Pradziński, Graham, Jegor, Parker, Bąk, Aichinger, Sonnenberg

I
Lea Pradziński - nadzy przy lunchu

przecież wciąż czytamy
z drewnianego wychodka wyczytujemy listę zakupów
gdzie ktoś wypróżniając się, zapisał pośpiesznie coś o miłości
z migotliwych banerów miejskich,

ze słów skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą
zostawiamy dla siebie jedynie skontaktuj się

wtedy po całym mieście szukamy
listu wciśniętego w wyrwę muru,
tajnego przekazu który tylko my możemy zrozumieć

po kilku godzinach mokrzy spoceni
siadamy nadzy przy lunchu

bo z Cronenberga pamiętamy jedynie
pomóż wydostać mi się z Interstrefy
umieram z osamotnienia
z nikim nie mam tu kontaktu
jestem chyba uzależniony od czegoś
co nie istnieje

dla siebie zostawiamy uzależnieni od Interstrefy
jako nazwę firmy pocztowej
przez którą przechodzą tylko puste listy

albo listy z jednym zdaniem
uzależnij nas
od siebie

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, zbliżenie
Lea Pradziński - pisze i mieszka w Krakowie.

Fot. Lea Pradziński

II
Jorie Graham - Ambra

Ponieważ nasza skóra jest kompletnym krajobrazem, oceanem,
musimy być niezapomniani albo nie być wcale.

Kałamarnice, nieznane ludzkim oczom, wypływają
zwabione światłem księżyca na wodzie – coś,

co umyka tak wytrwale, warte jest pożądania.
Wtedy osiadają na mieliznach lub dopada ich

wróg, wieloryb. Czasem rybacy
wieszają papierowe latarnie na dziobach łódek

i tyłem wiosłują do brzegu. Tak dużo czasu
potrzeba, żeby uwierzyć

w dowody.
Weźmy połamany księżyc nad falami,

brak zapachu księżycowego światła
w słonej wodzie – w końcu

wzór staje się jasny. Kałamarnica olbrzymia, którą
rzadko widuje się za życia, lecz wielorybnicy

często znajdują jej zwłoki w wielorybach.
Tam wydziela swoje mocne wonie,

swojego ducha – Joy, Fly By Night, Green
Paradise, zawsze dążąc do tego,

czym musi się stać. Jakże się nazywała, ambra?
porusza się przede mną, prawie na dotknięcie –

jaśmin, lawenda, bergamotka, róża...

Przełożyli: Ewa Chruściel, Miłosz Biedrzycki.

*

Jorie Graham - poetka amerykańska, jedna z najbardziej znanych poetek pokolenia powojennego. Autorka kilkunastu tomików. W 1996 otrzymała nagrodę Pulitzera za "The Dream of Unified Field: Selected Poems 1974-1994".

Ewa Chrusciel - poetka, tłumaczka, pedagog, autorka trzech tomików w języku polskim i dwóch po angielsku, ostatni tomik "Tobołek" wyszedł w czerwcu 2016 w Arteriach.

Miłosz Biedrzycki - poeta, tłumacz, jeden z najbardziej znanych autorów tzw. pokolenia brulionu.

Fot. Mariana Cook

III
Roma Jegor - Przerwa w zbieraniu chrustu

Czasem bezwiednie sama siebie przytulasz -
trzeba się czegoś trzymać
na tym wietrze,
pokołysać zbyt nerwowe zakończenia,
wygładzić chropawe,
naciągnąć chrome,
uciszyć chrapy koni co wciąż
w tobie rżą.
Drżą ci ręce jeśli tylko oderwać je od ciała.
Rozgniatasz w palcach słowa, rumianki, różańce,
turlasz białe i czarne po liniach dłoni.
Masz nierozdzielne linie głowy i serca,
jakby to była jedna wioska -
tłum znajomych kobiet przy jakiejś studni na rynku.
Siedzisz więc przy sobie jak przy studni, kiedy już się trafiła
ta przerwa w żęciu, pieleniu i zbieraniu chrustu.
Bezwiednie sama siebie kołyszesz, głaszczesz, poisz, goisz.
Turlasz w palcach albo rozgniatasz w pył białe i czarne.
Powtarzasz ruchy po babkach, ciotkach, czarownicach.
Wszystkie jesteśmy tym samym - kosmicznym pyłem
i przędzą na rany,
które świat sobie wymyśla i nam zadaje.
Jak pracę domową.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, okulary i zbliżenie
Roma Jegor - Poetka. Autorka czterech tomików wierszy: „Wieczór w kocim futrze”, „Bieleją księżyce paznokci”, „Salamandra” i „Tatuaż na jabłku”.

IV
Dorothy Parker - Rejestr

Po żyletkach się wykrwawisz;
Rzeki są nazbyt wilgotne;
Po kwasie plam nie wywabisz;
Leki są często wymiotne;
Na spluwę trzeba mieć papier;
Pętla może pęknąć skrycie;
Gaz zaś smrodem za nos łapie;
Lepsze chyba jest już życie.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, zbliżenie
Dorothy Parker (1893-1967) była instytucją na amerykańskiej scenie literackiej. Pisała wiersze, opowiadania, powieści i recenzje. Urodziła się w rodzinie Rotszyldów, ale miała dość nieszczęśliwe dzieciństwo. Jej matka jak i macocha umarły gdy była dzieckiem. Jej ulubiony wujek był jedną z ofiar zatonięcia Tytanika. Rok później umarł jej ojciec.
Dorothy sprzedała swój pierwszy wiersz, za 12 dolarów, redakcji Vanity Fair w 1914 roku. Rok później została redaktorką Vogue. W 1917 roku została krytykiem teatralnym na pełnym etacie w Vanity Fair.

Dwa lata później została członkiem założycielem Algonquin Round Table, luźnej grupy pisarzy, którzy spotykali się w restauracji w Algonquin Hotel w Nowym Jorku. Od razu przychodzą tu do głowy sławne stoliki literackie naszego dwudziestolecia międzywojennego, z tym w Ziemiańskiej na czele. Gwoli ciekawości, jednym z regularnych uczestników spotkań w Algonquin Hotel był jeden z braci Marx, Harpo.

Parker była wieloletnią redaktorką, od pierwszego numeru wydanego w 1925 roku, wpływowego tygodnika The New Yorker. Pojawiały się tam regularnie jej wiersze, opowiadania i recenzje. Jej pierwszy wybór wierszy ukazał się w 1926 roku i był niemalże natychmiastowym bestsellerem. Parker odbywała częste podróże do Europy i zaprzyjaźniła się z Ernestem Hemingwayem i F. Scottem Fitzgeraldem. Pomimo sukcesów i doskonałej renomy, często chwalona za błyskotliwość, Parker wpadała w depresje, piła i próbowała popełnić samobójstwo.

Mniej więcej w tym samym czasie, po procesie Sacco i Vanzetti, aktywistów związków zawodowych, Parker zgłosiła swój akces do partii socjalistycznej. Wiele lat później, w 1955 roku, w erze McCarthyzmu, wezwano ją do złożenia zeznań przed komisją Kongresu USA.

Na krótko przed śmiercią, do końca oddana ideałom sprawiedliwości społecznej, zapisała w testamencie, że właścicielem jej spuścizny literackiej staje się Martin Luther King, który, na nieszczęście, został zamordowany kilka miesięcy później.

Dzisiaj dla czytelników i czytelniczek Babińca krótki, epigramatyczny wiersz Dorothy Parker, sławny w swoim czasie i typowy dla pewnego okresu jej twórczości.

Przygotował Janusz Solarz

V
Joanna Bąk

***

nagle świat się obudził i wyszedł
tylko ja zaspałam
na tym przedstawieniu
i żyję dłużej niż mój żółw
słoń czy baobab

widzę rzeczy które nie śniły się
właściwie już chyba nikomu -
ani naukowcom ani ich robotom
i prawdę mówiąc
nie było o co się zabijać
w wojnach nuklearnych
nie było sensu wierzyć
w tylu bogów naraz
i ginąć za każdego z osobna
w jedynie słusznej sprawie
skakać na kontynent obok
i podbijać już podbity
kilka epok temu
i po co ten głód
na połowie kuli ziemskiej
i te migracje stąd dotąd
zmniejszające śmiertelność
z powodu tego co powyżej
doprawdy nie wiem
po co to wszystko
jak i tak nic tu po nas

*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Joanna Bąk - absolwentka filologii polskiej z edytorstwem i komunikacją medialną na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, studium dziennikarskiego, studiów podyplomowych z zakresu fotografii
i technologii multimedialnych. Stypendystka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zyskała
także stypendia twórcze Miasta Krakowa i Miasta Tarnowa.

Autorka trzech tomików poetyckich: „36 wierszy o niepokoju”, „Pan tu nie leżał”, „Pomiędzy”, zdjęć oraz tekstów poetyckich, prozatorskich i dziennikarskich publikowanych między innymi w „Formacie”, „ASF”, „Dzienniku Polskim”, „Akancie”, „Fragile”.

Laureatka konkursów; otrzymała między innymi Nagrodę Województwa Małopolskiego „Ars Quaerendi” za wybitne działania na rzecz rozwoju i promocji kultury oraz tytuł Honorowego Laureata Międzynarodowego
Festiwalu Artystycznego FAMA.

Ma na koncie wiele wystaw fotograficznych. Jedna z nich pt. „Tamten Świat”, towarzyszyła spotkaniu „Dorwać Mistrza” z noblistą Mario Vargasem Llosą. Prowadzi warsztaty interdyscyplinarne dla dzieci i młodzieży. Wraz z Tomkiem Sikorą przeprowadziła cykl warsztatów zakończonych wydawnictwem „Legendnik”.

Jest założycielką agencji fotograficznej Pictures.

VI
Ilse Aichinger

Rysowanie drzew

Dla Ewy, Pii, Floriana, Juliana i Manuela Aicherów

Tu, teraz
weźcie te gałęzie
i przyznajcie im rację,
pomalujcie je, zawieście,
rozepnijcie,
dopuśćcie do nich myszy
i co się wam jeszcze nadarzy:
ręce spokojne i drżące,
borsuki i szczeble,
i prośby za tych braci i siostry,
którym smutno,
białe i czerwone igły,
wszystko jak jest
i jak nie jest,
płatki śniegu i pławioną kredę,
pomoc, a jednak żadnej pomocy,
żadnej pociechy, a jednak.

przełożył Jakub Ekier

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Ilse Aichinger (1921 - 2016) - austriacka poetka i pisarka, znacząca reprezentantka niemieckiej literatury powojennej. Tworzyła narracje, utwory liryczne i słuchowiska. Jej debiutem literackim był opublikowany w 1945 roku esej Czwarta brama (Das vierte Tor), w którym po raz pierwszy w literaturze austriackiej została poruszona tematyka obozów koncentracyjnych. Autorka wielu książek i esejów.

Jakub Ekier urodził się w Warszawie w 1961 roku, w rodzinie artystów. (...) Od roku 1989 tłumaczy literaturę języka niemieckiego. Od piętnastu lat współpracuje też z “Literaturą na Świecie“. Jest także autorem wierszy i szkiców krytycznoliterackich. Otrzymał liczne stypendia i wyróżnienia krajowe i zagraniczne, m.in. nagrodę translatorską austriackiego ministerstwa edukacji (2008).

źródło: https://www.goethe.de

VII

Ewa Sonnenberg – Realia

postanowiłam zostać żebraczką 
zaczęłam przygotowywać się do tego 
znalazłam stary szary zakurzony kapelusz
do którego miałam zbierać pieniądze 
przygotowałam odpowiednią stylówę 
paszarpane jeansowe spodnie i podziurawioną bluzkę 
później zaczęłam szukać w necie 
czy żebractwo w tym kraju jest legalne 
okazało się że tak pod jednym warunkiem 
jeśli nie jest się w tym żebranu nachalnym
pomyślałam pasuje mi to 
bo nigdy nie byłam w niczym nachalna 
plan był taki że jadę w najbliższą niedzielę 
pod katedrę wrocławską 
siadam przy głównym wejściu i zaczynam żebrać 
o parę groszy 
a nie jest to kaprys bo rzeczywiście 
chyba już nie jestem polską poetką 
ale po prostu żebraczką 
nie mam na nic 
cały mój dochód idzie na podstawowe opłaty 
a reszta na papierosy 
nawet mi się to spodobało 
nigdy nie byłam żebraczką zawsze czułam się jak książę 
gdy miałam kasę nic się nie liczyło
stawiałam obiady znajomym i ludziom przypadkowo spotkanym 
kupowałam prezenty i szastałam kasą 
bo ja to zawsze miałam gest 
a teraz już nie da rady 
zostałam polską żebraczką z żadnym widokiem 
chociaż na pół etatu 
więc przygotowuję się do żebrania 
robię to w pełni profesjonalnie 
widzę siebie jak siedzę z kapeluszem 
w niedzielny poranek przed drzwiami katedry wrocławskiej 
i nawet mi się to podoba 
myślę nie tylko będę miała parę groszy 
ale dowiem się kim są naprawdę ci ludzie 
którzy wychodzą z kościoła 
na ile ich serca spotkały się z Chrystusem w tym kościele 
ale nagle gdy wyobrażam sobie 
jak wrzucają mi te pieniądze do kapelusza 
poczułam że nie 
że nie chcę czyichś pieniędzy 
że dla mnie kasa musi być zarobiona 
ża kasa to tylko i wyłącznie efekt pracy 
zmartwiłam się bo już się cieszyłam że 
będę miała nowe zajęcie w tym mieście 
kiedyś wysłałam swój dramat o żebraku do Wajdy 
napisał mi długi list że mój dramat jest świetny 
ale że jednej rzeczy mu brakuje w tym wszystkim 
że nie doświadczyłam bycie żebrakiem 
wtedy byłam zła na niego teraz go rozumiem

*
Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba

Ewa Sonnenberg, nazywana słowiańską Safoną, Giocondą północy, cybernetyczną damą.

Fot. Barbara Ligman

Komentarze