Musiał, Lewicka-Klucznik, Ellwart, Lipińska, Łucyszyna, Kelly, Fligiel, Radziewicz, Dwojnych, Żukowski, Rykowska, Jewtuszenko, Pudzianowska, Jastrzębska

 I

Anna Musiał
vertigo
Olatz
mamy się na wyciągnięcie ręki. aplikujemy leki.
śmiejesz się, że teraz już nikt nas od siebie nie odróżni –
znów będą nam liczyć żebra i wszystkie inne kości,
jakbyśmy składały się tylko z ich cząstek. jakby całe
nasze ja było tylko wypełnieniem wapiennej klatki.
jesteś moim domem. zamieszkałam w tobie, kiedy
świat przybierał odcień popiołu, a teraz zostawiasz
mnie samą z tym ciałem. nie wiem, czy potrafię
tak długo wytrzymać w jednym miejscu. splatam
dłonie w koszyczek, jakbym próbowała jeszcze raz
uratować się od śmierci z niedożywienia. ciągłego
niedoboru snu. jest w tym wszystkim jakaś tęsknota,
kiedy rozbierasz mnie bez słowa. w naszym wspólnym
języku nie ma już zdań zaczynających się od jutro.
2021
-------------------------------------------------------------
Olatz Vázquez – dziennikarka i fotografka. Zmarła w wieku 27 lat, 3 września 2021 roku po długiej walce z chorobą nowotworową. Była i wciąż pozostaje inspiracją.
*


















@Anna Musiał – poetka, fotografka. Autorka dwóch książek poetyckich, redaktorka „111. Antologii Babińca Literackiego 2016-2019”. Obecnie w przygotowaniu pozostaje jej trzeci tom – „body pain”.

II
Dominika Lewicka-Klucznik
Barbie
ma nazwisko i wcale nie ma na imię Barbie.
Teraz ty oddasz moje. Dałem na kilka lat
i dwójkę dzieci. To jest to, co wyszło z ciebie
najlepiej, ale teraz je psujesz. Nie potrafisz wychować.
Oddychasz też niewłaściwie. I ten bałagan.
Wiecznie potykam się o ślady twoich obecności. Jakbyś
nie mogła sprzątać za dupą. Przemykać za powiekami.
Wystawić dzieci na wycieraczkę, gdy po nie przychodzę,
żebym nie musiał ciebie oglądać, wąchać smrodu
z kuchni, w której nigdy nie grzeszyłaś fantazją.
W łóżku też. Jesteś najgorszą rzeczą,
jaka mi się zdarzyła. Nawet odejść nie umiałaś.
Oddaj nazwisko. Imię możesz zachować.
Większość kobiet i tak ma na imię Anna.
*













Dominika Lewicka-Klucznik (rocznik 1978) - animatorka, filolożka. Jest redaktorką,
autorką wstępów, recenzji oraz materiałów promocyjnych. Publikuje w antologiach, pismach
literackich i kulturalnych. Prowadzi blog/stronę autorską: www.lewickaklucznik.pl
oraz
projekt Pogotowie W@rsztatowe: https://www.facebook.com/pogotowiewarsztatowe/.

III
Joanna Ellwart
Wyskrobiny
Proszę się rozebrać.
Rozbieram się. Oni stoją.
Czekają. Na moją nagość.
Na moją macicę. Pełną skrzepów.
Na moją macicę. Pustą po tobie.
Jestem naga. Taka szczupła.
Miałam cię nosić w brzuchu.
W dzbanie brzucha wielkim i ciężkim.
W kangurzej kieszeni.
Wypadłeś, wysunąłeś się w ulewie.
W ulewie krwi. Zniknąłeś w rurze.
W wodzie i we krwi. Nie wiedziałam.
I teraz stoję. Naga przed nimi.
Bez wstydu. Bez myśli. Mam płaski brzuch.
Mam bezczelnie lśniące włosy.
Mam smukłe nogi i krągłe biodra.
Mam jędrne uda. Otwieram je.
Przed łyżką otwieram. Przed łyżką.
Zaśnij teraz, słyszę. I raz, dwa, trzy.
Śpię. Widzę dwie kreski. Dwie różowe kreski.
Jesteś, syneczku. Jesteś. Chłopiec. Na pewno. Nie dziecko. Nie dziewczynka. Józef.
Jak twój pradziadek. Józef. Józinek.
Niosłam cię. Woziłam po bieszczadzkich
drogach. Trzęsło w koleinach. Miłorząb
w Krasiczynie miał cię przyprowadzić. Pusta
kołyska w Sanoku drwiła z pium desiderium.
W kościołach ani w cerkwiach nikt mnie
nie usłyszał. Nikt nas nie usłyszał, synku.
Raz, dwa, trzy. Obudź się, kochanie.
Wyskrobiny czyste. Będziesz miała
dziecko. No nie płacz, macica ładna,
szybko się wypełni. Proszę dbać, kochać
i wracajcie w ciąży. Wyskrobiny czyste.
Gdzie on jest? Gdzie on jest?
Mój syn. Józef. Wyskrobiny po nim.
Już nie ma. Nic już nie było.
Jak mam go pochować?
Pochować? Kogo? Już byłaś pusta.
Słyszysz? Pogrzebu nie będzie.
Wyskrobinom, synku, nie usypią grobu.
14.07.2021
*



















Joanna Ellwart (1972) – literaturoznawczyni, redaktorka i korektorka (obecnie w zawieszeniu). W młodości pisała bez umiaru, publikowała na łamach lokalnej prasy oraz w licznych almanachach poezji. Wygrywała konkursy literackie, odmówiła wydania tomiku poetyckiego a potem także powieści. Nie po drodze jej z księgarskimi półkami. Woli cudze słowa. Jeśli własne to tylko naukowe. Nie szukajcie jej tekstów w świecie, wszystkie zostały opatrzone nazwiskiem rodowym. Jej dusza mieszka w Tatrach, zaś ciało nad morzem. Czyta już tylko uchem. Pióro zastąpiła szydełkiem. Dzierga czapki, śpiewa "Halkę" i popija whisky.

IV
Elżbieta Lipińska
Poranny
Jest szósta rano. Lustro nie żyje.
Zabijmy coś jeszcze.*
Ok, zabijmy. Bez wielkiego namysłu
można wyrzucić jak z rękawa kilka typów.
Więc zabijmy nudę, budzik
oraz tego, co go skonstruował.
Zabijmy przyczynę budzika
i jego skutki - podkrążone oczy,
błędny wzrok, przyspieszony puls,
bez powodzenia usiłujący dogonić
godziny, które wypadły z doby.
Zabijmy pokutującą resztkę naszego odbicia,
która podważa tezę o świętym spokoju lustra,
odbiera wiarę w ostateczność rzeczy.
Potem spróbujmy zabić się sami, wciskając twarz
w poduszkę zaleconą przez terapeutę.
Nic z tego, nie o szóstej rano.
Przez wąski poranny lejek
całkiem spokojnie przecedźmy mocną kawę
i zadzwońmy do siebie, chociaż jesteśmy już starzy.
* K. Jaworski
*













Elżbieta Lipińska, poetka, prawnik, urodzona w Warszawie, mieszka we Wrocławiu. Wydała sześć książek poetyckich: „Pożegnanie z czerwienią”,„Maj to łagodny miesiąc”, „Rejestry”, „Na końcu języka”, „Kamienie”, „O obrotach”. Laureatka kilku konkursów poetyckich, w tym Tyskiej Zimy Poetyckiej. Wiersze ukazywały się także w czasopismach literackich i antologiach: „Wschód-Zachód. Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy”, „Nielegalny prąd”, „Przewodnik po zaminowanym terenie” - cz. 1 i 2 oraz w „Anthologii#2”.
Współpracuje z Fundacją im. Tymoteusza Karpowicza i zespołem Laboratorium Empatii.
Poza tym jest mamą, babcią, miłośniczką muzyki, poezji i literatury, w tym od lat fantastyki, praktykuje zen w Szkole Kwan Um.

V
Oksana Łucyszyna
zmarli
johny nie wie jak dużo jest za mną zmarłych
żaden johny nie wie jak dużo jest za mną zmarłych
noszę ich na ramionach
dlatego mam taki prężny krok
takie stalowe mięśnie
bo kto się może równać z atletą
ale gdybym tylko mogła ich zrzucić
tak bym biegła – nie tak jak biedny podpity johny
z przepalonymi płucami
sam by lance armstrong nie dogonił na swoim rowerze
najszybszy samochód nic by nie wskórał
nawet niebieściutki kabriolecik
tak bym biegła że kula ziemska stałaby się za mała
jak dla tego człowieka z bajki
który musiał sobie związywać nogi
nagrodzono by mnie na olimpiadzie
gdziekolwiek w amerykańskich atenach
albo może w atlancie
śpi johny w swoim ciepłym łóżku
śpi, marzy o nowym cudzie – na przykład o tym
że następna dziewczyna będzie mieć nobla z fizyki
śpi ameryka tylko ja nie śpię
przeliczam swoich zmarłych
którzy są biegli w tajemnej nauce przyśpieszenia
Przełożyła Aneta Kamińska
















Oksana Łucyszyna (1974) – ukraińska poetka i prozaiczka. Urodziła się w Użhorodzie, od 2001 roku mieszka w Stanach Zjednoczonych. Ukończyła filologię angielską i francuską oraz gender studies. Autorka książek poetyckich: „Uswidomłena nicz” (1997), „Orfej Wełykyj” (2000) i „Ja słuchaju pisniu Ameryki” (2010), zbioru opowiadań „Ne czerwonijuczy" (2007) oraz powieści: „Sonce tak ridko zachodyt'” (2007), „Iwan i Feba” (2019). Za tę ostatnią dostała Państwową Nagrodę im. T. Szewczenki. W ramach stypendium Fulbrighta pracowała w Polsce nad doktoratem na temat Brunona Schulza i Waltera Benjamina. Jej wiersze były publikowane w „Poboczach”, „ArtPapierze”, „Babińcu Literackim” i antologii „Cząstki pomarańczy. Nowa poezja ukraińska” (2011; tłum. Aneta Kamińska).

VI
Róisín Kelly
Łaska
Rozbieram się po ciemku, na plaży.
Naga i ślepa wobec bóstw, pod nawałem gwiazd.
Oto moje ciało, które wzbroniono mi dotykać.
Cerkiew jaśnieje na czerwono obok nieczynnej przyczepy z kawą.
Morze Egejskie sięga mi bioder, wzbiera we mnie;
pławiąc się, płoszę fosforyzujący plankton, czy też algi –
opalizujące wodne drobinki
unoszone od nadgarstków, dryfujące wokół zimnych piersi.
Jaśnieją, wirują i giną jak spadające gwiazdy,
napalone moją nagością. Są mi przychylne.
Nie sądziłam, że ta odrobina współczucia
pobudzi mnie do płaczu. Jakże cudowne
są te zagadkowe stworzenia,
ich blask w tych morzach, na które kiedyś patrzył Homer,
tych które zewsząd otaczały starożytnych Greków.
Kiedy ruszę z powrotem, będę ukrywać się
przed bliźniaczymi jupiterami nadjeżdżających aut
— każda kobieta uczy się być cieniem, czając się
nisko pośród sosen. Artemido, ty moją jedyną ostoją
w świecie, gdzie przeżyć trzeba przy tak nikłym świetle.
Ześlij mi stado jeleni uciekające przez las
przed ostrymi włóczniami myśliwych.
Pomóż rozszyfrować te połyskujące ślady,
ten pył Drogi Mlecznej w alfabecie Morse’a.
Pokieruj łódkę mojego ciała z powrotem do mnie samej.
Wskaż mi szlak, który wiedzie do domu.
Przełożyła Magdalena Kleszczewska
*


















Róisín Kelly – urodzona w zachodnim Belfaście irlandzka poetka, absolwentka studiów pisarskich na Narodowym Uniwersytecie Irlandii w Galway. Dorastała w przygranicznym hrabstwie Leitrim, przez rok pracowała jako szwaczka na wyspie Clare, by ostatecznie zamieszkać w mieście Cork. W 2016 roku ukazała się jej broszura Rapture, zaś w 2020 tom wierszy Mercy (Bloodaxe Books). Jej twórczość bywa porównywana przez krytyków do poezji Nuali Ní Dhomhnaill lub Eiléan Ní Chuilleanáin.
Występuje w muzycznym trio MAGDALENA, z którym wykonuje swoje wiersze.
Magdalena Kleszczewska - irlandystka, tłumaczka. Studiowała przekład literacki w Gdańsku. Brała udział w międzynarodowym projekcie tłumaczeniowym Aistriú realizowanym w ramach Europejskiej Stolicy Kultury Galway 2020. Współtworzy nieformalną warszawską grupę tłumaczy anglojęzycznych Tłum.

VII
Joanna Fligiel
Święto Zmarłych
Moja mama gotowała bigos.
Moja babcia gotowała bigos.
Raz w roku gotowały bigos.
Raz w roku jedliśmy ten bigos
po powrocie z cmentarza.
Boże, co to był za bigos. W wielkim garnku
dusiły się w kapuście wszystkie rodzaje mięsa
z poprzednich tygodni; te rosołowe i te smażone,
i te niedosmażone, i te wystane na kartki,
i ta kapusta z najprawdziwszej beczki,
kupowana w jarzyniaku u pani Jadzi,
która miała dla każdego
sprośną anegdotę.
Dlatego każdy chciał mieć tę kapustę
od pani Jadzi.
I wracało się
z bananem
na twarzy
z jarzyniaka
do domu.
Połowę zjadaliśmy po drodze,
bo nie było nic
smaczniejszego
od tej kapusty kiszonej,
wydeptanej
przez panią Jadzię bosymi stopami.
Do tej kapusty wrzucało się grzyby,
z robakami, czasem bez robaków,
jeśli chciało się je namoczyć.
Nikt do bigosu nie wkładał suszonych śliwek. Nikt!
Trochę przecieru pomidorowego, żeby zapuścić kolor,
ale nigdy śliwek. Trochę młodej kapusty, cebuli,
ziela angielskiego, liście laurowe, sporo ziaren pieprzu,
ale nigdy śliwek!
Siadało się przy okrągłym stole,
między braćmi mamy,
którzy robili psikusy,
jakby był Halloween,
choć nikt o Halloween nie słyszał.
Po bigosie dostawaliśmy cukierki,
owinięte w papierki
z nadrukiem żołnierza.
I nikt. Nikt!
Nikt nie rzucał papierków.
Każdy glancował papierek
i wkładał do swojego pudełka.
Podziwialiśmy swoje kolekcje
i każdemu się zdawało,
że tego drugiego jest lepsza.
Czasem,
gdy ktoś już miał taki sam papierek,
to się z kimś wymienił.
Żołnierzyki były kolorowe jak żywe.
Zresztą wszyscy byli żywi:
babcia, dziadek, tata i brat mamy.
Człowiek nie zdawał sobie sprawy,
że to takie było Święto
Żywych!
~


















Joanna Fligiel (1968) – redaktorka Babińca Literackiego, autorka trzech książek poetyckich, urodzona w Katowicach, wychowana w Bystrej k. Bielska- Białej, mieszka w Niemczech i w Polsce.
Fot. Autorka w 1980 roku.

VIII
Teresa Radziewicz
pisać o miłości
kiedy obiecałam, że będę pisać o miłości,
nie spodziewałam się, że wojny i przewroty
z końca świata dotkną tak mocno moich miejsc.
i że słowo obcy rozdwoi się na wrogów i bliźnich,
i że każdy będzie miał własną rację, a ja
zatrzymam się z obrazami pod powieką:
wędrówki hunów i germanów, nowe granice
i upadki cesarstw, wielkie emigracje i tułaczki
- modlitwy do wszystkich możliwych bogów
o ciepłe schronienie i posiłek.
kiedy obiecałam, że będę pisać o miłości,
nie spodziewałam się rozmnożenia pytań
o prawdę jak siebie samego. nie czułam
tego metalicznego smaku pod językiem,
jakby wciąż tkwił tam zimny obol.
i nie wierzyłam, że bliscy potrafią
dzielić się nienawiścią.
kiedy obiecałam, że będę pisać o miłości,
było wczesne lato, pełne złotych blasków
między liśćmi i nie spodziewałam się,
że jesień przyjdzie w przymrozkach
i że będę myśleć o ciałach, które pozostaną
tutaj.
miłości, która wszystko znosisz
i wszystkiemu wierzysz,
i we wszystkim pokładasz nadzieję,
proszę.
proszę
*


















Teresa Radziewicz – autorka sześciu książek poetyckich. Trzykrotnie nominowana do nagrody głównej Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. J. Bierezina (nagroda publiczności w 2008). Za debiutancką „lewą stronę” (Łódź 2009) otrzymała Literacką Nagroda Prezydenta Miasta Białegostoku im. W. Kazaneckiego), laureatka Nagrody Orfeusz Mazurski za tom „ś” (Białystok 2020). Redaktorka działu poezji w piśmie Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Białymstoku „Próby”, członek Literackiej Rady Redakcyjnej serii Białostocka Kolekcja Filologiczna Instytutu Filologicznego UwB.

IX
Anna Dwojnych
Polska remix
moja ulica murem i niech mury runą
(i runy na murach), a był to październik,
miesiąc utraty, odcisk na komunikacji
[odmówiony komunikant w odmówionym
pacierzu], a moja krew, w ustach kobiet krew,
na ustach krzyk, a na krzyku maski, tłumią
zbiór niewysłuchanych fraz, bez wyboru.
Polska, październik 2020
*



















Anna Dwojnych – poetka, absolwentka socjologii i filozofii, copywriterka. Publikowała na łamach m.in. „Dwutygodnika”, „biBLioteki” Biura Literackiego, „Blizy”, „Lampy”, „Frazy”,
„Arterii”, „ArtPapieru”, „Fabulariów”, „Elewatora”, „Wakatu”, „Cegły”, „Fragile”. Wydała książki poetyckie: gadu gadu (MaMiKo, 2011) i Wypadki z przypadkami (Dom Literatury w Łodzi, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, 2019).

X
Dariusz Żukowski
***
Moje dziecięce wiersze są nisko ziemi,
Cały tom poezji rośnie na polach, łąkach, drzewach,
Czasami są w zamarzniętym rozlewisku Supraśli,
W mroźny lutowy dzień,
Szczypią w nos i w ręce,
Czasami są krzywe i pochyłe,
Jak bieganie po murze naokoło cerkwi,
Lub gryzą w gardło jak niedzielne kadzidło,
Rozpalane z Markiem,
Te najwyższe były na papierówce,
W sadzie obok domu,
Smakowały wtedy wczesnym latem,
I niedojrzałym jabłkiem,
Albo kwaśną białą porzeczką,
Czasami bolą jak rozbite kolano,
Albo są drzazgą wbitą w palec,
Mają tylko po kila lat,
Jeszcze nic nie rozumieją,
Z tzw. życia,
Nie wiedzą też, że
Poezja to część literatury pięknej,
Obejmująca utwory wierszowane w odróżnieniu od prozy,
Codziennego dnia na ulicy Krzywej,
Która niczego nie tłumaczy,
Niczego nie wyjaśnia.
* * *
Мае дзіцячыя вершы нізка каля зямлі,
Увесь том паэзіі расце на палях, на лугах, на дрэвах,
Часам яны ў замарожанай пойме Супраслі,
У марозны лютаўскі дзень,
Шчыпаюць у нос і ў рукі,
Часам бываюць крывыя і нахіленыя,
Як бег па муры вакол царквы,
Або сціскаюць у горле як нядзельнае кадзіла,
Распальванае з Маркам,
Самыя высокія былі на яблыні-папяроўцы,
У садзе побач з домам,
Мелі яны смак ранняга лета,
І няспелага яблыка,
Або кіслай белай парэчкі,
Часам яны балючыя, як разбітае калена,
Або як стрэмка загнаная ў палец,
Ім толькі па некалькі гадоў,
Яшчэ нічога не разумеюць,
З гэтак званага жыцця,
Не ведаюць таксама, што
Паэзія гэта частка прыгожага пісьменства,
Ахопліваючая вершаваныя творы ў адрозненне ад прозы,
Штодзённага жыцця на вуліцы Крывой,
Якая нічога не тлумачыць,
Нічога не высвятляе.
*












Dariusz Żukowski, ur. 19.12.1966 w Białymstoku. Wychował się w Gródku nad Supraślą. Szkoła średnia : Technikum Leśne w Białowieży. Studia : Wydział Leśny SGGW . Pisze po białorusku w języku polskim. Publikuje w Wiadomości Gródeckie -Haradockija Nawiny, NIWA . Mieszka : Wieliszew, Mazowsze.
Fot. Choinka przedszkolna w przedszkolu w Gródku, na Podlasiu. To właśnie tam, nad rzeką Supraślą. Rok 1971 lub 72 (pół wieku temu), zapewne styczeń (po świętach prawosławnych).
***
Wiersz ukazał się w wyniku licytacji w miejscu "Bazarek dla Fundacji Ocalenie" ,
która to licytacja była skierowana do wszystkich osób bez względu na płeć.

XI
Agnieszka Rykowska
Wiersz prawie pijany
nie widać twarzy
nawet linie papilarne
przestały być liniami
gdzieś się zapodziały
styl niesforne słowa
trudne jak zmarszczki
- dokąd pani uciekła?
- czy mam kłamać?
korektor wszystko uprościł
usunął zaimki
i emocjonalne znaki
myślałam że jestem
drzewem jabłoni albo różą
a teraz wszystko
można we mnie włożyć
- upijmy ją - słyszę
*


















Agnieszka Rykowska – publikowała w „Afroncie”, „Akancie”, „Odrze”, „Helikopterze”, ""Babińcu Literackim", na „Pisarze.pl”. Pisze wiersze i krótką prozę. W 2021 roku w wydawnictwie Zaułek Wydawniczy Pomyłka ukazała się jej debiut książkowy "Za blisko".

XII
Ełła Jewtuszenko
***
dzień zwinął się pod nogami
szary jak kot
zleciał jak żółty listek z orzecha
i w głowie dzisiaj tylko szeleszcząca sterta wilgotnych liści
w kolorze przejrzałej jesieni
dzień jak kot ledwo otworzył oczy
od razu znowu zasnął
napęczniał wodą jak gąbka
płyniesz przez tę warstwę wody
i jak we śnie nie możesz ruszyć się z miejsca
liście szeleszczą liście rozwiewa wiatr
tyle wszystkiego naraz się wydarza
i tyle wszystkiego się nie wydarza
a ile musi się wydarzać
mogłoby się wydarzać nie powinno było się wydarzać
czy zresztą powinno ale nie tak
tylko w takie dni można wyciągnąć rękę przez okno
i złapać piłkę wiersza
żółtą jak orzech
rzucić ją psu smutku
żeby pobiegł łapać
Przełożyła Aneta Kamińska
*


















Ełła Jewtuszenko (1996) – ukraińska poetka, tłumaczka i wokalistka. Pochodzi z Kijowa. Absolwentka filologii romańskiej Kijowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Szewczenki. Tłumaczka współczesnej literatury francusko- i anglojęzycznej. Laureatka konkursu wydawnictwa Smołoskyp. Autorka książki poetyckiej „Lichtung” (2016) oraz projektu Thuyone łączącego poezję z muzyką elektroniczną.

XIII
Amelia Pudzianowska
Do syreny
syreno smażona na głębokim oleju
wydzielasz mleko ze swej bladej piersi
dla chłopców jak odcisk na lewej pięcie szatana
syreno z rybim układem rozrodczym
kusisz mężczyzn ze skórą obwisłą
których ciało usiłuje być człowiekiem
syreno na haczyku w kształcie obrączki
nie każdy jest godzien wejść po schodach kręgosłupa
tam gdzie nie ma imion są tylko westchnienia
*


















Amelia Pudzianowska (ur. 2001 r.) – dwukrotna laureatka Nagrody Prezydenta Miasta Radomia. Jej sztuka „Opłata za powietrze” została nagrodzona w ogólnopolskim konkursie „Sztuka Teatralna” i na podstawie tego utworu zostało zrealizowane słuchowisko odtworzone na Świdnickim Forum Teatrów Niezależnych. Jest laureatką trzydziestu jeden konkursów literackich o szczeblu regionalnym i ogólnopolskim. Jej utowory ukazały się w dziesięciu antologiach i jednym audiobooku. Redakcje czasopism czternastokrotnie zgodziły się na publikację jej tekstów, m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Fabulariach” oraz „Książkach”.

XIV
Maria Jastrzębska
***
Nabierz na palec smalcu i nasmaruj nim swoje labiolitos, żeby mniej tarło, wymaż sobie włosy łonowe i uda sokiem z granadas. Pomyśli, że masz trudne dni, starsze kobiety radzą Rocio. Używaj łokci i zębów, to twoja naturalna broń. Nie, nie szarp się, leż bez ruchu, bo to ich tylko bardziej podnieca. Nie potrafią się dogadać. Jak tylko rozluźni uścisk, wyślizgnij się z jego objęć, baberita mi. Sama sprawdź, ciotka wskazuje na niebo przez niewielkie okno, czy wiewiórki są już w gnieździe? Czy gęsi lecą nisko? Widzisz brylantową aureolę wokół księżyca? Módl się, żeby dzisiaj spadł śnieg i odciął przełęcz, bo wtedy żołnierze nas nie znajdą.
Przełożyła Anna Błasiak
*


















Maria Jastrzębska - poetka, tłumaczka, redaktorka i animatorka kultury. Ostatnio opublikowała "The True Story of Cowboy Hat and Ingénue". Przetłumaczyła na angielski tom Justyny Bargielskiej "The Great Plan B".
Zdjęcie autorstwa Lesley Wood

Komentarze