Birenbaum, Sałdecka, Karbowska, Konopnicka, Sanković, Fligiel, Wójtowicz

I
Halinana Birenbaum – moja legenda

mam swą legendę
strzegę jej
wsłuchuję się w nią

życie, które było
jest moją legendą
upływające dziś –
wynika z tamtego
bez niego nie ma sensu

w mojej legendzie – rodzina
ja przywarta do niej
mała
skamieniała z grozy
siłą oderwana

w legendzie mojej
świat niewidzialny – zgładzony
dźwigam go drżąca
związana z nim na zawsze
tysiącem więzów, mimo że był straszny

moja legenda – to rodzice
brat, Hela jego żona młoda
przyjaciele z dzieciństwa
zwykli ludzie
ich obecność wykreślona
wniesiona w legendę mimowolną
na wieki

28 lipca 1983

*

Halina Birenbaum – polsko-izraelska poetka, prozaiczka, tłumaczka. Człowiek Pojednania. Ocalała z Szoa.

II

Karolina Sałdecka ‒ Kobiety przydrożne

babcia grała na organach
w drewnianym kościele
na kolację jadało się chleb
z pomidorem czosnkiem i oliwkami
matka starała się o kolejne
dzieci byle tylko jej nie zostawił
nie znalazł sobie lepszej
blondynki w samonośnych pończochach
zapracowanej kosmetyczki
z zarejestrowaną działalnością
z zabezpieczeniem lub bez
z dojazdem do klienta

popatrz jestem
na każde wezwanie
na telefon moja szminka
nie zostawia śladów na koszuli
ani na genitaliach
jestem też idealna
do romantycznych kolacji spotkań i rautów
mogę założyć perukę i mieć na imię
Siena
powiedz tylko słowo
powiedz tylko
po co

*

Karolina Sałdecka, również jako Karolina Sałdecka-Kielak (ur. 1983) – polska poetka i pisarka. Autorka dwóch tomów poetyckich "Na własne oczy" (Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2011) i "Psi blues" (K.I.T. Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2016) oraz powieści "Psycho killer" (Bydgoska Fundacja Wolnej Myśli, Bydgoszcz 2016) i monografii „Żyjemy jeszcze na rusztowaniach...: wizerunek kobiety w polskich powieściach doby realizmu socrealistycznego" (Dom Wydawniczy Duet, Toruń - Łysomice 2013). Doktor nauk humanistycznych. Laureatka I nagrody VII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Rainera Marii Rilkego 2009. Nominowana do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego 2017 za tomik Psi blues. Publikowała m.in. w Arteriach, Blizie, Toposie, Twórczości. W 2016 otrzymała stypendium Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego w dziedzinie literatury.

III
Lidia Karbowska

Lana

/śpię tylko połową oczu śpię tylko połową oczu

w płynięciu mój makijaż
jest równie perfekcyjny co Lany del Rey i innych
morskich stworzeń (z dokumentów teledysków snów). w płynięciu

mój makijaż utrzymuje się do dwudziestu czterech godzin
mój makijaż utrzymuje się do dwudziestu czterech godzin
zwłaszcza tutaj – jestem

kobietą – w nieustannym przepływie płynięciu – jestem kobietą
tylko w wierszu

/patrzę na ciebie połową oczu mówię połową języka śnię połową snu

*

Lidia Karbowska – rocznik ’95, spod Poznania. Studentka filozofii, teatroholiczka, kociara.

IV
Maria Konopnicka – Chłopskie serce
.
W tłumie na mrozie stanęła, pod ścianą,
Okryta starą, mężowską sukmaną.

Posępna rzecz jest ta siwa siermięga,
Przesiąkła potem i Izami i zdarta
Na zgiętym w pracy i niedoli grzbiecie
Nędzarza, który nigdy z ciemności nie sięga
Do światła żadną ożywczą nadzieją...
I smętna rzecz jest, i zadumy warta,
I sama w sobie taka żałośliwa,
Jakby nie łachman, ale rana żywa
Na narodowym ciele się krwawiąca...
Kiedyś, gdy wichry i burze przewieją
I rozbłękitni się w sobie wiek słońca,

O tej siermiędze mówić będą w świecie

I zwać jej dzieje ludu epopeją...
I może wtedy nawet my, my sami,
Wśród narodowych skarbów i pamiątek

Ten nędzny, zgrzebny, poszarpany szczątek
Chować będziemy - i oblewać łzami!

Pół dnia już stała tak, nieporuszona,
Bezwładnie oba zwiesiwszy ramiona,
Patrząc upornie na gmach, kędy w sali
Rekrutów strzygli i mundurowali.
W ręku ubogi węzełek trzymała -
Chudoba syna, mizerna i licha...
Twarz jej wygasła, pożółkła, zmartwiała,
Jak pustka była posępna i cicha
I tylko usta zacięte, drgające,
Jakiś krzyk duszy zdradzały ogromny,
Co mógł wybuchnąć dziki, nieprzytomny,
I bić w niebiosa, i wstrząsać to słońce,
Co bezpromicnną i zimną swą głowę
Ukryło kędyś za chmury śniegowe.

Sąsiad przemówił do niej: "Pochwalony!"
Odrzekła na to jękiem jakimś głuchym...
Pierś jej w śmiertelnej podniosła się męce
I znowu wzrokiem błyszczącym i suchym
Patrzyła na drzwi zamknięte, przed siebie.
O, pochwalony! O, błogosławiony
Bądź Ty mi, Chryste, co przebite ręce
Rozciągasz ponad wieśniacze zagony
Z przydrożnych krzyżów! Tyś jest Bóg nędzarzy!
Ty liczysz kędyś w błękitnym swym niebie
Wszystkie gryzące Izy troski i bólu,
Co żłobią bruzdy wśród zwiędłych tych twarzy...
O! pochwalony bądź, boleści Królu!

Z trzaskiem otwarto drzwi sali: w natłoku
On jeden tylko jest widny jej oku...
Jej Jasiek!... Dziwne spostrzega odmiany:
Jakieś odblaski tragiczne, surowe
Padły już na tę obnażoną głowę,
Którą dziś jeszcze ocieniał włos lniany...
Klasnęła w dłonie i w oczy mu patrzy,
Podszedł w milczeniu. Był gibszy i bladszy,
A łzy, co kędyś pod sercem zaległy,
Wielkie i słone po licach mu zbiegły...
"O matko!" - "Nie płacz! Pan Jezus przemieni...
Tyś głodny: weź to, posil się na drogę..."
Chleb mu podała! wyjął nóż z kieszeni,
Odkroił kęsek i szepnął: "Nie mogę!
Nie mogę, matko, sam!" - "Jak chusta zbladła,
Lecz rozłamała chleb - i z synem jadła.

A wtem wydano ostatnie rozkazy.
Marsz zabrzmiał. Jakieś zmieszane obrazy
Łąk, pól i lasów, i chaty, i wioski
Powiały razem z dźwiękami tej nuty...
- Hej!... nic zobaczyć już tego w żołnierce! -
Powstał zgiełk, lament!... Jaśka tylko matka
Bez łzy, bez skargi trwała do ostatka,
Zwróciwszy oczy smutne, pełne troski,
Na drogę, którą iść miały rekruty...
Nagle, jak gdyby zawiodła ją siłą,
Syna rękoma za piersi chwyciła...
"Dziecko!..." - krzyknęła raz tylko i zbladła,
I zatoczyła się - i martwa padła...
Mówiono, że jej pękło chłopskie serce.

*

Maria Stanisława Konopnicka z domu Wasiłowska, krypt. i ps. „M. K.”, „K.”, „Ko-mar”, „Jan Sawa”, „Marko”, „Jan Waręż”, „Humanus”, „Ursus”, „Mruczysław Pazurek” (ur. 23 maja 1842  w Suwałkach, zm. 8 października 1910 we Lwowie) – polska poetka i nowelistka okresu realizmu, krytyk literacki, publicystka i tłumaczka.

Fot. Portret Marii Konopnickiej drzeworyt Aleksandra Regulskiego wg rysunku Józefa Buchbindera (1883)

V
Melita Sanković

Trawa mi do pasa, słońce do palców.

Dziadek mój mieszkał w domu na skraju lasu.
Przed i za domem rosła trawa w którą zapadał się
każdej wiosny. Słoneczny i wietrzny.
Łodygi go lubiły, zwierzę darzyło szacunkiem.

Ja urodzona jestem w piorunie.
Dziadek mój znalazł mnie w polu między liliami
czerwonymi od letniego słońca.
Po pas w trawie.
Orzeł w oku.

Przełożył Łukasz Szopa

*

Melita Sanković urodzona w 1978 r w Rijece, Chorwacja. Poezję publikuje od 2004 r., jej utwory ukazały się m.in. w piśmie kulturalno-artystycznym "RE". W 2005 r. opublikowała tom "Nešto prijateljsko" ("Coś przyjaznego") w wydaniu Stowarzyszenia "ParNas".

Łukasz Szopa, ur. 1973 w Tychach. Mieszka w Berlinie i Włosieniu. Poeta, prozaik i tłumacz pomiędzy polskim, niemieckim, i jugosłowiańskim. W latach 1997-1999 w Bośni-Hercegowinie, gdzie założył min. pismo literackie „Album” (Sarajewo) oraz współinicjator pisma literackiego „Kolaps” (Mostar). Publikował w Polsce, Austrii, Bośni i Hercegowinie, Chorwacji, Danii, Serbii i Czarnogórze, oraz w antologiach liryki (Polska, Austria). Opublikował zbióry poezji „Roadmovie” (Kartki, Białystok 2000) oraz wspólnie z Mehmedem Begićem „Film” (Alternativni Institut, Mostar, 2001).

źródło: Kwartalnik Pobocza

VI
Joanna Fligiel  – *** (Wiem, co to miłość)

Wiem, co to miłość, bo widziałam
dziadka przy furtce z Węglarzową,
jak babcia ich obserwowała,
dyskretnie kryjąc za zasłoną
słów  "marchwi nie dość dziś obrałeś"
zazdrość. Samowar, biały obrus,
herbata w cienkiej porcelanie,
słodki michałek pokrojony, podany
w poskręcanych palcach,

podwieczorkowa ich rozpusta  –
 – roztapiać czekoladę w ustach.

To miłość. Ubrać ją w sukienkę.
Tę, w której było jej najwdzięczniej.
Ułożyć włosy, domknąć wieko.
Żyć bez niej.

Koło furtki, częściej,
zaczyna kręcić się sąsiadka.

Pytam więc dziadka, jak najgrzeczniej:
 – z tej Węglarzowej miła babka?
A dziadek mówi: – Joaś, nie wiem,
nie mógłbym spojrzeć w oczy Helen.

*

Fot. Dziadkowe autorki wiersza –  Helena i Henryk

VI
Małgorzata Wójtowicz – Portret sentymentalny

Babci Zuzannie

Stareczko, co dla twych synowych
byłaś prawdziwą niewdzięcznicą,
suchą miotłą z chudym warkoczem,
a przed prawnukami ukrytymi pod stołem
potrafiłaś paść na kolana.

Pamiętam pierwsze mokre razy,
gdy porwałaś mnie nachyloną
ku tajemnicy studni
i trzymałaś w bolesnym uścisku,
a potem błagałaś Ponbóczka
o darowanie win.

Straciłam twoją dziedzinę z oczu,
teraz wraca w strączku grochu,
w zapachu matki lawendowej,
niegodnej, niesytej macierzanki,
żółtymi sodziakami na liściu kapusty,
które bielą się cukrem jak szronem.

*

Małgorzata Wójtowicz - Autorka tomu poezji „Jeszcze” wydanego przez Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu. Debiutowała w „Miesięczniku Literackim”, jej wiersze prezentowano w Polskim Radiu Rzeszów. Publikowała na łamach „Super Nowości”, kwartalnika „W Kręgu Mieleckich Humanistów”, a także na stronie internetowej „Nowe Myśli”.

Komentarze