Schmidgal, Roszak​, Hirshfield, Piliszewska​, Colon, Chruściel, Ryan

I

Renate Schmidgal - Pod koniec lipca

Zrywam ostanie maliny i czekam
na śmierć ojca. Pod koniec lipca
opadają owoce – papierówki
leżą w trawie, już na pół brązowe, ale
został zapach. Pod koniec lipca
pleni się wyka, soczyste łodygi,
białe kwiaty – malina po malinie uwalniam
z groźnych objęć. Nic więcej nie mogę
dla niego zrobić. Pod koniec lipca
wieczorem nadciąga lekki podmuch
po skwarze dnia.

/Żródło: Schmidgall Renate - Pojechać do Weinsberg, z niemieckiego przełożyli Jakub Ekier, Sława Lisiecka, Joanna Manc, Tomasz Ososiński i Marek Śnieciński] /


Renate Schmidgall – urodziła się w 1955 roku w Heilbronn. Ukończyła slawistykę i germanistykę na Uniwersytecie w Heidelbergu. Mieszka w Darmstadt, gdzie pracowała w Deutsches Polen-Institut. Za tłumaczenia z języka polskiego na niemiecki otrzymała wiele nagród, m.in. Jane Scatcherd-Preis (w 2001 roku), Nagrodę Karla Dedeciusa (w 2009), Johann-Heinrich-Voß-Preis für Übersetzung (w 2017 roku).

Wywiad z poetką:
http://www.dwutygodnik.com/artykul/7274-przepisywanie.html

II

Joanna Roszak - niedomne

a gdybyśmy się nie zeszli
z kim teraz bylibyśmy bezdzietni bezpsi
z kim chowalibyśmy rozświetlone wspomnienia
z kim czekali na gwóźdź do kołyski i trumny
na kamień
ludzkie bardziej ludzkie najbardziej ludzkie
żywoty nieświęte
cichsze niż woda

głośno czytamy w najczulszy punkt

chciałam żebyś wiedział

jesteś jedynym kamieniem w moim życiu
jesteś kamieniem mojego życia


Joanna Roszak​ - poetka (tintinnabuli, lele, wewe, ladino, tego dnia). Współfundatorka i wiceprezeska Fundacji Józefa Rotblata.

Śladem autorki - https://www.facebook.com/320233918366477/photos/a.320315781691624.1073741828.320233918366477/476493742740493/?type=3&theater

III

Jane Hirshfield - Sprawy same się układają

Sprawy same się układają.
Czy tłuszcz w mleku wie, że jest tłuszczem,
mleko wie, że jest mlekiem?
Nie.
Coś po prostu odchodzi, a coś pozostaje.

Jak stół w internacie:
mężczyźni po jednej stronie, kobiety po drugiej.
Nikt tego nie zaplanował.

Kraciaste koszule obok siebie,
mówienie z akcentami środkowego zachodu.

Nikt nie planuje bycia duchem.

Później młodzi ludzie siedzą w kuchni.

Niedługo będą tymi jedynymi,
którzy zająkną przepraszam i szybko się wycofają.
Ale oni o tym nie wiedzą.
Nikt nigdy tego nie wie.

Przełożyła - Oliwia Betcher



Jane Hirshfield (1953) - amerykańska poetka. Otrzymała bakalaureat na Uniwersytecie Princeton, należała do pierwszego rocznika, w którym studiowały kobiety. Wydała kilka tomów wierszy, m.in. Alaya (1982), Of Gravity & Angels (1988), The October Palace (1994), Given Sugar, Given Salt (2001), After (2006), Come, Thief (2011) i The Beauty (2015). Wraz z Mariko Aratani opublikowała antologię dawnej poezji japońskiej.

IV

Anna Piliszewska - len

w ciepłych podmuchach, w drżeniu drobnych listków i łodyg
modrzy się zagon lnu — jak cudowna przypowieść o nadmiarze
błękitu, jak oczy

starej kobiety,
co mieszka w krzywej chałupce niczym z baśni wyciętej. w porykiwaniu
krów i w jasności czerwcowego POWIETRZA kręcą się mleczne włosy i różowieją
dłonie — zdradlone, przyozdobione fioletową mozaiką
żyłek.  i są dwa serca

lukrowane, z piernika
na pękniętym talerzu i cerata w  drobinach piernikowych okruchów
na stole z rozchwianą nogą.  w izdebce z duszą cierpliwą

na drewnianym krzesełku drzemie stara kobieta — pomarszczone
powieki pilnują niebieskich źrenic,

a przedmioty czuwają,
gdy lnieje…



Anna Piliszewska​ - pisarka, poetka, kulturoznawca. Absolwentka Akademii Ignatianum w Krakowie. Współredaktorka i współautorka monografii naukowej pt. Zwierzę - człowiek - Bóg ( WAM, Kraków 2017). Stypendystka Sapere Auso, stypendium przyznanego jej za  szczególne osiągnięcia artystyczne w roku 2012. Jest autorką następujących książek poetyckich: Perszerony jesienne, MDK Wieliczka  (2005), Prywatna korespondencja, Liberum Arbitrium (2005), Dziejba człowiecza, WOAK w Białymstoku (2010), Południe o barwie marengo, TAWA (2012), Gdy zamszowieje ligustr, Miejska i Powiatowa Biblioteka im. ST. Żeromskiego w Będzinie (2015), Z popiołu i pneumy, Miniatura  (2016).

V

Mayda Colon - Postmodernistyczna miłość

Chciałam poprosić cię o raincheck
na tęsknotę,
iść wbrew surrealizmowi
aby nie rozbiły się zegary,
odmalować się w szronie słoneczników
i zaprosić twe konie uskrzydlone
i barwne
by przemierzyły gwiazdy.

Lecz zaskoczyło mnie
twe ciało
i pozostałam tej nocy w tobie
jak w witrynie.

Przełożyli: Mieszko A. Kardyni, Paweł Rogoziński



Mayda Colon (1975) – pochodzi z Puerto Rico. Jej wiersze publikowane były w antologiach, czasopismach oraz internecie. Była członkiem komitetu organizacyjnego V International Encounter of Writers, który odbył się w 2003 roku. Jej dorobek literacki obejmuje kilka antologii oraz książki „Dosis” (2008) i „Prosac” (2013).

Mieszko A. Kardyni (1961), Paweł Rogoziński (1972), znawcy literatur latynoamerykańskich, tłumacze poezji i prozy latynoamerykańskiej oraz prekolumbijskiej. W swoich pracach badawczych i twórczych koncentrują się przede wszystkim na historii literatur latynoamerykańskich oraz literaturze prekolumbijskiej Ameryki Łacińskiej, literaturze współczesnej hiszpańskich Karaibów i współczesnej literaturze meksykańskiej.

VI

Ewa Chruściel - Dybuk

Kiedy cię poprosiłam przed snem,
żebyś objawił swoje Oblicze,
przyśniła mi się kobieta na skraju przepaści
i dziecko - tuż obok.
Kobieta spadła.
Dziecko z zaciętą miną weszło wprost we mnie.



Ewa Chruściel​ - poetka i tłumaczka. Autorka tomu wierszy "Furkot", "Sopiłki", "Tobołek", prozy poetyckiej "Strata"  i zbioru wierszy w jezyku angielskim "Contraband of Hoopoe". Uczy twórczego pisania i literatury w Colby-Sawyer Collegew New Hampshire.

Śladem autorki - https://www.facebook.com/320233918366477/photos/a.320315781691624.1073741828.320233918366477/324986121224590/?type=3&theater

VII

Kay Ryan - Żółw

Kto chciałby być żółwiem gdyby mógł wybierać?
Będąc mało ruchliwym hełmem o czterech wiosłach,
ledwo co zdobywa się na ryzyko, które musi podjąć
by wiosłować w kierunku traw, które lubi jeść.
Jego chód jest niezdarny, tak jakby ktoś ciągnął
ciężary z miejsca na miejsce, i prawie każde zbocze
krzyżuje jego skromne plany, nawet te bardziej
praktyczne gdy często grzęźnie aż po osie po drodze
w stronę czegoś co da się zjeść. W optymalnych
warunkach udaje mu się ominąć rów, który zamieniłby
jego skorupę w głęboki talerz z jedzeniem. Egzystuje
poniżej poziomu szczęścia, nigdy nie wyobraża sobie,
że jakiś totolotek nada płetwom kształt skrzydeł i lotek.
Jego jedyną lekkomyślnością jest cierpliwość,
zajęcie dla tych naprawdę skarconych przez życie.



Kay Ryan urodziła się w 1945 roku w San Jose w Kaliforni i spędziła większość swojego dorosłego życia w tym najludniejszym stanie. Przez wiele lat uczyła biedniejszych i gorzej przygotowanych studentów jak pisać wypracowania w College of Marin w Kentfield w Kaliforni. Żyła na uboczu i bez rozgłosu. Pierwszy zbiór wierszy wydała samodzielnie w 1983 roku, korzystając z finansowej pomocy przyjaciół. Krytyka zaczęła zauważać ją i doceniać dopiero w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Uznanie i względna popularność przyszło w 2004 roku, po tym jak jeden z wyborów jej wierszy nagrodzono Ruth Lilly Poetry Prize. Kilka lat później, w 2008 roku, została konsultantką do spraw poezji przy Bibliotece Kongresowej. W 2011 roku Fundacja MacArthur uhonorowała ją zaszczytną nagrodą „dla geniuszy”. W tym samym roku zdobyła nagrodę Pulitzera w dziedzinie poezji.

O jej poezji mówiono porównując ją do Emily Dickinson i Marianne Moore, podkreślając, że czerpie przyjemność z logicznych paradoksów i zabaw z językiem, często rehabilitując na potrzeby poezji nadużywane i wytarte zwroty. Jej poezja obfituje w nieoczekiwane, subtelne rymy, jej wiersze są, by odwołać się do muzyki, jak miniaturki Eric’a Satie. Jej utwory są zwykle dość krótkie, to przykłady niezwykłej kondensacji języka i metafor, które nagradzają czytelników ceniących intelekt, wyobraźnię i kontrolowaną emocjonalność. Choć cechuje je introspekcyjność, Ryan unika konfesyjności na rzecz ironicznych refleksji nad światem, które mogą zostać sprowokowane przez najzwyklejsze z rzeczy codziennego użytku. Przylgnęło do niej określenie komediantki piszącej poważne wiersze, bo jeśli już jest zabawna, nie obywa się bez odrobiny goryczy. Krytycy wyróżniają jej zamiłowanie do rymów wewnętrznych jako najbardziej charekerystycznej, formalnej cechę jej utworów, a sama Ryan, świadoma tego aspektu swojej twórczości, mówi, że są to rymy „rekombinacyjne”.

Dla mnie jako oddanego czytelnika amerykańskiej poezji wiersze Kay Ryan były niezwykle satysfakcjonującym odkryciem, zmuszającym do prób odszyfrowania niezłych językowych zagwozdek. Ryan jawi się jako poetka na pół lingwistyczna, na pół metafizyczna. Byle tylko o większej ilości poetów można było mówić w taki sposób.

Przełożył i przygotował Janusz Solarz.

Śladem poetki w Babińcu:
https://www.facebook.com/320233918366477/photos/a.320315781691624.1073741828.320233918366477/424302047959663/?type=3&theater

Komentarze