wtorek, 30 października 2018

Kwestionariusz w kobiecej kwestii. Elżbieta Binswanger-Stefańska

1. Czy kobiety piszą mniej? Jeśli tak/nie to dlaczego?

W sumie to nie wiem, choć tam i siam czytam, że kobiety piszą więcej, a mężczyźni lepiej. Nie wiem, czy to stereotyp, czy faktycznie ktoś to policzył. Gdy się rozglądam po swojej bibliotece, to widzę znacznie więcej autorów-mężczyzn, ale przecież kobiety tak naprawdę dopiero przed stu laty zaczęły mieć możliwość kształcenia się równego mężczyznom, co jeszcze długo nie znaczyło, że z tej możliwości korzystały, powszechną opcją na życie było wyjście za mąż i założenie rodziny, pisanie to (docelowo) zawód, a kobiety albo nie pracowały (czyli też nie pisały zawodowo), bo miały dość zamożnych mężów, albo jeśli nie, to pracowały, bo musiały zarabiać na życie i były to kiepskie prace, nauczycielka czy guwernantka to już była oszałamiająca kariera (wyjątki wyjątków pomijam).

Ale, ale w aktualnej “Polityce” (nr 43 / 24.-29.10.18) jest lista 100 książek (polskich) autorów i autorek, które “dobrze by było / powinno się” znać i jeśli chodzi o kryterium płci, to proporcje są 87 pisarzy : 12 pisarek (razem 99, a nie 100, bo - nie wiedzieć czemu - Dorota Masłowska jako jedyna figuruje aż z dwoma tytułami, jest więc 12. i 13., podejrzewam, że to pomyłka, bo każdego innego autora czy autorkę reprezentuje jeden tytuł). Również wśród tych, którzy typowali jest asymetria, jeśli chodzi o płeć, 12 mężczyzn i 6 kobiet, wprawdzie nikt nie powiedział, że obowiązuje tu parytet, ale jakąś informacją to jest. Więc nie wiem.

Drugą statystyczną prawdą ponoć jest, że kobiety więcej czytają. I to więcej tzw. czytadeł, książek “kobiecych” pisanych przez kobiety dla kobiet lub przez mężczyzn dla kobiet (bo są i tacy zawodnicy-zawodowcy). Tego też nie jestem w stanie zweryfikować, bo wprawdzie do bibliotek należy (chyba?) więcej kobiet, niż mężczyzn, ale są tacy czytelnicy (i do tych ja należę), którzy każdą książkę, którą chcą przeczytać, kupują i posiadają na własność. Pewnie dużo zależy od tego, jaka to książka, bo czytadeł to i ja (raczej) nie kupuję.

Myślę, ale tylko na moje czytelnicze wyczucie, że mężczyźni w sumie piszą więcej, a jeśli tak jest, to robią to lepiej, bo dłużej ćwiczą. Poza tym, że mężczyźni być może mają większy komfort psychiczny (bo jest w odwodzie żona) i mogą sobie pozwolić na “nudzenie się”. W filmie “Porwanie Michela Houellebecqa” Houellebecq mówi, że “żeby coś napisać, trzeba się trochę ponudzić, bo gdy się czeka na ważny telefon, nie da się pisać”. I jest to prawda! Zakładając, że ma się wrodzony talent pisarski (nie przypisany do żadnej płci), trzeba jeszcze mieć czas na bimbanie sobie, bo wtedy podświadomość się aktywuje, a to chyba robią lepiej mężczyźni. I jeśli w podświadomości coś jest, można to wydobyć. Kobiety też miewają taki luksus, ale jednak chyba, nawet dziś, w erze odkurzaczy i pralek automatycznych, rzadziej? (mój znak zapytania jest asekurancki)

2. Wybierając książki zwracasz uwagę na płeć autora/autorki?

Jasne, zwracam uwagę na wszystko, a więc płeć także, trudno to przeoczyć (wyjątek: męskie lub niejasne płciowo pseudonimy u kobiet, np. PD James, rzadziej jest odwrotnie, wręcz sobie nie przypominam takiego przypadku). Ale nie kieruję się płcią, kieruję się tematem.

3. Jakie były wg Ciebie przyczyny milczenia lub znacznej dysproporcji głosów kobiet w literaturze do XX wieku?

Już w 1. punkcie o tym wspomniałam. Dramatyczne różnice jeśli chodzi o płeć w dostępie do nauki. Wystarczyło bowiem, że córkę kształcił wykształcony ojciec, a sprawa już wyglądała zgoła inaczej, przykładów jest trochę, Mary Shelley (autorka “Frankensteina”, 1818), George Sand, Virginia Woolf, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Marguerite Yourcenar, Agnieszka Osiecka... żeby wymienić te bardziej znane. Zresztą i tak inteligencję dziedziczymy ponoć po matce. Jeśli rodzice (lub jedno z rodziców) zadba o rozwój intelektualno-emocjonalny córki, a córka ma talent do pisania i pisaniu się poświęci, to będzie równie dobrą pisarką, jak jej dobrze piszący męski kolega. Tu chyba nie ma różnic w płciach, choć mogą być w tematach.

4. Jak definiujesz pojęcie literatura kobieca? Jest potrzebne? Dlaczego powstało?

O tym też już wspomniałam w punkcie 1. Określenie “literatura kobieca” jest pojęciem często używanym w celu deprecjacji książek niezbyt ambitnych literacko chętnie czytanych przez kobiety (klasyka: “Dziennik Bridget Jones” czy “Nigdy w życiu” - obie czytałam! lubię znać głośne książki). Autorami literatury kobiecej mogą być zarówno kobiety jak i mężczyźni, choć ci ostatni pewnie rzadziej (przychodzą mi do głowy takie nazwiska jak Janusz Leon Wiśniewski, Eric-Emmanuel Schmitt, Paolo Coelho, najważniejsze ich tytuły czytałam).

Jest jeszcze określenie “literatura menstruacyjna” deprecjonujące literaturę tworzoną przez pisarki z zacięciem feministycznym. Niemiecko(-żydowsko-polski) krytyk-gwiazda Marcel Reich-Ranicki zagalopował się nawet w stosunku do Olgi Tokarczuk z takim ciosem w splot słoneczny, ale on umarł, a ona zgarnęła nagrodę Bookera, ot, różnice pokoleniowo-płciowe (prawie wszystko Tokarczuk czytałam, “Biegunów” już dawno, “Księgi Jakubowe” czekają na odpowiednio szerokie okienko). Literatura kobieca potrzebna jest! Mało to mamy niezbyt wymagających książek sensacyjnych, SF, czy fantasy pisanych pod męskiego (chłopięcego) czytelnika (też czasami i takie czytuję, choć wolę te najambitniejsze, dobry thriller? pycha!)? Niechże będzie taka, jaką każdy lubi, kobieca, dziewczyńska, męsko-chłopięca... Feministyczna tym bardziej!

5. Jak oceniasz udział kobiet we współczesnej i najnowszej literaturze?

Ciągle mi mało. Niezależnego, suwerennego, odkrywczego, erudycyjnego, mądrego a zarazem lekkiego pisania z kobiecej strony, choć właściwie jest mi wszystko jedno, czy autorem jest kobieta, czy mężczyzna, byle było dobre wciągające czytanie. Inna sprawa, że i tak nie nadążam (i nigdy nie zdążę) doczytać wszystkiego, co jest warte przeczytania już teraz. Niemniej uważam, że kobiety doszlusowują i wyrównają. A już jeśli otworzą się inne kultury? Autorki innych kultur? Ciągle mam w pamięci choćby “Boga rzeczy małych” (1997) Hinduski Arundhati Roy.

6. Najbardziej wpływowa pisarka polska współczesna to... (Dlaczego?)

A kto dostał Nobla w 2016 roku, no kto? Bob Dylan! Poeta-tekściarz! Więc za najbardziej wpływową kobietę pióra uważam Agnieszkę Osiecką! Słowa jej piosenek to sezam, kopalnia szlachetnych kamieni. Ileż memów po niej zostało! I kto ich nie zna? (nawet jeśli o tym nie wie?) A teraz sukcesywnie dochodzą jej Dzienniki, są już tomy z lat 1945-1950, 1951, 1952, 1953, 1954-1955… co to będzie, co będzie, gdy dojdą kolejne? Chcę tego dożyć! Nie chcę jej z nikim porównywać, bo ona to ona i nikt więcej, ale na pewno zasługuje na osobną półkę w bibliotece (i ma ją u mnie), tak jak paru innych wielkich od Gombrowicza poczynając, choć akurat czasy nie są sprzyjające dla wolnościowych myśli, jakie w najbardziej nawet niewolnych czasach Osiecka odnotowywała. Jej czas jest jeszcze przed nią. Na liście 100 autorów na stulecie zapomniano - nie pomyślano - o niej. Pewnie dlatego, że była/jest jak powietrze, wszędzie. To ona powinna zamykać listę tej setki, być tą 13. wyróżnioną piszącą kobietą, niezaproszoną trzynastą wróżką, która okazuje się najbardziej obecna, a więc pierwsza. Osiecka nie pisała poezji, ona była żywą poezją, wszystko, co napisała, dzienniki, piosenki, śpiewograje, felietony, powieści ("Neponset"!), listy (nieprzebraną ilość), notatki, zapiski, jest poezją, czystą poezją.

7. Najbardziej wpływowa poetka polska współczesna to... (Dlaczego?)

Patrz pkt 6. A jeśli druga, to Szymborska (druga żywa poezja, czegokolwiek by nie napisała, czego by nie powiedziała, nie robiła…). Noblistki nie będę zachwalać, nie ma się co wygłupiać, ale uważam, że - o dziwo - był to tak utrafiony, jak niespodziewany Nobel (bo to, że brano ją pod uwagę żadną prognozą nie było, kogo to nie brano?). Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że obie panie poetki wpływają na nas już tylko z Zaświatów, ale wpływ to jednak funkcja czasu i trzeba czekać, aż dotrze do ogółu.

Są wyjątki i takim wyjątkiem jest nie-poetka Dorota Masłowska, ale wspomnijmy, że podał jej, debiutantce, ramię Jerzy Pilch, wtedy ramię potężne, pisarz cieszący się sławą nieomal gwiazdy rocka. Podobnie sprawa się miała z Manuelą Gretkowską, także kobietą piszącą i wpływową, a wyskoczyła jak korek z basenu, od razu nad powierzchnię, bo jej debiut wsparł mocnym słowem noblista Miłosz. Także do sukcesu Szymborskiej w noblowskim jury rękę przyłożył, jak wiadomo, mężczyzna, tłumacz na szwedzki Anders Bodegård. Wszystkie trzy talenty wielkie, więc cudownie się stało, ale jakie talenty z tego samego powodu, że decydują o tym mężczyźni w męskim systemie, przepadają, tego się nie dowiemy. (...)

8. Spotykasz się z przejawami dyskryminacji kobiet w literaturze? Jeśli tak, jakimi?

Chyba ciągle jeszcze są spore różnice w lansowaniu literatury spod kobiecego i spod męskiego pióra. Mówię “chyba”, bo musiałabym zbadać temat poważniej, niż tylko na oko. Ale ponieważ “system” nadal jest o wiele bardziej męski niż kobiecy, to i mężczyźni siedzą na dłuższej żerdzi. Ot, cała prawda. Chyba że jest to J.K. Rowling i pieniądz się pieni obficie. Wtedy są i wydawcy (a przecież ci, którzy ją odrzucili zapewne borykają się z życiową traumą), i tłumacze, i filmowcy, jest promocja, jest reklama, prequele, sequele itd. itp. A niech no tylko umrze! Oczywiście w wieku wiekowym! To dopiero tryśnie niewysychające źródełko! No, chyba że przyszłość będzie zupełnie inna (vide: scenarzysta).

Rzadko, bo rzadko, ale czasami są pary, w których on i ona piszą, są takie pary w Polsce, ale nie będę wymieniać po nazwisku, wymienię parę znaną ogólnoświatowo, tzn. on, Paul Auster, jest znany wszem i wobec, a jego żona, Siri Hustvedt, znana jest powszechnie co najwyżej jako żona Austera (o ile w ogóle wie się po imieniu i nazwisku, kto jest jego żoną?). Moim zdaniem ostatnia powieść Paula Austera “4 3 2 1” to - mimo wielu pochwalnych recenzji - gniot. Uzasadniam tę ocenę w swojej recenzji.  Tymczasem o ostatniej powieści Siri Hustvedt “Świat w płomieniach” GW pisała: “to najambitniejsza powieść SH! Pisze lepiej niż jej mąż Paul Auster?” (Juliusz Kurkiewicz tak zatytułował swój tekst z 11.2.2017). A o czym jest ta książka? Oto co czytamy już w pierwszych zdaniach: “Przez lata - mimo coraz większych sukcesów pisarskich - mówiło się o niej jako o żonie TEGO Paula Austera. Jej najnowsza, znakomita powieść dowodzi, że role mogą się odwrócić. Zakrawa to na ironię, bo to także powieść o nierównych szansach kobiet artystek w zdominowanym przez mężczyzn świecie".

9. Spotykasz się z przejawami dyskryminacji mężczyzn w literaturze? Jeśli tak, jakimi?

Na ten temat wiem jeszcze mniej. Choć owszem, znam przez płot pewnego bardzo dobrego pisarza, który lepiej niż Sienkiewicz opisuje bitwę pod Grunwaldem i intrygi do niej doprowadzające, a sława na niego jakoś nie spływa. Ale to jeszcze nie przejawy dyskryminacji. Raczej faktu, że czym innym powieść historyczna w odcinkach w XIX wieku, gdy zastępowała telewizyjne seriale i cała Polska pod wszystkimi zaborcami zasiadała niecierpliwie do czytania, a co innego powieść w XXI wieku, gdy trzeba zrezygnować z siedzenia przed telewizorem i monitorem, konkurentami-monstrami. Ten pisarz to - niechże go trochę zareklamuję, bo wart jest tego - Szymon Jędrusiak z trylogią o Zawiszy Czarnym: I. “Zawisza Czarny. Aragonia”, II. “Zawisza Czarny. Droga do króla”, III. “Zawisza Czarny. Wielka wojna”, w pisaniu tom IV.

Tu dodam, jeszcze raz wracając do listy "Polityki", że Dorota Masłowska ma nr 91 (i 98) - lista jest ułożona w kolejności chronologicznej według dat publikacji książek, a jej są już z tego wieku. Tuż przed nią, pod numerem 90. jest Jarosław Marek Rymkiewicz z jego nagrodzonym Nike "Zachodem słońca w Milanówku" z roku 2002, ale tak z ręką na sercu, kto czytał "Zachód słońca w Milanówku"? (choć ja i, owszem, czytałam, niestety zresztą!, ciekawość prowadzi mnie czasami na manowce) Za to każdy zna (a już na pewno ze słuchu) "Truskawki w Milanówku"! Podmieniam niniejszym pod Rymkiewicza Wojciecha Młynarskiego, jak można było go pominąć!? Również Hemara, Przyborę i Koftę dałoby się wstawić w miejsce innych nazwisk, choć nie będę już podmieniać po nazwisku. Ale tu nie mężczyźni, tu piosenki są dyskryminowane, jakby piosenki nie były najpierw spisanymi na papierze wierszami (czego dowodem Nobel dla Dylana)… jakby "lekka muza" nie była (po)ważną twórczością poetycką, jakby talent do pisania piosenek (lirycznych, satyrycznych) był talentem pomniejszym (dość wspomnieć, jakie dyskusje rozgorzały po Noblu dla Dylana!…)

10. Czy antologie twórczości kobiet są potrzebne? Jeśli tak/nie, dlaczego?

Zapewne. Każdy lans jest lepszy, niż jego brak. Każda droga do czytelnika to droga do Rzymu. Choć wiem, że łączenie się w pęczki może doskwierać nieokreślonością, bo to jak z pochodem pierwszomajowym w tamtych nie tak dawnych czasach, każdy równa krok i głowy tak samo zwrócone w stronę trybun. A artysta (pióra czy czegokolwiek) to człowiek z natury swej osobny i w tłumie czuje się zagubiony.

fot. Richard Dutly

Elżbieta Binswanger-Stefańska (ur. 1953) - publicystka, tłumaczka, poetka. Autorka licznych esejów, felietonów, referatów, recenzji, wierszy oraz wywiadów, m.in. z: Agnieszką Osiecką, Beatą Tyszkiewicz, Olgą Tokarczuk czy Sławomirem Mrożkiem. Należy do Związku Polskich Autorów, Dziennikarzy i Tłumaczy w Europie. W Polsce publikowała m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, krakowskim Dzienniku Polskim, National Geographic i Odrze. Autorka projektu spaceru dla zainteresowanych po krakowskich śladach Stanisława Lema (2011) czy tekstu pt. "Humanizm w czasach globalnych" w ramach "Festiwalu humanizmu" w Łodzi (2011). Więcej na www.sofijon.pl 

niedziela, 28 października 2018

Czekańska, Piercy, Gastołek, Guest, Wąsiewicz, St. Vincent Millay, Cichy

I

Maria Czekańska - Skrzeczymy jak Janis Joplin

codziennie wychodzę na spacer. zanim wyjdę
to włączę swoją melodię. dziś w słuchawkach
skrzeczący głos joplin i krwi. szkoda, że nie
żyje. razem stworzyłybyśmy niezły duet
występując w bandanach, jak z adobe stock.
czy tam trio: ja, janis, i nieczyste krwie.
czytam:
codziennie wychodzę na spacer. snuję się
po alejkach. na ławkach twarze:
pijane, stare, młode, posępne, niespokojne.
dziś leci janis - zaraz po jej tęsknocie
za bobbym, włącza się a’capella. i kiedy tego słucham,
myślę sobie, że i ja i te twarze rozbrzmiewamy
samotnie skrzeczącymi głosami, jak joplin
w moich uszach. jak każdy,
czekamy.


Maria Czekańska - od 19 roku życia zawodowo związana z marketingiem internetowym. Po kilkuletniej przerwie w pisaniu liryki zapragnęła znów uwolnić swoje pióro, wrażliwość, głos i wizje. Finalistka konkursu na “Wiersz Doraźny 2018” organizowany przez Biuro Literackie w ramach Stacja Literatura 23. Śmiało aspiruje do tego, aby w przyszłości wydać swój tomik. Pragnie również zacząć żywiej angażować się w sprawy kulturalno-społeczne np. poprzez pisanie felietonów.

II

Marge Piercy  – Odpadki

Zawsze coś zapominam.
Na ogniu śmierdzi pusty garnek.
Kiedy piszę wiersz, drobne zielonoskrzydłe
krzewy pomidorów usychają z pragnienia
pod szkłem dusznych inspektów.

Zapominam o urodzinach, zapominam zadzwonić,
zapominam o książce, którą obiecałam przynieść,
zapominam, gdzie zostawiłam portfel, klucze,
portmonetkę, miłość.
Gubię drogę w czarnej kopercie nocy.

Nie mogę przypomnieć sobie imienia bogini
stojącej na nadbrzeżu, która mrugając swym jedynym
wielkim okiem wśród mgły i wyjącego wiatru
rzuca ostrzegawcze błyski na fale
walczące ze sobą na klęczkach.

Zapominam jak śmiała się moja matka.
Zapominam o jej plackach o smaku niedopieczonego
ciasta, o właściwych proporcjach cynamonu i cukru.
Tracę wyczucie w palcach, są jak kamienie
do gładkości obmyte wodą i wystawione na słońce.

Gubię cholerny zapach futra mojego starego kota;
gubię imię i twarz mężczyzny, wypuszczonego właśnie
z więzienia, który wtargnął w moje ciało, żeby się ukryć,
gubię adresy ludzi, którym przyrzekłam coś w naglącej sprawie
w miastach, o których zapomniałam.

Co się stało z moim pomarańczowym szalem?
Moje kości roztapiają się z wolna w słonej wodzie.
Wszystko odpada ode mnie jak pióra, jak liście,
jak sypki piasek. Na koniec powiem,
byłam kimś, może kobietą, zapomniałam.

Wszystkie zgubione słowa, rzeczy i obowiązki
porzucone przeze mnie w nieładzie, unosi wiatr
to w górę to w dół i czasem kiedy budzę się nocą
nazwa powraca do mnie i wykrzykuję

na cały głos: Appomatox, rue de Sentier,
Emily Hanna, 8325 American Avenue,
metasomatoza, trzy do jednego,
a potem bzy, zapach bzów mojej matki,
białych bzów, wypełnia pokój, i płaczę.

Przełożyła Julia Hartwig

/ wiersz pochodzi z tomu „Dzikie Brzoskwinie. Antologia poetek amerykańskich.”



Marge Piercy – ur. 1936 w Detroit, powieściopisarka, eseistka i poetka, znana przede wszystkim ze swojej feministycznej prozy. Jej wczesne powieści, takie jak „Small Changes” (1973) są wykorzystywane jako dokument historyczny w czasie zajęć z women’s studies. Wydała kilkanaście tomów poetyckich.

III

Danuta Gastołek –  „Bez bólu nie ma zysków”

z każdym powtórzonym gestem
coraz bardziej stajesz obok
zbliżając się do martwego ideału automatu
ruch wymyślony przez niepojętego boga
drży w przestrzeni
przyglądasz mu się zdziwiona
jakby powstał poza tobą
w innym wymiarze
i tylko szybszy oddech i ból
przypominają że wziął się z Ciebie
i tam wraca

jak monotonne rytuały odwiecznych trudów
rytmiczne drgnięcia trybików wielkiej machiny
element do elementu
wzór do wzoru



Danuta Gastołek – nauczyciel mianowany nauczania początkowego i przedszkolnego. Ostatnie 5 lat pracowała w koreańskiej fabryce jako pracownik fizyczny. Któregoś dnia, po powrocie z pracy, zjadła obiad i nie zasnęła ze zmęczenia jak zwykle. Usiadła i napisała wiersz. Dała mu tytuł, który był napisem na drzwiach do biura w fabryce, w której pracowała.

IV

Barbara Guest ‒ Spadochrony kochane mogłyby zanieść nas wyżej

Powiedziałam po prostu że nie wiem
I teraz trzymasz mnie
w swych ramionach
Jak dobrze
Spadochrony kochanie mogłyby zanieść nas wyżej
Jednak pływam wokół siatki
w którą się łapie
różowe i bladoniebieskie ryby
Są piękne
ale nie nadają się do jedzenia
Spadochrony kochanie mogłyby zanieść nas wyżej
ponad to południowe powietrze w którym drżymy
zmęczywszy ramiona pływaniem
To zawieszenie mówisz
jest cudowne Nie wiem
Pod powierzchnią wody skrywa się koral
Jest piasek i jeżyny
rosną jak owoce granatu
Ta szeroka siatka Brodzę obok niej w wodzie
Pęcherzyki unoszą się A sól
wysycha mi na rzęsach Jednak nie jestem bliższa
powietrzu niż wodzie Jestem bliższa tobie
niż ziemi Znajduję się w oceanie dziwniejszym
niż tego chciałam.

Przełożył: Tadeusz Rybowski


Barbara Guest, ur, 6 września 1920, Wilmington, Karolina Północna, Stany Zjednoczone, zm. 15 lutego 2006, Berkeley, Kalifornia, Stany Zjednoczone – amerykańska poetka. Ukończyła Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley.

Tadeusz Rybowski, poeta, Cold Comfort, 2007 i tłumacz poezji amerykańskiej „Wśród amerykańskich poetów, 1972, 1979, Kenneth Rexroth Wiersze wybrane, 2007” i poezji angielskiej „Wśród angielskich poetów, 1974” . Powieść „Długi dzień" napisał w latach 70.

V

Marta Wąsiewicz

#drugikonkursbabińca
#konkursowypiątek

Kobieta dojrzała

Kobieta dojrzała o miękkich udach
i ustach gorących od wyznań
pisze anonse i czyta Prousta.
Sunie ulicą niczym nimfa.
Spojrzenia kleją się do jej krągłych kształtów.
Wieczorem zagryza wargi i marzną jej stopy.
Kobieta dojrzała płacze na filmach
i matkuje kotom.
kocha się głośno przy świetle księżyca
z mężczyzną z drugiej strony lustra.
Co świt ścina warkocz ciemny jak heban
i rzuca go ptakom.
Kobieta dojrzała zna się na whisky i pali cygara.
Zlicza milongi zamiast lat.
Śni kolorowo o odległych wyspach,
gdzie boginie słońca
czerpią z rzeki wino.



Marta Wąsiewicz ur. 14.04.1980 r. w Puławach na Lubelszczyźnie. Prawnik z wykształcenia, humanista z zamiłowania. Szczęśliwy właściciel buldożka francuskiego o imieniu Leo.

VI

Edna St. Vincent Millay — Recuerdo

Byliśmy tacy zmęczeni i tak nas bawiło ogromnie,
Że spędzamy noc na tym kursującym wahadłowo promie;
Nie było tam nic prócz światła żarówek i woni stajni,
Ale dla nas prom był kominkiem i blatem stołu w jadalni,
I szczytem wzgórza, na którym leżeliśmy w świetle gwiazd,
I buczki buczały przez mgłę, i tak szybko rozjaśniał się brzask.

Byliśmy tacy zmęczeni i tak nas bawiło ogromnie,
Że noc nam upływa na tym kursującym wahadłowo promie;
Ty zjadłeś jabłko, ja gruszkę — w każdej z dwu papierowych toreb
Mieliśmy ich po tuzinie, kupionych na brzegu wieczorem —
I niebo bladło, i w chłodnym powiewie brezent łopotał,
I słońce, studzienne wiadro, ociekało kroplami złota.

Byliśmy tacy zmęczeni i tak nas bawiło ogromnie,
Żeśmy spędzili noc na tym kursującym wahadłowo promie;
I okrzykiem "Dzień dobry!" przebudziliśmy zakutaną w chustkę
Kioskarkę i kupili gazetę, żeby czymś ucieszyć staruszkę,
I nie wierzyła, że dla niej są te jabłka i gruszki z promu,
I wszystkie nasze pieniądze, oprócz drobnych na metro do domu.

Przełożył Stanisław Barańczak


Edna St. Vincent Millay, ur. 22 lutego 1892, zm. 19 października 1950 – amerykańska poetka, dramaturg, była trzecią kobietą, która zdobyła nagrodę Pulitzera w kategorii poezja w 1923r.

Stanisław Barańczak, ur. 13 listopada 1946 w Poznaniu, zm. 26 grudnia 2014 w Newtonville – polski poeta, krytyk literacki, tłumacz, jeden z najważniejszych twórców Nowej Fali, działacz Komitetu Obrony Robotników. Używał pseudonimów Barbara Stawiczak oraz Szczęsny Dzierżankiewicz, Feliks Trzymałko, Hieronim Bryłka. J.H., Jan Hammel, Paweł Ustrzykowski, S.B., Sabina Trwałczańska, St.B., Tomasz Niewierny. Brat pisarki Małgorzaty Musierowicz, siostrzeniec bł. ks. Mariana Konopińskiego. Cierpiał na chorobę Parkinsona. 3 stycznia 2015 został pochowany na cmentarzu Mount Auburn w Cambridge, Massachusetts.

VII

Agata Cichy ‒ baby crazy

jestem praworęczna nie mogę ruszać ręką podobno
w pewnym wieku kobieta która wykarmiła co najmniej jedno dziecko może mieć osteoporozę
byłam córką nieposłuszną i byłam córką posłuszną
teraz brakuje mi wapnia zbrodnia przeciwko sobie
leżę ni to żywa ni umarła wierzący niewierzący solidarni niewierni
zjadają po trochu myśli po jednej sylabie jak krople deszczu
jest tak mało mnie coraz trudniej poruszać się między fortyfikacjami uniesionych głów zjadłeś mnie synu i teraz boję się snów
łykam witaminy na osteoporozę
to nie manifestacja nie ma sztandarów ni haseł sucha informacja
wykorzystali dobroć i nie ma już nawet guzika...
zatem cicho nic nikomu o mnie
alfabet zacznijcie od
„b”



Agata Cichy (1965) ‒ Urodzona w Bochni, mieszka w Tychach. Polonistka, aktorka teatralna, performerka, animatorka kultury, autorka projektu spotkań literackich Salon Słowa (od 2014), współtwórczyni ThinkpinKatogang, katowickiej podgrupy artystek Thinkpinkgang z siedzibą we Wrocławiu. Debiut prozatorski "Zawsze ładnie opalona" w Migotaniach (2018). Debiut książkowy: album ekfraz „Uśmiech sennego słońca” (Wydawnictwo i Drukarnia Diecezjalna. Sandomierz 2013). Wielokrotnie nagradzana.

wtorek, 23 października 2018

Kwestionariusz w kobiecej kwestii. Anna Musiał

1. Czy kobiety piszą mniej? Jeśli tak/nie to dlaczego?

Zdecydowanie więcej niż mężczyźni, więcej publikują, ale często na portalach  – zdarza się, że ich twórczość ginie wśród mocnej, męskiej, albo po prostu wiele kobiet pisze słabo (byle pisać, bo pisanie jest modne, romantyczne i sexy – stereotyp), przez co statystyka jest mocno zachwiana. Jeśli na 100 mężczyzn 50 pisze dobrze, to mamy 50%. Jeśli na 300 kobiet również 50, mamy ledwie 16,7%.

2. Wybierając książki zwracasz uwagę na płeć autora/autorki?


Absolutnie nie. Co ciekawe, przed Babińcem przez bardzo długi czas czytałam głównie poezję mężczyzn, która po prostu bardziej do mnie trafiała.

3. Jakie były wg Ciebie przyczyny milczenia lub znacznej dysproporcji głosów kobiet w literaturze do XX wieku?

Fakt, że do władzy w wydawnictwach, pismach, magazynach w dużej mierze dochodzili mężczyźni. A mężczyzna jak to mężczyzna tamtych czasów nie do końca wierzył, że kobieta może robić coś dobrze, a już na pewno nie lepiej. Dużo reprezentantek ówczesnej poezji pisało o miłości w sposób, który nie do końca odpowiada nam nawet dzisiaj, jest ignorowany w nurcie współczesnej poezji. I nie da się ukryć, że kobiety w XX wieku częściej zajmowały się domem i gospodarstwem domowym aniżeli poetyckimi fanaberiami.

4. Jak definiujesz pojęcie literatura kobieca? Jest potrzebne? Dlaczego powstało?


Tu nie ma jednoznacznej odpowiedzi i w żadnym wypadku nie można rozpatrywać tego pojęcia w kontekście potrzeby. Ono istnieje i już, pytanie co za nim stoi. Feministyczna potrzeba bycia docenianym, zauważanym, czy jednak podjęcie dyskusji na temat sposobu postrzegania świata przez współczesne kobiety (i ówczesne, jeśli patrzeć na sprawę pod kątem historii). Martwi mnie jedynie używanie literatury kobiecej/kobiet jako sztandaru lub wręcz formy manifestu, pod którym młode, współczesne poetki chcą się teraz podpisywać bez zgłębiania znaczenia owego pojęcia. A czym owa literatura jest? Przede wszystkim głosem kobiet, ich perspektywą, ale w żadnym wypadku próbą odłączenia się od ogólnego nurtu.

5. Jak oceniasz udział kobiet we współczesnej i najnowszej literaturze?

Jest to całkiem spory udział, choć co jakiś czas włącza się nam, kobietom, lampka ostrzegawcza, że może znowu za dużo mężczyzn w konkursach, może znowu więcej tomików panów – ale jakby się tak głębiej zastanowić, to wcale nie tak. Przecież nie chodzi o to, by być docenionym ze względu na płeć, czy z racji tego, że ktoś ustanowił, by konkretny procent, nawet jeśli jest to słaby procent, literackiego środowiska należał wyłącznie do kobiet. Ta kobieca, stricte literacka walka jest w moim odczuciu częścią osobowości poetki.

6. Najbardziej wpływowa pisarka polska współczesna to... (Dlaczego?)

Nie mam jednej odpowiedzi. Najbardziej wpływowa współczesna, polska pisarka to ta, która jest na fali tu i teraz – niestety. Mogę wymienić Lech (bo ma followersów), Tokarczuk (z Bookerem), dla innych Fiedorczuk, ale mogę też mniej znane, tylko będzie to moja subiektywna ocena, nie mająca wielkiej wartości dla ogółu Twojej pracy. Wpływowa to taka, która się sprzedaje, ma zasięg i oddziałuje na czytelnika, ale i na społeczeństwo. Tylko że owo społeczeństwo, a zwłaszcza społeczność literacka, ze swoimi muchami w nosie, co sezon wybiera inną niezwykle wpływową postać – jeśli na podstawie jakości, super. Gorzej, jeśli na podstawie subiektywnego odczucia i sympatii bądź antypatii.

7. Najbardziej wpływowa poetka polska współczesna to... (Dlaczego?)


Joanna Fligiel! (... bo wpływa na mnie) Dla wydawców z pewnością ktoś bardziej nowatorski, wywołujący poruszenie, dyskusję. To kolejne pytanie rozbijające się o gust, a oceniać na podstawie sprzedaży, nurtów czy nagród jednak nie lubię.

8. Spotykasz się z przejawami dyskryminacji kobiet w literaturze? Jeśli tak, jakimi?


Z osobistych doświadczeń, zdarzyło mi się być potraktowaną z góry, ale czy dyskryminowaną, nie do końca. Może wynika to z mojego wycofania, może sobie nie pozwalam. Patrząc jednak odgórnie na środowisko – kobiety wychodzą z szaf i głośno mówią o tym, co je boli. Czasem przybiera to formę agresywną, feministyczną w negatywnym tego słowa znaczeniu, przeobraża się w batalię o to, kto lepiej, mężczyźni czy kobiety. Kilka lat temu wyraźne było nagradzanie mężczyzn itp., ale jeśli mówić o dyskryminacji jako takiej, ten czas już chyba mija. Trzeba też pamiętać, że kobiety nader często, chyba z przewrażliwienia, wytykają każdą sytuację, w której zabraknie kobiety. Np. w tym roku Fundacja Duży Format wybrała trzech mężczyzn i kobiety szybko zapomniały, że w ubiegłych latach wygrywały kobiety – nie popadajmy w paranoję, bo to szkodzi.

9. Spotykasz się z przejawami dyskryminacji mężczyzn w literaturze? Jeśli tak, jakimi?


W chwilach wahań na rynku czy w konkursach odnoszę wrażenie, że to mężczyźni stają się dyskryminowani. A to niezdrowe zarówno dla nich, jak i dla nas. Jeśli mamy mówić wspólnym, kobiecym głosem, niech ten głos będzie chociaż sprawiedliwy – jeśli nie chcemy być dyskryminowane, nie róbmy tego samego. Babiniec Literacki jako ostoja twórczości kobiet może być przejawem dyskryminacji mężczyzn, a czy jest? Wiadomo!

10. Czy antologie twórczości kobiet są potrzebne? Jeśli tak/nie, dlaczego?

Antologia kobiet stworzona tylko dlatego, że jest to zbiór kobiet z wykluczeniem mężczyzn, nie ma większego sensu, podsyca jakąś dyskusję, wskazuje na nierówności i może się okazać fiaskiem. Odbiera bowiem okazję nie tyle do porównywania jakości i poziomu twórczości między płciami, co do dialogu, jaki mógłby się zawiązać między publikowanymi w niej twórcami i utworami. Natomiast zbiory z myślą przewodnią, np. antologie kobiet XX wieku, czy pokłosie konkursu skierowanego wyłącznie do kobiet, to inna kategoria, służąca raczej jako podsumowanie jakiegoś etapu, może nie manifest, ale takie babskie tupnięcie nogą, a przede wszystkim bezpieczny i przyjazny grunt dla czytelniczek i poetek.



Anna Musiał ‒ Autorka tomu poezji Pandemonium (Wyd. Eperons-Ostrogi, Kraków 2015). Publikowała w wielu magazynach papierowych i internetowych. Redaktorka Babińca Literackiego. Nominowana w VI edycji Konkursu Na Tomik Wierszy Fundacji Duży Format w kategorii "po debiucie" (2018). Prowadzi blog autorski: annamusial.com

niedziela, 21 października 2018

Ciłyk, Iwaniec, Dwojnych, Gałkowska, Bronte, Drużbacka, Beasley

I
Iryna Ciłyk – żółty październik

Pamięć zapełniona.
Dobrze, usunę kilka wspomnień,
a zachowam natomiast ten żółty październik,
który codziennie się zmienia
jak hasła na punktach kontrolnych.

W maleńkich miasteczkach,
nazwy których teraz znam co do jednej,
noc zapada bardzo wcześnie, mówisz, że o szóstej.
Ale na razie słońca jest więcej
niż mogę wziąć ze sobą.
Cienie igrają na zgarbionych grzbietach budynków,
na jednej z twoich nowych twarzy,
na słupie z ogłoszeniami.
Połączenia autobusowe: Moskwa, Rostow, Krym...
Patrz, a tu na trzecim piętrze
inny mur – już odbudowują.
Niektóre domy, niektórych ludzi.
Nie wszystko. No przecież.

W maleńkich miasteczkach
głośno spadają, rozpadają się kasztany
w ranach asfaltu,
biegną w podskokach, zatrzymują się
gdzieś koło taty i mamy,
pisanych kredą, pewnie tej samej właścicielki,
której maleńką zgubioną czapeczkę
wywieszono jak punkt orientacyjny na ogrodzeniu.

Ludzie z dziecięcymi wózkami,
z kłującymi spojrzeniami,
nie wiedzą, czego się spodziewać po takich jak ty –
w mundurze.
Sprzedają nam tu wodę i papierosy.
Nie są nam tu zbyt radzi.

Październik żółciowy jest jeszcze żółciejszy
na drodze z Popasnej do Złotego.
Ty wysiadasz na jednym z zakrętów.
Ja jadę dalej.
Chyba nam się przywidziała ta noc –
w pustym lekarskim namiocie,
z automatem pod łóżkiem.
Z rana przywieźli dwóch udarowców,
nasze schronienie trzeba było zwolnić.
Poustawiam poduszki w trójkąty
jak było.
Chociaż zostały w nich sny
o przyszłości w wielkich miastach,
nazwy których
na razie
nie mają żadnego znaczenia.

Przełożyła Aneta Kamińska

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, paski i na zewnątrz
Iryna Ciłyk (1982) – poetka, prozaiczka i reżyserka. Urodziła się i mieszka w Kijowie. Absolwentka Kijowskiego Narodowego Uniwersytetu Teatru, Kina i Telewizji. Pracuje jako reżyserka oraz asystentka reżysera. Zrealizowała dwa krótkometrażowe filmy: Wdoswita (Blue Hour; 2008) i Pomyn (2012). Autorka książki poetyckiej Ci (2007) oraz dwóch prozatorskich: Pislawczora (2008) i Rodymky (2012).

Fot. Tania Ruda

II
Renata Iwaniec ‒ czasem wieszam się z praniem

nigdy nie jestem czysta na okrętkę
zaszywam swoje mniemanie a ono wyłazi
jak brud spod paznokci z blizną na wysokości
wzgórka (nigdy nie wysycha takie tam

szwy w powodzi macierzyństwa) wydziergana
na płótnie mamy w fioletowe kwiatki
bez krwi tylko siniaki tato staram się
zrozumieć dlaczego macierzyństwo ma ciążyć

nie jestem odpowiednia by znosić dzieci
to jest jak twoje razy nie uniosę ich
z moim zakrzywionym kręgosłupem
jestem nazbyt lekka

// Wiersz pochodzi z debiutanckiego tomu autorki – „czasem wieszam się z praniem” (Fundacja Duży Format), który od dziś jest dostępny w sprzedaży.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się
Renata Iwaniec (ur. w 1973 r.) ekonomistka i poetka. Autorka tomu „czasem wieszam się z praniem” (Fundacja Duży Format, 2018). Publikowała w czasopismach i na portalach literackich głównie pod pseudonimem Natare. Strona autorki: www.natare.eu.

III
Anna Dwojnych – Malena

wszystko pomyliłam. kazali zaciskać
nogi, a ja zaciskałam oczy, kazali
milczeć lub szeptem recytować litanie,
a ja zaczęłam śpiewać. syreni śpiew
zachwycał i przerażał, dlatego kazali mi
trzymać się szczelnie ziemi, żyć jak człowiek
(dziś sama nie wiem, kto nauczył mnie pływać).
żony rybaków wypytują o mnie,
wypatrują z brzegu i zbierają włosy.
czekam kiedy przyjdą i mnie podpalą,
obiecaj mi, że do nich nie dołączysz.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Anna Dwojnych – ur. w 1988 roku, absolwentka socjologii i filozofii. Pisze poezję i prozę. Publikowała na łamach m.in. „Odry”, „Gazety Wyborczej”, „Fragile”, „Lampy”, „Blizy”, „Wyspy”, „Fabulariów”, „Wakatu”, „Kontentu”, „Cegły”, „Śląskiej Strefy Gender” oraz w antologiach: „Młody Toruń poetycki” i „Grała w nas gra”. Autorka tomiku „gadu gadu”.

IV
Magda Gałkowska ‒ wściekłe psy

I

po dziadku ma skrzynkę na stare tajemnice,
z intarsjowanego drewna. to słowo poznała
niedawno, tajemnice - kilka lat wcześniej:
pierścionek babci, fotografie, a na dnie

to wszystko, czego nie wolno odkryć,
by móc pamiętać twarz tak znajomą, tak
obcą. na wieku ma różę. wyrzuciła
tylko klucz, po latach wyłamała zamek.

II

w dni, w które ojciec bardziej kochał wódkę,
szedł na czwartą zmianę i długo nie wracał,
w kucki, pod biblioteczką czytała pierwszą
z brzegu, wyrwaną przemocą. już nie pamięta

co, tylko gdzie i jak. w dni, w które ojciec
wracał, ukryta za półkami otwierała okno
i zamykała drzwi, by móc pamiętać twarz,
nie tylko obcą woń znienawidzonej kochanki.

III

dorosła, ma córkę i wierzy, że przekazała
jej coś więcej, niż strach, coś więcej niż
niechciane tajemnice i obcą woń. okaleczona
skrzynka na komodzie czeka na swoją kolej.

kiedy się kocha, szepcze urywane słowa
albo krzyczy, jakby nie mogła wytrzymać.

// Utwór pochodzi z książki „Bestia i powódź”, premiera podczas Festiwal Dużego Formatu październik 2018

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, siedzi i okulary
Magda Gałkowska ‒ poetka (podobno) współczesna, napisała trzy książki poetyckie, ma zamiar napisać przynajmniej jeszcze jedną. Wygrała dwa ważne konkursy i nie wygrała kilku mniej ważnych. Publikowała w różnych miejscach, np: w środkach komunikacji miejskiej w Łodzi. Bywa całkiem sympatyczna. Mieszka w Poznaniu.

V
Emily Jane Brontë ‒ Leć, liściu, leć...

Leć, liściu, leć; giń, więdnij, różo;
Niech dzień się skraca, noce dłużą;
Mnie każdy liść o szczęściu śpiewa,
Spadając z jesiennego drzewa.
Uśmiechnę się, gdy wieńce śniegu
Zakwitną zamiast róż szeregu.
Zaśpiewam, gdy upadkiem nocy
Dzień jeszcze posępniejszy wkroczy.

Przełożyła Ludmiła Marjańska

*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Emily Jane Brontë, ur. 30 lipca 1818 w Thornton, West Yorkshire, zm. 19 grudnia 1848 w Haworth – angielska pisarka i poetka. Autorka " Wichrowych Wzgórz ".

Ludmiła Maria Marjańska, z domu Mężnicka, ur. 26 grudnia 1923 w Częstochowie, zm. 17 października 2005 w Warszawie – polska poetka, prozaiczka i tłumaczka literatury angielskiej.

VI
Elżbieta Drużbacka ‒ Opisanie czterech części roku (fragment)

„Bogdajżeś przepadł w piekło z ateistą,
Ty, który mówisz, że Bóg nie jest Panem,
Ni Stwórcą rzeczy! A któż oczywistą
Machinę świata oblał oceanem,
Kto słońce, miesiąc, planety w swym biegu
Komenderował, kto gwiazdy w szeregu?”

*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Elżbieta Drużbacka z domu Kowalska, ur. około 1695, zm. 1765 – polska poetka epoki późnego baroku, zwana przez współczesnych "słowiańską Safoną" i "Muzą sarmacką". Opisanie czterech części roku – poemat opisowy Elżbiety Drużbackiej opublikowany w 1752 w Zbiorze rytmów duchownych, panegirycznych, moralnych i światowych. Utwór składa się z czterech części, opisujących wiosnę, lato, jesień i zimę. Opisy pór roku odwołują się do mitologii greckiej i rzymskiej.

W 2015 roku Olgę Tokarczuk nagrodzono Literacką Nike za Księgi Jakubowe, w których jedną z bohaterek jest właśnie prezentowana u nas dzisiaj - poetka Elżbieta Drużbacka.

VII
Sandra Beasley – Ty byłeś sobą

Śniłam, że byliśmy w twoim ulubionym barze:
ty byłeś sobą, ja byłam szafą grającą.
Grałam dla ciebie Sama Cooke’a,
lecz ty nawet nie spojrzałeś.
Chciałam tańczyć. Chciałam napić się scotcha.
Chciałam zdjąć twoją rękę z jej ręki.
Założyłeś ten twój najlepszy uśmiech
i koszulę, podkreślającą zieleń twoich oczu.
Gdybyś zapytał, powiedziałabym ci,
że jej włosy wyglądają jak plastik.
Tyle, że to moje usta były plastikowe.
Ważyłam trzysta funtów.
Lśniłam jak rok 1972.
Jakiś facet próbował uwodzić mnie ćwierćdolarówkami,
ale słyszałam wciąż pracujący silnik
jego ciężarówki na zewnątrz. Byłam ci lojalna.
Grałam Arethę, Marvina, Wielebnego Ala.
Całowałeś ją całą drogę do drzwi i po wyjściu.
Próbowałam potem zagrać coś swojego,
nucąc jednym obwodem w kontrze do drugiego,
opuszczając i podnosząc igłę.
Bąbelki w mojej krwi śpiewały.
Rano przyszli i mnie naprawili.

Przełożył Jakub Winiarski

/ze zbioru „I was the jukebox” (2010)

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, zbliżenie
Sandra Beasley (urodzona 05.05.1980) – amerykańska autorka, opublikowała trzy tomy wierszy – „Count the Waves” (2015); „I Was the Jukebox” (2010) i „Theories of Falling” (2008) – oraz pamiętnik „Don't Kill the Birthday Girl: Tales from an Allergic Life” (2011). Przez wielu krytyków uważana za jedną z najciekawszych poetek przed czterdziestką. Mieszka w Waszyngtonie. Strona internetowa: http://www.sandrabeasley.net/

Jakub Winiarski – pisarz http://www.literaturajestsexy.pl/

czwartek, 18 października 2018

Nie jesteśmy w żaden sposób gorsze. Nikt nas nie musi „namaszczać” na poetkę Z Magdaleną Gałkowską rozmawia Katarzyna Zwolska-Płusa

Katarzyna: Kiedy myślę o Tobie jako poetce, widzę wiersze, które nie chcą być wobec nikogo i niczego pokorne. Nie podążasz za modami, dotykasz tematów niewygodnych, śmiało wypowiadasz się na tematy okołopoetyckie. To jest Twoja wizja bycia poetką?

Magda: Jeżeli w ogóle kiedykolwiek miałam wizję bycia poetką, to można by ją nazwać byciem poetką „zrozumiałą” (chichot), co zdaje się powiodło. Nazwano mnie już i poetką codzienności i poetką-banalistką. W ogóle mi to nie przeszkadza, bo choć sama cenię twórczość, przy lekturze której muszę np. skorzystać z wujka Google, to osobiście nie odczuwałam potrzeby pisania wierszy erudycyjnych. Zawsze bardziej interesowało mnie to, co dzieje się wokół, co dotyczy mnie osobiście, z czego mogę „zrobić” wiarygodny wiersz. Wiersz naprawdę da się zrobić ze wszystkiego, kwestia tylko JAK.  Za modami nie podążam, bo mnie takie „uprawianie poezji” nie interesuje, rzadko startuję w konkursach, więc nie muszę być na bieżąco z tym jak się teraz pisze (oka przymrużenie). Tematów niewygodnych dotykam, bo warto takie poruszać, poza tym na wygodne tematy jest zatrzęsienie chętnych.

Katarzyna: Jesteś też, prócz rzeczywistości zwanej codziennością, obserwatorką naszej polskiej rzeczywistości poetyckiej, w tym tego, co się dzieje w kontekście feminizmu. Definiujesz się jako feministka? Jak to wpływa na Twoją twórczość?


Magda: definiuję się jako feministka, ale mojej twórczości to nie determinuje. Jeżeli piszę o feminizmie, bądź używam feminizmu do tworzenia, to jedynie przy konkretnych wierszach.

Katarzyna: Często polemizujesz ze sposobem rozumienia feminizmu i metod jego działania z Mają Staśko. Z czego wynikają te różnice w kontekście rozumienia roli kobiet w literaturze?


Magda: Polemizuję nie tyle z samą Mają, którą bardzo ceniłam i podziwiałam niejednokrotnie za odwagę, do momentu, gdy straciłam wiarę, że to, co robi ma na celu coś więcej, niż autopromocję, co z pewnym – moim zdaniem niebezpiecznym – trendem do „używania” feminizmu jako szabelki. I z tego wynikają różnice w samym rozumieniu zjawiska, i w rozumieniu roli kobiet w literaturze. Od lat walczymy z wykluczeniem środowiskowym, domagamy się jedynie traktowania naszej twórczości na równi z twórczością poetów. To, że jesteśmy piszącymi kobietami nie oznacza, że nie mamy do powiedzenia czegoś istotnego, że nie możemy/potrafimy być „wpływowe”, że można nas sprowadzać do roli dam dworu, czy atrakcyjnego dodatku, pomijać w debatach o literaturze, odnosić się z lekceważeniem do tego, co tworzymy. Jestem natomiast przeciwna walce z wykluczeniem poprzez wykluczanie, walce z piętnowaniem poprzez piętnowanie, walce z seksizmem poprzez hejt. Chyba trochę ukręciłyśmy bat na siebie, bo teraz wszystkie piszące kobiety mogą każdą niepochlebną dla swojej twórczości opinię wyrażoną przez mężczyzn „podciągnąć” pod seksizm, mizoginizm i bogowie wiedzą co tam jeszcze. Konkludując: nie różnimy się w kontekście rozumienia roli kobiet w literaturze, ale w wyborze metod walki o naszą pozycję.

Katarzyna: Jaka jest Twoja metoda upominania się o głos kobiet w literaturze?

Magda: Warto piętnować sytuacje, w których pisarki, poetki, krytyczki są ewidentnie pomijane, należy głośno o tym mówić, ale bez szukania „winnych” na siłę. Zamiast organizować krucjaty przeciwko „podłym wydawcom”, „złym redaktorom” i wszystkim innym „niegodnym osobnikom płci męskiej”, należy skupić się na promocji twórczości kobiet. To jest nam najbardziej potrzebne.  Przede wszystkim natomiast kobiety muszą działać i wspierać się w tym działaniu, a tymczasem odnoszę wrażenie, że brak wśród piszących kobiet solidarności, że wciąż traktują siebie nawzajem jak konkurencję, co mnie zawsze dziwiło, bo byłam i nadal jestem zdania, że półek wystarczy dla nas wszystkich. Dlatego cieszę się, że powstają antologie poezji kobiet, że są miejsca, gdzie można się spotkać, porozmawiać, podzielić swoją twórczością. Cieszą mnie nominacje do nagród literackich dla poetek i pisarek. Koleżankom po piórze życzę mniej zadęcia, więcej empatii i niezależności, bo chęć przypodobania się męskiej części środowiska nigdy nie wychodziła nam na dobre. Nie jesteśmy w żaden sposób gorsze. Nikt nie musi nas „namaszczać na poetkę”.

Katarzyna: Mam poczucie, że jesteś raczej sceptyczna w stosunku do szeroko pojętego „środowiska poetyckiego”, nie tylko do jego kobiecego oblicza. Jak się w nim czujesz jako osoba, która swoje opinie wyraża bezkompromisowo i wprost?

Magda: Nigdy tak naprawdę nie czułam się częścią tego środowiska, nie lubię „bywać”, nie przepadam za wielkimi zgromadzeniami, wyjątkiem jest port Poetycki w Chorzowie, ale dla mnie to nie spęd, tylko możliwość spotkania z przyjaciółmi i ich twórczością. Sceptyczna jestem faktycznie ponieważ – i tu być może jestem niesprawiedliwa – dostrzegam przede wszystkim pozę, zachowanie obliczone na efekt i lans, a to mnie nigdy nie pociągało. Zaraz po debiucie wydawało mi się, że to takie wspaniałe należeć i być postrzeganą poprzez pryzmat środowiska poetyckiego, ale samo środowisko mnie z tego szybko i skutecznie wyleczyło (uśmiech).

Katarzyna: Jak przebiegało to „leczenie”? Czego doświadczyłaś?


Magda: Po wygraniu konkursu im. Jacka Bierezina, co wiązało się z wydaniem mojej debiutanckiej książki, doświadczyłam dokładnie tego, czego Mariusz Grzebalski doświadcza teraz, czyli rytualnego świniobicia. Gdyby te osoby skupiły się jedynie na mojej twórczości – ok, ma prawo się nie podobać, mieli prawo być zawiedzeni, że to jakaś totalnie nieznana baba z Poznania zgarnia sprzed nosa nagrodę ich kolegom, ale obrażano i pomawiano mnie osobiście. Po mojej stronie stanęło dosłownie kilka osób i tym osobom zawsze będę wdzięczna, o reszcie zwyczajnie zapomniałam. Nie czułam potrzeby wtedy, ani nie czuję teraz rozpętania krucjaty, ustawiania stosu i domagania się ukarania winnych. Fakt faktem, że moje nazwisko jest „za małe”, by móc się na hejcie po nim wypromować. Mariusz ma gorzej.

Katarzyna: Hmm, dla mnie ta sprawa jest trudna. Mam w sobie zrozumienie dla tych osób, które doświadczyły słownej przemocy ze strony tego wydawcy i reagowały, ale uważam również, że tę falę można było zakończyć wcześniej, co nie znaczy: nie interweniować. Sprawa podzieliła poetów i czytelników, ale również jednostkę wewnętrznie, np. mnie. Mam wrażenie, że długo jeszcze będzie się o tym mówić i myśleć.

O Porcie w Chorzowie również mam bardzo dobre zdanie. Czuję się tam świetnie. A Internet? Masz w nim swoje miejsce? Co czytasz, gdzie się logujesz?

Magda: Wiele lat prowadziłam bloga literackiego. Zlikwidowałam go rok temu, ponieważ czytała go garstka osób i doszłam do wniosku, że do tych osób mogę równie dobrze mówić poprzez FB, a poza tym nie miałam czasu się tym blogiem zajmować. Irytował mnie już ten wiszący trup (śmiech). Nie mam swojego miejsca w Internecie, ale czytam regularnie „Dwutygodnik”, „Inter-”oraz śledzę kilka blogów znajomych. No i oczywiście Facebook, który – nie ma co ukrywać – jest nadal najlepszym i najszybszym miejscem do uzyskania informacji, ale też do promowania własnej twórczości. Takie czasy mamy, ubolewać nie zamierzam.

Katarzyna: Czekamy na Twoją najnowszą książkę, która planowana jest na koniec października (wydawca to Fundacja Duży Format) Wspominasz, że miałaś opory czy wydawać kolejny tom wierszy. Co Cię ostatecznie przekonało?

Magda: Miałam opory i tak naprawdę mam je nadal mimo tego, że książka ukaże się lada moment, mam takie przekonanie, że kolejny tom wierszy konfesyjnych, bo taką poezję piszę, niekoniecznie jest komukolwiek poza mną potrzebny, bo ileż można wypruwać z siebie te flaki? Wypruwam je od dziesięciu lat i zapełniłam nimi trzy książki (śmiech). Tak naprawdę przekonał mnie Rafał Czachorowski, czyli mój wydawca, który po przeczytaniu propozycji książki dosłownie uparł się ją wydać. Przekonał mnie również Marcin Zegadło, z którym sporo o tych wierszach i ogólnie o pisaniu poezji rozmawiałam. Nie wykluczam, że po prostu chciałam, by mnie ktoś przekonał, więc dobrze trafiłam (śmiech).

Katarzyna: Sami mężczyźni! Czujesz wsparcie od kobiet w kontekście literatury i ogólnie w życiu?

Magda: W życiu czuję od córki, mamy, przyjaciółek. W twórczości ostatnio też, ale dopiero ostatnio. To jest to, o czym mówiłam wcześniej, więc nie będę się powtarzać. Ale Twoje pytanie zmusiło mnie do zastanowienia się czy ja takie wsparcie piszącym koleżankom daję? Mam nadzieję, że tak. A jeżeli nie, to mają pełne prawo mi to wytknąć.

Katarzyna: Osobiście czuję z Twojej strony wsparcie.
Wróćmy jednak do tomiku, którego nie mogę się doczekać. Jak będzie? Wiemy, że konfesyjnie. A zaangażowanie? Ostro?


Magda: Ta książka jest dla mnie bardzo ważna, ponieważ powstała w momencie przełomu i z powodu tego przełomu w moim życiu, więc będzie konfesyjnie, momentami ostro i bezkompromisowo. Będzie też trochę zaangażowania, bo – jak wspomniałam wcześniej – kiedy mnie coś dotyka i dotyczy, to po prostu o tym piszę. „Bestia i powódź” to z całą pewnością zupełnie inna książka niż te, które do tej pory napisałam. Mój nieżyjący już niestety przyjaciel Marek Kołodziejski powiedział mi wiele lat temu, że przyjdzie taki moment, że będę w wierszach rozmawiać ze swoimi mistrzami. Trochę już tak było w „Fantomie”, tutaj jest zdecydowanie tych rozmów więcej. 

Okładka najnowszej książki Magdy, wydawca: Fundacja Duży Format

Katarzyna: Kto jeszcze jest Twoim mistrzem? I co w ogóle przez to rozumiesz? Sama chyba też mam swoich mistrzów, ale czasem zastanawiam się czy aby nie za mocno polegam na ich zdaniu i czy aby nie jest tak, że oni „pozwalają mi” iść dalej. Bo bez nich byłbym bezsilna. 

Magda: Praktycznie od zawsze moja „trójca święta”: Lowell, Plath, Eliot. Kiedyś, przy jakiejś dyskusji o poezji mój dobry kumpel wytknął mi, że „ty to tylko lubisz tych swoich anglosasów”. Trochę racji miał, ale to nie jest tak, że tylko ich czytam (śmiech). Od mistrzów uczę się panowania nad językiem, tego, że istnieją różne poziomy wrażliwości, różne sposoby patrzenia na te same rzeczy i zjawiska. Mam świadomość, że ich twórczość mocno wpływa na to, o czym piszę, ale przede wszystkim na to jak piszę. Czy bez nich byłabym bezsilna? W pewnym sensie tak, gdybym nie trafiła na ich twórczość, odnalezienie się w języku byłoby dla mnie znacznie trudniejsze.

Katarzyna: A mistrzynie? Jakie kobiety, prócz Plath, na Ciebie wpływają i w jaki sposób? To się czymś różni od wpływu mężczyzn?


Magda: Oczywiście, że są i wpływają! Ostatnio Woolf, do której musiałam dojrzeć, choć wciąż trochę się z nią „mocuję”. Nie zaskoczę Cię pewnie, gdy wymienię Sexton i Świrszczyńską. Ostatnio urzekły mnie wiersze Urszuli Zajączkowskiej, lubię pisanie Pauliny Korzeniewskiej-Nowakowskiej, Renaty Senktas, Mirki Szychowiak, Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej, Ani Wierzchuckiej. No sporo by tu jeszcze wymieniać. Mam tak, że w twórczości kobiet, w tym moich znakomitych koleżanek po piórze, albo dostrzegam podobną wrażliwość, która daje mi poczucie, że nie jestem w tym moim widzeniu świata osamotniona, albo zadziwiają mnie kompletnie odmiennym tego świata widzeniem i to jest ten rodzaj zachwytu i olśnienia, który daje odkrywanie. Uwielbiam czuć to „wsparcie”, ale równie mocno uwielbiam odkrywać. Czytam i myślę: kurczę, jakie to jest dobre, jakie mądre, jaka świetna fraza, wiersz, strofa i pozytywnie zazdroszczę, że ja na to nie wpadłam (śmiech).
Fot. Daria Kompf, Fundacja Duży Format

Magda Gałkowska
ur. 1975 i wciąż żyje. Wydała trzy książki poetyckie, teraz wydaje czwartą.
Napisała wszystko, co miała do napisania. Kocha koty. Mieszka i pracuje w Poznaniu.

*
Projekt okładki książki - Daria Kompf

niedziela, 14 października 2018

Nawrot, Purpura, Ciesielska, Poświatowska, Dybżyńska, Harford, Fruzińska

I
Jolanta Nawrot – O kokonie miłości, czyli ćwiczenie z metafory dopełniaczowej

Mówili, że nosi w nim cały świat
i że zbierają się w nim przybrzeżne koty
z wszystkich obskurnych ulic tego miasta,
które wciąga każdego dwoma czarnymi dziurami.

Mówili, że ona tego nie przeżyje
– ta cała Amy Winehouse złożona z samych ust,
tylko do połowy wciśnięta w codzienność,
w czerń poranków i w czerń wieczorów.

Mówili, że on szybko wybuchnie
i dym długo będzie dusił się w kanałach
przez które przechodzi każdy z nas,
wołając o czystość jak o ratunek.

Mówili: „kokon miłości”. Kokon miłości „nimi” mówił.
Mówił: „Odczepcie się ode mnie wszyscy,
kochajcie się wszyscy” .

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, stoi, drzewo, na zewnątrz i zbliżenie
Jolanta Nawrot – doktorantka w Instytucie Filologii Polskiej UAM, absolwentka poznańskiej polonistyki. Interesuje się literaturą polską XX i XXI wieku, w szczególności prozą i krytyką artystyczną Włodzimierza Odojewskiego oraz poezją najnowszą. Pisze wiersze, od czasu do czasu recenzje, wydała jeden tomik (Płonące główki, stygnące stópki, WBPiCAK, Poznań 2015). Publikowała w kilku czasopismach kulturalno-literackich i antologiach. Laureatka stypendium artystycznego Miasta Poznania (2018). Mieszka w Gółkowie i w Poznaniu.

II
Lia Purpura — Wiara

To że światło jest
równocześnie
faliste i złożone z cząsteczek
daje do myślenia —
dlaczego inne
rzeczy lub stany
nie miałyby się jawić
jako zarówno to i tamto?
Na przykład
ja tak samo
wierzę i nie potrafię wierzyć.
Razem stwarza to
chybotliwość, którą, jak myślę,
najwyższy czas
na poważnie uznać
za podejście do życia.

Przełożył Janusz Solarz

*



Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie i na zewnątrz
 Lia Purpura urodziła się na Long Island, w podmiejskiej sypialni Nowego Jorku po wschodniej stronie miasta. Ukończyła prestiżowe studia z „twórczego pisania” na University of Iowa. Tam też spotkała i zaprzyjaźniła się z polskim poetą i stypendystą Iowa Writers’ Workshop, Grzegorzem Musiałem. Owocem tej przyjaźni był wybór wierszy Musiała przetłumaczonych na angielski przez Purpurę. Często nagradzana. poetka wydała kilka wysoko cenionych książek poetyckich i zbiorów esejów krytyczno-literackich. Krytycy podkreślają filozoficzny charakter jej wierszy, skrótowość i kondensację przekazu, wykorzystywanie wieloznaczności słownictwa. Jej wiersze przypominają mi niektóre z liryków Emily Dickinson, do której Purpura była porównywana w krytycznych opracowaniach jej poezji. Purpura, jak wielu amerykańskich adeptów poezji, jest nauczycielem akademickim. Mieszka w Baltimore i uczy na University of Maryland.

Przygotował Janusz Solarz

III
Wioletta Ciesielska – Czerwone jebłuszko, pokrojone na trzy

Nina zagra w butelkę i z tym i z tamtym za węgłem.
Persy zarzygane.
Chod-niki, war-caby, kla-wisze pia-nina!
- Ina!
- Ina!

Czyja wina, kogo wina, że ta Nina leży za rogiem?
Zamyka oczy i gra z kolejnym cieniem w chowanego.

I nie całuje w usta.

*

Wioletta Ciesielska ‒ przed debiutem. Laureatka I Wojewódzkiego Konkursu Poetyckiego im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1998r.) oraz III Ogólnopolskiego Konkursu Metafizycznego (2018r.). Wyróżniona w I i II Ogólnopolskim Konkursie Metafizycznym oraz w Turnieju Jednego Wiersza "O Puchar Wina" (2017r.). Jej publikacje ukazały się m.in. w Kurierze Poetyckim, pisarze.pl, Nowym Bregartcie, Wytrychu, Śląskiej Strefie Gender, Obszarach Przepisanych i Helikopterze.

IV
Halina Poświatowska – Tańcząca Nina

dlaczego umarła Nina
na strychu pośród mokrych prześcieradeł
okręciła szyję
sznurkiem od bielizny
jeszcze patrzyła przez niewielkie okno
gdy przyszła śmierć
fioletowa - złota
złota - fioletowa jak samotność
umarła Nina
nie żyje

nietoperz przysiadł na włosach
w puste oczy zagląda - myśli
I człowiek - myśli a
to Nina umarła
na sznurku od bielizny zawisła

kiedy biodrem jedwab potrąca
patrzą na nią i ściskają pięści
mężczyźni o chmurnych mięśniach
i o twarzach jak negatyw słońca
które światłem rozbłyśnie
zalśni

na wysokich obcasach wspięta
w powietrzu na palcach
idzie i trzyma w rękach
jakiś śpiew jakiś wiatr
tańczy

piersi
każda osobno
głębiej
wycięty trójkąt serca
kręte drogi krwi
odpływa
przypływa
wygina szyje

biodra
rozkołysane senne
biodra
wstające wiecznie
zasypiające
w tym samym ruchu
brzuch
opowieść o brzuchu
głos
głos który wabi
głos który odpycha
głos który mięśnie napręża
opowiada o smagłej powierzchni ciała
o nagłych przegięciach skrętach
zdławiony milionem pocałunków
łkający
zwierzęcy
głos

usta wypukłe
sukienka wzdęta
ręce zaciśnięte

usta otwarte – ręce
i stopy stopy – właśnie
jak duszny wąski sen

tańczy Nina na sznurku
na zwykłym
nie żyje Nina i czemu
taką piękną ma szyję
takie nogi i słowa refrenu
je t\'aime

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Halina Poświatowska z domu Myga (ur. 9 maja 1935 w Częstochowie, zm. 11 października 1967 w Warszawie) – polska poetka.

V
Katarzyna Dybżyńska

Funkcja drogi

Nie ma powrotów innych niż wspomnienia.
Zawsze to będzie tylko trop, zawsze o chwilę
za późno. Więcej przeprowadzek niż adresów
zwrotnych, niż miasteczek, które można by
spamiętać. Więcej w pośpiechu wrzucanych
do walizki przypadkowych przedmiotów
niż rozpakowywania. To, co nosiliśmy ze sobą
było nam potrzebne jak diagnoza, przypomnienie
raczej niż funkcja użytkowa. Kaptury i buty
za kostkę, które służyły za rytuał przeistaczania się
w drogę. Mapy powinny przede wszystkim mieć
zaznaczone mosty. Teraz widzę, że nie pragnęliśmy
powrotów, tylko puenty. Van Gogh jadł żółtą farbę
na smutek. My wciągamy kurz drogi, jego żółtą,
słoneczną nieśmiertelność.

Wiersz pochodzi z tomu "Dzień, w którym decydujesz się wyjechać" (Miejski Dom Kultury w Radomsku 2017).

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Katarzyna Dybżyńska ‒ autorka książki “Dzień, w którym decydujesz się wyjechać” (https://tictail.com/nomadycznie). Nomadka. Dziennikarka i fotografka freelancerka. Studentka Instytutu Reportażu. Kordynatorka ds. Komunikacji Stowarzyszenia La Bolina w Hiszpanii. Laureatka licznych konkursów literackich, raz wygrała też w kasynie.

VI
 Lesbia Harford – Nauka geografii

Jedynie kilka godzin przeznaczono
Na nauczenie się całego świata –
Chmur urodziwej w nim nieobecności,
Albo piorunów miotanych przez moce
Niedostrzegalne dla ludzkiego oka.
O wszystkich miękkich kształtach górskich dolin,
Albo o smukłych drzewach na północy
Mogą rozmyślać tylko przez minutę,
Ale nie dłużej, nie dłużej, o ile
Nie zamierzają repetować, dalej
Do miast, gdzie właśnie trwa karnawał, albo
Piece hutnicze stoją rozpalone.
Właśnie w ten sposób podlega kontroli,
Według uznania ich nauczyciela
Całkiem nieziemskie ich zauroczenie.

Przełożył Wiktor Jarosław Darasz

*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Lesbia Harford, ur.9 kwietnia 1891 zm. 5 lipca 1927. Była australijską poetką, powieściopisarką i działaczką polityczną.

Wiktor Jarosław Darasz, ur. 1975 – polski tłumacz literatury pięknej, zwłaszcza poezji. Z wykształcenia jest bohemistą. Przekładem literacki zajmuje się od dwudziestu lat. Tłumaczy głównie z czeskiego i angielskiego. Publikował w Przekładańcu i Frazie. Przełożył około pięciuset wierszy i epigramatów.

VII
Justyna Fruzińska – obyś nigdy nie przestał

przychodzisz w dziwnych i nieprawdopodobnych okolicznościach,
święty Antoni z dzieciątkiem na ręku, z wyrzutem, z dobrą radą.

ludowy duch babcinej wiary, sprawdzasz, czy nadal potrafię
otwierać głowę wzruszeniu. ciepły oddech i mokre czoło,
krew lepi się jeszcze pod skórą. przekonujesz, że dzień
jest tylko milczeniem przed dźwiękiem,
twardym lądowaniem.

nie jest mi drogie ono ani jego nagroda. i może koniec
będzie wreszcie spaniem ku temu, co było.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, stoi
Justyna Fruzińska, ur. 1984. Autorka tomu poezji "Jest czarna" (Biblioteka Arterii, 2012). Poetka, tłumaczka. Absolwentka Instytutu Studiów Żydowskich Paideia w Sztokholmie. Opublikowała książkę Emerson Goes to the Movies: Individualism in Walt Disney Company's Post-1989 Animated Films (2014) oraz liczne artykuły naukowe na temat amerykańskiej kultury popularnej, transcendentalizmu oraz poezji polskiej.

piątek, 12 października 2018

Kwestionariusz w kobiecej kwestii. Jakub Pszoniak

1. Czy kobiety piszą mniej? Jeśli tak/nie, dlaczego?

Nie wydaje mi się. Nie znam statystyk, ale, przynajmniej na poetyckim poletku i w naszej kohorcie, obserwuję równowagę pod tym względem. 

 2. Wybierając książki zwracasz uwagę na płeć autora/autorki?

Absolutnie nie. 

3. Jakie były wg Ciebie przyczyny milczenia lub znacznej dysproporcji głosów kobiet w literaturze do XX wieku

Patriarchat, trudność dostępu do nauki, zabetonowane role społeczne i silnie zakorzenione przekonanie, że są sprawy humanistyczne, filozoficzne, ważne, i te zarezerwowane dla kobiet z natury skłonnych do histerii i tanich wzruszeń.

 4. Jak definiujesz pojęcie literatura kobieca? Jest potrzebne? Dlaczego powstało? 

Długo się nad tym zastanawiałem. Myślę, że nie płeć, a tematyka lub, w mniejszym stopniu, perspektywa jest tu najistotniejsza. Są doświadczenia wyłącznie kobiece literatura ich dotycząca chyba właśnie jest kobieca.

5. Jak oceniasz udział kobiet we współczesnej i najnowszej literaturze?

Tak samo jak udział mężczyzn. Jest wiele znakomitych autorek, autorek średnich i autorek fatalnych. Jak i autorów.

6. Najbardziej wpływowa pisarka polska współczesna to... (Dlaczego?)

Olga Tokarczuk i Dorota Masłowska. Tokarczuk ma niekwestionowaną pozycję nie tylko w polskiej literaturze, Masłowska wywróciła język i jest literackim punktem odniesienia.

7. Najbardziej wpływowa poetka polska współczesna to... (Dlaczego?) 

Joanna Mueller, Justyna Bargielska, Ilona Witkowska, Kira Pietrek, Małgorzata Lebda, Marta Podgórnik.

Joanna Mueller pokazała, że „jak” jest tak samo ważne, jak „co”, a „co” tak samo ważne jak „jak”, Justyna Bargielska stworzyła nowy język poetycki, Marta Podgórnik kopnęła w stolik i rozlała wódkę z kieliszków z grubym dnem, Ilona Witkowska pokazała, że zaangażowanie wiersza nie musi być krzykliwe, Małgorzata Lebda, bo wiele razy słyszałem, że wiersze tego i tej to takie jakby wiersze Małgorzaty Lebdy, a Kira Pietrek, bo po przeczytaniu „Języka korzyści” zrozumiałem, że dzisiejsze wiersze mają jeszcze znaczenie i zacząłem czytać współczesną poezję. 

8. Spotykasz się z przejawami dyskryminacji kobiet w literaturze? Jeśli tak, jakimi? 

Długo nie widziałem. Uczestniczyłem w konkursach, w których wygrywały kobiety (nie były to wyjątkowe sytuacje), w naszym pokoleniu i u młodszych poetów nie widzę towarzyskiego wykluczania ze względu na płeć. Myślę, że wśród piszących osób mam tyle samo kolegów co koleżanek. Ale wiem, że w pokoleniu debiutantów z lat '90 i z początku wieku tak nie było, i ta mizogińska kultura czasem daje o sobie znać. Dostrzegam też dysproporcję w gremiach jurorskich i dyskusjach, w których „ktoś ważny ma coś ważnego do powiedzenia”. Chociaż tu też się chyba sytuacja poprawia.  

9. Spotykasz się z przejawami dyskryminacji mężczyzn w literaturze? Jeśli tak, jakimi? 

Ceniona powinna być dobra literatura. Jeśli wpływ na jakąś decyzję czy to nagrodę, czy zaproszenie podejmuje się w oparciu o płeć, to jest to dyskryminacja. Działa to w obie strony. Dyskryminacja piszących mężczyzn pojawia się nie w świecie literackim, a poza nim. Ostracyzm dotykający poetów w niektórych pozaliterackich środowiskach sprawia, że poetycki coming out jest dla niektórych niemal niemożliwy. Opowiadał o takim mechanizmie bardzo dobry poeta będący jednocześnie zawodowym żołnierzem. 

Myślę, że są też inne, nie mniej ważne obszary wykluczeń: ekonomiczne, ale też regionalne na przykład. Są obszary, które są w Polsce pustyniami literackimi, a poezja jednak rozwija się poprzez dialogowanie. Nie wspominając o tak prozaicznych kwestiach jak możliwości obycia się z publicznymi wystąpieniami. Wiem, że silnych ośrodków kulturotwórczych zawsze jest niewiele, niemniej osoby spoza nich na pewno mają trudniejszy start. 

10. Czy antologie twórczości kobiet są potrzebne? Jeśli tak/nie, dlaczego? 

Nie wiem. Jeśli myśl przewodnia antologii ma związek z doświadczeniami kobiet, to taka koncepcja ma sens. Jeśli kluczem doboru autorów jest tylko płeć, to chyba niekoniecznie. Chociaż rozumiem taki odruch bo almanachów, w których nie ma poetek, nikt nie nazywa antologią męskiej poezji. Jest za to festiwal o wyjątkowo głupiej nazwie „męskie granie”, na którym swoją drogą występują też kobiety.

_______

 Jakub Pszoniak (ur. 1983) – publikował m.in. w „Odrze”, „biBLiotece”, „Arteriach”, „artPAPIERZE”, „Interze-”, „Kontencie”, „Wizjach”, Stonerze Polskim oraz kilku almanachach, w tym w Połowie 2016. Współorganizator sceny literackiej festiwalu SlotArt. W 2019 roku nakładem Biura Literackiego ukaże się jego debiutancka książka "Chyba na pewno". Był tłumaczony na polski.

niedziela, 7 października 2018

Šimoković, Wójtowicz, Buczyńska, Cichocka, Dhomhnaill, Birk, Famos

I
Marija Šimoković

Piszę mamie wiersz w piżamie

piszę mamie wiersz w piżamie
droga mamo
sny się nie sprawdzają co robić
życie mija w knajpie za rogiem bez mojej zgody
toczą miłość i gościnność i alkohol
chłopcy na ulicy wysmarowani żelem łapczywie chwytają
życie miód płynie do cudzych baryłek a na jednym podwórku brakuje
ciepła słońca i nadchodzi czas chłodu
piszę mamie wiersz w piżamie
droga mamo
nigdy nie wspomniałaś o podwyżkach prądu i braku
dachu nad głową o zerwaniach bez powodu i rozstaniach które
nie przestaną boleć nic nie mówiłaś o uporze
gruchoczącym duszę o szkle mącącym widoki
o skradzionym kieszonkowym zwanym wolnością
droga mamo ja się sama nauczyłam i teraz wiem
ale już nigdy nie podskoczę z radości do góry ani nie dostanę
piątki za wiedzę
piszę mamie wiersz w piżamie
droga mamo
jestem okropnie sama nie pomaga mi jesień nie pomaga mi
zapach chleba
muszę mieć na czym stanąć oprzeć się i trochę zdrzemnąć
idę śnić może złapię w sieć nieco złotego spokoju
i cień człowieka z bibułki i odrobinę radości
piszę mamie wiersz w piżamie
droga mamo
dobranoc

Przełożyła Agnieszka Łasek

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, dziecko i zbliżenie
Marija Šimoković urodziła się i obecnie mieszka w Suboticy (Wojewodina). Absolwentka filozofii Uniwersytetu w Belgradzie. Wydała następujące książki poetyckie: Sam čovek (1972), Iščekujući Jonu (1976), Ne boj se, tu sam (1980), Majstor žudnje (1983), Nebeski bicikl (1987), S/laganje vremena (1992) oraz wybór wierszy Poljubac Gustava Klimta (1993).

Agnieszka Łasek ukończyła filologię serbską i chorwacką (Poznań) oraz studia podyplomowe z literatury serbskiej (Nowy Sad). Interesuje się folklorem południowosłowiańskim. Tłumaczy z języka serbskiego, chorwackiego i bośniackiego, niedługo pewnie również z czarnogórskiego. Od czasu do czasu tłumaczy także z polskiego. Pracowała na uniwersytecie, w fabryce, zajmowała się programami rozrywkowymi, tłumaczeniami technicznymi. Obecnie jest pracownikiem wydawnictwa literackiego.

źródło: http://kwartalnik-pobocza.pl

II
Małgorzata Wójtowicz – Leokadia

Mam białą sukienkę i jasne włosy.
Ostrożnie siadam na brzegu ławki,
żeby się nie pobrudzić. Chciałabym
stąd uciec, ale tylko zaciskam pięści.
Zapamiętam ten strach i złość. Przeniosę
je przez lata.

Zakocham się w Ignasiu, małżeństwo da mi
dwie córki i nazwisko, które pozwoli przeżyć
wojnę. Zanim przeklnę wódkę, która
codziennie obmywa moje nogi i sprawia,
że kolana przeszywa chłód, prawda
otworzy umysł i przyniesie kilka końców
świata. Pierwszy w 1975.

Jesień przyszła ociężale, mazgaiła się
w sadzie, kradła ciepło z dotyków.
W domu wilgoć lizała ściany,
pleśń trawiła wino i skibkę chleba
na komodzie. Wszystko pachniało gliną,
w której czas rzeźbił puste łożysko.

Pierzyny już nie grzeją. Odkryj moje
martwe ciało. Chcę się wydostać.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, okulary i zbliżenie
Małgorzata Wójtowicz – Autorka tomu poezji „Jeszcze” wydanego przez Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu. Debiutowała w „Miesięczniku Literackim”, jej wiersze prezentowano w Polskim Radiu Rzeszów. Publikowała na łamach „Super Nowości”, kwartalnika „W Kręgu Mieleckich Humanistów”, a także na stronie internetowej „Nowe Myśli”.

III
Katarzyna Buczyńska – Niebieski ptak w cieniu pinii

Wstaje południami, kaleczy pięty, zamiatając pod dywan
resztki snu. Zaciśnięta pięść lepka od soku, kwaskowaty smak żółci na języku, codziennie popija wyraziste koktajle.
Strużka potu między brwiami; czuje, jak Fiuggi
płonie żarem. Świeża, półuśmiechem ucina
niedopowiedzenia.
Wydeptuje ścieżkę przez źródło, wody termalne robią dobrze nerwom. Jeśli podasz jej rękę, zlazurowieją ci stopy. Ariadna
płynnego gruntu, nie stawia krzyżyków przedwcześnie. Nie
pytaj, skąd to ma, nie powie, bo pokaże.
Walczy z ciężką okiennicą, bezuczuciem, zapomnieniem. Wzgórze zielenieje
w oku, kiedy świt przechodzi w wieczór.
Tak mija kolejny dzień bycia ponad. Rzęsy przytulone do powiek, gdy śpi, snują swoją opowieść.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie i na zewnątrz
Katarzyna Buczyńska – ukończyła kulturoznawstwo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Tworzy teksty krytycznoliterackie, prozatorskie, poetyckie. Publikowała m.in. w „Migotaniach”, „Protokole kulturalnym”, „biBLiotece” oraz pokonkursowych antologiach poetyckich.

IV
Marta Eloy Cichocka ‒ Dzień, w którym na moje konto wpłynęły trzy tysiące dolarów

tribute to marcin

mam trzysta pięćdziesiąt tysięcy kredytu
i trzysta czterdzieści tysięcy godzin na ziemi
z których przespałam minimum jedną trzecią

mam metr siedemdziesiąt wzrostu
i siedemdziesiąt metrów do spłacenia
w trzydzieści lat ponad dwa metry na rok

mam dwadzieścia osiem zębów
stopę na dwadzieścia pięć centymetrów
dobę na dwadzieścia cztery godziny

zwiedziłam siedemdziesiąt dwa miasta
kochałam dziewięciu mężczyzn
płakałam po wszystkich

mam cztery języki w jednym milczę
w drugim mówię w trzecim piszę
w czwartym liczę tylko na siebie

mam troje dzieci jedno już nigdy
się nie urodzi drugie nigdy nie umrze
trzecie nie pozwala mi zasnąć

mam coraz mniej czasu coraz
więcej wątpliwości i chyba tylko
jedno wyjście:

*



Marta Eloy Cichocka (1973) ‒ Eloy nie znosi notek biograficznych, bo generalnie niewiele z nich wynika. Urodzona w mieście Kraka, w dniu Jowisza, w miesiącu Lwa, w roku Bawoła, na domiar złego jest numerologiczną Trójką. Iberystka i frankofilka, wykształcenia habilitowana literaturoznawczyni, z zamiłowania poetka i tłumaczka, opublikowała cztery książki własne i osiem cudzych, plus dwie książki teoretycznoliterackie, każdą w innym języku. Dużo pisze, mało zapisuje.

Fot. Lisbeth Salas

V
Nuala Ni Dhomhnaill – Odzyskana pamięć wody

Kiedy córka syreny
zamyka się w łazience i
szoruje zęby grubą szczoteczką
i sodą do pieczenia,
ma czasem wrażenie, że łazienka
napełnia się wodą.

Woda wzbiera u jej stóp i kostek,
po czym podnosi się coraz wyżej
do ud, bioder i pasa.
Ani się nie obejrzy,
a woda jest pod jej pachami.
Schyla się, by podnieść
ręcznik, ścierkę i inne drobne rzeczy,
już całkiem mokre.
Wyglądają jak glony,
jak pasma wodorostów,
zwane syrenim włosiem albo lisią kitą.
Ale woda szybko cofa się
i w jednej chwili
łazienka jest znowu sucha.
Uczuciom syreny towarzyszy
koszmarne napięcie.
Pod koniec dnia już nie ma nic,
do czego mogłaby je porównać.
Nie ma odpowiedniego słownika.
Na cotygodniowej terapii
ma zbyt wiele innych problemów,
by opisać to niecodzienne zjawisko
i opowiadać o nim składnie
swojemu terapeucie.

Brak jej terminologii,
brak punktów odniesienia,
brak słów, które określiłyby trafnie,
czym jest woda.

„Taki płyn przezroczysty”, mówi, bardzo się starając.
„Jasne”, odpowiada terapeuta, „Jasne, mów dalej”.
Kusi, namawia ją do słowotwórstwa.
Próbuje więc raz jeszcze.
„Przypływ”, chce rzecz nazwać,
szperając wzrokiem nieufnie wśród słów.
„Lśniąca powłoka. Mokrość. Coś bardzo wilgotnego”.

[według przekładu Paula Muldoona]

Przełożył Jerzy Jarniewicz

Źródło: „Sześć poetek irlandzkich”, wyd. Biuro Literackie, Wrocław 2012

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Nuala Ní Dhomhnaill, ur. 1952 w Lancashire, Anglia – czołowa irlandzka poetka, pisząca w języku gaelickim, eseistka, krytyczka literacka, autorka scenariuszy i książek dla dzieci. Ceniona jest zarówno z powodu doskonałej poezji tworzonej w małym, z pozoru skazanym na peryferyjność języku, jak z odważnego i krytycznego konfrontowania się z tradycją patriarchalną, operowania perspektywą feministyczną.

Ní Dhomhnaill jest szóstą osobą uhonorowaną Nagrodą im. Herberta. Do tej pory otrzymali ją: W.S. Merwin, Charles Simic, Ryszard Krynicki, Lars Gustaffson i Breyten Breytenbach. Zdobywca nagrody, poza uznaniem środowiska poetyckiego na całym świecie, dostaje również 50 tys. dolarów.

Jerzy Jarniewicz, ur. 1958 w Łowiczu – polski filolog angielski, profesor nauk humanistycznych, poeta, krytyk literacki i tłumacz, głównie literatury anglojęzycznej, m.in. Jamesa Joyce’a, Philipa Rotha, Craiga Raine’a.

VI
Ewa Brzoza Birk – Genogram

Może lepiej tęsknić niż nie tęsknić
wcale, chociaż świetnie, że nie mam potrzeby się pieprzyć
z kociokwikiem na zewnątrz, ulżyło, mogę spokojnie
zająć się sobą. Za mnie podejmują decyzje,
powierzają matce boskiej, Jezusowi oraz wszystkim
świętym: światłowody, jajowody i wzwody, więc
spoko.

Mgła jest skrzydłem ptaka, deszcz
atmosferycznym opadem, a bóg
bogiem, który ma gdzieś kościelne
kadzidła, zgięte karki, kolana i modły
o pełną michę dla klechy. Nie pyta o feminizm, o waginę albo
dlaczego krzywo przycięłam grzywkę
czy wiersz. Jest

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, siedzi i zbliżenie

VII
Luisa Famos

A kiedy mnie nie będzie
Kto zauważy, że mnie nie ma
Może słońce
Bo nie będę już zbierać
Jego promieni
Albo wiatr
Któremu mojej historii
Nie będę już opowiadać
Tylko ci, którzy mnie rozumieją
Tylko słońce i wiatr.

Przełożył Jan Wolski

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, zbliżenie
Luisa Famos (1930 -1974), poetka, która pisała wiersze w vallader, wariancie języka retoromańskiego z jej rodzinnych stron, Unterengadin. Pozostawiła po sobie niewielkie objętościowo dzieło, zaledwie dwa tomiki poezji „Mumaints”oraz „Inscunters”, liczące łącznie około 50 wierszy.

Jan Wolski intensywnie uprawia krytykę literacką, publikując szkice, recenzje i omówienia na łamach wielu krajowych pism literackich, regionalnych czasopism oraz w prasie polonijnej, m.in. „Nowych Książek", „Akcentu", „Kresów", „Kwartalnika Artystycznego", „Listu Oceanicznego", „Odry", „Opcji", „Twórczości", „Więzi", „Frazy".

Redakcja Babińca Literackiego zaprasza!

 Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy! Po dłuższej przerwie w blogowaniu, przedstawiamy Państwu obecny skład redakcji Babińca Literackiego...