Kinga Kosińska – Brudny róż (fragmenty)

Pierwszy raz chciałam zniknąć w czwartej klasie. Podbierałam leki z apteczki mamy, mając nadzieję, że coś mi się po nich stanie. Jadłam klej do tapet, myśląc, że zatkam się w środku (nic się nie działo poza nudnościami). Tabletki też powodowały głównie wymioty. Raz, miałam może z dwanaście lat, chciałam wstrzyknąć sobie płyn do mycia naczyń. Od razu zaczęło tak piec, że włożyłam rękę pod strumień wody, aż przestało.

Chciałam być kobietą też na zewnątrz, lecz nie wiedziałam jak. Widziałam siebie jako osobę bardzo dziwną fizycznie. Chodziłam w polarze. Na twarz nakładałam grubą warstwę podkładu i pudru. Zarost nie chciał ustąpić za cholerę.

Istnieje kaseta VHS z zapisem mojej studniówki. Byłam z Ewą, choć z początku w ogóle nie zamierzałam pójść. Perspektywa założenia garnituru, krawata i wystąpienia w roli czyjegoś męskiego partnera była dla mnie tragiczna. Próbowałam się wykręcić, że niby nie mam z kim iść. Zaproponowano mi dziewczynę z innej klasy, a ja w panice, chcąc jakoś wybrnąć, pomyślałam, że już lepiej pójdę z Ewą. Zaprosiłam ją, chociaż czułam się potwornie dwulicowa. Na swoją studniówkę zaprosiła mnie również Kasia, z rozpaczą w głosie, że nie ma z kim iść. Czyżby ktoś tam na górze chciał mnie przetestować? Nie chciałam iść na studniówkę, a wylądowałam na dwóch. Tańczyłam, próbowałam jakoś się bawić, ale to było żałosne. Czułam, że mnie nie ma, że odgrywam życie, którego nigdy nie było. Kukiełka pozbawiona głosu.

W końcu dostałam zielone światło na hormony. Było z tym jednak jeszcze mnóstwo problemów. Najpierw seksuolog oznajmił, że zaświadczenie zaświadczeniem, ale on żadnych hormonów mi nie przepisze. Powiedział jakąś skrajną głupotę – że takie osoby jak ja, gdy zrobią operację, to hormonów brać nie powinny, wystarczy sam zabieg.

Czułam, że moje ciało się zmienia, ale wciąż nie byłam zadowolona. Robiłam, co mogłam. Skubałam brwi, co zmieniło moją twarz, ale niewystarczająco. Prezentowałam się androginicznie.

Korekta to także grzebanie się w sobie i ciągłe konfrontowanie z wewnętrznymi demonami, nie tylko z ludźmi, z normami społecznymi, z rodziną. To jest daleka podróż, podczas której dowiadujesz się bardzo wiele o życiu i zmieniasz się nieodwracalnie pod wieloma względami.

Mam już pochwę! Ale psycholog mówił, że sama pochwa, jeśli całe ciało nie jest dość kobiece, tylko czyni człowieka eunuchem. Trzeba zadbać o resztę, o to, jak będę postrzegana. Muszę znaleźć na to sposób, muszę się tej kobiecości uczyć i na nią otworzyć. Bo nie jestem eunuchem, tylko kobietą! Taka jest prawda, muszę tylko w nią uwierzyć! Przecież najgorsze jest już za mną, prawda? (...)

*
FB_IMG_1478291554774

Kinga Kosińska - Urodziła się i mieszka w Czeladzi. Autorka debiutanckiej, autobiograficznej książki "Brudny róż. Zapiski z życia, którego nie było". Uczestniczka grupy chrześcijan "Wiara i Tęcza". Działa na rzecz poszanowania transpłciowości w społeczeństwie, również w kręgach katolickich. Bohaterka artukułu "Bóg odnalazł mnie w mroku" w miesięczniku "Znak" oraz wywiadu "Trans z Jezusem" w Tygodniku Powszechnym https://www.tygodnikpowszechny.pl/trans-z-jezusem-29192

Komentarze