, Ellwart, Stepanenko, Gurazda-Grabarczyk, LASTERS

 I

Dzień czwarty
Anna Świrszczyńska
Chłopka
Dźwiga na plecach
dom, ogród, pole,
krowy, świnie, cielęta, dzieci.
Jej grzbiet dziwi się,
że nie pęknie.
Jej ręce dziwią się,
że nie odpadną.
Ona się nie dziwi.
Podpiera ją krwawy kij
umarła harowaczka
jej umarłej matki.
Prababkę
bili batem.
Ten bat
Błyszczy nad nią w chmurze
Zamiast słońca.
*



















Anna Świrszczyńska (ur. 7 lutego 1909 w Warszawie, zm. 30 września 1984 w Krakowie) – polska poetka, dramatopisarka, prozaiczka, autorka wielu utworów dla dzieci i młodzieży. Świrszczyńska była córką malarza Jana Świerczyńskiego - jej nazwisko jest wynikiem metrykalnej pomyłki, której nigdy nie sprostowała. Jednym z najbardziej znanych tomów poetyckich Świrszczyńskiej jest tom pt. Jestem baba, którym zachwycili się nie tylko czytelnicy, ale też wielcy poeci, m.in. Czesław Miłosz. Prywatnie poetka ćwiczyła jogę, była wegetarianką i często poruszała w swoich utworach tematy związane z seksem i kobiecością w charakterystycznym dla siebie, oszczędnym w metafory stylu.

II
Dzień trzeci
Bożena Kalmus
Z ręki
Babcia Helena całowała z trwogą
stopy Jezusa i dłoń Dobrodzieja.
Moja dzielna babcia Helena,
która nie bała się krwi,
kuli, ani nawet bomby.
Przerażał ją jedynie bagnet,
bowiem bagnet rani brzuch,
a to się nie goi.
Jasna i czysta dłoń Dobrodzieja
nie mogłaby utrzymać bagnetu,
nawet kuchennego noża,
tym bardziej siekiery. Przecież trzeba
uderzyć z wielką siłą, żeby odrąbać
szczapę, albo głowę koguta
na niedzielny rosół. Zamykam oczy,
ale tylko na chwilę. Rosół z kury
z domowym makaronem. Tego smaku
nie da się zapomnieć.
Każdej niedzieli przed obiadem
dłoń Dobrodzieja zanurzała się
w kielichu. Burczało mi w brzuchu, jednak
musiałam być grzeczną dziewczynką. Nie gryźć.
Ze zranionego opłatka gdzieś, kiedyś, komuś
polała się krew. W tamten piątek
długo stałam w kolejce po chleb.
Pekaes uciekł, a bruk pod kościołem
był w sam raz do zabawy
w klasy. Nadal jest. I ja nadal bywam
tamtą grzeczną dziewczynką. Jasna i czysta
dłoń Dobrodzieja sprawdza pod bluzką,
jak mi leży na sercu odpustowy medalik.
Rani brzuch. Jest niedziela,
Babcia całuje stopy Jezusa.
Zamykam oczy i choćbym chciała
już nie potrafię ich otworzyć. Jakieś palce
tłuką o moje usta, zęby, dziąsła
i kładą mi na języku
ochłap mięsa. Pachnie krwią.
*














Bożena Kalmus – absolwentka biologii Uniwersytetu Warszawskiego, emerytka, mieszkanka mazowieckiej wsi. Pisuje w Internecie.

III
Dzień drugi
Wioletta Pawlak
jeśli chcesz być moją dziewczyną
moja ciotka ma gabinet na początku pietryny
(w bachory to ja się wrobić nie dam)
muszę sprawdzić czy masz tam błonę
(mój tata mówi że wszystkie jesteście takie same)
na sex będziemy jeździć do mojej kawalerki po mojej babci
moim maluchem od mojej mamy
lubię jak tam jest czysto
przed zawsze porządnie się podmywasz
musisz się podszkolić boś drętwa
powinnaś się wić jak na moich ulubionych pornolach
moje byłe zawsze miały orgazm
popracuj nad tym proszę
pamiętaj – wybrałem właśnie ciebie
a to jest zaszczyt sierotko
powtórz: za-szczyt!
*


















Wioletta Pawlak, urodzona w 1980r. w Łodzi. Autorka książki poetyckiej krańcówka Litzmannstadt (I Nagroda w XI Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Janusza Różewicza). Publikowała w „Breg Art.", „Odrze”, „Wytrychu”, „Stronie Czynnej”, „Helikopterze”, „Blizie”, „Obszarach Przepisanych”, „Cegle”, „Inter-”, „Tlenie Literackim”, „Drobiazgach”, „Wakacie" i „Śląskiej Strefie Gender”. Współautorka antologii kwartalnika „Inter–" (2013-2018) pt. Globalne wioski, antologii Biura Literackiego pt. Wiersze i opowiadania doraźne 2020., Antologii Peronu Literackiego Biblioteki Kraków (2021) oraz wydanej przez Ośrodek Podstaw Twórczych (2016-2020) pt. Przewodnik Po Zaminowanym Terenie 2. Redaktorka Babińca Literackiego.

IV
Dzień pierwszy
Joanna Ellwart
***
Wśród nocnej ciszy
jedną wyskrobią na żądanie ojca.
"Zaciążyła gówniara! Zróbcie coś
z tym brzuchem!" Miękki szelest
koperty. I po bękarcie.
"Nie maż się, idiotko!"
Drugiej każą rodzić martwy płód.
Będzie leżała w owocnym koszu.
Wśród mlecznych piersi i żywych
dzieci. Jej dziecko milczy. Gnije
w niej i gasi ją jak nocną lampkę.
Oblizują się z rozkoszą. To tylko
padlina. Mała padlina i duża. Będzie
ich więcej. Cała galeria septycznych
matek. Nie spadnie łza ani topór.
Nie zatrzasną się kraty.
Matko Polko!
Biegnij! Uciekaj!
Tu rodzi się w piekle.
Tu w piekle się umiera.
04.11.2021
*


















Joanna Ellwart (1972) – literaturoznawczyni, redaktorka i korektorka (obecnie w zawieszeniu). W młodości pisała bez umiaru, publikowała na łamach lokalnej prasy oraz w licznych almanachach poezji. Wygrywała konkursy literackie, odmówiła wydania tomiku poetyckiego a potem także powieści. Nie po drodze jej z księgarskimi półkami. Woli cudze słowa. Jeśli własne to tylko naukowe. Nie szukajcie jej tekstów w świecie, wszystkie zostały opatrzone nazwiskiem rodowym. Jej dusza mieszka w Tatrach, zaś ciało nad morzem. Czyta już tylko uchem. Pióro zastąpiła szydełkiem. Dzierga czapki, śpiewa "Halkę" i popija whisky.

V
Ołena Stepanenko
Sale
czas wyprzedaży już nadchodzi
zajmuje w pokoju ostatni stołek
gdybym zaoszczędziła kupę kasy
założyłabym kopalnię w kształcie serca
dla ukraińskich poetów
telefoniczną linię bezpłatnej poezji
dla ukraińskich poetek
tory tramwajowe okrągłe jak obwarzanek
dla Emily Dickinson
do tego
kupiłabym oddzielną (bezludną i niedostępną) wyspę
dla kandydatów na Prezydenta
i nie uważałabym się przy tym
za bohatera narodowego – ratownika
chociaż wiesz Boże jak
trudno w tym kraju nie być każdego
dnia bohaterem albo chociaż idiotą...
ale
siedzę na Twoim dworcu
bez paszportu i wizy
nie mając na drogę pieniędzy a jeszcze bardziej – syna
jakby całe życie było jednym wielkim pakowaniem walizki
do której weszło wszystko
(chiński wachlarz mumia szarańczy
z zielonkawymi delikatnymi skrzydełkami
połamana rakietka biuletyn Smołoskypu pędzelki
nuty słowniki porwane struny
chałupnicze z linijki runy i takie tam badziewie)
oprócz pewności że jestem człowiekiem
…i tylko ziemia jest wyrozumiała bo
widzi nas od spodu
ziemia-bohaterka z medalami włazów na piersi
ledwo dostrzegalnie uśmiechając się cichutko oddychając
włoży do kieszeni kwiecistego fartucha
jak orzeszek ziemny mnie jak znalezioną kopiejkę mnie
jak larwę w orzechu mnie jak nasionko ptaka mnie
żeby po wiośnie znalazłszy rzucić za siebie – na pogodę –
a potem odwrócić się zmrużyć słonecznie i przyglądać się jak
rozwijają się pod palcami sky-dja delikatne winylowe skrzydła
wytatuowane w obwarzanki serca i poetów
runy słowniki nuty i takie tam
badziewie – i uśmiechnąć się wyrozumiale...
Przełożyła Aneta Kamińska
















Ołena Stepanenko (Pryłucka) – ukraińska poetka, tłumaczka, scenarzystka i dziennikarka śledcza. Autorka czterech książek poetyckich: „Peredczuttia Awałonu” (1999), „Korotka mesa na druhe pryszestia Dante” (2002), „Tretia Atłantyda” (2005), „Czetwerta radist’” (2014). Laureatka konkursów literackich: „Smołoskyp” i „Hranosłow”.

VI
Karolina Gurazda-Grabarczyk
***
umarli
przychodzą nagle
ocierają się
o wspomnienia
jak krzemień
otwiera się
to co nie zabiło
i nie wzmocniło
iskrzy gniew
że już nie można
prosto w twarz
zamachnąć się słowem
~













Wiersz pochodzi z książki poetyckiej "Dens serotinus", Wydawnictwo Literackie Białe Pióro, Warszawa 2021
Karolina Gurazda-Grabarczyk – urodziła się w Radomsku w roku, w którym Czesław Miłosz został laureatem literackiej Nagrody Nobla, odkryto lodowy księżyc Saturna – Helenę, a grupa U2 wydała debiutancki album Boy.
Talent słowa odziedziczyła w genach po tacie (tak przynajmniej podejrzewa).
Anarchistyczna dusza, pacyfistyczny język, niepodległe stopy.
W lipcu 2021 r. ukazał się jej debiutancki tomik wierszy Dens serotinus (Wydawnictwo Literackie Białe Pióro).

VII
RUTH LASTERS
Może to przez zakodowaną tęsknotę, by spotkać się
z całym gatunkiem, my, ludzie, niepowstrzymanie
robimy się coraz starsi. Może 80 lat jako przeciętna wieku
to teraz taka daremna, absurdalna próba osiągnięcia260, potrzebnych, by pozdrowić całą ludzkość,
wyliczonych do jednosekundowego uścisku dłoni –
rzutu oka. (Sorry, błąd w obliczeniach, bo na przykład
nasz miliardowy przyrost między teraz a później
nie został uwzględniony.) Fakt: nigdy tego nie nadgonimy,
nigdy jednostka nie spotka wszystkich. Gdybyż to była
jedna jedyna porażka, która ludzi w podeszłym wieku
przygina do ziemi, a nie zwyrodnienie kręgów.
Przełożył Jerzy Koch
Wiersz pochodzi ze strony Wiersze w mieście:
*


















Ruth Lasters, ur. w 1979 r., poetka i prozaiczka. W 2006 roku zadebiutowała powieścią Lód polarny, za którą otrzymała Flamandzką Nagrodę za Debiut. Opublikowała jeszcze dwie powieści: Uroczysty pot (2010) i List flagowy (2014). W 2007 roku ukazał się jej pierwszy zbiór wierszy, Składane plany, nagrodzony przez magazyn poetycki Kłamiący królik. Kolejny tom, Światłomierze (2015), zdobył nagrodę Hermana De Conincka (2016). Jej utwory były tłumaczone między innymi na niemiecki, francuski i angielski. Obecnie pracuje jako koordynatorka ds. równych szans w międzykulturowym Borgerhout w Antwerpii.
Jerzy Koch, niderlandysta, tłumacz i poeta, profesor na Wydziale Anglistyki UAM w Poznaniu. Wykłada literaturę niderlandzką i południowoafrykańską, w badaniach zajmuje się tłumaczeniami literackimi, transferem kulturowym i historiografią literacką. Laureat nagrody im. M. Nijhoffa za całokształt dorobku tłumaczeniowego.

niedziela, 21 listopada 2021

Lisiecka, Gibaszek, Kolańczyk, Wątor, Zahładko, Shire, Ryst

 I

Daria Danuta Lisiecka
* * *
Pochyl się gałęzią
szronu
nad zagubionym
w kieszeni Czasu
miasteczkiem
i powiedz
Pochyl się
gdy idę skrajem lasu
Gałęzią szronu
powiedz
Słowo
*

















Daria Danuta Lisiecka (ur. 1961) - poetka, animatorka kultury, instruktorka teatralna, recenzentka. Publikowała w prasie literackiej i antologiach, zdobywała laury w konkursach. Jest autorką książek poetyckich „Teatr Moich Wierszy” (1999) i „Mgnienia” (2021). Ma Teatr Moich Wierszy, z którym od czasu do czasu wyrusza w trasę. Zainicjowała i współorganizuje Ogólnopolskie Spotkania Poetów BIAŁA LOKOMOTYWA - festiwal literacki odbywający się w Łazieńcu, wsi dzieciństwa i wczesnej młodości Edwarda Stachury. Jej wiersze były tłumaczone na język angielski, portugalski i hiszpański. Współpracuje z ukazującym się w Toruniu miesięcznikiem kulturalnym „Menażeria”. Mieszka na Kujawach Białych.

II
Sylwia Gibaszek
Sex w Wielkim Mieście
miasto pożera jak blaszany wieloryb
ławice samotnych zagubionych w klubach techno
gdzie pies andaluzyjski wybiegł
z ekranu prosto na scenę
napić się wódki ze swoim reżyserem
potem po pijaku
obszczekać zajadle Hitchcocka z Buñuelem
miasto pożera w psychotycznym transie teściowe
posłanki kapłanki dziennikarki
córy Koryntu
lesbijki
przybiera po nich na masie bitumicznie kompulsywnie
bity jak muzyka na obrazach Boscha
zagłuszają basem ludzkie cierpienie
miasto pożera jak agresywny kochanek
w neonowym szalecie na karuzeli z metali ciężkich
Megadeth
stal rtęć
pluton
ciekły ołów
radioaktywna ekstaza
tańczą prawie nagie
bez masek
nareszcie
sex w wielkim mieście
na komisariacie w areszcie
dasz dupy policjantom to wypuszczą bez kaucji
nawet lewacką dziwką nie nazwą
*














Sylwia Gibaszek jest autorką siedmiu zbiorów poezji. Specjalizuje się w filozofii kina. Ukończyła też psychologię, w zakresie pomocy emocjonalnej w sytuacjach kryzysowych. Na co dzień uczy etyki i filozofii w języku polskim i angielskim.

III
Aneta Kolańczyk
***
kiedy zrozumiałam że jestem poliamoryczna
może na własnym weselu wtedy poszłam z fotografem
może jeszcze wcześniej – na koloniach piątka chłopaków
zamknęła się ze mną w łazience
na trudne pytania nie ma łatwych odpowiedzi nie pytaj
dlaczego to robię dlaczego kolejny raz skaczę w mętną topiel
powtórzę za pisarzem – nie ma takiej rzeczy której człowiek
nie zrobiłby z głodu lub z bólu powiesz że bluźnię być może
ale zaryzykuję tezę – głód emocjonalny to też głód
a niespełnione ambicje zawiedzione nadzieje
stale rozdrapywane rany są jak ręka Kostylewa
im coś jest głębiej tym dłużej przetrwa więc może dlatego
a może z wielu innych powodów których sobie nie uświadamiam
zakochuję się równie łatwo jak zmieniam rajstopy
puszczam oczko
*













Aneta Kolańczyk – przez kilka lat była Teresą Rudowicz i pisała wiersze. Teraz jest sobą, fotografuje ptaki i inne okoliczności przyrody. Rzadko się uśmiecha i często się gubi. Uzależniona od kawy i cukru.

IV
Małgorzata Wątor
Selfie
Nie można zmienić designu ciała
Kiedy odkleisz swoją świadomość
To ciało zastygnie jak posąg w Oliwie
Czekając na ładne foto
*














Małgorzata Wątor (1988) – ur. w Słupsku, z pochodzenia Kaszubka o góralskim nazwisku. Od kilku lat mieszka w Gdańsku. Poetka i animatorka kultury. Publikuje zarówno w języku polskim i w języku kaszubskim, m.in. w „2miesięczniku – Piśmie Ludzi Przełomowych”, „Akancie”, „Autografie”, „Fabulariach” , „Fundacji Karpowicza”, „ Gazecie Kulturalnej”, „Inter – Literatura Krytyka Kultura”, „Migotania – Gazeta Literacka” „Nowa Wieś Tworząca”, „Obszary Przepisane”, „Obywatelce”, „Odrze”, „ Papier w dole”, „Pegaz Lubuski”, „Pisarze.pl” „Prowincji”, „Pomeranii” i „Stegnie”. Należy do „ Literackiego Klubu Wers” w Bytowie, do grupy „Wtorkowych Spotkań Literackich” w Słupsku i do „Gdańskiego Klubu Poetów” w Gdańsku.
Autorka tomu poezji Przeznaczona / Namienionô.

V
Iryna Zahładko
***
Z ustami pełnymi piasku
smażysz mi jajka sadzone z solą i cukrem
czekoladą i pomidorami
musztardą i powidłami
Tymczasem ja staram się rozśmieszyć
twoją kamienną twarz
boga piaskowca
Mamy po trzynaście lat
zaliczamy najgłupsze wpadki
przeginamy pałę
mieszamy bardziej niż alkohol
Dodajesz do jajek
karton i szkło
liście i trawę
Zwyciężam i wybuchasz śmiechem –
piasek pokrywa jajka i stół
wpada do zlewu
i pod lodówkę
wypada morskim dnem
na całe mieszkanie
na cały nasz wiek dojrzewania
Przełożyła Aneta Kamińska
*













Iryna Zahładko (1986) – ukraińska pisarka i tłumaczka. Autorka książek poetyckich: „Sobacze oko” oraz „Łement i łehit”. Niezależna kuratorka, okazjonalna performerka. Współautorka projektu „Aether” łączącego w performansie poezję, wideo na żywo oraz muzykę algorytmiczną. Współtwórczyni niezależnego czasopisma „Sezóna”. Od 2019 roku mieszka w Pradze.
Autorka fotografii: Tereza Škoulová

VI
Warsan Shire
Dom
nikt nie opuszcza domu chyba że
dom to paszcza rekina
biegniesz tylko wtedy do granicy
gdy widzisz że całe miasto biegnie
twoi sąsiedzi biegną szybciej niż ty
oddech zdziera do krwi ich gardła
chłopak z twojej szkoły
który całował cię do utraty tchu za starą fabryką cyny
trzyma broń większą od samego siebie
opuszczasz dom tylko wtedy
gdy dom nie pozwala ci zostać
nikt nie opuszcza domu chyba że dom go wypędza
ogień pod stopami
parząca krew w twoim brzuchu
nigdy nie pomyślałabyś że coś takiego zrobisz
dopóki ostrze nie wyrżnie groźby na
twoim karku
i nawet wtedy niesiesz hymn pod
oddechem
jeszcze tylko darcie paszportu w toalecie na lotnisku
ze szlochem gdy przy każdym strzępie papieru
staje się jasne że powrotu nie będzie
musisz zrozumieć
że nikt nie wsadza swoich dzieci do łodzi
chyba że woda jest bezpieczniejsza niż ziemia
nikt nie miażdzy swoich dłoni
pod pociągami
pod wagonami
nikt nie spędza dni i nocy we wnętrzu ciężarówki
karmiony gazetową wiedzą chyba że przejechane mile
oznaczają coś więcej niż podróż
nikt nie czołga się pod zasiekami
nikt nie chce być bity
pożałowania godny
nikt nie wybiera obozów dla uchodźców
i nie obnaża najbardziej wrażliwych
na ból miejsc
albo więzienia
ale więzienie jest bezpieczniejsze
niż miasto ognia
i jeden strażnik więzienny
w nocy
jest lepszy niż ciężarówka
mężczyzn wyglądających jak twój ojciec
nikt nie mógł tego znieść
nikt nie miał dość odwagi
żadna skóra nie byłaby wystarczająco twarda
ci
wracajcie-do-siebie-czarni
uchodźcy
brudni imigranci
osoby ubiegające się o azyl
wysysający nasz kraj do sucha
czarnuchy z wyciągniętymi rękami
o obcym zapachu
dzikusy
schrzanili swój kraj a teraz chcą
spieprzyć nasz
jakich by nie użyć słów
brudasy
pochylacie grzbiety
może dlatego że cios jest łagodniejszy
niż oderwana kończyna
albo że słowa są zawsze delikatniejsze
niż czternastu mężczyzn między
twoimi udami
zniewagi są łatwiejsze
do przełknięcia
niż gruz
niż kość
niż ciało twojego dziecka
w kawałkach
chcę do domu
ale dom to paszcza rekina
dom jest lufą pistoletu
i nikt nie opuszcza domu
chyba że dom wygoni go na brzeg
chyba że to dom ci kazał
zabierać się
zostawić swoje ubrania
czołgać się przez pustynię
przeprawiać przez oceany
top się
trwaj
głoduj
błagaj
chowaj dumę
twoje przeżycie jest ważniejsze
nikt nie opuszcza swojego domu póki nie usłyszy w uchu zdyszanego głosu swojego domu
mówiącego
rzuć mnie
uciekaj ode mnie już
nie wiem czym się stałem
ale wiem że wszędzie
jest bezpieczniej niż tutaj
Przełożyła Ela Binswanger
*
Warsan Shire
Home
no one leaves home unless
home is the mouth of a shark
you only run for the border
when you see the whole city running as well
your neighbors running faster than you
breath bloody in their throats
the boy you went to school with
who kissed you dizzy behind the old tin factory
is holding a gun bigger than his body
you only leave home
when home won’t let you stay.
no one leaves home unless home chases you
fire under feet
hot blood in your belly
it’s not something you ever thought of doing
until the blade burnt threats into
your neck
and even then you carried the anthem under
your breath
only tearing up your passport in an airport toilet
sobbing as each mouthful of paper
made it clear that you wouldn’t be going back.
you have to understand,
that no one puts their children in a boat
unless the water is safer than the land
no one burns their palms
under trains
beneath carriages
no one spends days and nights in the stomach of a truck
feeding on newspaper unless the miles travelled
means something more than journey.
no one crawls under fences
no one wants to be beaten
pitied
no one chooses refugee camps
or strip searches where your
body is left aching
or prison,
because prison is safer
than a city of fire
and one prison guard
in the night
is better than a truckload
of men who look like your father
no one could take it
no one could stomach it
no one skin would be tough enough
the
go home blacks
refugees
dirty immigrants
asylum seekers
sucking our country dry
niggers with their hands out
they smell strange
savage
messed up their country and now they want
to mess ours up
how do the words
the dirty looks
roll off your backs
maybe because the blow is softer
than a limb torn off
or the words are more tender
than fourteen men between
your legs
or the insults are easier
to swallow
than rubble
than bone
than your child body
in pieces.
i want to go home,
but home is the mouth of a shark
home is the barrel of the gun
and no one would leave home
unless home chased you to the shore
unless home told you
to quicken your legs
leave your clothes behind
crawl through the desert
wade through the oceans
drown
save
be hunger
beg
forget pride
your survival is more important
no one leaves home until home is a sweaty voice in your ear
saying -
leave,
run away from me now
i dont know what i’ve become
but i know that anywhere
is safer than here
*












Warsan Shire, brytyjska pisarka i poetka, urodzona (1988) w Kenii. Jej rodzice są Somalijczykami, była rocznym dzieckiem, gdy rodzina wyemigrowała do Anglii. Ma czworo rodzeństwa. Od 2015 mieszka w Los Angeles.
Jej słowa z wiersza „Rozmowy o domu (w ośrodku deportacyjnym)” „Nikt nie wychodzi z domu, chyba że / dom jest paszczą rekina” nazwano „apelem na rzecz uchodźców, na ich obronę”.
Shire czytała swoje wiersze w różnych miejscach na całym świecie, w Wielkiej Brytanii, we Włoszech, w Niemczech, w Ameryce Północnej, Afryce Południowej, Kenii...
Jej poezję tłumaczono na wiele języków, w tym włoski, hiszpański, portugalski, szwedzki, duński, estoński. Tłumaczką jej wierszy na polski jest m.in. Justyna Sośnicka.
Poezja Shire pojawiła się w filmie pełnometrażowym Beyoncé z 2016 roku „Lemoniada”. Zaproszeno ją do udziału po publikacji wiersza „Dla kobiet, które trudno kochać”.
Fot Amaal Said

VII
Dorota Ryst
apostazja
taki dzień. poniedziałek który podobno jest
czwartkiem. jeden z tych kiedy wierzę
że nie udałam się nawet sobie. taki miesiąc.
znów umierają mężczyźni o pięknych głosach i kobiety
o zimnych sercach. a może odwrotnie. ten rok
jak wyrok. kiedyś ulegnie zatarciu. w natarciu
trzeba wziąć udział. porzucić wiarę ojca i matki
w to że jestem nikim.
(wiersz niepublikowany)
*


















Dorota Ryst – absolwentka Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Od urodzenia mieszka na warszawskiej Saskiej Kępie. Od roku 1996 bierze czynny udział w życiu literackim. Wydała 7 autorskich tomików poezji – najnowszy to „raport z zimnego kraju” (2019). Jej twórczość była publikowana w licznych almanachach, antologiach i czasopismach literackich. Jest jednym z założycieli Stowarzyszenia Salon Literacki zajmującego się popularyzacją i promocją polskiej poezji, w stowarzyszeniu pełni obecnie funkcję zastępczyni prezesa. Prowadzi i organizuje spotkania autorskie, festiwale, warsztaty poetyckie. Jest redaktorem almanachów oraz tomików poezji, jurorem w konkursach poetyckich. Od września 2010 jest redaktorem naczelnym portalu „Salon Literacki”. Szczególnie interesują ją miejsca i tropy literackie – od marca 2016 prowadzi Spacery Literackie po Warszawie i innych miastach.
Fot. Zdjęcie wykonała autorka wiersza.

Redakcja Babińca Literackiego zaprasza!

 Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy! Po dłuższej przerwie w blogowaniu, przedstawiamy Państwu obecny skład redakcji Babińca Literackiego...