poniedziałek, 27 maja 2019

"ciało kobiety", miejsce II DOMINIKA LEWICKA-KLUCZNIK

Dominika Lewicka-Klucznik


Singularia tantum

Poddaliśmy się, a matka cały czas powtarzała, 
żeby się nie garbić, że tylko postawa wyprostowana 
do czegoś nas doprowadzi. Jak przygrywać to tylko
z honorem i daleko od ziemi. Nigdy na kolanach.

Podobno to właśnie wychodzi na starość 
w powykręcanych lękiem stawach, w plecach 
zaokrąglonych od niewidzialnych razów, 
które nie zawsze spadają, ale mogą. I to wystarczy. 

Matka nie mówiła jedynie o tym, 
że jak się stoi prosto, to mocniej wieje wiatr, 
to spojrzenia bolą wyraźniej, bo w drodze gdzieś 
tam przed siebie wygrywamy w liczbie mnogiej, 

a przegrywamy zawsze w pojedynczej.

*

W wierszu Dominiki Lewickiej-Klucznik mamy do czynienia z figurą matki i to wokół jej ciała skoncentrowane są poetyckie obrazy. A raczej wizji ciała i moralności, jaką matka posiadała. Cielesność jest tutaj silnie sprzężona z życiową postawą – obie płaszczyzny z siebie wynikają, stwarzają się. Wyraźnie widać to już w pierwszych słowach utworu:

Poddaliśmy się, a matka cały czas powtarzała, 
żeby się nie garbić […]

Postawa ciała zdaje się stać w (nierozerwalnej!) sprzeczności z postawą życiową. Tajemnicze „my” (dzieci?) przegrywa w jakiejś bliżej nieokreślonej walce, ale ciało musi temu zaprzeczyć – być wyprostowane jak struna, stwarzać pozory. 

Ciało jednak ponosi konsekwencje narzuconej roli, odbierając przynależną mu słabość, na którą nie otrzymało pozwolenia. Starość przynosi ciału „właściwy” kształt. 

Wiersz na pierwszy rzut oka zdaje się nie dawać jednoznacznej odpowiedzi czy wizja matki jest słuszna. Być może wyprostowane ciało dodaje siły charakterowi, być może wyłącznie maskuje jego i swoje ułomności? Być może słowa matki są drogowskazem, uczą przetrwania? Czy przeciwności, które są bardziej dokuczliwe, gdy stoimy, symbolicznie, wyprostowani jedynie nas hartują?

Matka nie mówiła jedynie o tym, 
że jak się stoi prosto, to mocniej wieje wiatr.


Zwróćmy jednak uwagę na „liczbą pojedynczą” i „mnogą”. Kiedy ciało upada, kiedy przegrywamy, jesteśmy sami. Jesteśmy sami w ciele, które nam nie sprzyja, które nas separuje. 


Katarzyna Zwolska-Płusa
Ilustracja: Piotr Gniadkowski



niedziela, 26 maja 2019

Kaur, Miszol, Lenkowska, Vinniik, Pietrek, Dimitrowa, Roszak

I
Rupi Kaur ***
gdy moja matka była w ciąży
z drugim dzieckiem miałam cztery lata
wskazałam na jej nabrzmiały brzuch zdziwiona tym jak
bardzo się rozrosła w tak krótkim czasie
ojciec wziął mnie w ramiona przypominające pnie drzew i
powiedział rzecz najbliższa bogu to na tej ziemi
ciało kobiety z niego bierze się życie
i gdy w tak młodym wieku usłyszałam
od dorosłego mężczyzny coś tak przejmującego
zaszła we mnie zmiana i zrozumiałam że cały wszechświat
spoczywa u stóp mojej matki
Przełożyła Anna Gralak
/źródło Mleko i miód. Milk and Honey, Wydawnictwo Otwarte, 2017/
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Rupi Kaur (1992) - kanadyjska poetka urodzona w Indiach. Zdobyła sławę publikując swoje wiersze i ilustracje na Instagramie. W swojej twórczości porusza tematy molestowania seksualnego, szowinizmu, pierwszej miłości, relacji międzyludzkich.

II
Aga Miszol – Posiadłość
Żadne pawie nie będą się kręcić u mnie po podwórku.
Wystarczy, że rano spojrzałam znad umywalki
w tryptyk mojej twarzy zbyt różowej
jak na mój gust i do tego ten cały honey-blond
i loczki, o Boże,
jakim kiczem się stałam,
więc tylko nie pawie.
Kupię sobie wieprza,
kupię go, żeby mieć szansę
mówienia całkiem nowych zdań, na przykład
idź sprawdź co z wieprzem
albo cena na wieprze
wzrosła,
ale żadne pawie.
To ja jestem wieprzem z poprzedniej zwrotki
leżącym na boku kałuży obelg,
zostaw więc te swoje „słoneczka,
bułeczki, serki i pomidorki”,
ponieważ jesteś czym innym niż słowa,
a ja jestem też miłym jeżem, co wyrósł
na jeżozwierza,
jestem jeżozwierzem strasznym sinym
pęczniejącym
w każdej źrenicy naszych źrenic,
jestem metalicznie zieloną muchą,
która trze łapkami tuż przed
twoją twarzą i myśli o tobie,
źle
że nawet w tle za moimi plecami
szczawiki zaczynają pleść o wiośnie
i donoszą o moim impresjonistycznym życiu
i o czystym różu, który wystawiam na świat,
gdy ziewam.
Przełożyły Angelika Adamczyk i Justyna Radczyńska
/Z tomu Ha-szfela ha-pnimit, 1995/
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, fotka z ręki, zbliżenie i na zewnątrz
Jesienią, za sprawą Wydawnictwa A5, wyjdzie książka prezentująca przekrój twórczości Agi Miszol.
Aga Miszol to poetka izraelska, jest drugą, po Nuali Ní Dhomhnaill, wyróżnioną kobietą w historii Międzynarodowej Nagrody Literacką im. Zbigniewa Herberta. To radosne wydarzenie miało miejsce w marcu 2019 roku.
Fot. Z prywatnego archiwum Justyny Radczyńskiej.

III
Krystyna Lenkowska – EUROPA MON AMOUR
Jedna jedyna zanim
Kolumb wyruszył za morza
i wrócił z naderwanym rękawem
wyciągniętym uchem
źrenicami jak talary
próżna zagarnęła
kamienie w koronie
kamienie węgielne
kamienne sfinksy
popełniła wszystkie grzechy główne
teraz spłaca kolonialne długi
odsiaduje wyroki
dzieli się chlebem
solą pieprzem
miodem i dziegciem
gości króla i żebraka
Buddę Jezusa Mahometa
Kaina Abla i Hassana
nie zaparła wszystkich okien drzwi
nie wzniosła wszystkich murów
i wlewają się floty dziurawych burt
wkraczają piechoty bosych stóp
nadlatują rycerze na białych pegazach
a ona choć piękna już stara
puszcza w szwach choruje
słyszę jej rzeszotowate kości
wilgotna i winna
skazana na dożywocie
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, okulary przeciwsłoneczne, drzewo, niebo, na zewnątrz i zbliżenie
Krystyna Lenkowska – anglistka, tłumaczka głośnego tomu wierszy Emily Dickinson „Jest pewien ukos światła”. Poetka tłumaczona na kilkanaście języków. Jej wiersze ukazały się w Europie, Ameryce, Azji. Nagrodzona w Albanii i Bośni przez poetyckie środowiska muzułmańskie. Jej wiersze na pożegnanie ojca służą "EMDA" Alzheimer’s Association of Izrael w wydaniu hebrajskim i angielskim. Rzeszowianka. Członkini Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury.

IV
Tetyana Vinnik – Polecieć by w dół i w górę, po niebie
Niczym motyl z papieru, niczym bibuła kolorowa...
Jakim językiem mówić do ciebie,
Żebyś zauważył,
Że dzień, jak torebka foliowa,
Pomyka po ulicy.
A gołąb, który zgubił swoją parę,
Umościł się w rąbku mojej spódnicy.
Jakim językiem mówić do ciebie
O niebie dla dwojga i ptakach wijących gniazda.
Niczym motyl z papieru, niczym bibuła kolorowa
Jesień przyjdzie do tego miasta.
Gestem ręki zatrzymam tramwaj,
Jest pusty, na szczęście.
Dokąd, serce, jedziemy? Wybieraj,
To dla ciebie ta nocna tułaczka po mieście.
Tej nocy pod poduszkę
Nie schowam sobie księżyca.
Jego cień jest nagi – jak lalka voodoo...
Zapach suszu jabłkowego powietrze przesyca.
Droga śliska, po bokach suche badyle.
Szyba perspektywę skraca.
W taką noc chce się jechać,
Jechać i nie wracać.
Przełożyła Roksana Krzemińska
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Tetyana Vinnik ur. 11 kwietnia 1984 w Niżynie na Ukrainie. Ukończyła teorię literatury na Narodowyn Uniwersytecie im. Tarasa Szewczenki w Kijowie Autorka zbiorów poezji: Nosząca złoto (2003), Modlitwa w Ogrodzie Getsemani (2005), Samopoznanie drzewa (2008), Budzenie życia (2014). Tłumaczona na angielski, armeński, bułgarski, francuski, polski, rosyjski, rumuński i włoski, Laureatka konkursów literackich m.in. imienia M. Kociubińskiego, Blagovista oraz turnieju poetyckiego w Londynie. Jest prezesem Centrum Inicjatyw i Komunikacji oraz organizatorką Międzynarodowego Festiwalu Integracji Słowa w Przestrzeni Sztuki Współczesnej "Lytavry". Członek Związku Narodowego Pisarzy Ukrainy.

V
Kira Pietrek – właśnie przenosisz przedmiot
robisz to siłą woli jesteś swoją motywacją
w filmie sensacyjnym porwanie bierzesz prezerwatywę
okulary książkę zdjęcie żony i rękawicę
staram się nie panikować kiedy znika mi kursor
żuczek gównojad łapie co sił wszystko z powietrza
za chwilę ktoś krzyczy moja zdolność kredytowa
rośnie i rośnie! na szczęście piksel jest jedynie
odmianą rzeczywistości nie ma co się bać
na polnej drodze kret samobójca
znowu chcesz zabić się słońcem!
nie ma albo albo! powtarzasz nie ma albo albo!
marzysz o porządnej wreszcie imprezie
niech ktoś nafaszeruje cię narkotykami
bez mojej wiedzy przysięgam niech wyrosną ci małe
myszki na piętach jesteś t a k i t a k i niech ktoś
utwierdzi twoje przekonania da dowód
na istnienie państw socjalnych m u s i s z
się cieszyć kto się cieszy? ja się cieszę
/ wiersz pochodzi z Dwutygodnik
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, siedzi i dziecko
Kira Pietrek (ur. 1983) – polska poetka. Zajmuje się również grafiką, ilustracją i reklamą. W 2010 r. wydała debiutancki tom wierszy Język korzyści, za który otrzymała Wrocławską Nagrodę Poetycką Silesius 2011 w kategorii „Debiut roku”. W 2013 r. ukazał się jej drugi tom wierszy pt. Statystyki. Publikowała m.in. w antologiach Słynni i Świetni (WBPiCAK, 2008), Poznań Poetów (1989-2010) (WBPiCAK, 2011), Warkoczami.Antologia nowej poezji (Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2016) i Zebrało się śliny (Biuro Literackie, Stronie Śląskie - Wrocław 2016) jak również w Odrze i Tygodniku Powszechnym. W 2015 r. otrzymała Nagrodę-Stypendium im. Stanisława Barańczaka w ramach przyznawanej po raz pierwszy Poznańskiej Nagrody Literackiej. [Wikipedia]

VI
Błaga Dimitrowa – Spotkanie z sobą
Krok tylko wstecz przez lata,
żeby spotkać samą siebie
jak swoją młodszą siostrę.
Zadrżałam – tak jesteśmy podobne,
a jednak całkiem inne jesteśmy.
Ona jest o wiele młodsza ode mnie.
W jej włosach – wiatr w twarz wiejący.
W jej głowie – dziwaczne rzeczy.
Jak ją od błędów mam ustrzec
i jak jej oszczędzić pomyłek?
Wciąż zadyszana pnie się ku górze,
wstaje wcześnie o szarym świcie,
późnym wieczorem w łóżku czyta.
Posłuchaj siostry starszej i doświadczonej!
Nie trać najkrótszej wiosny!
Ale ona mojej rady nie słucha.
Jestem dla niej nieznana, obca.
Mojej smutnej drwiny nie dostrzega
i dla mnie dzień i noc się trudzi.
Ona wiąże mnie z czymś dalekim
i troskliwie hoduje słowa,
którymi się dzisiaj zajmuję.
Z jakim poświęceniem zdobywa moją wiedzę,
żebym teraz miała co zapominać.
Z ascetyzmem i trudem mnie stwarza,
żebym teraz miała co burzyć.
Wiem, że to jej zawdzięczam siebie,
a jednak nie mam siły, żeby dla niej
gest najmniejszy choćby uczynić.
Bodaj w ciemności jej towarzyszyć.
I za wszystko zamiast wdzięczność okazać
karcę ją przez ramię: – Głupia,
na cóżeś ty zmarnowała wiosnę?
Przełożył Jan Zych
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie i na zewnątrz

Błaga Nikołowa Dimitrowa (ur. 2 stycznia 1922 w Białej Słatinie, zm. 2 maja 2003 w Sofii) – bułgarska poetka, tłumaczka i polityk. W latach 1992–1993 wiceprezydent Bułgarii u boku Żelu Żelewa.
Jan Zych (ur. 27 grudnia 1931 w Korczynie, zm. 21 sierpnia 1995 w Meksyku) – polski poeta oraz tłumacz poezji iberyjskiej i bułgarskiej.

VII
Joanna Roszak ‒ szeleszczenie
dokąd tak szeleścisz
dokąd tak szalenie
wrównoleglasz się
lgniesz w cerowane
zwitki domyślnych nocy
przemyślnych dni
czytelnym ściegiem
po własnych śladach
z największą pustką przepustką
do pewności
że najmniej pewny jest świt
że cicha woda jest głęboka
sama się rwie przezroczyście
jak pierwsze naczynie
podczas przemienienia
ledwie zarysowana
zabrudzona hosanna
/ Czas Kultury 2/2012
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie, na zewnątrz i woda
Joanna Roszak ‒ poetka (tintinnabuli, lele, wewe, ladino, tego dnia). Współfundatorka i wiceprezeska Fundacji Józefa Rotblata.

poniedziałek, 20 maja 2019

"ciało kobiety", miejsce I MARCIN PODLASKI



Marcin Podlaski

dmuchawce

rozbiór piórem. twoje uda
jak portal. płaskorzeźby bluszcz.
pomaluj usta pędzlem, by do reszty stać się sztuką.


pod skorupą skóry badam miękkie miejsca
ze śladami po zębach. pocieram je palcem.
asteroidy mijają nas. nasz układ
jest bezpieczny. nie nosimy ludzi.
wtedy, na łące. pamiętasz? dostałem uczulenia
na przedramionach. smarowałaś je kremem.
nikt nigdy mnie tak nie opatrzył. potem były
kaczki na jeziorze,
rosiczka, wybuch dmuchawca –
ale o tym nie wypada.

*

Zapunktowałam ten wiersz wysokoex aequo z wierszem Ewy Frączek. Długo zastanawiałam się czyjego ciała jest tu więcej  – kobiecego czy męskiego? A raczej, której energii jest tu więcej? 

Do środka wiersza wchodzimy poprzez operację na słowie i ciele. Podmiot liryczny dokonuje jej precyzyjnie poprzez rozbiór piórem. Metaforę tę można rozumieć dwojako, a raczej podwójnie (która to zresztą podwójność jest sednem wiersza, do czego jeszcze wrócę): jako próbę zrozumienia ciała kobiety poprzez wiersz (perspektywa metajęzykowa), ale również jako rozbieranie, przygotowanie nagości jako gruntu dla wiersza (perspektywa wewnątrztekstowa). 

Ciało jest u Podlaskiego przedmiotem (bo nie podmiotem!) kultu, ale rozumianego nietypowo: jako sacrum (związek ze sztuką) i profanum (niedoskonałości ciała). Już tutaj wyraźnie rysuje się dualistyczne spojrzenie autora. Mamy więc diadyczne sacrum-profanum, kobietę jako dzieło sztuki oraz mężczyznę jako tej sztuki badacza, makro i mikrokosmos wiersza. Makrokosmos unaocznia się niemal dosłownie w odwołaniu do układu gwiazd i asteroid. Podlaski wprowadza szerszą perspektywę, oddala czytelnika, pokazując mu bohaterów wiersza jako część wszechświata, na tyle jednak osobną, że samowystarczalną, nieskalaną. Mikrokosmos wiersza odnosi nas natomiast do detalu i trzeciego, prócz kobiety i mężczyzny, bohatera utworu – przyrody. Widzimy więc z bliska tytułowe dmuchawce, których wybuch symbolizuje powstanie świata, tu: intymnego i jest swego rodzaju powtórzeniem dzieła stworzenia (raj, kobieta, mężczyzna), rosiczkę, jezioro etc. Mikrokosmos ukazuje się również poprzez ciało jako część przyrody  – mamy więc miejsca ugryzienia, uczulenie (będące swoją drogą ciekawym symbolem: ciało współgra z przyrodą, będąc jednocześnie ukarane, odrzucone).

Wybaczam Marcinowi dopełniaczówkę (sama też stosuję czasem!), doceniając rozmaitość perspektyw i niedosłowne, acz wyczuwalne odwołania do kultury. Jest to wiersz w równym stopniu subtelny, co intensywny, mieszający i jednocześnie separujący dwie energie: kobiecą i męską.

Katarzyna Zwolska-Płusa
Autor: Piotr Gniadkowski
ilustracja do tomu "vesica piscis"


Wyniki konkursu pod hasłem "ciało kobiety" (o tomik "vesica piscis")

Mamy to! 

Jury w składzie: Joanna Fligiel, Katarzyna Zwolska-Płusa, Barbara Raychert-Anaszewska (Babiniec Literacki) oraz Magdalena Koperska (Wydawnictwo Anagram) wyłoniło kolejno:

miejsce I MARCIN PODLASKI za wiersz DMUCHAWCE
miejsce II DOMINIKA LEWICKA-KLUCZNIK za wiersz SINGULARIA TANTUM
miejsce III Ewa Frączek za wiersz BIKINI

Laureaci otrzymają tomik "vesica piscis" i bonus-niespodziankę. Wiersze zwycięzców będą publikowane w poniedziałki o godzinie 20.00 wraz z komentarzem autorstwa Katarzyny Zwolskiej-Płusy. 

Nagroda zostanie wysłana z początkiem czerwca. 

Jury dostrzegło również wiersze poetek:
JADWIGI GRABOŚ, DOROTY NOWAK, ANNY SWOIŃSKIEJ.

Utwory poetek wyróżnionych będą opublikowane w kolejne poniedziałki o 20.00. 

Dziękujemy za udział w konkursie i już teraz zapraszamy do szykowania wyjątkowego wiersza na nasz konkurs coroczny, w którym do wygrania jest stosik najlepszej literatury!
Konkurs coroczny ogłaszamy 1 sierpnia, w rocznicę założenia Babińca Literackiego. 

Autor: Piotr Gniadkowski
ilustracja do tomu "vesica piscis"

niedziela, 19 maja 2019

Plumb, Czekańska, Oliver, Kieras, Dickinson, Bąkowska, Guterman

I
Vivienne Plumb – W dwóch umysłach
W dwóch umysłach tkwię
Gdy jeden mówi pasta
Wtedy drugi widzi plaster
Jest tak cicho kiedy śpią –
Oba na jednej poduszce
Ale pod dwoma kocami.
Złączone, jak syjamskie bliźnięta
Dwa umysły
Siedzą razem
w swych wysokich czerwonych fotelach,
ze stopami na jednakich pufach.
Telepatologiczne, wstają co dzień rano
Ćwiczą na drążku
I wcinają płatki.
przeł. Kamila Jansen
*
Obraz może zawierać: 2 osoby, uśmiechnięci ludzie
Vivienne Plumb (ur. 1955) – pisarka i aktorka nowozelandzka. Wydała sześć tomików wierszy: Salamanca (1998), Avalanche (2000), Nefarious (2004), Scarab (2005), From Darkness to Light (2007) i Crumple (2010), dwie powieści: The Diary as a Positive in Female Adult Behaviour (1999) i Secret City (2003), jak również zbiory opowiadań: The Wife who Spoke Japanese in Her Sleep (1993), za który otrzymała nagrodę Huberta Churcha, oraz Glove Box (2014), który stał się podstawą jej doktoratu. W Polsce jej wiersze ukazywały się w „Pograniczach”, we „Frazie” oraz w niskonakładowym arkuszu „Nowa kość” wydanym przez poznańską Kontrabandę.
źródło: Helikopter OPT

II
Maria Czekańska 06.05.2019

spod wąsów słychać nucenie, zniekształcony śpiew, typowe. przymknięte oczy przy
papierowym żołnierzyku. albo gwiaździstej nocy mcleana. człowiek nie roz-
umiał wcześniej odpowiedzieć (do diaska!), miał przyśnięte powieki. wszystko oświetlają
pół-płomienie. rozciągnięte swetry, piosenki, irytujące krzątanie. słowa wypowiedziane
zmarszczkami. wszystko co mi (przy)chodzi przed oczy jest zbyt banalne, wyrzucam
rzutki
językowe. język jest zbyt ograniczony, a palce za wolne. pamiętasz, jak chciałeś mieć siwe
włosy? będziesz miał je we wspomnieniach. przez życie kruczoczarnie rozmarzony aby w
świetle się (z)mienić. patrzę jak płoną słoneczniki w przygaszonym słońcu, barwią się na
popiół. już nie wyrosną, w tle burzących się chmur. powoli błyska, widzę nieco jaśniej, że

świat nigdy nie był na ciebie gotowy.
*
Autorka o wierszu:
Poczucie marności językowej, zbyt ubogiego narzędzia ekspresji nigdy nie było mi tak dotkliwe jak teraz. 04.01.1956 r. urodził się mój Tata. Człowiek, który w czasach studenckich każdy grosz wolał przeznaczać na książki, aby następnie zarazić magią słowa pisanego swoje dzieci. 06.05.2019 zmarł cudowny ojciec, wiecznie zakochany w swojej żonie mąż, nie starzejący się marzyciel. Teraz, w niewielu wersach staram się pożegnać jedną z najbliższych i najważniejszych w moim życiu osób.
Kiedy język jest zbyt ubogi, pozostaje nam jedynie czytać między wierszami. I właśnie za to, co odnalazłam między nimi, dziękuję mojemu Tacie.
Na zdjęciu ojciec autorki
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, pies i w budynku
Maria Czekańska, od roku uwalnia swój ekshibicjonizm twórczy poprzez słowo pisane. Finalistka konkursu na wiersz doraźny 2018. Publikowana w Akancie, Wizjach, Babińcu Literackim i Śląskiej Strefie Gender. Pasja: chodzenie na skrajach.

III
Mary Oliver ‒ Krajobraz
Czyż to nie oczywiste, że połacie mchu, choć
nie mają języków, mogłyby prawić
cały dzień, gdyby chciały, o
duchowej cierpliwości? Czyż to nie jasne,
że czarne dęby przy ścieżce stoją,
jakby były najkruchszymi z kwiatów?
Co rano spaceruję tak wokół
stawu, myśląc: jeśli wrota mego serca
kiedyś się zamkną, będę jak martwa.
Na razie co rano jestem żywa. A teraz
wrony odrywają się od reszty ciemności
i wzbijają w niebo – jakby
całą noc myślały, jakie chciałyby
mieć życie i wyobrażały sobie
swoje silne, grube skrzydła
Przełożył Jacek Majewski
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się
Mary Oliver urodziła się 10 września 1935 roku w Maple Heights w Ohio. Zmarła 16 stycznia 2019. Była amerykańską poetką i eseistką, laureatką Nagrody Pulitzera i National Book Award w dziedzinie poezji oraz wielu innych prestiżowych nagród, Doktorem Honoris Causa kilku uniwersytetów. Debiutowała w 1963 roku tomem poezji pt. No Voyage and Other Poems. W wierszach często pisała o naturze, otaczającym nas świecie, o dogłębnej samotności, porównywana z Emily Dickinson. Była krytykowana za podejmowanie tematu związków miłosnych kobiet, jednak została też doceniona zarówno przez krytykę, jak i czytelników.
Prywatnie przez 40 lat związana była z fotografką z Molly Malone Cook, która umarła w 1995 roku.
fot. Kevork S. Djansezian

IV
Beata Kieras ***
kobiety po które przychodzi miłość
milkną na swój temat zostawiają lustrom
szybkie szkice i błądzą wzrokiem
zanim trafią do właściwych oczu
żeby się w nich starzeć jak w oknach
wychodzących na las
wyrastają z wiosny w lato powoli
otrząsają się z jesieni ze złamanych gałęzi
dźwigają śnieg
nie wiadomo co stanie się pierwsze
czy twarz mężczyzny zniknie w cieniu
czy drzewo pęknie
nie może się zdarzyć nic więcej
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, zbliżenie i na zewnątrz
Beata Kieras, poetka, absolwentka filologii polskiej i studiów podyplomowych na Uniwersytecie Gdańskim, nauczycielka języka polskiego, autorka książki poetyckiej pt."Lady Hiob otwiera drzwi", wydanej przez Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, po przyznaniu III miejsca w jednej z edycji konkursu poetyckiego. Laureatka Gdyńskich Połowów Poetyckich i dwukrotnie konkursu „O Złote Pióro Sopotu". Jej wiersze cechuje duża kultura i melodia słowa, wrażliwość na piękno przyrody i świetny zmysł obserwacji codzienności.

V
Emily Dickinson ‒ Do nieba idę!
Nie wiem ‒ na kiedy,
nie pytajcie, proszę was, kędy.
Nawet bym nie wiedziała, 
jak odpowiedzieć bez błędu!
Idę do nieba...
Jakie to mętne!
A jednak tego dokonać trzeba,
jak powrotu na wieczór trzód
do owczarni otwartych wrót!
Może idziesz tam i ty też?!
Kto wie?
Gdybyś więc dotarł pierwszy,
zarezerwuj dla mnie miejsce
tuż blisko obok mych utraconych!
Z "szat" najmniejsza i najmniejsza "korona"
najlepiej dogodzą mi, drodzy moi,
bo czyż się dobiera strojów,
kiedy się wraca do domu?
Całe szczęście, że nie dowierzam,
bo oddech by wnet w piersi mi stanął,
a rada bym, rada szczerze
jeszcze tę ziemię dobrze pooglądać nieznaną...
Szczęściem ‒ oni na pewno wierzyli,
ci, których nie mogę odnaleźć
od tej wzniosłej jesiennej chwili,
kiedy się pod darń przede mną schowali.
Przekład: b/d
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, siedzi
Emily Dickinson (1830-1886). Jedna z najbardziej oryginalnych i najwybitniejszych poetek amerykańskich, wciąż pozostaje nieprzeniknioną zagadką jako pisarka i jako człowiek. Niemal całe życie spędziła w rodzinnym domu, z dala od świata, zaledwie kilka razy opuszczając Amherst, miejsce swego urodzenia. Przed 1886 r. ukazało się drukiem jedynie kilka z ponad 1700 jej wierszy. Reszta przetrwała w zamkniętym na klucz kufrze, którego zawartość dopiero po śmierci poetki pozwoliła odkryć jej niezwykły talent, nowatorstwo, przenikliwość. W krótkie, pełne paradoksów utwory chwytała rzeczywistość. Umiała nie tylko dostrzec jej wewnętrzne sprzeczności, ale i zaakceptować je znaleźć w nich prawdę o świecie i sobie samej.

VI
Józefa Bąkowska – List
Chciałam list pisać do ciebie
Na listku róży,
Lecz listek mógłby zaginąć 
W chaosie burzy;
Chciałam na skrzydłach motyla
Złoconym wzorem
Pisać do ciebie, lecz motyl
Ginie wieczorem.
Chciałam list oddać zdrojowi
W górach szumnemu,
Ale zdrój mógłby list odnieść
Komu innemu;
Więc chciałam list rzucić z gwiazdą
W dół spadającą,
Lecz duszę by twą paliła
I tak gorącą!
Chciałam znów list mój zaczepić
O błysk na niebie,
Ale się pałam, by piorun
Nie zabił ciebie!
I tak nie zjawia się poseł
Dosyć bezpieczny,
A list mój leży do ciebie
Taki serdeczny.
*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Bąkowska Józefa, z domu Cybulska, pseud. Szczęsna, ur. 15 II 1861 we Wrocławiu, zm. 24 II 1933 w Warszawie – polska poetka, nowelistka i publicystka, współpracowała z prasą warszawską, m.in. 1897–1901 redaktor „Bluszczu”; opublikowała tomik Poezje 1894, prozę poetycką oraz antologie złotych myśli: J. Słowackiego 1884, A. Mickiewicza 1895, Z. Krasińskiego 1913.

VII
Guta Guterman – Garnce
Na rzęsach służącej drży sen.
Białymi łapami w okno stuka dzień.
I już wyrastają garnce - czarne, niebieskie, brązowe. 
Połyskujące płaszczami aluminiowo-ołowiane monstra.
Wodą plujące, wodą gotowe się krztusić,
Wiecznie spragnione - z kredensu gapią się garnce
I na piecu skarżą się czerwienią przymglonego oka.
W garncach miesza dziewczyna nudne godziny.
Zapomniała już, czym różni się blask słońca od ognia.
Kafle płoną w małych, drżących łunach zmierzchu.
Ile rąk roznieciło na niebie ten ogień? -
Pytają spojrzenia rwące się spod powiek.
Z prostych dni, jak z garnców, wylewa się tydzień,
Spływając z niepokojem po skrzypiących schodach,
A na ulicy w wolnej, wytęsknionej godzinie
Kołyszą, prężą się latarnie - świecące garnce.
Wieczór. W węzełku rozkopanych włosów
Leży głowa, drzemiąc na brzegu stołu.
Księżyc wyrywa się z objęć chmury
I składa na szybie blady, niebieski pocałunek.
Północ. W nieładzie płonie węzełek włosów,
I pomału podnosi się znużona głowa:
Czy to wszystko było tylko snem?
Spójrz, za oknem wisi srebrny garniec.
Z jidysz przełożyła Magdalena Ruta, adiunkt w Katedrze Judaistyki UJ.
*
Obraz może zawierać: tekst
Guta Guterman - poetka pochodząca z Mogielnicy koło Grójca z rodziny o chasydzkich tradycjach. Do wybuchu II wojny światowej mieszkała w Warszawie, następnie uciekła na tereny ZSRR. Do Polski powróciła w roku 1946, skąd w 1951 wyemigrowała do Izraela.

niedziela, 12 maja 2019

Dziki, Sachs, Daukszta, Poświatowska, Zwolska-Płusa, Meehan, Ginczanka

I
Katarzyna Anna Dziki – Song

a my się na złość rozmnożymy
na chudy na państwowy wikt
na chleb suchy i obierzyny –
tego nam nie zabroni nikt


a my na noże na języki
w łachmanach w butach co jak psy
wyszczerzą gwoździe w warkot dziki
mieszając błoto krew i łzy


a my – na pięści my pod prąd
głodni – a syci niezliczeni
w ściśniętych sakwach brudnych rąk
do nieba naznosimy ziemi!!! 


Źródło: Życie w drodze. Antologia poezji hippisów, pod red. A. Nawrockiego, Iskry, Warszawa 1986.
*
Brak dostępnego opisu zdjęcia.
Katarzyna Anna Dziki – poetka związana z ruchem hippisowskim.


II
Nelly Sachs – Kontur

To wszystko już poza mną —
Uleciałaś wraz z całym moim światem
Kometo śmierci.
Poza mną już obejmowanie
próżni
kolisty pierścień
co zgubił swój palec.


Na powrót czerń i ciemność
jak przed stworzeniem świata —
Prawo żałoby.
Odarta z liści lekkomyślna pozłota
nocy
na którą sobie pozwolił dzień.


Cień, kaligrafia
jako spuścizna.


Zielenią malowane krajobrazy
z ich wróżebnie szemrzącymi wodami
zatopione
w ślepych uliczkach ciemności.


Łóżko krzesło i stół
wymknęły się na palcach z pokoju
po cienkim włosie rozstania.


Wszystko wraz z tobą stąd wywędrowało
Wszystko com posiadała jest mi odebrane.


Tylko ty ukochany spijasz
Słowa z mego oddechu
póki nie zamilknę na zawsze —


Przełożyła Wanda Markowska
*
 Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Nelly Sachs, urodziła się 10 grudnia 1891 roku w Berlinie, zmarła 12 maja 1970 roku w Sztokholmie i była niemiecką poetką liryczną, autorką dramatów i tłumaczką żydowskiego pochodzenia. I właśnie ze względu na pochodzenie w 1940 uciekła z Niemiec do Szwecji. Laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1966. Nagrodę otrzymała wspólnie z izraelskim, piszącym po hebrajsku, prozaikiem Szmuelem Josefem Agnonem. Ukazywała martyrologię Żydów w czasach hitleryzmu, odzwierciedlając osobisty dramat, poszukującej w żydowskiej i chrześcijańskiej mistyce drogi do zrozumienia sensu życia. Jej poezja jest wyrazem głębokiego humanizmu.
Wanda Markowska (1912 – 1999), polska pisarka i tłumaczka literatury niemieckiej, francuskiej i rosyjskiej, a także klasyków rzymskich z łaciny.

Źródło: Ty się pojawiasz jak miłość… Antologia niemieckojęzycznej liryki miłosnej, PIW, Warszawa 1987

III
 
Olga Daukszta ‒ W piątek wieczorem

Cały dzień padał deszcz pachnący grzmotem burzy,
sturkusowiał bruk, niebo wpadło do kałuży.
Wieczorem w korytarzach ulic gasły smugi zachodu,
czerniały lipy na grobli, orkiestry grały w ogrodach.
Lecz w mieście było pusto, cicho: wieczór szabasowy.
W domkach świece na stołach, w oknie profil Rozy.
A nad księgą widziałam dwie schylone głowy:
sędziwego Żyda i w berecie średniowiecznym Spinozy.
Siedzieli rzędem. Starzec kiwał się rytmicznie w zachwycie.
Śpiewał chwałę Jehowie wraz z wielkim Psalmistą.
W dzień woził taczką ciężary, teraz dziękował za życie,
za wieczór lipcowy, blask świecy i za obrus czysty
na stole. A mędrzec przy nim milczący wsparł skronie
na rękę, zgarbił się w zadumie i słuchał i słuchał,
przymknąwszy powieki, zacisnąwszy z pergaminu dłonie,
niby olśniony… Była cisza modląca się, głucha…
O północy pod memi oknami mignęły berety:
mędrzec odchodził w noc. Deszcz dzwonił jak dżety,
brylanty czarne, sypane z planet na brukowaną drogę
ręką władczą i hebanową maga-astrologa.


*
 Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Olga Daukszta (1893–1956) ‒ Autorka tomów poetyckich "Dźwina o zmierzchu" (1930), "Błękitne inicjały" (1933) oraz "Walet kierowy" (1937). Współpracowała z czasopismem literackim "Kamena", które publikowało literatów takich jak Bruno Schulz, Julian Przyboś, Edward Starchura czy Julian Tuwim. Z ostatnim korespondowała, jednak nie zachowały się żadne listy. Zmarła w 1956 r., została pochowana na cmentarzu na Grzywie (Daugavplis).
fot. Zdjęcie pochodzi z archiwum pani Heleny Filipionok. (źródło: Wander Woman)

IV
 
Halina Poświatowska – ***(nie ma pewności)

nie ma pewności
istnienie nie jest istnieniem
śmierć?
cykl biologiczny
pewność?
kłamiemy mówiąc, że mamy tę pewność
my nie mamy pewności
jakże inaczej moglibyśmy żyć
codziennie budzić się
o świcie
całować
podnosić wypadłe z gniazd pisklęta
jeszcze nie upierzone
patrzeć w słońce
mrużyć oczy
rozszczepiać światło białe na widmo słoneczne
mówić o tęczy tęcza
widzieć tęczę
pisać wiersze o tęczy
żyć
mamy pewność czy nie mamy pewności?
czym jest to co mamy
o my mamy
mamy mając
maj
majowy
umajony
mi querida
caro mio
darling
lieblich
mój
wiedza o początku
to twój uśmiech
wiedza o końcu
mała zmarszczka w kącie twoich ust
oglądam twoje ręce moje ręce twoje ręce
ręce
sprawne jak tresowane psy
wierne
bezradne
naprzeciw wiedzy
która jest pewna
która jest
śmiercią 


*
 Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i zbliżenie
Halina Poświatowska z domu Myga (ur. 9 maja 1935 w Częstochowie, zm. 11 października 1967 w Warszawie) – polska poetka.

V
 
Katarzyna Zwolska-Płusa – połóg

synowi

na początku ból przechodził przeze mnie
jak śrut nocnej ciszy, jak google żart.
nie o mnie, to o głos się rozchodzi, maleńki.
(głos, który śpiewa: od usteczek do sutka
droga krótka. złap mnie, jeśli potrafisz.)


ból toczy się jak szklana kulka od gardła
do odbytu. jestem monadą, maleńki. nie mogę
się wypróżnić. nie mogę się otworzyć.


jestem kłębuszkiem, mamusiu. nie mogę się
rozsupłać, muślinowy, wciąż przezroczysty.


śnię, że prababki podają mi ciebie do piersi.
sama nie potrafię. ale one mówią: jesteś jak
my. i jeszcze: to właśnie jest życie.


*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Katarzyna Zwolska-Płusa – mama, żona, nauczycielka, poetka, redaktorka Babińca Literackiego.


VI
 Paula Meehan – Mój ukochany zajęty pracą w stodole (wiersz klasyka)

Majstrujesz przy czymś od rana w stodole –
prowizoryczna pergola dla pnącej fasoli
wiązana, jak niejedno w naszym wspólnym życiu,
niebieskim szpagatem, kawałkami drutu.


Co mi po takim majstrze: świat mógłby się zawalić,
i często się zawalał, sapiąc głośno i dysząc.
Wyciągałeś zwój sznurka z tylnej kieszeni spodni,
nucąc pod nosem Woody’ego Guthrie, i mocowałeś


listwę do kamienia, a dachówkę do krokwi,
„Na teraz wystarczy, jeśli wiatr nie zawieje”.
Nauczyłam się żyć z tą niepewną materią:
z półkami, które się walą, jeśli tylko popatrzeć


z ukosa; ze ścianą, o którą nikt się nie może
opierać; z wielką przepaścią w kuchni, nad którą
przechodzi się mostkiem linowym; z przeręblą
koło naszego łóżka, z której tryska Atlantyk,


a w sztormowe noce zalewa nam sufit i ściany.
Kiedy wracasz do domu, pachnąc Brutem i siarką,
wiem, czuję to pod skórą, że romansujesz w podziemiu
i że nie garbiłeś pleców na czarnym torfowisku.


Cóż zatem dziwnego, że kiedy cię znów widzę,
jak krzątasz się w stodole w majowy poranek,
kiedy magiczne zięby dodają miejscu koloru,
biegnę po wodę święconą, po moją łapkę zajęczą?


Że mocno zaciskam oczy i niecierpliwie czekam
na błysk, huk i eksplozję, potem na chwilę ciszy,
i wreszcie na słodkie wstrząsy, gdy ziemia usuwa mi się
spod nóg, a gwiazdy i planety biorą mnie we władanie?


Przełożył Jerzy Jarniewicz
[Źródło: Sześć poetek irlandzkich (2012), Biuro Literackie]
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, chmura, niebo, zbliżenie i na zewnątrz
Paula Meehan (ur. 1955 w Dublinie) – poetka oraz dramaturg radiowy i teatralny, zajmuje się także tańcem ulicznym, tańcem współczenym, performance`em i sztukami plastycznymi. Nauki pobierała w m.in. w klasztorze św. Michała w Finglas, z którego została wydalona za zorganizowanie buntu. jej wiersze, wykorzystują mowę potoczną i anegdotę, sa naznaczone feministyczną świadomością, zdystansowaniem i ironią, obracają się w kręgu prywatności, sięgają do historii rodzinnej, otwierają się również krytycznie na obszar publiczny: polityki, religii, historii.

Jerzy Jarniewicz (ur. 1958 ]) – polski filolog angielski, profesor nauk humanistycznych (2015), poeta, krytyk literacki i tłumacz (głównie literatury anglojęzycznej).

VII
 Zuzanna Ginczanka – Zdrada

Nie upilnuje mnie nikt.
Grzech z zamszu i nietoperzy
zawisł na strychach strachu półmysią głową w dół
O zmierzchu wymknę się z wieży, z warownej ucieknę wieży,
przez cięcie ostrych os,
przez zasiek zatrutych ziół -


Ciężko powstaną z rumowisk tłoczące turnie przykazań,
dwadzieścia piekieł Wedy,
płomienie,
wycie
i świst,
noc fanatyczna zagrozi, zakamienuje gwiazdami.
Rtęcią wyślizgnę się z palców.
Nie upilnuje mnie nic.


Ty w wilka się zmienisz, ja w pliszkę,
ty w orła, jak w kręte dziwy
nieprzeniknionym zamysłem uprzedzę każdy twój pościg.
Nie upilnuje mnie świat,
o luby - o drogi - o miły,
jeśli nie zechcę
sama
słodkiej majowej
wierności.


*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Zuzanna Ginczanka –  właściwie Zuzanna Polina Gincburg (ur. 9 marca 1917 w Kijowie, zm. Najprawdopodobniej pod koniec 1944 roku w Krakowie) – polska poetka pochodzenia żydowskiego. Jesienią 1944 roku wskutek kolejnego donosu sąsiadów została aresztowana przez Gestapo i wkrótce później rozstrzelana na dziedzińcu więzienia przy Montelupich.


Wiersze zaczęła pisać już jako dziesięciolatka. Przyjaźniła się m.in. z Witoldem Gombrowiczem i Julianem Tuwimem, który namówił ją do wzięcia udziału w konkursie poetyckim ogłoszonym przez „Wiadomości Literackie”, w którym zdobyła wyróżnienie. Pierwszy autorski tomik poetycki „O centaurach” wydała w 1936 roku.

Wojna była dla niej okresem strachu i ciągłego ukrywania się przed hitlerowcami. Nie miała poetka szczęścia do ludzi. W prezentowanym wierszu „Non omnis moriar” utrwaliła nazwisko właścicielki mieszkania, w którym się ukrywała, a która wkrótce ją wydała. Po kolejnych donosach, jesienią 1944 roku w Krakowie aresztowało ją Gestapo i prawdopodobnie pod koniec tegoż roku, została rozstrzelana w wieku 27 lat.

Jej nazwisko zostało zatracone przez martyrologię II wojny światowej i do dziś jest mało komu znane. Jednak na fali niewytłumaczalnego zjawiska, dzieje się tak, że jej utwory budzą zainteresowanie i powracają do krajobrazu kulturowego XX wieku, do którego organicznie należą.
.

Redakcja Babińca Literackiego zaprasza!

 Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy! Po dłuższej przerwie w blogowaniu, przedstawiamy Państwu obecny skład redakcji Babińca Literackiego...