Malina, Rautman-Szczepańska, Sikora, Łubkowska, Widzowska, Marie de France, Tereszkiewicz, Celińska, Henry-Dawson, Milenković, Brontë, Osewska, Gorman, Barańska

 I

Jadwiga Malina
Wolność 2004
Myślę o tobie, oglądając
Znaczki pocztowe z dzikimi zwierzętami,
W albumie, który dawno temu
U schyłku peerelu kupiła mi matka,
Za złote polskie, za które w zasadzie
Nie można było kupić nic, nic sprzedać,
A jednak trafił się nam ten atlas,
Kremowy, z czarnym wnętrzem,
Dopinający się gładko, bez oporu,
Tylko tam w okolicach gepardów i gazeli
Nie.
*














Jadwiga Malina - poetka, redaktorka, kuratorka wydarzeń literackich. Sekretarz w randze wiceprezesa Krakowskiego Oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Autorka tomów wierszy: Szukam ciemna (1996), Zanim (2007), Strona obecności (2010), Od rozbłysku (2013), Tu (2015), Czarna Załoga (2018), Światło i szelest. Wybór wierszy z lat 1996-2019 - Seria „Poeci Krakowa” (2020), Teoria powtórzeń (2022). Publikowała m.in. w „Dzienniku Polskim”, „Sycynie”, „Regionach”, „Odrze”, „Frazie”, Miesięczniku „Kraków”, „Kwartalniku Artystycznym”, „Krytyce Literackiej”, „Nowej Dekadzie Krakowskiej”, „Migotaniach”, „Toposie”, „Twórczości”, „Czasie Literatury”, „Gazecie Wyborczej”. Także w periodykach zagranicznych; „Knjizevnik”, „Gradina”, „Znak” (Serbia), „Lacutio” (Słowenia), „Solstice” (USA). Wybrane wiersze poetki zostały przetłumaczone na język serbski, słoweński i angielski. W latach 2018 – 2021 współpracowała z kwartalnikiem „Czas Literatury”. Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich oraz Związku Pisarzy ze Wsi. Laureatka Nagrody „Krakowska Książka Miesiąca” za tom Od rozbłysku (wrzesień 2013). Dwukrotnie nominowana do Nagrody Poetyckiej im. K. I. Gałczyńskiego ORFEUSZ - w 2016 za tom Tu, w 2023 za tom Teoria powtórzeń. W 2019 nominowana do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy oraz wyróżniona przez Kapitułę Nagrody Literackiej im. ks. Jana Twardowskiego za tom Czarna załoga. W 2023 nominowana do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej za tom Teoria powtórzeń. Laureatka Nagrody Starosty Powiatu Myślenickiego w dziedzinie kultury (2010, 2016).
Fot. Marta Mazurkiewicz Stefańczyk


II
Agnieszka Rautman-Szczepańska
Tęsknoty
są takie noce
kiedy w moim mózgu
wschodzi księżyc
bladym światłem ścieka
po tylnej ścianie gardła
jak śluz
nie
ja nie płaczę
czasami tylko połykam księżyce
*



















Agnieszka Rautman-Szczepańska – poetka, pisarka, rysowniczka, lekarka specjalistka medycyny rodzinnej. Autorka książek poetyckich: „Szelest astralnych jaskółek” (1993, nagroda za debiut, wyd. Arkona), „Święta Helisa od Neuronów” (2019, wyd. Fundacja Duży Format) oraz „Atlas wędrownych tęsknot” (2021, także FDF) oraz „Wypożyczalnia słów” (2022, Forma).
Nagradzana w licznych konkursach literackich. Publikowała m.in. w Akancie, Akcencie, Afroncie, Poezji Dzisiaj, Helikopterze, Babińcu literackim. Pisze także wzmacniające baśnie (dla wszystkich, niezależnie od wieku) o sile umysłu, magii słów i mocy, jaką mamy w sobie („Królowa wróżek”, „Trzecie oko”, „Wyprawa po magiczny lek”, „Drużyna Szeptunek”, „Niezwykła podróż Aurory” oraz „Uniwersytet Pani Bajki”).


III
Patrycja Sikora
średni odpływ wody
moja córka nie napisze wierszy
o matce, która była poetką
ruin i blizn.
nie ma tu miejsca dla córek,
choć mam w sobie miejsce.
później zatrzymał się nurt.
*



















Patrycja Sikora – poetka, pisarka. Urodzona w Wieruszowie w 1989 roku. Za debiutancki tom „Instrukcja dla ludzi nie stąd” (WBPiCAK 2020) nominowana do „Paszportów” Polityki 2020. Wielokrotna laureatka slamów poetyckich. Publikowana i tłumaczona na języki. Redaktorka kwartalnika literackiego „Strona Czynna”, antologii wierszy „Jak długo będziemy musieli” i „Biji Rojava!”. Mieszka i pracuje w Poznaniu.


IV
Magdalena Łubkowska
- (nie)obecna -
jestem tą
której zdarzyła się
miłość
z nieba sypało nam się lato
nachylałeś słońce
do moich rąk
między wargami przepływały
najczulsze sny
jestem tą
która już nigdy nie zakwitnie
żadnym kolorem
kładę dłonie
na martwej miłości
cisza pęka
od nadmiaru milczenia
przygryzam wargi do słonej krwi
która wypełnia żyły
umarłych dni i nocy
rodzę się na nowo
w bólu
wciąż żywych snów
*



















Magdalena Łubkowska – ur. w 1981 r., polonistka, obecnie nauczyciel bibliotekarz w Pedagogicznej Bibliotece Wojewódzkiej w Żywcu. Uzależniona od książek, poezji i biegania. Miłośniczka kotów. Laureatka konkursów poetyckich. Publikuje na własnej stronie FB „Poetyckie poddasze”. Jej wiersze pojawiają się również na blogach „Poezja na każdy dzień”, „Tomikovo”, na stronie „FONT – fundacja & wydawnictwo”, w czasopismach: m. in. „Helikop-ter”, „Smoczy Krak”, „Sztukater”, „Kozirynek”, „Ypsilon” oraz w antologiach kilkunastu wydawnictw. Wydała audiotomik i trzy tomiki drukiem.


V
Agata Widzowska
Fabryka
Spotykaliśmy się w odmiennych skórach
nadgodzinami
nasze narządy w systemie trzyzmianowym
podlewały drzewko szczęścia
utrzymując nas przy życiu
bakterie przechodziły z ciała do ciała
bez walki oddając swoje terytoria
na kształt kosmicznej wspólnoty
tworzyliśmy piękno
nasze spragnione usta powoli
rezygnowały z pocałunków
dialogów
stawały się monologamiczne suche
coraz częściej
serce pojawiało się w pracy
bez serca
pozostaliśmy fabryką
odpadów
*



















Agata Widzowska, autorka książek dla dzieci i dorosłych.
Laureatka wielu konkursów literackich, między innymi:
II nagroda w konkursie Andrzeja Wajdy „Pomysł na film współczesny”
III nagroda w konkursie im. Astrid Lindgren, Cała Polska Czyta Dzieciom


VI
Marie de France
O Bisclavrecie pieśń
Oto ma najnowsza jest pieśń,
jej bohaterem - Bisclavret.
W Bretanii zwą go "Bisclavret",
w Normandii zaś, jak niesie wieść,
ów tajemniczy leśny stwór,
"Wilkołak", zwie się "Loup-Garou".
Słyszało się o nim baje,
lecz to się działo na jawie,
zmieniał się w wilkołaka mąż,
w leśnych ostępach znikał wciąż.
Wilkołak to dzikie zwierzę,
dopóki jest w innej sferze,
gdzie krąży sam i szaleje,
tam kryją go gęste knieje.
Szkód ludziom wyrządza wiele,
zbłąkanych w zębiskach miele.
Lecz na bok złóżmy sekreta,
dziś prawda jest Bisclavreta.
W Bretanii mieszkał pan dzielny,
dostojny rycerz, szlachetny,
znał etos i dworski kodeks,
maniery w najlepszym tonie,
serdeczny przyjaciel króla,
lubiany wszem i w ogóle.
Poślubił damę cnót wszelkich,
z licem łagodnym a pięknym,
kochali się wzajem szczerze,
i żyli w głębokiej wierze.
Coś wszakże dręczyło żonę:
gdy tydzień miał mieć swój koniec,
na trzy dni znikał małżonek,
bez słowa opuszczał żonę,
a ona ani wiedziała,
co ta ucieczka skrywała.
Nikt z jego ludzi nie wiedział.
Gdzie znikał? Trudno powiedzieć.
Aż raz, gdy wrócił na zamek
i z werwą witał swą damę,
zebrała się na odwagę,
by wreszcie rozgryźć tę sprawę!
Zadała mu swe pytanie:
„Najdroższy mym sercu panie,
rzecz jedną dziś pragnę wiedzieć,
lecz widzieć nie chcę cię w gniewie,
nie straszne mi nic tak w świecie,
jak ciebie nagle rozsierdzić".
Wzruszony wziął ją w ramiona,
utulił i ucałował:
„Ma żono, rzekł, śmiało pytaj,
niech łączy nas tajemnica!
Na kwestię, którą mi zadasz,
Znaj prawdę, jeśli mi znana".
„Na miły Bóg, rzecze ona,
już czuję się wybawiona.
Panie, w te dni, gdy cię nie ma,
odczuwam taki ból w trzewiach,
i taki lęk, że cię stracę,
że serce jak młot kołacze.
Dźwigam ów ciężar zwątpienia,
umrę od tego zmartwienia,
wyjaw mi więc, gdzie tak znikasz,
gdzie mieszkasz, nocami sypiasz?
Czy kochasz inną kobietę?
Jeśli, to tego nie ścierpię!"
"O, pani, na litość boską!
Uwolnij mnie z tej riposty,
jeśli ci wyznam tę prawdę,
wywołam własny upadek!
Stanie się z nami coś złego,
kres miłowania naszego!"
W tej jednej pojęła chwili,
jak błogo dotychczas żyli,
że mąż jej nie oszukuje
i wcale z niej nie żartuje.
Tym bardziej drąży pytanie,
gorszego nic się nie stanie,
schlebia mu sprytnie, zapewnia,
że do stracenia nic nie ma.
Mąż w końcu uległ namowie,
niech własna żona się dowie,
mówi jej o swej przygodzie,
chcąc z samym sobą być w zgodzie:
"Wiedz zatem, prawda jest taka,
zamieniam się w wilkołaka.
Gdy znikam, wyznaje wreszcie,
zanurzam się w ciemnym lesie,
zwabiam ludziska w mą głuszę,
ograbiam, z rzeczy ich łupię".
Kiedy już wyznał najgorsze,
jej oczy stają się sroższe,
prosi go o uściślenie,
co wtedy z jego odzieniem?
„Wchodzę w las bez odzienia",
powiada bez zająknienia.
"A zatem mów w imię Boga,
gdzie swoje ubranie chowasz?"
"O, tego nie mogę zdradzić,
bo gdybym ubranie stracił,
jeśliby sprawa wylazła,
klątwa by ze mnie nie zlazła.
Nie byłoby już ratunku,
czymż wojak jest bez fechtunku?
Nim do odzienia nie wrócę,
swój sekret zachować muszę!"
Na to jej pada odpowiedź:
"Kocham co sił, niż cokolwiek,
nie wolno ci skryć niczego,
nie lękaj się czegoś złego,
a może nie dość mnie kochasz?
Czym zawiniłam w twych oczach,
że boisz się zdrady mojej?
Powiedz, pomożesz tym sobie!"
Nadal uparcie go dręczy,
o mało przed nim nie klęczy.
Mówi do muru ściśnięty:
"Na mojej do lasu ścieży
jest stara pusta kaplica,
z jej położenia korzystam,
tam leży pod krzakiem kamień,
to pod nim chowam ubranie,
nim wrócę do swej postaci".
Tu miłość żoniny stracił!
Pani dostaje wypieków,
cofa w panicznym się lęku.
Na różne waży sposoby,
jakby małżonka się pozbyć.
Już nie chce z nim sypiać wcale!
W kraju jest pewien kawaler,
co czci ją skrycie od dawna,
o względy wytrwale błaga,
a że oddanym jest sługą,
pani nie waha się długo.
Śle doń szybkiego posłańca
i ściąga na dwór wybrańca:
"Szczęśliwcze, przyjdź, pragnę ciebie!
Oddaję ci całą siebie!
Twe zaspokoję pragnienie,
bądź odtąd mym przyjacielem!"
Rycerz dziękuje z wdziękiem,
składają sobie przysięgę.
Po tym przymierzu mu gada,
w czym leży mężowska zdrada.
Co się w małżeństwie ich dzieje,
co kryją przepastne knieje.
Ścieżkę do lasu maluje,
już strachu wcale nie czuje.
Po czym wysyła kochanka,
by skradł ubranie małżonka.
Sprzeniewierzyła się żonka
i spełniać poczęła klątwa.
A że pan znikał już wcześniej,
szukano go nieskutecznie.
Rozpytywano o niego,
lecz śladu nigdzie żadnego.
Stąd pokój poszukiwaniom,
nikt już nie widział go w kraju.
A pani poślubia pana,
co kochał ją od zarania.
Tak minął wszystkim rok cały,
pory polowań nastały.
Król w las wyruszył z łowczymi,
wilkołak drży przed gończymi.
Już psy zostały spuszczone,
ostępy, bór, otrąbione.
Myśliwi z psami śmigają,
dziką zwierzynę ścigają.
Wkrótce dopadli też wilka,
śmierć to zapewne choć chwilka.
Aliści ta postać bura
podbiega szybko do króla,
zwierz łapie władcę za strzemię,
całuje w nogę, w cholewę,
czym prosi o zmiłowanie.
Lecz cóż to za zachowanie?
Ten widok w królu lęk budzi,
woła do siebie swych ludzi:
"Skrzyknijcie swe psy, panowie,
poznaję po nim bez słowie,
że bestia błaga o litość,
żeby mi nikt go nie tykał!
Kto widział podobne rzeczy?
Toż rozumowi to przeczy!
Bestia, a ludzki ma umysł,
niech mi go żaden nie ruszy.
To zwierzę inteligentne!
Szybko! Opuśćmy to miejsce!
Kończmy dziś tę wycieczkę,
ja bestię biorę w swą pieczę!"
I już król, a wraz z nim pany,
kończą z tym dniem polowanie.
Król rusza, a bestia za nim,
podąża jego śladami.
I nie opuszcza go wcale,
król bierze wilka na zamek,
bo już w nim lęku nie budzi,
ten dziwny wilczek wśród ludzi.
Zwierz króla ów uszczęśliwia,
król go wyraźnie podziwia,
chce, aby lud go miłował,
zwierzęciem się opiekował.
Uważa go za cud-zwierzę
i pokochuje najszczerzej.
Lubi go karmić i poić,
pieścić i głaskać do woli.
Rycerze takoż go lubią,
na dworze wilkiem się chlubią.
Sypia w królewskiej sypialni,
z damami igra w bawialni.
Jest ufny i dobroduszny,
w króla wpatrzony, posłuszny.
Od zawsze po króla stronie,
wydaje się władcę chronić.
Nikt go nie krzywdzi wśród ludzi,
w każdym sympatię wilk budzi.
Król wie to, ma jego miłość,
lecz wiedzcie, co się zdarzyło:
Oto król bankiet wydaje,
huczna zabawa się kraje,
zjeżdża się gości bez liku,
dla blasku, wagi, dowcipu,
rycerzy i dostojników,
wiernych królowi lenników.
Wśród wielu jest nam pan znany,
mąż żony swej niekochany.
Ani on wiedział, ni myślał,
do głowy by mu nie przyszło,
że będzie pierwszy mąż blisko,
ujrzało go i wilczysko!
Nim inni się połapali,
wilk złapał mężczyznę kłami
i gdyby nie króla pałka,
w mig rozszarpałby kochanka.
Zdołał go już poturbować,
król szczęściem interweniował.
Po chwili raz jeszcze skoczył,
jakby go diabeł zamroczył,
to niepodobne do niego,
dotychczas tak łagodnego!
Mieszkańców zamku jak jeden
wilkołak wprawił w zdumienie,
nigdy się tak nie zachował,
nikogo nie atakował.
Ten rycerz musiał go skrzywdzić,
każdy dworzanin to widzi.
Opuścił bankiet najpierwszy,
czym podejrzenie powiększył.
Co łączy mężczyznę z wilkiem?
Czemu wycofał się chyłkiem?
Skąd w zwierzu nagła nienawiść?
Król postanowił rzecz sprawdzić.
I nie marnując już czasu,
wyruszył z wilkiem do lasu,
dokładnie tam, gdzie go znalazł,
by szukać po tamtych śladach.
Lecz tropy się wciąż plątały,
wysiłki na nic się zdały.
Nie wie, że chodzi o zdradę,
lecz proszę, co za przypadek.
Król strudzon wyprawą srodze,
nocuje w wiosce po drodze.
We wsi gorączka i popłoch,
wsie władcę nieczęsto goszczą.
Wilkołaka dawna żona
też do głębi poruszona,
nie kojarzy wilka z klątwą,
wyrusza dać władcy pokłon.
Włożywszy odziewek strojny,
niesie dar piękny i hojny.
Gdy wilk ujrzał kto się zbliża,
jęzorem zęby oblizał,
nim się kto mógł zorientować,
w zębach znalazła się żona.
Doskoczył i niczym kosa
odgryzł żonie kawał nosa.
Szpetna rana krwawi strasznie,
nie mógł by się zemścić jaśniej!
Już go król chciał ukatrupić,
gdy ktoś szepnął: "Nie bądź głupi,
ta dama i tamten rycerz?
Pokojarz tę parę bystrze.
Małżeństwem są od niedawna,
a ściślej odkąd trwa drama
zaginionego tu pana,
darzyłeś go raz przyjaźnią,
nie wiesz, jaką skończył kaźnią!
Wilk był zawsze grzeczny wielce,
a zachował się tak wściekle,
coś to znaczy ani chybi,
to przypadek nieszczęśliwy.
Więc zadaj pani pytanie,
może zna odpowiedź na nie,
czemuż wilk jej nienawidzi,
czemu jej widok go brzydzi?
Tu, w Bretanii rzecz się działa,
Bretania dramat widziała".
Król się przychyla tej radzie,
rycerza zatrzymać każe,
pani poddana torturom,
wyjawia prawdę ponurą.
Jak mąż uciekał do lasu,
jak wyznał jej sekret z czasem,
a gdy go szat pozbawiła,
jak klątwa się dopełniła.
Odtąd nie było go w kraju,
ktoś inny mu miejsce zajął,
nietrudno rozpoznać sprawę,
wilkołak to pan Bisclavret.
Król żąda zwrotu ubrania,
chcąc nie chcąc, zwraca je dama,
oddane wilkołakowi,
nie budzi jego uwagi.
Wtedy tajemny ów człowiek
szepcze królowi ponownie:
"To nie jest właściwe wyjście,
to są zasady magiczne,
za nic na świecie wilkołak
nie przebrałby się przy tobie,
ani nie stanie się zmiana,
przez ludzi oczekiwana,
nie zmieni wyglądu bestia,
to dla niej wstydliwa kwestia.
Gdy jednak sama w komnacie
przyjrzy zastanej się szacie,
i pozna, i włoży prędko,
odzyska w niej postać męską.
Zostawmy samego wilka,
to teraz zaledwie chwilka.
Na własne oczy ujrzymy
kształty młodego mężczyzny".
Król zamknął wilka w komnacie,
a reszty się domyślacie.
Wrócił, wraz z nim dwóch rycerzy,
na łożu królewskim leży
śpiący kawaler w odzieniu!
Nie było końca cieszeniu.
Król ruszył ściskać go zaraz,
całować, tulić i głaskać.
Pan odzyskuje swe ziemie,
od króla dostaje więcej,
żonę niewierną przegania,
żegna też gacha Bretania.
Gdzieś tam rodziła mu dzieci,
wszystkie bez nosów, jak leci,
wielu potomków tej pary,
nie zbędzie się tej przywary.
Słuchajcie, słuchajcie pieśni,
dla zachowania pamięci,
o Bisklavrecie rycerzu,
bretońskim wilku i mężu.
*
Marie de France, Marie (lub Maria) z Francji lub Maria Francuska - średniowieczna pisarka i poetka, autorka tzw. "Lais" - pieśni (poematów, opowieści) napisanych w języku starofrancuskim. Żyła w drugiej połowie XII wieku, początkowo we Francji, później w Anglii, Wedle jednej z hipotez, jak wskazywałaby jej wysoka kultura, Maria mogła być ksienią (przełożoną klasztoru żeńskiego) w jednym z angielskich klasztorów, w Barking lub Shaftesbury.
Maria jest pierwszą znaną z imienia pisarką francuską. Informację o swym imieniu przekazała w wierszu: "Marie ai nom, si sui de France" co znaczy: "Marią mnie zwą, jestem z Francji". Wiedzę na jej temat historycy czerpią głównie z jej pism. Wiadomo, że pochodziła z Francji kontynentalnej, ale życie spędziła w Anglii. Przebywała zapewne na dworze Henryka II Plantageneta i jego żony Eleonory Akwitańskiej (jej "Lais" są dedykowane królowi, bez wątpienia Henrykowi II). Na dworze Henryka II i Eleonory, mecenasów sztuki, panowały język i kultura francuska, choć nie bez wpływów angielskich i celtyckich.
*
wizerunek Marie wg iluminacji 'Le Maître de Papeleu' z ok. 1290 roku
*
















Ela Binswanger - krakowianka i zuryszanka, ur. 14 grudnia 1953 w Krakowie, dziennikarka, redaktorka, eseistka i poetka, żeglarka.


VII
Dorota Tereszkiewicz
(Styczeń)
1.
Ostatnia opowieść matki
Syczy wiatr
ale mówiłaś
Tak bieda piszczy
Między szpary można wepchnąć kulki słomy
ale i tak nic nie pomoże na ten smutek
Przez okno jęzor słońca
omiata czerwone pelargonie
by spocząć niedaleko stołu
I zniknąć za Kamieńcem
Łąki takie falujące
jak dzisiaj
Soczyste i dalekie
że hen...
Ze strychu kapie krew
drobnym taktem nadawanym przez radio
A babka roniła
dziecko za dzieckiem
I niech cię Bóg obroni
przed takim mężem
I nie babka tylko babcia.
Mamooo, out pieje na południe!
(Luty)
2.
Toledo
Sine niebo styczniowego poranka
zamykało przestrzeń między tobą a mną
Tak mi się wydawało w autobusie
że twój mały palec dotykał mojej ręki
Wtedy padał deszcz
i całe miasto wyglądało jak rozmyta akwarela
Mieszały się w głowie epoki i gotyckie madonny
Choć tak naprawdę myślałam tylko o tym
że nie wzięłam parasola
Na moście Alcántara zgubili się ludzie
I w końcu mogłam wyobrazić sobie
te wszystkie dni
kiedy będziemy razem
Teraz
3.
***
Obiecałam sobie
żadnych spojrzeń i gestów zdrajców
co mówią więcej niż usta
Niby słucham
lecz błądzę gdzieś po sufitach białych rozmów nudnych
I ludzi nie poznaję
Idę
ale nie wiem dokąd chcę dojść
W sklepie
bezwiednie szukam
- czego?
Nie wiem
A wczoraj przeszłam obok
tak obojętnie
jakby nic się nie stało
Cała jestem z wrzosów
utopionych w świetle zachodzącego
słońca
Liliowe fale unosi wiatr
jeszcze do pierwszego mrozu
Moje niebo
czy listopad jest dobry na miłość?
4.
Śniła mi się łąka
Na naszej starej ziemi
od Skotni w dół tunelem
topoli smukłych postać
wskazywała drogę
Ojciec mówił
że Staszek Borys im śpiewał
I czasem pogubili razem krowy
Łąki w czerwcu jak włosy długie
słońcem falowały
Pod czerwonym krzakiem porzeczek spałam
I kiedyś wnuk od chłopa
zaorał traw puszyste warkocze
Tamtego lata
zahaczyliśmy o drobne piersi
Wstydu nie mieliśmy
za to ciepło i miękkość
Jeszcze się śni
Samotna postać
zatopiona w błękicie i zieleni
Odwraca głowę żeby spojrzeć
Zapamiętać do kolejnego lata
Ale ja już nigdy nie wróciłam do łąk
*


















Dorota Tereszkiewicz, urodzona w 1972 roku w Rzeszowie, ale mieszkająca (już połowę życia) w Hiszpanii. Bibliotekarka i animatorka kultury. Debiutowała w Krytyce Literackiej. Publikowała w Odrze, Pisarzach.pl, Współczesnej Polskiej Poezji, Akancie. Poetka. W Hiszpanii nadal sprząta.
I być może skończy, wkrótce, swoją pierwszą powieść.


VIII
Stanisława Celińska
Odezwą do Putina
Co powiesz temu chłopcu,
Którym kiedyś byłeś?
Czy jeszcze żyje w tobie,
Czy już go zabiłeś?
A miało być tak pięknie:
Pałac, złoto, sława,
A teraz jest ci milsza
Najkrwawsza zabawa.
Metalowe żołnierzyki
Ludźmi się stały
I innych żołnierzyków
Pozabijały.
A ty się cieszysz
I ręce zacierasz,
Nie czujesz tego,
Że już umierasz?!
Bo spadają na ciebie
Łzy dziecięce
I podnoszą wrogo
Zaciśnięte pięści.
Opamiętaj się, lisie!
Niech się otworzy jama twa
Uderz się w piersi
Nim spłynie
Ostatnia dziecięca łza.
Jeżeli masz jeszcze
Resztki sumienia
Wstrzymaj agresję
I wszelkie zniszczenia.
Do tego małego chłopca
Co mieszka w tobie wołam:
Zdepcz mężnie szatana,
Wyzwól anioła.
Uklęknij, świat przebłagaj
Jeszcze masz minutę,
Jeszcze nie jest za późno
Na skruchę, pokorę, pokutę!
*



















Stanisława Maria Celińska-Mrowiec (ur. 29 kwietnia 1947 w Warszawie) – polska aktorka i wokalistka.


IX
Ewa Henry-Dawson
Wakacje w Polsce 1991
Wuj stał w drzwiach do kuchni
tak, że nie było jak uciec
co ty w ogóle tam robisz ze sobą
przy tych ciastkach masz zamiar pracować do końca życia
jak emigrantka z Wschodniej Europy.
Ty musisz wyjść z tej kuchni
(to ty musisz wyjść z TEJ kuchni - myślałam ale nie odważyłam się powiedzieć)
bo słowa po angielsku poprawnie się nie nauczysz
do kościoła baptystów idź
oni tam cały czas śpiewają
i dyskutują
co ty zrobisz bez studiów
na taśmie w fabryce
albo Żydom dzieci niańczyć.
Twój dziadek znał biegle grekę i łacinę
i żył sto lat,
babcia na Syberii wychodki czyściła dla kromki chleba
a nie przy ciastkach
jak jakaś emigrantka.
rób kolczyki z modeliny - bo tyle na pewno potrafisz
i sprzedawaj na rogu
oni tam gówno wiedzą o prawdziwej biżuterii w Kanadzie
to kupią
zanieś do kościoła baptystów,
oddaj za darmo niech ci pozwolą śpiewać
i dyskutować
ty w ogóle masz jakiś pomysł na życie,
wuj nawet nie dodawał znaków zapytania na końcu zdania
bo zdanie miał wyrobione na każdy temat
choć nigdy nie był w Kanadzie
ani za żadna większą granicą.
*



















Ewa Henry-Dawson (1966). Troche pisze, trochę więcej maluje, feministka do szpiku kości.Walczy o formy femintatywne bo język zmienia świadomość. Protestuje dużo, czasem za a czasem przeciw I generalnie robi swoje bo nikt inny za nią tego nie zrobi.


X
Jadranka Milenković
Pani Ewa wie trochę o krwi
bo w krwi będzie rodziła
bo w krwi będzie nawet kiedy nie rodzi
bo w krwi walają się wszyscy przodkowie i potomkowie
mężczyźni z ostrzem w rękach które przecina skórę
pani ewa wie że trzeba zmyć ślady
wygotować bandaże i zamoczyć prześcieradła
ciągle jej mówią że czerwień to wyraz radości
czerwona szminka i pocałunek krwi
oni to lubią
czerwona róża z kokardką
czy to właśnie ona?
ciągle ją ścinają i dają komuś w prezencie
jeszcze jako pączek z zamkniętymi płatkami
im czerwieńsza bardziej krwawa tym lepiej
krew nie woda w niej wszystko już powiedziane
dziedziczny smutek słabości przodków cała przyszłość
upuszczajmy krew abyśmy nie byli pierwotnie dzicy
krew uderza do głowy
te potężne złowieszcze grudy czerwieni
pijmy tę krew bożą oczyśćmy się
zapomnijmy o krzyżu ukrzyżowaniu zdradzie pianiu kura
ile srebrników i złotych monet za krew kogokolwiek
wszystko to trzeba zmyć kobiecą ręką
pani ewa szoruje plamy są uparte
nie wie tego nauka nie może też słowo święte
krew raz przelana domaga się nowej
wszystko jest w wątrobie mówią nowi ludzie
byłoby może lepiej bez krwi
poczerwieniałych sztandarów zakrzepłych bandaży amputacji
albo żeby choć była przezroczysta
czysta jak woda
tajemnicza w swej bezpostaciowości
pitna pachnąca niewinna
ale nie jest
trzeba ją zmyć
zmywa się
zmywa
i zostaje
przełożyła: Agnieszka Żuchowska-Arendt
*



















Jadranka Milenković (ur. 1969 r. w Puli, Chorwacja) – pracuje w Sądzie Apelacyjnym w Niszu (Serbia). Autorka czterech powieści, dwóch zbiorów opowiadań i dwóch tomów poezji (trzeci, z którego pochodzi powyższy wiersz - w przygotowaniu); wiele ukazało się jako publikacje pokonkursowe. Od dziewiętnastu lat prowadzi klub dla młodych literatów „Prejaka reč” w Niszu.
Agnieszka Żuchowska-Arendt (1983 r.) - tłumaczka literatury z j. serbsko-chorwackiego i słoweńskiego, poetka (ostatnio: „Wieszak i pogrzebacz” 2022., wydawnictwo papierwdole), śpiewa w Krakowskim Chórze Rewolucyjnym.


XI
Emily Jane Brontë
Wokół mnie trwa noc pociemniała...
Wokół mnie trwa noc pociemniała,
Dzikie wiatry owiewają chłodem,
Lecz mnie moc zaklęcia związała
I nie mogę odejść, nie mogę.
Pod śniegiem drzewa-olbrzymy
Pochylają gałęzie nad drogę,
Szybkiej burzy nic nie zatrzyma,
A jednak odejść nie mogę.
Chmura za chmurą nade mną,
Pustkowie za pustkowiem spodem.
Nie poruszy mnie straszliwa ciemność,
Nie chcę odejść, odejść nie mogę.
Przełożyła Ludmiła Marjańska
*



















Emily Jane Brontë, ur. 30 lipca 1818 w Thornton, West Yorkshire, zm. 19 grudnia 1848 w Haworth – angielska pisarka i poetka. Autorka " Wichrowych Wzgórz ".
Ludmiła Maria Marjańska, z domu Mężnicka, ur. 26 grudnia 1923 w Częstochowie, zm. 17 października 2005 w Warszawie – polska poetka, prozaiczka i tłumaczka literatury angielskiej.


XII
Janina Osewska
a jeśli zapytasz mnie o śmierć
jest ona cechą alfabetu życia
wokół niej tylko znaki zapytania
żadnego myślnika wielokropka czy
kropki z pewnością nie postawisz
*
















Janina Osewska (1955-2023) – poetka, fotografka, pedagog, animatorka życia literackiego, regionoznawca. Członkini Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Academia Europaea Sarbieviana, The World Academy of Art and Culture i członkini honorowa Maison Naaman pour la Culture w Libanie. W 2019 roku założyła Fundację Słowo i Obraz, której była prezesem. Od roku 2004 prowadziła Kawiarenkę Literacką. Opublikowała tomiki: W stronę ciszy (2003), Do czasu przyszłego (2007), Do czasu przyszłego=Until the time to come (2019), Tamto (2015), Niebieska chwila (2017), który był nominowany do Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego „Orfeusz” w kategorii „Orfeusz Mazurski”, Usiądź ze mną na łące (2016), Jaśnienia (2020). Jej wiersze były tłumaczone na język angielski, niemiecki, ukraiński, litewski, czeski, mongolski, hiszpański. Publikowała w pismach literackich oraz antologiach w Polsce i na świecie. Była laureatką międzynarodowego konkursu poezji Polish American Poets Academy w USA (2004, 2006) oraz w Naji Naaman Literary Prize w Libanie (2019), finalistką Stokestown International Poetry Prize w Irlandii (2015). W roku 2019 zajęła drugie miejsce w konkursie poezji Foro Mundial de Arte y Letras „Ponte de Palabras 17” w Argentynie oraz otrzymała nagrodę od The World Academy of Art & Culture i World Congress of Poets podczas 39. Światowego Festiwalu Poezji w Indiach.
fot. Marta Sołtys PRB


XIII
Amanda Gorman
Wzgórze, na które się wspinamy
Kiedy wstaje dzień, pytamy się,
gdzie tu jest światło, gdy wokół nieskończony cień?
Strata, którą niesiemy, morze, przez które się przeprawiamy.
Walczyliśmy, gdy trawił nas potwór.
Wiemy już, cisza to nie zawsze pokój,
te normy i normatywy jak "ma" sprawiedliwie być,
to nie zawsze jak ma się żyć.
A jednak świt jest nasz.
Nim doszło do nas, jakoś to robimy, jakoś trwamy i świadczymy,
naród się nie rozpękł, a tylko się nie skończył.
My, dziedzice krainy, gdzie marzeniem chudej Czarnej dziewczyny,
zrodzonej z niewolników córki samotnej matki, jest zostać
prezydentem tej nacji lub choćby dostąpić tego,
że recytuje swój wiersz dla jednego.
I tak daleko nam do wygładzonego, daleko do związku idealnego,
wszak nie dążymy do współżycia doskonałego.
Naszym celem jest stworzenie jedności,
skomponowanie kraju z wielości wszystkich kultur, kolorów, charakterów i
ludzi z różnych warunków i dziejów.
Dlatego nie patrzymy na to, co nas dzieli, ale co jest naszym wspólnym celem.
Zamykamy podziały w wiedzy, że stawiamy na przyszłość,
zostawiamy za sobą różnice.
Odkładamy na bok broń, podajemy sobie dłoń, każdy każdemu.
Nie chcemy krzywd dla nikogo, chcemy harmonii wokoło.
Niech świat, jak nic ponadto, głosi taką prawdę naokoło:
Nawet smucąc się, wzrastaliśmy.
Nawet poranieni, nie traciliśmy nadziei.
Nawet utrudzeni, dążyliśmy dalej wytrwale.
Nawet wtedy łączymy się z sobą, zwycięzcy.
Nie dlatego, że już nigdy nie zaliczymy klęski, ale dlatego,
że już nigdy nie będziemy się dzielić.
Pismo powiada, byśmy nieśli taki obraz w sobie,
że każdy może spocząć pod własną winoroślą i figowcem
i nikt nie może siać terroru.
Jeśli mamy sprostać swoim czasom,
wtedy zwycięstwo nie jest na ostrzu noża,
a we wszystkich zbudowanych przez nas mostach.
To obietnica przełomu, to wzgórze, na które się wspinamy,
jeśli odważnie dokonamy wyłomu.
To dlatego bycie Amerykaninem znaczy więcej niż dziedziczna duma,
a przeszłość, w którą wkraczamy i jak ją naprawiamy.
Widzieliśmy siłę, która podzieliłaby nasz naród, zamiast dzielić się między sobą.
Mogłaby zniszczyć nasz kraj, gdyby znaczyła opóźnienie demokracji.
I ten wyczyn był bliski sukcesu.
Ale jeśli nawet demokrację można chwilowo powstrzymać,
nigdy nie można jej trwale pokonać.
W tej prawdzie, w tej wierze leży nasza ufność.
W tej chwili spoglądamy w przyszłość, a historia spogląda na nas.
To czas sprawiedliwego odkupienia, obawialiśmy się jego początków.
Nie czuliśmy się gotowi na przyjęcie dziedzictwa w tak przerażającej godzinie,
ale w niej znaleźliśmy moc, żeby zacząć pisać nowy rozdział.
Żeby dać sobie nadzieję i śmiech.
Bo pewnego razu zadaliśmy sobie pytanie: "Jak moglibyśmy pokonać taką katastrofę?".
Teraz upewniamy się: "Jak katastrofa mogłaby pokonać nas?".
Nie wracajmy już do tego, a przejdźmy do tego, co ma być:
Kraj jest poobijany ale cały, groźny i wolny.
Nie damy się zawracać, nie damy się już więcej zastraszaniu,
ponieważ wiemy, że bezczynność i bezwładność
będzie spadkiem dla kolejnego pokolenia.
Nasze błędy staną się jej ciężarem.
Ale jedno jest pewne:
Jeśli zmieszamy miłosierdzie z mocą, a moc z literą prawa,
wtedy miłość stanie się naszym spadkiem i zmieni się prawo spadkowe naszych dzieci.
Zostawmy więc nasz kraj lepszym, niż ten, który zastaliśmy.
Z każdym oddechem od uderzania w moją spiżową pierś
zmieńmy nasz poraniony świat w cudowne miejsce.
Powstaniemy ze złotych wzgórz na zachodzie.
Powstaniemy ze smaganego wiatrem północnego wschodu,
gdzie nasi przodkowie dokonali pierwszej rewolucji.
Powstaniemy z miast leżących nad jeziorami w stanach środkowo-zachodnich.
Powstaniemy z wypalonego słońcem południa.
Odbudujemy, pogodzimy i ozdrowimy.
Dotrzemy do każdej niszy naszego narodu i każdego zakątka zwanego naszym krajem,
nasi ludzie różnorodni i piękni ujawnią się, sponiewierani i piękni.
Kiedy nadejdzie ten dzień, wyjdziemy z cienia, rozpaleni i nieustraszeni,
nowy świt rozbłyśnie, gdy go uwolnimy.
Bo zawsze jest światło,
jeśli tylko odważymy się ujrzeć je.
Jeśli tylko się odważymy być nim.
Przełożyła Ela Binswanger
*











Amanda Gorman (ur. 7 marca 1998 w Los Angeles) - amerykańska poetka i aktywistka społeczna. Najmłodsza poetka, która wystąpiła podczas inauguracji prezydenta USA. Studiowała socjologię na Uniwersytecie Harvarda. W 2015 roku wydała swój pierwszy zbiór poezji pod tytułem "The One for Whom Food Is Not Enough". W 2017 roku otrzymała krajową nagrodę dla młodego poety. W swojej twórczości skupia się na problematyce rasizmu i marginalizacji afroamerykańskiej społeczności w USA. 20 stycznia 2021 odczytała swój wiersz podczas inauguracji prezydenta Joego Bidena. Wiersz był inspirowany atakiem na Kapitol Stanów Zjednoczonych.
Fot. Lauren Dukoff
Ela Binswanger - krakowianka i zuryszanka, ur. 14 grudnia 1953 w Krakowie, dziennikarka, redaktorka, eseistka i poetka, żeglarka.


XIV
Liliana Barańska
zabawa
nad stołem obłoki dymu
kieliszki ołowiane żołnierzyki
coraz lżejsze
chwila pełna zwycięskiego krzyku
prawie szczęście
mgła opada
na stole martwa natura
jak w opuszczonym ogródku
odklejają się jeden po drugim
uśmiechy
etykiety zastępcze smutku
*



















Liliana Barańska (1946, Skomielna Biała, - 2016, Kraków) - debiutowała w 1978 r. Laureatka nagród poetyckich w Płocku, Świdwinie oraz Gdańsku. W łódzkim Festiwalu Poezji ’85 otrzymała główną nagrodę za tomik. Współpracowała m. in. z „Życiem Literackim”, „Tygodnikiem Kulturalnym”, „Zdaniem”, „Pismem”. Współautorka tekstu „Serca” Marka Grechuty. Jej piosenki śpiewała Katarzyna Szlęk, Renata Kretówna, Hanna Bańdo. Autorka spektakli teatralnych i estradowych dla dzieci. Opublikowała przekłady poetyckie w książce „Gdy życie traci sens” E. Ringela (1987) oraz tomik „Zanim mnie Boże stąd zawołasz” (1991).

Komentarze