Kos, Galusik-Bacik, Yosano, Kolańczyk, Stachiwska, Binswanger-Stefańska, Dopazo
I
Justyna Kos
8 VIII 2020
Żyć, żyć. Potrzebuję żywego. Potrzebuję tonąć i zachłystywać się śmiercią, z przerwami na oddech. Wtedy wiem, że żyję. Wybudzam się ze snu; żyć, żyć, potrzebuję żywego. Cisza. Życie zamieszkało w popękanych skałach na brzegu. Doczołgiwuję się do nich i padam. Znowu zasypiam, tym razem snem, z którego wybudza się tylko poprzez otworzenie oczu. Poprzez dotknięcie ramienia. Dotykam piachu. Żyć, żyć. Potrzebuję żywych. W nieskończoność. Żywych w nieskończoność. Pali mnie słońce, sól podrażnia skórę i zdaję sobie sprawę, że jestem nietykalna. Śpiew. Jakiś ptak śpiewa na horyzoncie. Jestem ocalałą z potopu. Nic nigdy nie było moim udziałem.
Justyna Kos – ur. 1992 w Lublinie. Absolwentka etnologii i antropologii kulturowej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikowała w pismach literackich m.in. w „Akcencie” (2012, 2018), „Arteriach” (2013), „Odrze” (2014) oraz almanachach, m.in. Przed debiutem 2013. Almanach Miasta Poezji. Nominowana w V Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Kazimierza Ratonia (2009). Finalistka konkursu poetyckiego Połów 2016. Mieszka w Krakowie.
II
Anna Galusik-Bacik
Morning routine
Brzask
straż przednia słońca
szturmuje szpary między roletami
budzik
ona nie chce zostawić snu
milsze jej potwory które nie zakładają ludzkich masek
milsza czerń zamkniętych powiek
budzik
nie daje uciec z powrotem w jaskinię kołdry
grawitacja powoli maleje i pozwala wstać
teraz trzeba przywdziać swój kostium powszedni
ona zwija duszę w kłębek jak koc
i zakłada skórę
skórze przygląda się nieufnie
dlaczego taka cienka podziurawiona
zakłada filtry
trzeba odfiltrować to co się myśli i czuje
zakłada twarz
na twarzy musi być wyraz cywilizowany
uprzejmie obojętny
zakłada inną twarz
na pierwszej nie udała się obojętność
szuka trzeciej twarzy
nie ma
oddana do naprawy
do pilnego usunięcia szczerości
ona prosi czajnik o kawę
szuka głosu w szufladce z kosmetykami
ten głos niepewny
pójdzie do wymiany
który z tych głosów nie zdradzi niczego
kilka wypranych pancerzy i gustownych murów wisi w szafie
dziś włoży mur marki nie zranisz mnie
jaki ciasny
trzeba iść wychylić się spoza kubka kawy
pamiętać nie pomylić się
wyjście przez drzwi nie oknem to te drzwi
kopie duszę w kąt
bo czujna jak kot chciała za nią wybiec
zabiera torbę papierów
w papierach ruletka
żyjesz – nie – tak – nie podaj przyczynę życia
ona idzie
ziemia pod stopami próbuje pomóc
aby ci zagubieni szli i wracali tędy co dzień
w miarę możliwości
idzie
głos który chce krzyczeć
przezornie został w szufladzie
twarz która płacze
w naprawie
*
Mój najważniejszy wiersz, od pewnego czasu, to chyba ten o zmaganiu z depresją, kiedy każde wyjście z domu, najmniejsza aktywność, jest okupiona wielkim wysiłkiem i walką. To nie jest takie oczywiste, że wstajemy rano i robimy to, co do nas należy. Z drugiej strony są sytuacje, które nie pozwalają się poddać i upaść, przekazać stery dalej. Na przykład, kiedy jest się jedyną odpowiedzialną osobą za życie i stan innych istot ludzkich. Były takie tygodnie, miesiące i lata, że każdy zwyczajnie przeżyty dzień był wyprawą na Mount Everest. Ale nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. O tym jest ten wiersz i na przekór ma taki instagramerski tytuł.
*
Anna Galusik-Bacik - urodzona w roku papieskim 1978, nauczycielka cudzych dzieci, matka trojga własnych, które wyszły na ludzi, autorka dwóch książek opublikowanych pod pseudonimem, miłośniczka gór, uczulona na koty miłośniczka kotów, "Emilia ze Srebrnego Nowiu" po czterdziestce.
III
Akiko Yosano
***
tego ranka
nie przyczeszę włosów
ułożyły mi się na ramieniu
kochanka
*
przyszedłeś wreszcie
więc wypuściłam ważki
trzymane dotąd w zamknięciu
mych pięciu palców
tego wieczoru
*
z niepoliczonych stopni
jakie wiodą
do mego serca
on wziął być może
wszystkiego jeden lub dwa
*
w każdym pokoju
zaświećcie wszystkie światła
w każdym wazonie
ułóżcie maki i róże
nie dla pociechy
ale za karę
bo tutaj pewna kobieta
zapomniawszy pochwalić
nie umiejąc odpowiedzieć
nagle zapłakać chciała
z powodu jakiegoś głupstwa
*
zechciej zrozumieć proszą
na wyspie twojego serca
bez pożywienia żyjącą
a nie mogącą już uciec
wygnanką jaką dziś jestem
Przeł. Aleksander Janta
***
Jeszcze nie tknąłeś
Gorącej krwi pulsowania
W mym miękkim ciele,
Czy nie jest ci smutno,
Mój nauczycielu drogi?
Przeł. Mikołaj Melanowic
*
Akiko Yosano (1878 - 1942) – japońska pisarka, poetka, pionierka feminizmu, pacyfistka i reformatorka społeczna. Jej imieniem nazwano krater na Wenus.
IV
Aneta Kolańczyk
***
I.
pamiętasz jak odrastały nam ręce.
w każdą niedzielę po mszy
święty graal pachniał grzechem,
a hostia pęczniała w ustach.
byłam Judytą, Salome, tamtą dziewczyną z parku
zaciskałam dłonie na twoich włosach,
i krzyczałam tak głośno, że upadało Jerycho.
poiłeś mnie winem, pamiętasz.
tanim winem o smaku siarki.
nie można mieć więcej
niż jest zapisane.
ta noc była bezgwiezdna,
więc zgubiłam drogę do Betlejem,
złoty róg i czapkę niewidkę.
II.
widzisz miasto w dole – to Niniwa,
tam spadła pierwsza kropla,
tam wracamy – nie strawione resztki
z brzucha wieloryba.
Tamar, Abigail, Batszeba, wszystkie kobiety
schodzą z gór i tańczą. zatańczę z nimi,
a ty umyjesz mi stopy.
taka jest księga odwróconego prawa
bez sędziów i liczb. zaufaj,
zaufaj ziemi.
z niej powstałam i w niej mam upodobanie,
Spartakusie, Torquemado, niebieskooki aryjczyku,
gliniana figurko.
III.
powiedział: zostaniesz prządką,
a ona otworzyła dłoń i wyfrunął motyl,
błękitny jak odległe laguny, niebo południa,
płaszcz na ramionach Miriam.
splątane nitki to pozorny chaos,
wystarczy znaleźć początek
pod dębami Mamre, w GatSzemanim,
w Dolinie Cedronu. wciąż płoną róże
przy dźwiękach Little Gidding.
popiół, wszystko popiół. sziwa
o sześciu ramionach.
IV.
to miało być antidotum, wyjątkowa kompozycja genów,
alabastrowe ciało pachnące gajem oliwnym.
w języku izraelitów twoje imię brzmi „ukochany”,
ale tu nie chodzi o imię – rudy pastuszek z Betlejem,
młody Bachus, Tadzio. przykłady można by mnożyć.
kiedy dłoń obejmie dłuto, nie ma już drogi powrotnej,
nie ma żadnego antidotum, tylko trucizna
i „wdzięki twoje niezrównane jako odbicie nieba
w ziemskim pyle”.
V.
nie pamiętam kiedy umarłam, ale to fakt
bez znaczenia. z Comali nie można wrócić
nawet jeśli zna się zaklęcie.
w budynku straży syreny wyją
arię dla poety, miejscowy grajek gra
romancę z filmu Vavry.
jaskółki obniżają lot. będzie deszcz
albo nie będzie słońca. wrzeciono czasu
wciąż się rozwija. kiedy otworzę oczy
zobaczę ten sam zaciemniony pokój,
metalowe łóżko, pościel zbitą do krwi
i dłonie bez paznokci.
VI.
być albo nie być. z tobą czy z kimkolwiek,
jaka to różnica: Ofelia, Carmen, szalona wieszczka
przy drodze pomiędzy Betel i Ramach.
mogłam być Deborą, mogłam siedzieć pod tym drzewem,
pisać o wojnie, zdobywcach, karmazynowych płaszczach.
lubię grę na wielu instrumentach i nie pasuję do wspólnego łoża,
więc dobrowolnie wejdę w krąg kobiet wyklętych.
kiedyś zbudują dla mnie stos.
kiedyś poczuję to, co czuła matka Joanna,
wykrzyczę wszystkie imiona: Amnon, Nabal, Jefte.
słowa, słowa, słowa.
VII.
nie będzie między nami wierszy, bo choć gustujesz
w Filistynkach, a ja w siłaczach o dziewczęcych rysach,
wypędzą cię stąd, chłopcze.
to kurewskie miasto, a ja byłam kurwą
na długo przedtem, zanim się urodziłam.
nie boję się gwałcących prawo i mam talent,
większy niż inne. próbowały cię uwieść,
ale żadna nie znała sekretu – „czułość bywa
jak plecionka długa z włosów blond”.
VIII.
fini la comedie to znaczy wstań i idź,
nieważne w którą stronę i tak wszystkie drogi
wiodą na dworzec kurski. tam zaczyna się podróż,
tam też się kończy, cokolwiek na ten temat powiedziałby Gorki,
Turgieniew i jeszcze paru innych specjalistów od życia.
tylko stary Lew wiedział jak jest naprawdę,
tylko on wsiadł we właściwy pociąg.
miałeś wybór, chłopcze, ale nie miałeś szczęścia.
prawo pięści to też prawo, może lepsze
od złych obietnic, marnych zwycięstw,
boga, który tym razem nie okazał się miłosierny.
zresztą, co to jest miłosierdzie. ręka z brzytwą,
cofnięta w ostatniej chwili.
IX.
i oto kolejny dzień, w którym odegramy swoje role Karolu Bovary,
Aleksjeju Karenin i ty Nabalu, pachnący owczą wełną i winem.
kobieta powinna być żoną, inaczej nie będziesz mógł jej pożądać,
nie będziesz mógł upaść sześćset dwudziesty trzeci raz.
postaw ciepłe kapcie, niedzielny obiad
i wczasy w Tunezji w zamian za jedną noc z Helą Bertz.
poker.
po coeur
X.
przez bramę przechodziło wielu,
choć nie zawsze bab-ilu znaczyło to samo.
mówimy we własnym narzeczu, wynoszę cię ponad
język ludzi i aniołów. nie jestem ani cierpliwa, ani łaskawa,
ale mam dar prorokowania. wiem: pewnego dnia
przestaniesz mnie rozumieć.
*
Od początku pisanie było dla mnie formą autoterapii. I tak jest do tej pory. Wszystko, co mnie przerasta, czego nie mogę zrozumieć, nazwać lub zwyczajnie się boję, próbuję zamknąć w wierszu. Wychodzi różnie, lepiej, gorzej, całkiem do kitu, ale sam proces oswajania tego co we mnie, jest ważniejszy niż efekt końcowy. Nie myślę jak, myślę co. Nie wiem ile lat ma ten tekst, na pewno kilka, 5 może 6. Powstawał etapami, ale ilość części nie jest przypadkowa. Jedną cząstkę wykorzystałam potem w innym wierszu, który wszedł do książki. Pozostałe mieszkają w komputerze. Dlaczego dzisiaj chcą się pokazać? Powodów jest kilka, ale dwa wydają mi się ważne. Pierwszy, to coraz większa świadomość, mam nadzieję, że wielu z nas, że jeśli nie wpisujemy się w tak zwane normy społeczne, jeśli ogólnie przyjęte wrtości nie są naszymi wartościami albo wystepują w innych proporcjach, to nie musimy czuć się gorsi. Drugim powodem jest fakt, że ten tekst jakoś wpisuje się w różne wydarzenia ostatnich dni, tygodni, miesięcy, niech więc ma swoje pięć minut.
Aneta Kolańczyk – kaliszanka od pokoleń. Autorka książek, artykułów i audycji radiowych dotyczących literatury i literatów Wielkopolski, a także piosenek i recenzji. Animatorka kultury, społeczniczka.
Na co dzień nauczycielka języka polskiego w Zespole Szkół Techniczno-Elektronicznych w Kaliszu.
Pod pseudonimem Teresa Rudowicz wydała cztery książki poetyckie i tom opowiadań.
Debiutancki tom pt. „Podobno jest taka rzeka” został wyróżniony w 53 konkursie Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek na Najpiękniejszą Książkę Roku 2012.
Członkini Zarządu Stowarzyszenia Promocji Sztuki „Łyżka Mleka” i współorganizatorka Ogólnopolskiego Festiwalu Poetyckiego im. Wandy Karczewskiej odbywającego się w Kaliszu od 2011. Trzykrotna laureatka Nagrody Prezydenta Miasta Kalisza. Stypendystka Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury.
V
Julija Stachiwska
***
i nie wiedziałam czy nadajecie imiona znamionom
które pojawiają się na waszych ciepłych gwiezdnych mapach
w te czerwcowe dni wypełnione najcichszymi lipowymi rozmowami
i zupełnie nie cichymi strzałami
nie śmiałam się ani nie płakałam z waszych orbit z waszych służbowych trajektorii
nagłych zaciemnień rozumu albo rozbłysków słonecznych fantazji
tylko z góry z jej zamszowej zieleni pojawiało się dolne miasto
i w każdej studni okna było widać jak kredowieją
i niemal znikają zmęczone księżyce ludzkich twarzy
Przełożyła Aneta Kamińska
Julija Stachiwska (1985) – ukraińska poetka i ilustratorka. Urodziła się w Żytomierzu, mieszka w Buczy niedaleko Kijowa. Studiowała filologię ukraińską na Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Autorka dwóch książek poetyckich: „Czerwoni czołowiczky” (2009) i „Verde” (2015). Pracowała jako kierowniczka artystyczna w sieci księgarń Je i koordynatorka programów w Czeskim Centrum w Kijowie. W 2019 roku ukazała się w Polsce jej książka poetycka „Wszystkie możliwe rzeczy” w przekładzie Anety Kamińska. Wybory jej wierszy były też publikowane w pismach „Radar”, „Pobocza”, „Res Publica Nowa” i „Wakat” oraz w wydaniach internetowych: „Dwutygodnik” i „Babiniec Literacki” (tłum. Aneta Kamińska). Znalazły się również w antologiach: „30 wierszy zza granicy. Młoda poezja ukraińska” (2012), „Portret kobiecy w odwróconej perspektywie. 12 poetek z Czech, Słowenii i Ukrainy” (2013) oraz „Listy z Ukrainy” (2016). Jej teksty brały też udział w akcji Wiersze w Metrze. Kilkakrotnie występowała w Polsce, m.in. podczas festiwali: Pobocza w Więcborku i Bydgoszczy, Ukraińska Wiosna w Poznaniu oraz Wielojęzyczna w Warszawie.
VI
Elżbieta Binswanger-Stefańska
Poetki, pisarki, publicystki, literackie muzy w limerikonki wpisane:
*
Émilie du Châtelet (17 grudnia 1706 w Paryżu - 10 września 1749 w Lunéville)
Ta myślicielka z oświeceniowego Paryża,
matematyk i fizyk, kobieta i markiza:
Jak mówić "męski umysł",
gdy głupich mężczyzn tłumy?
Inteligencja nie ma płci, mówi analiza!
*
Charlotte von Stein (25 grudnia 1742 w Eisenach - 6 stycznia 1827 w Weimarze)
Ta dama dworu z miasta Eisenach,
miała i męża, i amanta, ach,
kochana przez poetę,
zdradźmy, był nim sam Goethe,
muzowanie to czasem zdradny fach!
*
Madame de Staël (22 kwietnia 1766 w Paryżu - 14 lipca 1817 tamże)
Ta w Paryżu urodzona Szwajcarka,
myślicielka i powieściopisarka,
Madame royalistka -
- rewolucjonistka,
zdolna, wolna i namiętna, szczęściarka.
*
Mary Shelley (30 sierpnia 1797 w Londynie - 1 lutego 1851 tamże)
Ta pisarka urodzona w Londynie,
jak jakiś wszechwładny demiurg-inżynier
ożywiła trupa,
strachu była kupa,
takoż Frankenstein powstał i nie zginie.
*
George Sand (1 lipca 1804 w Paryżu - 8 czerwca 1876 w Nohant)
Pewna pisarka-paryżanka,
wielkich artystów koleżanka,
jak oni godnie
nosiła spodnie,
pianistę biorąc na kochanka.
*
Narcyza Żmichowska (4 marca 1819 w Warszawie - 25 grudnia 1876 tamże)
Ta pisarka i poetka z Warszawy
nad losem kobiet bolała kulawym,
niech mąż i żona,
niech on i ona,
niech równi sobie będą w świecie prawym.
*
Selma Lagerlöf (20 listopada 1858 w Mårbacka, Värmland - 16 marca 1940 tamże)
Tej szwedzkiej pisarki z majątku Mårbacka
droga do nagrody Nobla była taka:
na skrzydłach wyobraźni
wskazała ile kaźni
człowiek sprawia zwierzętom, tyran, satrapa!
*
Else Lasker-Schüller (11 lutego 1869 w Elberfeldzie - 22 stycznia 1945 w Jerozolimie)
Ta poetka urodzona w Elberfeldzie
z końcem życia niczym bezpaństwowiec będzie,
Hitler takich jak ona,
w Niemczech "niedozwolona",
ścigać zacznie po 33. wszędzie.
*
Maria Buyno-Arctowa (16 lipca 1877 w Brzezinach - 13 czerwca 1952 w Dobrzanowie)
Pewna pisarka z miasteczka Brzeziny
wymyśliła losy pewnej rodziny -
Któż nie zna "Słoneczka"?
Ta wdzięczna książeczka
to miła lektura każdej dziewczyny.
*
Virginia Woolf (25 stycznia 1882 w Londynie - 28 marca 1941 w Rodmell)
Ta female writer z dzielnicy Kensington
była jedną z najbardziej niezwykłych żon,
miała pokój własny
i umysł nie ciasny...
Laur na skroń za wspólny małżeński plon!
*
Karen Blixen (17 kwietnia 1885 w Rungsted k. Kopenhagi - 7 września 1962 tamże)
Pewnej pisarce z zimnej Danii,
żonie barona, dumnej pani,
w gorącej Kenii
kochanek Denys
miłość poprzysiągł, serce zranił.
*
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska (24 listopada 1891 w Krakowie - 9 lipca 1945 w Manchesterze)
Ta poetka krakowska,
de domo panna Kossak,
często kochała,
częściej płakała,
baba dziwna a boska.
*
Magdalena Samozwaniec (26 lipca 1894 w Krakowie - 20 października 1972 w Warszawie)
Pewna satyryczka z grodu Kraka,
druga genialna córka Kossaka,
mówiła, grzesz,
grzesz ile chcesz,
grzechu jest warta nawet pokraka.
*
Irena Krzywicka (28 maja 1899 w Jenisiejsku - 12 lipca 1994 w Bures-sur-Yvette)
Ta pisarka z rosyjskiego Jenisejska
nie nazywała się Boyowa-Żeleńska,
choć kochała Boya,
wolała być swoja,
wolna miłość ciekawsza jest niż małżeńska.
*
Margaret Mitchell (8 listopada 1900 w Atlancie - 16 sierpnia 1949 tamże)
Tej pisarki z posecesyjnej Atlanty
powieść "Gone with the Wind" to klasyczny antyk,
"przeminęło z wiatrem"
mówimy dziś żartem,
"jutro pomyślę", woła echo jej mantry.
*
Anaïs Nin (21 lutego 1903 w Neuilly-sur-Seine koło Paryża - 14 stycznia 1977 w Los Angeles)
Pewna pisarka z Neuilly-sur-Seine,
ta, co mawiała: "życie to sen",
ona, June, Henry,
tworzyli zręby
pod rewolucję miłości, hen.
*
Marguerite Yourcenar (8 czerwca 1903 w Brukseli - 17 grudnia 1987 w Northeast Harbor, Maine)
Ta francuska pisarka z Brukseli,
zmiksowana z Belgią po kądzieli,
z największymi głowami,
z najgłębszymi myślami,
miejsce w Académie française dzieli.
*
Astrid Lindgren (14 listopada w Vimmerby - 28 stycznia 2002 w Sztokholmie)
Ta pisarka ze wsi Vimmerby,
choć wszyscy myślą, że z Bullerbyn,
żyła jak chciała,
wciąż wymyślała,
co by tu, jak by tu, a gdyby?...
*
Simone de Beauvoir (9 stycznia 1908 w Paryżu - 14 kwietnia 1986 tamże)
Ta wielka filozofka-paryżanka,
Jean-Paula Sartre'a mądra koleżanka,
dzieliła z nim życie,
lecz kochała skrycie
innych (i inne) na wielu leżankach.
*
Marguerite Duras (4 kwietnia 1914 w Gia Định w Indochinach - 3 marca 1996 w Paryżu)
Pewna pisarka z Gia Định
zanim tam nastał Hồ Chí Minh
miała tam kochanka,
pozbyła się wianka,
czemuż nie kochać chłopca z Chin?!
*
Zuzanna Ginczanka (22 marca 1917 w Kijowie - 5 maja (?) 1944 w Krakowie)
Ta poetka urodzona w Kijowie
przez Niemców zamordowana w Krakowie,
zdolna, piękna, młoda,
szkoda, szkoda, szkoda,
bezmiar zła, zło, że słowo nie wypowie.
*
Michalina Wisłocka (1 lipca 1921 w Łodzi - 5 lutego 2005 w Warszawie)
Ta lekarka i seksuolog z Łodzi
"Sztuką kochania" po dziś dzień uwodzi,
kochać trzeba umieć,
czuć oraz rozumieć,
miłości rzetelna wiedza nie szkodzi.
*
Julia Hartwig (14 sierpnia 1921 w Lublinie - 14 lipca 2017 w Pensylwanii)
Ta wielka poetka z Lublina
jak na wielkie dzieło zaczyna
niezwykle skromnie,
w gazetce szkolnej,
do starości pilna dziewczyna...
*
Wisława Szymborska (2 lipca 1923 w Kórniku - 1 lutego 2012 w Krakowie)
Pewna poetka z Kórnika
chciała znać wnętrze kamyka:
Wpuść mnie, to ja,
chcę dojść do cna,
wiedzieć co w sobie zamykasz.
*
Maria Janion (24 grudnia 1926 w Mońkach - 23 sierpnia 2020 w Warszawie)
Ta wielka pani z małych Moniek
miała laurem zdobne skronie,
otoczona książkami,
pochłonięta myślami...
od dzisiaj będzie pusto po niej...
*
Joanna Chmielewska (2 kwietnia 1932 w Warszawie - 7 października 2013 tamże)
Ta pisarka urodzona w Warszawie
pokonała połowę świata prawie,
gdy z nieboszczykiem
za Atlantykiem
grała w detektywistycznej zabawie.
*
Halina Poświatowska (9 maja 1935 w Częstochowie - 11 października 1967 w Warszawie)
Pewna poetka z Częstochowy
znała tajniki serca mowy,
gdy szybko tyka,
życie pomyka,
kiedy ledwie drży, śpieszcie się wy.
*
Annie Proulx (*22 sierpnia 1935 roku w Norwich w stanie Connecticut, USA)
Ta Kanadyjko-Amerykanka,
różnych dzikich okolic mieszkanka,
odkrywczyni tajemnic,
a żywot jest ich pełny,
w górach, w portach, w fantazjach kochanka...
*
Lucille Clifton (27 czerwca 1936 w Depew, Erie County, New York - 13 lutego 2010 w Baltimore, Maryland)
Ta poetka z Depew w hrabstwie Erie
pochodziła z innej świata sfery,
córa cór z Dahomey,
dumna z karnacji swej,
pięknej niczym czerń czarnej pantery.
*
Agnieszka Osiecka (9 października 1936 w Warszawie - 7 marca 1997 tamże)
Pewna poetka z Warsiawki
choć z dala żyła od trawki,
znała odloty,
upadki, wzloty,
brała miłości moc dawki.
*
Marta Fox (*1 stycznia 1952 w Siemianowicach Śląskich)
Ta pisarka z Siemianowic Śląskich,
nie, nie unika tematów grząskich,
ważnych, podprogowych,
ani młodzieżowych,
niby lżejszych a jednak nie wąskich.
*
Anna Janko (*27 sierpnia 1957 w Rybniku)
Ta poetka i pisarka z Rybnika
trudnych spraw i tematów nie unika,
autorka "Małej zagłady",
niemieckiej degrengolady,
w samo jądro ciemności ludzkiej wnika.
*
Eda Ostrowska (*9 sierpnia 1959 w Sławatyczach)
Ta poetka zrodzona w Sławatyczach
w swych wierszach się uroczo przejęzycza,
ze słowem się boryka,
najczulszych strun dotyka,
zderzając z sobą wdzięk i gorycz życia.
*
Olga Tokarczuk (*29 stycznia 1962 w Sulechowie)
Pewna pisarka z Sulechowa
lubi przez księgi podróżować,
nie tworzy w mękach,
gra na bębenkach
bęk bęk - jest księga Jakubowa.
*
Kazimiera Szczuka (*22 czerwca 1966 w Warszawie)
Ta głośna feministka z Warszawy
wywołuje w Polsce wiele wrzawy,
niech tylko coś powie,
burzą się posłowie
po przeciwnej stronie każdej sprawy!
*
Elżbieta Binswanger-Stefańska, ur. 14.12.53 w Krakowie. Najczęściej publicystka, rzadziej tłumaczka, najrzadziej poetka. Mieszka w Zurichu i Krakowie, mieszkała też kiedyś w Warszawie i Berlinie (ongiś) Zachodnim oraz w Sztokholmie i na łodziach (jachtach) w różnych miejscach na jeziorach, rzekach, morzach i oceanach... Strona sofijon.pl
Jak opisać kogoś, osobę (psa a nawet rzeźbę) w formie limeryku? "Pewna osoba skądś tam" i cztery linijki do dyspozycji, sylaby muszą się zgadzać, rym powinien, rymy aabba? Krótko i celnie? A i dowcipnie? Z pomysłem i pomyślunkiem? Puentą a choćby puentką?
Moje limeryki to znana forma, ale treść nielimerykowa, dlatego nazywam je także "fałszywymi limerykami", "quasi limerykami" lub "limerikonkami", limerykami opisującymi "ikony", wybitne postaci nauki i sztuki, literatury i filmu, filozofii i polityki...
Wszystkie limerikonki składają się na galerię "Limerikon" stale uzupełnianą choć przecież nigdy kompletną...
*
Fot. Danuta Węgiel
VII
Lara Dopazo
Ruibal
czasami mi się śni amador
tak jakby był
on i jego liczne predyspozycje
dałam mu dwa imiona
amodor– to jedno
guadalupe – to drugie
i śnię że wołam go ze środka polany
w słoneczne popołudnie
wołam obydwa imiona amador gualdalupe
trawa aż drży od mojego głosu
kocham go tak jak się kocha
mięso które wychodzi z ciebie z krwawieniem
ale wiem że amadora nie będzie
bo proces tworzenia wydaje się być męczarnią
jak upalne popołudnie
jak ból w krzyżu po wielu godzinach ciężkiej pracy
za marne pieniądze
każda myśl o nim to cierpienie
o jego wielkich oczach
jak czerń nocy
z łożyskiem wytatuowanym na tęczówkach
boję się o nim myśleć
w tej kamiennej pustce
na łące która nie istnieje, wśród grzecznych owiec
które śpią u moich stóp
w bieli pamięci
utrata i tak dalej
chciałbym napisać do niego dziesiątki listów
ale nigdy nie napiszę
jeszcze pomyślą że jestem szalona
więc tylko plotę wianki z kwiatów
plotę warkocz i przypinam wokół głowy
ale nie mam rąk i nie mogę nic dobrze przypiąć
i to bezcelowe miotanie się w czterech ścianach
pukam w okna walę w drzwi domu
domu który nie ma drzwi
moje oczy pochłaniają światło
ale nie rozróżniają form
amador jakie to przykre że cię nie ma płaczę
to takie smutne
to puste serce to puste łono.
trzymam twoje wyhaftowane imię w pościeli
tak jak byś umarł
całun, prześcieradła, serwetki,
obrusy i sztućce z motywami kwiatów
porysowane naczynia od częstego mycia
w poidle gdzie piją krowy
myję głębię oczu
i usta
ale ty nie wiesz jak wyglądają krowy
nigdy nie widziałeś krowy
amoador jakie piękne imię mam dla ciebie
i tę skrzynię na nienawiść
i tę miłość tak nieznaną
i ten gniew że cię nie ma
wykrzykuję twoje imię na łące a sąsiedzi
podchodzą do drzwi i patrzą
ze strachem
na stopy pełne ran
ale za łąkami jest morze
spokojne trawy i wyspy
a za trawami i za morzem jesteś ty
bolesny amador rokwitająca macica
*
eu ás veces soño que existe amador
como se amador puidese existir
el, as súas condicións de posibilidade.
amador ten dous nomes
un é amador
outro é guadalupe
e eu soño con chamalo desde o medio dunha eira
unha tarde de sol
polos seus dous nomes, amador guadalupe
e que a miña voz faga tremer a herba
querelo como só se quere
á carne que sae dunha despois de sangrar
pero eu sei que amador non vai ser
porque o proceso de ser parece tan doloroso
como unha tarde de calor
como os picazos no peito despois de traballar mil horas
por un xornal mercenario
a min prodúceme moitísima tristura pensar nel
nos seu sollos inmensos
cheos de noite
coa placenta tatuada no iris.
prodúceme ansiedade pensar nel
no baleiro de pedra
nun eido que non existe. nas ovellas mansas
que dormen ao meu pé
coa súa brancura de memoria
a perda, e todas esas cousas.
quero escribirlle ducias de cartas
que nunca hei escribir
polo medo a ser chamada enferma
entón fago unha coroa de flores
e trenzo o pelo e recólloo por riba dos ollos
pero como non teño mans, non podo amañalo ben
e aleteo sen rumbo enredada nas paredes do cuarto.
bato contra as fiestras, contra as portas desta casa
que non ten portas
os meus ollos absorben luz
pero non identifican as formas
amador, é tristísimo que non existas, choro
é tristísimo
ese peito baleiro. ese útero baleiro.
gardar o teu nome bordado na roupa da casa
coma se estivesesmorto
a mortalla, as sabáns, os panos
os manteis e a cubertería con debuxos de flores
a louza rabuñada de tanto lavar
no lavadoiro onde beben as vacas e eu
limpoa parte anterior dos ollos
a boca
pero ti non sabes o que son as vacas
nunca vas mirar unha vaca
amador, que nome bonito dispuxen pra ti
que peito, de non ser
esta carraxe. este odio
este amor todo descoñecido.
berro o teu nome polo eido e os veciños
saen á porta da casa e miran
con medo
os pés cheos de feridas.
pero tras dos eidos está o mar
as bateas calmas, as illas.
e despois da herba e do mar estás ti
amador doloroso. útero florido
Tłumaczenie Grażyna Wojcieszko
Lara Dopazo urodziła się w 1985 roku w Marín (Galicja), dokąd powróciła po wędrówkach po różnych krajach i miastach. Absolwentka dziennikarstwa, a także współpracy międzynarodowej i filozofii praktycznej.
Jest autorką czterech tomików poetyckich oraz zbioru opowiadań. Została nagrodzona nagrodami literackimi Francisco Añón, Illa Nova oraz Fiz Vergara Vilariño. Uznana ze jedną z najbardziej obiecujących poetek młodej poezji galicyjskiej nurtu feminizmu.
*
Grażyna Wojcieszko– poetka, tłumaczka, autorka sześciu tomów poetyckich oraz opowiadań zebranych w bestselerze Animalki. Publikowała m.in. w: „Twórczości”, „Kresach”, „Odrze”, „Arteriach”, ”Cegle”; na portalach: „Babiniec Literacki”, „Helikopter”, „Wydawnictwoj”, oraz w prasie zagranicznej. Należy do najczęściej tłumaczonych współczesnych poetek polskich (francuski, angielski, hiszpański, szwedzki, czeski, chiński). Laureatka wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich. Autorka tekstów piosenek oraz scenariuszy do klipów muzycznych. Obecnie pracuje na pograniczu poezji i sztuk wizualnych.
Absolwentka Studium Literacko-Artystycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego a wcześniej francuskich uniwersytetów: Orsay i Jussieu. Prezes Fundacji czAR(T) Krzywogońca – miejsca międzynarodowych spotkań twórczych.
Zdjecie: David Espinho
Komentarze
Prześlij komentarz