Čerepková, Hagemajer, Levertov, Bacińska, Popil, Halber, Lenkowska

 I

Vladimíra Čerepková
Miłość to otwarte okno
Miłość to otwarte okno,
patrzymy w nie,
gdy kończą się pocałunki,
wieje od niego chłodem.
Gałęzie drzew
jak ciekawi ludzie
zaglądają przez otwarte okno.
Całują nas ich cienie.
Marzną plecy,
ale więcej serce.
Zamykamy okno.
Patrzymy w nie
gdy kończą się pocałunki,
wieje od niego chłodem.
Przełożył Marek Regel
*












Vladimíra Čerepková (1946 - 2013) czeska poetka. Należała do kręgu beatników występujących w Poetyckiej Winiarni Viola. Wraz z Václavem Hrabětem i Inką Machulkovą jest jednym z najważniejszych przedstawicieli czeskiej poezji beatowej. Publikowała wiersze od szesnastego roku życia, opuściła Czechosłowację w 1968r., mieszkała we Francji.

II
Klaudia Hagemajer
Wieczór w Portofino
widziałam dziewczyny które schodzą z jachtów
miały złote włosy
- myślisz że to złoto rozświetla przyszłość
dziewczyny które schodzą z jachtów
śmieją się głośno
a ich uda z brązu wyznaczają granice światów
dziewczyny które schodzą z jachtów
muszą pewnie stąpać po ziemi
choć tylko śnią o stałym lądzie
takie dziewczyny
mogą ściąć włosy na starość
a i tak będą pachnieć Portofino
i tęsknić za ojcem
dziewczyny które schodzą z jachtów
nie zejdą na brzeg
zaginą na granicy światów
*
Mam kilka swoich tekstów, do których wracam. Jest wśród nich „Wieczór w Portofino”. Wydawało mi się, że pytanie „dlaczego właśnie ten tekst jest dla ciebie najważniejszy” jest proste a odpowiedź zajmie mi kilka minut. Niestety. Tak naprawdę nie jestem pewna, dlaczego do jednych wierszy wracam często a inne zawsze pomijam. Ale spróbuję.
Cała scenka, w warstwie wizualnej, jest dla mnie chyba symbolem wszystkiego, co pozostaje i pozostanie w sferze marzeń. Ale takich, których wcale nie chcemy spełnić. Taki - powiedzmy - cukierek z nadzieniem owocowym, którego nie lubimy, ale za to zawinięty w piękny, szeleszczący i błyszczącym papierek. Jak cudna wystawa w Harrodsie z rzeczami, które nas nie interesują, a mimo to zatrzymujemy się i przyglądamy oczarowani. Może dlatego lubię wracać do „Wieczoru w Portofino” – żeby popatrzeć na jachty, pięknych ludzi, morze i świat nie z mojego świata.
A może dlatego, że choć scena nie jest codzienna jak na Warszawę, czy Poznań, to jednak wiersz nie jest o pamięci, wojnach, dramatach, nie jest zaangażowany ani wzniosły, ale dotyka tego, co najmniej cenione – rzeczywistości. W przestymulowanym świecie pełnym krzyków (bo przecież w filmach, przedstawieniach, dokumentach, już się nie mówi, tylko krzyczy), debat, argumentów, prognoz i analiz, blogerów, „stories”, Tik Toka, chciałabym na chwilę się zatrzymać i nie słuchać tylko patrzeć. Najlepiej na coś, czego nie trzeba analizować, co dzieje się obok, jest jedynie obrazem oglądanym z boku i nie wymaga żadnych decyzji, czy działań. Na przykład na ludzi schodzących wieczorem z jachtów kołyszących się w marinie.
Teksty, wiersze o tym co obok, o tym, co wypełnia nasze dni, o zdarzeniach rzeczywistych, albo takich które mogłyby mieć miejsc, są mi najbliższe. Pochylenie się nad codziennością zatrzymaną w wierszu daje szansę na przyjrzenie się jej, na odnalezienie w niej sensów niedostrzegalnych na co dzień. Na zejście na chwilę ze sceny, spojrzenie na nią z widowni i zastanowienie się dlaczego, co to oznacza?
Czy może być coś godnego uwagi, zastanowienia, na przykład w uciekającym pociągu, w odbiciach w witrynach, w betonowych blokach czy w widoku dziewczyn schodzących z jachtu? A czy warte uwagi jest nasze życie? Z czego się składa, jeżeli nie z mijanych witryn, betonowych bloków, krótkich ucieczek w nieznane miejsca? Jeżeli odmówimy im wagi i sensu, to co z sensem tego, co ma się wydarzyć jutro?
Nie wszystko, co wydaje się bajką, jest nią. Niestety często przekonujemy się o tym, gdy już wszystkie decyzje zapadły i opuściliśmy port. Pozostaje nam tylko tęsknota, za tym co było, za ludźmi, których nie odnajdziemy w tych, którzy wypłynęli razem z nami. Ale są też inne historie - ludzi, którzy wiedzą, że najbezpieczniej jest na stałym lądzie a mimo to nie potrafią zrezygnować z uroku niepewności. Nigdy nie zejdą na brzeg, bo nie potrafią żyć jak inni (albo nie chcą). Nie zejdą na brzeg, jak dziewczyny, które schodzą z jachtu, żeby zaginąć na granicy światów.
Może jest jeszcze jedno wytłumaczenie, dlaczego lubię wracać do tego tekstu. Bardzo proste. Chociaż to może być historia każdego, to jednak na obrazie są kobiety. Gdybym musiała zabrać w podróż tylko jedną książkę, to byłyby „Strofy kobiet o kobietach” [Iskry, 1984]. A gdyby można wziąć dwie – spakowałabym również „”Warkoczami. Antologia nowej poezji.” [Staromiejski Dom kultury, 2016].
*




















Klaudia Hagemajer – urodzona w Warszawie, absolwentka WPiA Uniwersytetu Warszawskiego, prawniczka. Publikowała wiersze na portaluliterackim.pl (Fabrica Librorum), w internetowej gazecie kulturalnej „Salon Literacki”, w Almanachu Warsztatów Literackich „Pomost 2017”. Zdobyła wyróżnienie w I Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. P. Nerudy oraz w XV Ogólnopolskim Konkursie im. Michała Kajki.

III
Denise Levertov
Mówiąc do smutku
Mój smutku, nie powinnam traktować cię
jak bezdomnego psa,
który przychodzi pod kuchenne drzwi
po kawałek skórki, po gołą kość.
Powinnam ci zaufać.
Powinnam przygarnąć cię
do domu i dać ci w nim
twój własny kąt,
starą słomiankę do leżenia,
i własną miskę z wodą.
Myślisz, że nie wiem, że żyłeś
pod moim progiem.
Tęsknisz za stałym miejscem
przed zimą. Potrzebne ci
imię,
obróżka i tabliczka. Potrzebne ci
prawo do odstraszania intruzów,
do uznania
mojego domu za twój
a ciebie
za mojego wiernego psa.
Przełożyła Julia Hartwig
*




















Denise Levertov (1923 - 1997) – brytyjsko-amerykańska poetka i pisarka. Jej rodzicami byli rosyjski Żyd i Walijka Gdy miała 12 lat, wysłała swoje wiersze T.S. Eliotowi, który udzielił jej rad na temat pisania poezji. W czasie II wojny światowej pracowała jako pielęgniarka w bombardowanym przez Niemcy Londynie.
Przyjaźniła się z Czesławem Miłoszem, który wysoko oceniał jej twórczość.

IV
Aleksandra Bacińska
Statystyczny uniform
Na początku był smoczek, pierwszy spacer po mieście
Przełykanych na siłę statystycznych gram dwieście
Pierwsza świeczka na torcie, pierwszy krok, pierwsze słowo
Ząb na nitce wyrwany w porę i przepisowo
Pierwszy Maj niecierpliwie prasowany od rana
List do Saszy z Charkowa i do władcy Tarzana
Pierwszy rower na Gwiazdkę, pierwsze oko podbite
Bo chciał każdy być Jankiem, a nikt nie chciał Szarikiem
Plakat z ABBĄ nad łóżkiem zamiast Świętej Rodziny
Całowana niezdarnie pierwsza w życiu dziewczyna
Kolczyk w uchu podwójny, żeby dziwił się beton
Ojciec łajdak, co odszedł z jakąś inną kobietą
Pierwsze: sto lat i gorzko, ona biała jak wata
Potem dzieci, tapety, pierwsza wpłata na fiata
W domu żona nieświeża i wczorajsza gazeta
Pierwszy powrót nad ranem, jakaś inna kobieta
Pierwsza renta od ZUSu przeliczana dwa razy
Jeziorany w niedzielę, w dzień powszedni Cardiamid
Pierwszy zawał znienacka, trzecia młodość pod tlenem
I kwaterka na górce, pierwsza w rzędzie po lewej
Statystyczny uniform, model szyty na miarę
Precyzyjny jak echo, jak szwajcarski zegarek
Chociaż ruchy krępował, chociaż dławił pod szyją
Ale jakoś się żyło, jakoś się żyło
*




















Aleksandra Bacińska (1962) - polonistka, nauczycielka, poetka i autorka tekstów piosenek, które wykonują m.in. Jadwiga Kuta, Leonard Luter oraz Michał Bajor. Talent autorki docenił Wojciech Młynarski i podarował jej wieczne pióro za utwór pt. Zęby.
Fot. ze strony Gazeta CWA

V
Daryna Popil
***
ogólnoświatowa pandemia
to coś co przytrafiło się
jakimś mitycznym nam
ale koronawirus to coś
co nie przytrafi się mnie
myślimy sobie
może przytrafić się
starej sąsiadce
piętro wyżej
sprzedawczyni
w sklepu koło domu
bezdomnemu
śpiącemu pod ławką
może przytrafić się
znanym i nieznanym
śpiewakom i poetom
czyimś kolegom z pracy
lekarzom leczącym
oczywiście nie nas
tylko tych którym właśnie
przytrafił się koronawirus
kiedyś myślałam
że wojna to coś
co nigdy nie przytrafi się
mojemu krajowi
wojna to filmy
wyblakłe fotografie
chaotyczne emocje
cudze opowieści i bóle
wojna żyje w książkach
w dalekich krajach
sąsiednich galaktykach
ale wojna nigdy
nie przytrafi się mnie
wojna przytrafiła się
ale dla wielu osób
nadal jest niewidzialna
nieistniejąca nierealna
lata mijają ona nie
a zapominać jest najłatwiej
żeby jakoś sobie żyć
i nie bać się
przecież wojna przytrafiła się
jakimś umownym nam
ale nie mnie
przytrafiła się synowi
starej sąsiadki z góry
mężowi sprzedawczyni
ze sklepu koło domu
bezdomnemu pod ławką
który wrócił z ATO
wojna przytrafiła się
znanemu śpiewakowi
i nieznanemu poecie
czyjemuś koledze z pracy
i lekarzowi leczącemu nie nas
tylko tych którym właśnie
przytrafiła się wojna
śmierć przytrafi się nam
myślimy sobie
jakimś mitycznym nam
ale nigdy mnie
zakładamy maseczki na myśli
pryskamy antyseptykiem
na stwardniałe serca
i żyjemy dalej
w świecie dziwnych dziwów
gdzie lepiej wierzyć
w to że nigdy przenigdy
nie przytrafi się
i być niewidzialnym
dla samego siebie
Przełożyła Aneta Kamińska
*




















Daryna Popil (1987) – ukraińska poetka, dziennikarka, aktywistka społeczna, naukowczyni, doktorka filozofii. Wielokrotna stypendystka międzynarodowych programów naukowych w Polsce. Pisze o kulturze, w tym o literaturze współczesnej do ukraińskich i polskich pism. Zwyciężczyni Pierwszego Polsko-Ukraińskiego Slamu Poetyckiego (2017). Autorka tomu poetyckiego „Sezony sn(ł)ów” (2017). Jej wiersze były publikowane w antologiach: „Ukraińska Nadzieja” (2017) oraz „An T-R-Act ”(2018).

VI
Maria Halber
÷
być podzielnym to znaczy: umieć przylgnąć do wielu
mówić zawsze tak, mieć w sobie ciepło podzielne
podzielone wciąż ciepłe, zdatne do dalszego użytku
mnóstwa dalszych podziałów
być podzielnym to znaczy – nie da się tak
powiedziałam do siebie: kamień. ile mnie już poszło
na marne, przylgnęłam do tylu skór, co z tego
zostało i komu, dokąd
nic
to nic, powiedziałam sobie: od teraz nie będę podzielna
od teraz będę nosić w sobie głaz
i tak mi się stało
*



















Maria Halber (1989) – laureatka Połowu 2018 organizowanego przez Biuro Literackie. Wiersze publikowała m.in. w „Dwutygodniku” i „Wakacie” oraz kilku antologiach. Autorka książki poetyckiej „Przejścia”, która ukazała się jesienią 2020 roku nakładem wydawnictwa Staromiejskiego Domu Kultury w Warszawie. Mieszka w Warszawie, pisze poezję i prozę.

VII
Krystyna Lenkowska
WIATR W E
Odsłania się kurtyna z czarnego rypsu i świat dynda
na środku kosmicznej sceny
daglezje w koślawych fiszbinach
brzozy nagie panny
garbata śliwka węgierka
drżą od wiatru jak z zimna
sztachety płotów
biegną uskokami w dół
wracają pod górę i zamykają mnie w wyspę
forsycje stoją w płomieniach
pani De maszeruje uroczyście w koronie z bukszpanu
w jednej ręce trzyma potarganą palmę
w drugiej koszyk
podmuch porywa białą koronkową serwetkę
na dalekim planie maszerują rzędem Turki w wysokich czapach
w spodniach z lampasami wyglancowanych butach
śmieją się jeden wytyka kobietę palcem
od kilku lat o tej samej porze powtarza się podobne misterium drżenia
pani De wraca wzdłuż ogrodzenia
bez palmy bez kosza
śmiertelnie zmęczona czuwaniem przy swoim ciele
poszarzała od świtu
jest zaledwie konturem można się jej domyślać
(wiatr wyszarpuje jej chustę z ramion nadyma tren palta
i unosi lekko w górę kolebie)
znika na skrzyżowaniu linii lasu i umownego pionu
słychać strzał wielkanocny
bez echa.
*



















Krystyna Lenkowska, poetka, tłumaczka - wydała 13 tomów poezji, jedną powieść, dwa audiobooki, oraz przekłady poezji Emily Dickinson. Nagrodzona w Sarajewie (2012), Macedonii-Albanii (2013), Indiach (2019). Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (SPP), Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury (STL) oraz ZAiKS.

Komentarze

Popularne posty