Smolarek, Stępień - Daszkiewicz, Lisiecka, Michałowicz, Mędrzak-Sikora, Pawłowska, Ptaszyk, Pawlikowska-Jasnorzewska, Misztal, Kuśka, Kurowska, Widzowska, Świrszczyńska, Ka Kakla

 I

Iza Smolarek
raz i dwa
biegałam za tobą w tylu językach, od tylu lat
reagowałam na wąskie hau na ławce nad kanałem
pokorna jak mech, który porastał nasze łokcie
zniżałam ton, żeby odczytać hallo, jest mi źle
dobrze
zimno jest, ale teraz, nawet, kiedy mnie przytulisz
nie wydajesz się zbyt miękki, zbyt sprawny, zbyt
donaszam ciebie w lekkim letargu, w pozycji miasta
w ulubionej potrawie, w naszych słowach, w których
dziewczynki wyjdą, dziewczynki później przyjdą
lubisz je, zatem – lepkie - zostaną w ciepłym podbrzuszu
w jamie dwuznaczeń; na chwilę obecną albo i dłużej
przymykam oczy, czekam, słucham; omijasz usta
*


















Iza Smolarek – poetka pisarka, dziennikarka. Współtworzy – razem z Alexem Sławińskim - audycje radiowe Studio Londyn oraz PopArt dla radia Wnet. Zajmuje się kulturą, społeczeństwem, polityką. Nominowana do Nagrody Silesius oraz nagrody im. Szymborskiej za tomik „Obca” (Wydawnictwo Duży Format 2021). Adoptowana przez cztery kotki.


II
Urszula Stępień - Daszkiewicz
Kobieta Współczesna
Kobieta współczesna
nie rozwiązuje zagadki początku
bo z trudem wiąże
koniec z końcem.
Świetnie zna granice
i rachunek nieskończoności
niezbędnych wydatków.
Z jej wyprutych żył
wolno spływa
czerwony
barszcz z uszkami.
*



















Urszula Stępień - Daszkiewicz – kielczanka. Debiutowała w 1998 roku tomikiem „Ostra krawędź". Rok 2002 przyniósł jej wyróżnienia i publikacje w almanachach w ogólnopolskich konkursach poetyckich : „O wieniec akantu”, „Krajobrazy słowa”, a także udział w X Konkursie Poezji Religijnej im. Ks. Profesora Józefa Tischnera w Ludźmierzu. W 2003 roku została laureatką w OKP „Miłość niejedno ma
imię”. Potem nastąpiła proza życia. Od roku 2020 znów pisze.


III
Daria Danuta Lisiecka
Obłoki nad bulwarem
(fragment)
Dla Ala i Jana
- Która godzina?
- Tutaj nie ma godzin. Są tylko zmierzchy i świty.
- Nic więcej?
- Nic mniej.
W tym mieście szybko zapadał wieczór, płynnie wsączał się w noc i równie nieoczekiwanie zaskakiwał ostrym światłem poranek nowego dnia. A dzień ten zastawał nas na bulwarze, w starych murach, małym pokoiku akademika na ostatnim piętrze, wynajętej klitce lub dworcowej poczekalni. Nosiło nas po tym niezbyt dużym mieście i wkrótce znaliśmy je jak własną kieszeń. Byliśmy czyimiś dziećmi, które wyfrunęły w świat, którym ciążył dom i wieczne dopytywanie się o normalność. Wznosiliśmy więc własne nie - domy, strzeliste świątynie eskapizmu z powietrza, mgły i świętej wiary w ocalającą moc sztuki.
'Chcę być pomylony/ Pomyleni mają w głowie słoneczko...' - to mógłby być nasz hymn, gdybyśmy go znali, gdybyśmy umieli go śpiewać, gdyby nie tkwiły nam drzazgą w głowie inne pieśni. Bardziej przystawałby do naszego łagodnego buntu, o którym nie wiedzieliśmy wówczas, że jest łagodny, przekonani o jego sile i mocy.
Miasto miało swoją wewnętrzną muzykę, ukrytą, nienarzucającą się. Nie brzmiało zwiewnym walcem, ani zamaszystym tangiem, nie drażniło też industrialną kakofonią. Snuło się raczej somnambulicznym fado, które wywlekało nas na drugi brzeg rzeki, mamiło zapachem wilgoci, dziką splątaną roślinnością, żelastwem marnego stateczku, który przewoził nas przez wodę, rozgrzanym asfaltem mostu, którego skórę wygarbowały nasze kroki, zwłaszcza nocami, gdy nie jeździły już tramwaje. Stłumiony, odległy głos jakiejś średniowiecznej inkarnacji Amalii Rodriguez, odtwarzany z kamiennej płyty, prowadził wzdłuż wyszczerbionych murów do centrum, naszego epicentrum, zbiegu wszystkich dróg, kawałka świata, gdzie na wypranym z barw filmie przesuwały się ciągle te same twarze. Czasem ktoś znikał, na chwilę, na długo, na zawsze. Rzadziej pojawiał się ktoś nowy.
Cyrkulacje. Konstelacje. Mgliste ścieżki. Manowce. Wychodzenie z siebie po siebie, poza siebie i rzeczywistość. A ta, zgrzebna niczym jesionka w jodełkę i zakurzony gotyk miasta, monotonnie obezwładniała. Trzeba było jej zaprzeczać, brać w nawias, dobrowolnie rozstawać się z rozsądkiem. Upajały nieoczywiste alkohole, gorzko-słodkie zioła, muzyka mistrzów, wersety poetów, ale nade wszystko sama młodość, dar trwoniony szczodrze, zdawałoby się wtedy, niewyczerpany.
- Ty jesteś Maga. Maga z "Gry w klasy". - mówił Slav, nerwowy okularnik, który przybył z portowego miasta, gdzie miał zostać budowniczym okrętów.
- Ty jesteś Holly ze " Śniadania u Tiffany'ego" - mówił smukłopalcy Miro o androgynicznej urodzie, dla którego zamierzchły język staro-cerkiewno-słowiański zdawał się nie mieć tajemnic.
- Czy to ty jesteś " dziewczyna - kompletny odlot"? - pytał pod gotyckimi sklepieniami Jan, który postanowił uczynić swoje życie przygodą.
*













Daria Danuta Lisiecka - poetka, animatorka kultury, dyrektor artystyczny festiwalu literackiego Ogólnopolskie Spotkania Poetów BIAŁA LOKOMOTYWA. Publikowała w prasie literackiej i antologiach, zdobywała laury w konkursach. Jest autorką książek poetyckich „Teatr Moich Wierszy” (1999) i „mgnienia” (2020) oraz zbioru małej prozy „Obłoki nad bulwarem” (2022). Współpracuje z ukazującym się w Toruniu pismem kulturalnym „Menażeria” oraz stroną Babiniec Literacki. Prowadzi cykliczną audycję autorską „Wyczytane do białości - magazyn o literaturze, książkach, pasji i stylach czytania” w Radio z Qlturą.
Jej wiersze tłumaczono na język angielski, hiszpański, portugalski i ukraiński. Mieszka na Kujawach Białych.
Fot. Ola Biały


IV
Anna Michałowicz
Mży,
może łzy
lecz ze szczęścia
bo cudnie.
Mknąć przez uliczny mrok,
przyspieszając wciąż krok.
Zapominać, że było ciut trudniej.
A przez chwilę brak było nadziei.
Siły tyle by jeszcze oddychać.
Wciąż niepokój, ból i cierpienie.
Czasem myśl, że zaczynam zanikać.
Pustka wokół i wewnątrz bezkresna.
Dni mijały, tygodnie bez czucia.
Może szkoda straconych wieczorów.
Żal poranków bez barw i zapachów.
One wrócą, już są, tylko sięgnąć.
Jak po kiście winogron i zerwać.
I upijać się szczęściem jak dawniej.
Topiąc buty w świetlistych kałużach.
W mżawce łez, moich łez,
tak po prostu.
W Marszałkowską
się pięknie zanurzać.
*


















Anna Michałowicz, przekorna dusza kochająca zmiany, przypadkowa poetka,
nauczycielka, tłumaczka, freelancerka.


V
Agnieszka Mędrzak-Sikora
„dom się zaczyna
od twoich rąk”
Wincenty Faber, Perspektywa/
A jednak
Tak będzie: wytęsknimy dom, wywołamy jak wilka z lasu.
Przyjdzie i otworzy przed nami drzwi, okna, ramiona.
Wpuścimy siebie i psa, wszystkie nasze niewspólne dzieci,
przygarniemy zachrypnięte od smutnego mruczenia koty.
Podstarzałe drzewa w ogrodzie urodzą szare renety,
pomiędzy drobnymi liśćmi zamigocze fiolet śliwek.
Coś się zacznie – teraz, prawie jesienią życia,
coś ułoży jak puzzle, jak my razem do snu.
Co wieczór w naszym domu pocałujemy dzień na dobranoc, otulimy przyszłość.
*












Agnieszka Mędrzak –Sikora (wcześniej Agnieszka Marek) – bielszczanka, a teraz pogórzanka urodzona w 1977 r. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Śląskim i podyplomowo bibliotekoznawstwo. Pracuje jako nauczycielka języka polskiego i bibliotekarka. Laureatka kilkudziesięciu ogólnopolskich konkursów poetyckich, m.in. J. Różewicza (nagroda główna – 2013 r.), Struny Orfickiej (I nagroda – 2014 r.), M. Czychowskiego (nagroda główna – 2014 r. oraz 2016), J. Kulki, R. Wojaczka, M. Hłaski, M. Kajki, jubileuszowego – 60 O Laur Czerwonej Róży w Gdańsku i wielu innych.Publikacje: czasopisma literackie „Migotania”, „Bliza”, „Tygiel”; „Topos”, „Szafa”, „Helikopter OPT”, „Arterie”, „Fraza”; portale poetyckie: Pisarze.pl, Salon Literacki, Latarnia Morska; tomiki i almanachy pokonkursowe.
Debiutancka książka poetycka „Wypuść mnie, wypuść” ukazała się w 2013 r. Była to główna nagroda w konkursie im. J. Różewicza w Radomsku.
W roku 2016 wydała tomik „(Po)równania z wieloma niewiadomymi”.



VI
Katarzyna Pawłowska
Kochać to trzymać przestrzeń dla początków i końców
Być gdy morze mruczy cicho i grzmi huraganem
przelewamy się przez burtę granice tracą brzeg
Dotykając tajemnic i ran
całujemy jednakowo wszystkie odbicia
w twoich oczach ja — my
— nasze
podróże
ze sobą do siebie
do prawdy
czasem krwawią stopy
czasem serce uśmiecha się
Przy wszystkich końcach i początkach twoje ciepło
*


















Katarzyna Pawłowska urodzona w Krakowie. Z wykształcenia pedagog społeczno-opiekuńczy,
muzykoterapeuta metodą Muzykoterapii dogłębno – komórkowej. Zadebiutowała w 2016 r
tomikiem pt Zapiski z Gwiazd wydanym nakładem wydawnictwa Miniatura, rok później, w
2017 roku, pojawił się kolejny tomik Strofy erogenne. Do tej pory jej wiersze ukazały się
również w kilku antologiach. Publikowała w Szufladzie, Kurierze poetyckim, Nowych Myślach,
Angorze, Radostowej. Jej wiersze można również znaleźć na facebookowym profilu: Kasia
Pawłowska – zapiski z gwiazd. Laureatka Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Erotyk na
krechę” im. T. Stirmera , w 2020r wydała ostatni tomik Oswajanie Cienia.


VII
Wiesława Ptaszyk
nie ma tego złego
babcia Julka
wspominając przeszłe lata
nie lubiła narzekać
oczywiście kochała Feliksa
ale Antek też był przystojny
w dodatku nie pijak
no może trochę powolny
ale pracowity
pewnie że żałowała Feliksa
gdy płakał na weselu
to nie jej wina
że niedoszła teściowa
wymarzyła sobie pannę majętną
ale dobrze się stało
bo Feliks zmarł młodo
a z Antkiem dożyła srebrnych godów
znowu z Bernardem
drugim mężem ustaliła z góry
w łóżku żadnych takich tam
opieka za powstańczą rentę
powtórnie owdowiała życzyła sobie
spocząć obok pierwszego
ale do końca życia
na zmianę pogody mawiała
znowu Feliks mi się przyśnił
*


















Wiesława Ptaszyk, urodziła się w 1961 r. w Grodzisku Wlkp. Z wykształcenia historyczka. Od 2016 r. związana z Forum Literackim Ogród Ciszy; swoje wiersze publikowała w antologiach: Ogrodowe spojrzenia (2018), Ogrodowe spotkania (2020) i Ogrodowe kreacje (2021). Jej debiutancki tomik pt. Gdzie powraca moje słowo (2019) został nominowany do ORFEUSZA – Nagrody Poetyckiej im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego za najlepszy tom roku 2020. Drugi zbiór wierszy pt. Przenikanie ukazał się w 2021r. Pasjonuje się fotografią i genealogią. Napisała książkę o swoich przodkach po mieczu pt. Jaśki. Wspomnienia o rodzinie Przybylskich z Bukowca (2020). Należy do Związku Pisarzy ze Wsi. Jej opowiadanie „Brzoza” znalazło się w antologii opowiadań Związku pt. Kwiatki polskie (2021). Mieszka w Nowym Tomyślu.


VIII
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Miss Ameryka
i cóż ci z tego przyjdzie żeś Miss Ameryką
że masz ciało Wenery a twarzyczkę kotka
nie znasz mego tancerza nigdy go nie spotkasz
nie zakocha się w tobie z namiętnością dziką
on mnie wybrał i zmierzył podług swych kanonów
i rzekł że w całym świecie takiej drugiej nie ma
nie patrz na mnie z gazety tak dumnie jak z tronu
bo dla niego jednego ja jestem Miss Ziemia
*



















Maria Teresa Pawlikowska-Jasnorzewska z d. Kossak, primo voto Bzowska, secundo voto Pawlikowska, tertio voto Jasnorzewska (ur. 24 listopada 1891 w Krakowie, zm. 9 lipca 1945 w Manchesterze) – polska poetka i dramatopisarka dwudziestolecia międzywojennego.
Pochodziła z artystycznej rodziny i była skazana na sztukę, ale: Miłość jest tym głównym pryzmatem, przez który patrzyła na świat, jest motorem życia i głównym elementem jej biografii – mówiła o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej prof. Grażyna Borkowska.


IX
Anka K. Misztal
nie-syzyfowe prace
od zmierzchu do świtu haruję codziennie
nad wykorzenieniem z siebie
błędów młodości ludzkości
(bądź posłuszna bądź uczynna bądź miła)
rok rocznie tyram w pocie czoła
nad uniesieniem choć o milimetr
pokornie pochylonej głowy
oczu cnotliwie wbitych w ziemię
i brwi zastygłych w przerażeniu
jaskółek w sidłach (zbyt wielu) katedr tego świata
(bądź grzeczna bądź cicha bądź spokojna)
w rzekach krwi i bólu opętańczo pracuję nad zdrowiem
pogruchotanego krzyżem kręgosłupa
i stóp spętanych patriarchatem,
bezustannie zrywając kajdany
the perfect make-up, heels & smile!
z narażeniem życia (w niejeden czarny czwartek)
uparcie i bezczelnie wyrywam z siebie
ładne nóżki, śliczniutką buzię, #sitlikeagirl
wykolejona, wyklęta, wreszcie
wolna
(ja jestem kobieta pracująca — żadnej pracy się nie boję)
*



















Anka K. Misztal – krakowianka zakochana w Padwie Północy. Jest jak kot Kiplinga:
jako najdziksze ze wszystkich dzikich stworzeń – zawsze chadza własnymi drogami.
Fanka komiksów, listów, myśli nieuczesanych. Muminków, cymeryjskiego lwa i miss
Salander. Pasjonatka Vallejo i Klimta. „Star Wars” i kina europejskiego. Herbaciara,
rozkochana w kuchni Morza Śródziemnomorskiego oraz gorzkiej czekoladzie,
suszonych pomidorach i zupie ogórkowej Babci Krysi. Introwertyczna wagabunda.
Smoczy jeździec i firewalker. Zjogowana miłośniczka Drogi Mlecznej. Czyta i pisze,
odkąd pamięta. Lubi słuchać. (I mówić, gdy się ją oswoi). Redaktor, korektor i
storyteller. Recenzent. Autor. Dwujęzyczny poeta. Treser Słów.


X
Ewelina Kuśka
Babka.
Końskie zady migają przed oczami niczym dwie brązowe, wielkie, ruchliwe łaty, nad którymi, jak ciemne flagi długie grzywy łopoczą na wietrze wzmagającym się, gdy stary Ledwoń śmiga biczem powietrze. Chude, obute w stare sandały stopy dzieci zwisają bezwładnie z pokrytego resztkami siana i słomy drabinioka. Babka stoi okrakiem, jakby wrosła w żółte ściernisko niedaleko miejsca, gdzie przed wieloma laty w rządku pomiędzy kartoflami urodziła ją matka. Jej stara spódnica ozdobiona długą, kwiecistą zopaską skutecznie utrudnia rozpoznanie jaką babka ma figurę. Jasna, płócienna jakla zwisa z niej luźno, czyniąc ją podobną do wysłużonego stracha na wróble z Hermanowego pola zza między, gdzie rośnie wielka, wyprostowana jarzębina przyjazna wszystkim dziewczętom, które lubią przystrajać się w soczysto – czerwone korale i plecione zaośniczki. Babka przykłada dłoń do czoła schowanego pod białą chustką. Wypatruje. Nikt nie wie jakie babka ma włosy, ale można domyślić się, że zaplata je w siwy dudlik za pomocą wielkiej ilości drucianych spinek. Dzieci piszczą i nawołują, ale babka nie reaguje, oddala się, jakby wolno przesuwała się w stronę jasnych baranków chmur przemieszczających się nad jej głową. Jestem pewna, że za chwilę zacznie szykować swaczynę dla żeńców. Zbliża się czas odpoczynku i utrudzeni mężczyźni, którzy przez cały dzień wolno, mozolnie szli za słońcem, tuż obok zarumienionych od pięknej pogody ubieraczek siądą zaraz w kole, by spożyć to, co babka przyszykowała wcześniej w domu, jednocześnie zerkając z ukosa na lekko poruszające się ze zmęczenia ukryte pod bielą bluzek piersi dziewcząt. Babka zachęcającym ruchem ręki przywołuje dzieci. Biegną odbierając z jej dłoni pachnący, świeży chleb z masłem, które własnoręcznie ubiła w starej maselnicy w kuchni. Kiedy ludzie siedzący wokół niej nie patrzą, babka wodzi wzrokiem w kierunku czarnego szybu, co brzęczy jak przelatujące obok dzikie pszczoły z niedalekiej łąki. Przestała wspominać dziadka, nie chce myśleć o nim, jak o wyblakłym, na wpół zjedzonym przez robaki nieboszczyku z przykościelnego cmentarza. Woli wypatrywać go siedzącego na czubku kopalnianego szybu, gdzie wraz z kamratami opowiadają sobie sprośne kawały, tak, żeby brodaty Skarbnik z podziemnych czeluści nie dosłyszał. Nie dość , że zabrał dziadkowi radowanie się wiekiem statecznym u boku babki, to jeszcze mógłby zagłuszać jego wesoły śmiech swoim tubalnym, napominającym głosem. Mężczyźni siedzący na kole szybu wybrali słońce. Dość się już nasiedzieli w grobie za życia. Tak myśli babka i uśmiecha się poprzez ostrą powszedniość ścierniska, co wydało na świat pachnący, ciemny chleb. Dzieci biegają po nim w kółko, raniąc stopy. Muszą je ćwiczyć przed udeptywaniem słomy w wielkich, drewnianych przegrodach stodoły, do której przylegają chlewiki z więzionymi w środku królikami, z których jeden zakochał się kiedyś w polnym szczurze i razem spłodzili małego potworka z piekła rodem. Słońce wolno przemieszcza się na zachodnią stronę nieba. Dzieci wiedzą, że kiedy dotrze do celu, babka przysiądzie na starej, rozkraczonej ryczce pod piecem, na którym jeszcze widnieją jasne plamki kiszonego żuru i opowie im o złośliwych utopcach żyjących na samym dnie rzeki i o południcy, która w każdej chwili może wynurzyć się spomiędzy ciemnych maków na Zeflikowym polu, by uśpić na wieki pogrążonych w południowej drzemce. Babka trochę ją przypomina, gdy siedzi jasna i cicha pośrodku wyblakłego od słońca ścierniska. Końcem zopaski, do której jeszcze przed chwilą wytarła smarki spod mojego nosa, sięga miedzy. Zapada się w cień brzozowego lasku, gdzie teraz wznosi się wielki sklep napełniony chrupkami kukurydzianymi, mydłem i sztuczną margaryną bez cholesterolu. Jej płócienna jakla znika w najgłębszym rogu szuflady, gdzie grasuje banda starych, napęczniałych od nadmiaru spróchniałego drewna korników. Noc mleczno- szarą poświatą spowija pokój otoczony papierową tapetą na szkróbkowym kleju. W wielkiej tafli lustra na przeciwległej ścianie odbija się w półmroku moja twarz. Jest twarzą babki z minionego półwieku. Za oknem szeleszczą koła samochodów, jak przelatujące pod blokiem wielkie owady z dawnej łąki zamienionej w ruchliwą ulicę. Nad mrugającą latarnią siedzi ogromny, skrzydlaty, zadumany i nieruchomy anioł. Tkwi tu od tysięcy lat, jest niewidzialny dla tych, którzy nie potrafią patrzeć poprzez przestrzeń minionych nocy.
*



















Ewelina Kuśka (1966) - poetka, blogerka, youtuberka, laureatka konkursów literackich i gawędziarskich, do tej pory opublikowała trzy książki napisane gwarą śląską i dwa tomy poetyckie.



XI
Elżbieta Kurowska
~
(Wczoraj minęło 18 lat, odkąd Cię tutaj nie ma, a może właśnie tylko tutaj jeszcze jesteś? Kto wie...18 lat to o rok więcej niż ja miałam wtedy, gdy pierwszy raz spotkaliśmy się. Miałeś 21 lat i mówiłam do Ciebie per pan. Takie były czasy. Teraz 21-latkowie mówią do mnie per ty. Potwierdzam, że nie rdzewieje i, czasem na szczęście, czasem na nieszczęście, jest punktem odniesienia. Zostały te trzy wiersze, kilka fotografii i wspomnienia. Nie cierpię siebie za spalone listy...)
Krzysztofowi
***
Stało się
Zdjąłeś nieśmiałość z moich oczu
zawieszona na poręczy wieczoru
obok sukienki
czekała słońca
Gdy wzeszło zaróżowione
byłeś obok
gładziłeś sukienkę
Ella Fitzgerald sączyła się cicho
E.K. 1974
OBIETNICA
Czuję jeszcze
drgnienie tamtej chwili
cichy marsz twoich palców
granią kręgosłupa
marszczysz oddechem
jedwab błękitu nade mną
i wymieniamy rybki źrenic
w rzęsistym sitowiu
czas stoi jak zepsuty zegar
mała wskazówka na wiośnie
a duża na zmierzchu
milczymy tak głośno
że płoszymy ptakom sny
a liście tańczą przedwcześnie
Wtedy
pełni bezmiaru widzieliśmy tylko bezkres
Potem
poszliśmy poplątanymi ścieżkami
- czasami razem czasami osobno -
tam gdzie ostrze horyzontu…
aż straciliśmy się z oczu
to nic
Kiedyś
zatrzymam się tam
gdzie stanęło twoje serce
E.K. grudzień 2004
WSPOMNIENIE
Pamiętasz?
Udawałam małą Tili
której źgubiła się paduśka
Strasznie cię to bawiło i prosiłeś:
Powiedz coś jeszcze małym głosem
To mówiłam nakręcona
a ty śmiałeś się jak chłopiec całym sobą
a potem obejmowałeś mnie
zupełnie nie jak chłopiec
Kiedy rozpalałeś ognisko na brzegu Sajna
w środku zimy
dmuchałeś delikatnie w otulinę dłoni
pierwsze iskry
zachęcone oddechem
skakały z gałązki na gałązkę
skwiercząc i rozbłyskując coraz śmielej
W twoich ramionach byłam jak one
A potem
nasze światy osobniały
by znów spotykać się gdzieś
na ścieżkach porastających czasem
Moja wciąż biegnie zielona
twojej zabrakło tchu
E.K. 2018
*














Elżbieta Kurowska, ur. w roku 1957 w Augustowie. Obecnie mieszka na podkarpackiej wsi. Pracowała jako nauczycielka, kuratorka zawodowa rodzinna, psychoterapeutka, pedagożka szkolna w liceum ogólnokształcącym. Z wykształcenia politolożka i psychoterapeutka. Bez żalu rozmienia się na drobne: maluje, fotografuje, uprawia ogród, czyta, pisze i robi to, na co akurat ma ochotę. Wiersze i inne teksty trafiają głównie do szuflady. Dwa razy po kilka wierszy ukazało się w antologiach: „Skrajnie emocjonalni”, 2013 (na tytuł nie miała wpływu) oraz „Papilarne linie pióra”,2014, Wydawnictwo „Krywaj”. Poza tym czasem publikuje na Facebooku.


XII
Agata Widzowska
Kochanka
Od dziecka bała się wody a jednak
wypłynęła na różowym flamingu jak najdalej od brzegu
chciała pogadać z równie nieogarniętym oceanem
słonym jak łzy spływające do jaskini pępka
każda fala to jedno wspomnienie
każde wspomnienie to jeden ból
każdy ból to tysiąc kobiet skulonych w jednej
może już czas uwolnić je wszystkie
gdy będą potrzebowały ognia
utkać z włosów miękkie piersi chmur wyzwolić burzę
zamienić je w latawce bez gorsetów i podwiązek
spuścić ze smyczy istnienia. Tak
tego chce
zostać puszczalską
jednorazową kochanką wszystkich żywiołów
miłość jest możliwa wystarczy tylko wypuścić powietrze
z różowych płuc flaminga
*


















Agata Widzowska, autorka książek dla dzieci i nie tylko. Laureatka konkursów literackich. Wiersze publikuje na stronie autorskiej https://www.facebook.com/zmorapoetycka


XIII
Anna Świrszczyńska
Muszę to zrobić
Mój bardzo miły, muszę cię pożegnać.
Muszę odejść
i znów będę sama.
Odbiorę ci moje ciało, splątane z twoim
w uścisku
sennego szczęścia.
Nie będzie to łatwe. Zrosły się oba
i będą się bronić
przed tym rozdarciem,
jak dwoje zwierząt przed śmiercią.
Przerażone, głupie i piękne
będą walczyć, jak o życie,
o swoje prawo
nocy.
Muszę cię odtrącać, mój miły,
choć jestem ci potrzebna,
i odejść tam,
gdzie nie jestem potrzebna nikomu.
Muszę strzelić ci w serce,
choć mnie błagasz o litość,
i sobie strzelić w serce,
choć tak się boję.
Nikt z ludzi
tego ode mnie nie żąda.
A jednak muszę to zrobić.
~


















Anna Świrszczyńska (ur. 7 lutego 1909 w Warszawie, zm. 30 września 1984 w Krakowie) – polska poetka, dramatopisarka, prozaiczka, autorka utworów dla dzieci i młodzieży.


XIV
Ka Kakla
patrz na mnie
więc tylko brązowe kolor zmierzchem rdzewieje
twój śmiech jest piękniejszy od ich śpiewu słodki
i okrutny crivăț wywiał z ciebie ciepło a słońce
liże skórę spopiela serce rozpala głowę niedobrze
patrz nie przestawaj
więc z dymu wróżymy na dwoje wrze krew dmucham
na gorące aż pali mi się w rękach ściemniasz głos ale w
jego czerni nadal słyszę popiół czekam głodna aż spadniesz
z nieba jesteś jestem w twoich rękach powieki ciążą
nie zamykaj oczu
więc wybuch od iskry igraszki podsycają płomień pożogę
aż braknie nam oddechu będziesz ostatni a ja pierwsza
Ka Klakla
Patrz na mnie, ze zbioru Żałoba po kocie
~


















Ka Klakla o sobie:
z Krakowa.
• studia magisterskie i doktoranckie na Wydziale Architektury PK
• studia pedagogiczne, nauczyciel przedmiotów technicznych, rysunku, plastyki i fotografii
• literackie studia podyplomowe UJ
• inne śmieszne i nikomu niepotrzebne uprawnienia
Piszę, maluję, projektuję, redaguję, fotografuję.
Poezja:
Antologia poezji 111 Babiniec Literacki, FDF 2020
Almanach wierszy doraźnych, Biuro Literackie 2020
Zbiór wierszy Żałoba po kocie, FDF 2020
Antologie: Śpiewać piosenki na ulicy, Nowa Ruda 2021
wiersze na murach, Fundacja Poemat 2021
24.02.2022, Wydawnictwo IX 2022
Przy/ewracanie, KA 2022
Wiersze: Fraza, Helikopter, Tlen Literacki, Babiniec Literacki
Proza:
Antologie Następni i SLApidarni – KA 2019
Łotrzyca – powieść, Nagroda główna w IV konkursie im. M. Słomczyńskiego, KA 2020
Jutro nie mieści się w głowie. Dzienniki czasu pandemii – wraz z A. Tuszyńską i innymi, Blue Bird 2020
Szkarłat – Pigmalion Fantastyki 2021, Czas literatury nr 1 (17), 2022
Czerwony Las, zbiór opowiadań, FDF 2022

Komentarze