niedziela, 31 grudnia 2017

Nowa odsłona bloga

Ponieważ nasza działalność na platformie blog.pl, z racji jej zamknięcia, nie może być dłużej kontynuowana, postanowiłyśmy przenieść się tutaj. W miarę upływu czasu postaramy się, by strona nabrała nowszego, przejrzystszego wyglądu.

Zapraszamy i zachęcamy do aktywnego śledzenia nas na łamach bloga oraz nadsyłania materiałów do publikacji na nowy adres mailowy - babiniecliteracki@gmail.com


redakcja Babińca Literackiego


Kruk, Boruń-Jagodzińska, Zajdowicz, Krawiec, Bulmer, Nagórska, Teadale

I
Hałyna Kruk
***
kobieta przecina sobie żyły
bo nie chce się starzeć
zwykłym kuchennym nożem
jakim otwiera szproty
wątły anioł,
głupi lekarz i sanitariusz–okularnik
to wątpliwa kompania do tej brudnej roboty
od ich idealizmu kręci się w głowie
i zawraca skąpe słońce za kiosk naprzeciwko
jak ma uciec
jak wyciec wąskim nacięciem po nożu
i w jaki korytarz rzucić się potem,
jeśli przeciw są wszyscy
wiatr wynosi ją po spiralnej aorcie
tak po prostu – wiu…
doktor podstawia jej lusterko
myśli – przecież to kobieta, zawsze się zawaha, może
jednak, ale – guzik, bo kiedy już idzie to idzie
kobieta – sam wiesz, to uparte stworzenie –
wybacz jej, Boże…
Przekład Aneta Kamińska
*
Hałyna Kruk (1974) – ukraińska poetka, tłumaczka, historyk literatury.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

II

Katarzyna Boruń-Jagodzińska – Tosca
Sztuką żyć nie sposób, lecz można dobrze żyć ze sztuki.
Rauty i akademie, dobroczynne bale, koncerty o poranku.
Śpiewaczka to nie zawód dla godnej kobiety.
Przed sierotami śpiewam wdzięczne suchotniczki,
przed prefektem policji gram pierwsze naiwne.
Wiem, że śpiewaczka to nie jest zawód uczciwej kobiety,
ale czy policjant to dobra praca dla czułego kochanka,
a artysta to najlepsze zajęcie dla patrioty?
Lecz zawsze wszystko na mnie.
Mnie po prostu słychać.
Ja każdy przewrót witam z górnym ce na ustach,
głos mi nie grzęźnie w gardle nawet w partii zdrady.
Scarpia je, Mario jęczy, a ja ciągle śpiewam.
*
Katarzyna Boruń-Jagodzińska (ur. 12 marca 1956 w Warszawie) – polska poetka, publicystka, tłumaczka. Jest członkinią Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, PEN-Clubu , w latach 2000 – 2015 była członkinią Zarządu Fundacji Domu Literatury i Domów Pracy Twórczej. Członkini Stowarzyszenia Wolnego Słowa. Autorka przekładów z języka czeskiego i słowackiego.
Źródło: Katarzyna Boruń, „Tosca” z tomu „Muzeum automatów”, 1985.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

III

Agnieszka Zajdowicz – List do świętego Antoniego
dzieci mi rosną Panie Antoni
przestały się czepiać spódnicy jak małpki
całus już tylko skradziony przypadkiem
i nawet nie wtedy, gdy boli kolano
mówił Pan, żeby kochać szybciej niż jeżdżą rowerem
żeby łapać skowronki uśmiechów co rano
zanim się rysy wyostrzą na perkatych noskach
nim w tęczówkach oczu odłoży się szarość
Panie Antoni, wstaję coraz wcześniej
i co dzień się spóźniam
tak samo
*
Agnieszka Zajdowicz - Urodzona 14 kwietnia 1976 roku w Białymstoku. Mieszkanka Zabłudowa na Podlasiu. Autorka bloga poetyckiego http://wpoldoszostej.blogspot.com.
W latach 1994-96 wokalistka i autorka tekstów w grupach muzycznych Nurt i Indian Summer. Jej debiut poetycki miał miejsce w 1998 roku na łamach „Z Zabłudowskiej Ziemi”. W 2006 roku zajęła trzecie miejsce w konkursie poetyckim „Zatrzymaj się … to przemijanie ma sens … ma sens” w Katowicach. Publikowała w miesięczniku „Zabłudów i Okolice”, tygodniku „Angora”, antologii „Białystok poetycki 2014″, almanachu „EPEA”. Debiut książkowy: tomik poezji „Siła bezwładności”, Wydawnictwo Miniatura – 2014 r.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

IV

Justyna Krawiec ‒ PSY I WILKI (CIEPŁO)
A.C.
chcesz? urodzę ci hybrydę. dziecko. to nic trudnego.
wystarczy znak, nieprzełożony na żaden ze znanych
symboli.
wytrzymałam już siebie, gorszych kobiet nie pamiętam.
mówisz:dzieli nas czas i tamto.
czas jest ruchem powietrza, obrotem ciała,
krótkim gestem, który prosi o więcej. tamto nie ma ze mną
nic wspólnego.
mój język jest obcy i potrafi kaleczyć, ale jeśli chcesz,
urodzę ci dom, nowe święta i światło. tylko spróbuj
odczytać: na nagiej dłoni przynoszę ciało.
siebie wystawiam za cel.
*
Justyna Krawiec (1988) – studiowała Kulturoznawstwo na Uniwersytecie Łódzkim. Autorka tomiku „Chłód”, laureatka Konkursu im. J. Bierezina 2011. Poezję publikowała w „Toposie”, „Protokole Kulturalnym”, „Arteriach”, „artPapierze”, „PKPzinie”. Ma stado psów.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

V

Agnes Bulmer ‒ Królestwo Mesjasza
(fragment)
O Nim, wysoko uniesionym na Niebios przewspaniałym tronie,
U stóp którego się rozciąga świetna posadzka szafirowa,
A nad nim najjaśniejsza chwała, przerażająca, niezbadana,
Łuk rozżarzony, który blaskiem delikatniejszym światło rzuca,
A wokół tronu zgromadzony świetlisty krąg wybrańców wiernych,
Chór śpiewających i grających na wielkich harfach cherubinów
I Serafini, których szaty z wiecznego blasku się składają
Oraz anioły, które miękko hymn uwielbienia wyśpiewują.
O Nim odwiecznym, nieskończonym, najwyższym Panu tego świata
Jedynie z trudem śpiewać może Muza śmiertelna i przyziemna;
On, który dla swych archaniołów zbyt wielkim zdaje się tematem,
Wsłuchuje się w modlitwy dzieci, gdy te hosanna chórem głoszą,
Z łaską nad nimi się pochyla i miłosierdzia skrzydłem chroni.
*
Agnes Bulmer , ur.1775 zm.1836 – poetka angielska, metodystka, autorka obszernego poematu epickiego w dwunastu księgach Królestwo Mesjasza, liczącego ponad czternaście tysięcy wersów.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

VI

Anna Nagórska ‒ Dawne choinki
Dawne choinki przyszły do mnie we śnie
Utworzyły ogromny, prześliczny zagajnik
Stoją w urodzie i wonności leśnej
Najjaśniejsze kwiaty lat zwyczajnych
Cherubiny skrzydlate i święty Mikołaj
Złote szyszki osnute kryształową przędzą…
Ktoś ozdoby ze starych pudełek wywołał
Lśnią świece. Fruną ptaki. Srebrne sanki pędzą.
Zrosły się szklane kule przed laty rozbite
– Na swym miejscu stanęła malownicza szopka
Wszystko jest uniesieniem. Wszystko jest zachwytem
Który u kresu doli też możemy spotkać…
Piór ze skrzydeł anielskich zły czas nie wyskubał
– Żałobę ziemi skryła świetlista ponowa
Gwiazdy świecą na wiotkich choinkowych czubach
– Jezus nam swe ubóstwo jak szczęście darował…
*
Anna Nagórska 1882–1963. Pochodziła z ziemi sieradzkiej, z zamożnej rodziny ziemiańskiej. Była jedną z pierwszych Polek studiujących na Sorbonie. Świetnie wyedukowana, posiadała nieprzeciętny talent. Zajmowała się literaturą, malarstwem, w młodości znakomicie grała na fortepianie. Obdarzona fenomenalną pamięcią, czyta i kształci się przez całe życie. Powstają publikacje, książki. Ukazuje się także jej własna twórczość. Zmarła w Zaklikowie 19.11.1963 roku, mając 81 lat.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

VII

Sara Teasdale ‒ Kolęda
Królowie przyszli z południa,
W ubraniach z gronostajów;
Dali mu perły i złoto,
I wino z ciepłych krajów.
Pasterze przyszli z północy,
W burych, starych kapotach;
Dali mu kilka owieczek,
Ale nie mieli złota.
Mędrcy przybyli ze wschodu,
Spowici w szaty z bieli:
Gwiazda do szopki ich wiodła
Aby noc rozanielić..
Anioły zeszły z wysoka,
Ze skrzydłami jak trzeba;
Niosąc radosną koledę
Śpiewaną w chórach nieba..
Królowie w drzwi zapukali,
Mędrcy podeszli rzędem,
A za mędrcami pasterze,
By uslyszeć kolędę.
Anioły przez noc śpiewaly
Do czasu wschodu słońca,
Ale zasnął Jezus mały
Nim pieśń dobiegła końca.
Przełożył i napisał, specjalnie dla Babińca, słowo o Sarze Teadale - Janusz Solarz
*
Sara Teadale (1884-1933) – urodziła się w St.Louis nad Mississippi dwa lata przed śmiercią Emily Dickinson, a trzy lata przed tym jak w tym samym mieście urodzi się T.S. Eliot. Trudno dziś uwierzyć, że ta na poły zapomniana poetka była kiedyś bardziej znana od wspomnianych powyżej gigantów poezji światowej, a jednak tak było.
Teasdale opublikowała pierwszy zbiór wierszy, wybór sonetów, w 1907 roku. Po przeprowadzce do Nowego Jorku, w 1918 roku, była pierwszą osobą nagrodzoną przez Columbia University Poetry Society. Ta nagroda będzie znana później jako Nagroda Pulitzera w dziedzinie poezji. Mówimy więc tutaj o poetce uznanej przez współczesnych. Chwalono jej wiersze za prostotę i klarowność, za sprawne wykorzystanie klasycznych form, za romantyczne tematy. Nie wiedząc zapewne wiele o Emily Dickinson, używała w swoich wierszach naprzemiennych ośmio i sześciosylabowych linijek, które są znakiem rozpoznawczym poezji samotniczki z Amherst (w takim metrum jest w oryginale prezentowany dziś wiersz świąteczny). Myślę, że śmiało można byłoby porównywać jej dorobek do wierszy naszej Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.
Całkiem w niezgodzie z wydźwiękiem jej poezji, legenda Sary Teasdale jako poetki tragicznej miała swoje początki w samobójczej śmierci pisarki. Obłożnie chora, osłabiona przez zapalenie płuc, odebrała sobie życie w 1933 roku, przedawkowując środki przeciwbólowe i narkotyki.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

niedziela, 24 grudnia 2017

Waśniowska, McHugh, Dwojnych, Andedda, Ginczanka, Kiwa, Iwaniec

I
Emilia Waśniowska ‒ Wieczór wigilijny
To właśnie tego wieczoru,
gdy mróz lśni, jak gwiazda na dworze,
przy stołach są miejsca dla obcych,
bo nikt być samotny nie może.
To właśnie tego wieczoru,
gdy wiatr zimny śniegiem dmucha,
w serca złamane i smutne
po cichu wstępuje otucha.
To właśnie tego wieczoru
zło ze wstydu umiera,
widząc, jak silna i piękna
jest Miłość, gdy pięści rozwiera.
To właśnie tego wieczoru,
od bardzo wielu wieków,
pod dachem tkliwej kolędy
Bóg rodzi się w człowieku.
*
Emilia Waśniowska , ur. 20 września 1954 w Poznaniu, zm. 26 listopada 2005 – polska poetka, polonistka, autorka wierszy, opowiadań i piosenek dla dzieci. Dyrektor SP nr 34 w Poznaniu. Odznaczona Nagrodą MEN I stopnia oraz Odznaką TPD „Przyjaciel Dziecka” i wieloma innymi, krzewicielka kultury i inicjatorka wielu imprez, bezgranicznie kochająca dzieci. Od 1990 należała do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Była także członkinią Zarządu Głównego Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

 II

Heather McHugh ‒ Stary Dobry Bóg
Jajcarz z niego, razem z tym jego podrzucaniem monety,
umiłowaniem prawa i bawieniem się prądem —
niech kopnie kochanków! (Jego żart, naszym kosztem.) Chryste Panie,
ależ on wypina tyłek! Jezus Maria, jakie on robi zatroskane
miny! Grymas pełen zakazów, z takim skutkiem, że kontrolę
nad prokreacją diabli biorą. “Będziesz kwitnąć przez chwilę — i gnić
przez wieczność — jesteś z krwi i kości, zniewolony
przez pożądanie. Swoją drogą, co chciałeś mieć, ocean
uczuć czy czas? To dla ciebie ta kałuża,
miejsce pochodzenia, szpara i krocze.” Jajcarz z niego,
czyż nie? — gdzieś ponad tym zgiełkiem, jakby nigdy nic
oddziela dzień od nocy, jakby nigdy nic
nakręca swój zegar…
Tłum. Janusz Solarz
*
Heather McHugh – (urodzona 20 sierpnia 1948), amerykańska poetka. Zaczęła pisać wiersze w wieku pięciu lat. Absolwentka Harwardu. Jest kanclerzem w Academy of American Poets, amerykańskiej organizacji wspierającej i promującej poetów, sponsorującej główne nagrody poetyckie.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

III

Anna Dwojnych – Skargi matrymonialne
kiedyś kobieta chociaż coś zrobiła
wyprała, ugotowała, posprzątała
dzisiejsze kobiety nie potrafią nic
zamiast obierać ziemniaki
piszą wiersze
*
Anna Dwojnych – absolwentka socjologii i filozofii, doktorantka w Zakładzie Badań Kultury Instytutu Socjologii UMK. Współredaktorka magazynu „Inter-.Literatura-Krytyka-Kultura”. Pisze poezję i prozę. Publikowała na łamach m.in. „Odry”, „Gazety Wyborczej”, „Lampy”, „Wyspy”, „Fabulariów”, „Blizy”, „Wakatu”, „Cegły”, „Śląskiej Strefy Gender” oraz w antologiach: „Młody Toruń poetycki” i „Grała w nas gra”. Autorka tomiku „gadu gadu”.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

IV

Antonella Andedda ‒ Zimowa noc w mieście
Teraz przestało padać. Z okna świat jest jak krople.
twarz bez nosa, oczu, ust. Tylko drobne łzy:
drzewa i domy. Jakiś szczególny blask
bije, gdzie ktoś krzyczy z fotela
szlachetny, ale wciąż niepewny, czy dom przypomina
tych, którzy żyli w przeszłości i których pogubił.
To nie jest nostalgia, która płacze, ale dla całej wagi
deszczu, co jest jak dach,
który ktoś odrywa i unosi.
Jak gdyby cały pałac, spuchnięty wodą i kamieniem
świadczył o zbrodniach.
Istota może być okrutna, budzić cię w nocy
lub siać spustoszene we śnie. Bądź gardle.
Zostań tam, na ziemi, pod deszczem, który nadejdzie.
Przełożyła Kaja Kak
*
Antonella Andedda – ur. 1955 r w Rzymie pisarka, poetka i tłumaczka. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych głosów współczesnej włoskiej literatury.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

V

Zuzanna Ginczanka – Non omnis moriar
Non omnis moriar – moje dumne włości,
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel
I suknie, jasne suknie pozostaną po mnie.
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,
Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,
Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko folksdojczera.
Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.
Bliscy moi – nie lutnia to, nie puste imię.
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze –
Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku
Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,
Chmury prutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlone nagle w aniołów przerobi.
/Zuzanna Ginczanka, Wiersze zebrane. Oprac. Izolda Kiec. Warszawa–Sejny, UKSW–Fundacja Pogranicze, 2014/
*
Zuzanna Ginczanka, właściwie Zuzanna Polina Gincburg (ur. 9 marca 1917 w Kijowie, zm. Najprawdopodobniej pod koniec 1944 roku w Krakowie) – polska poetka pochodzenia żydowskiego. Jesienią 1944 roku wskutek kolejnego donosu sąsiadów została aresztowana przez Gestapo i wkrótce później rozstrzelana na dziedzińcu więzienia przy Montelupich.
Wiersze zaczęła pisać już jako dziesięciolatka. Przyjaźniła się m.in. z Witoldem Gombrowiczem i Julianem Tuwimem, który namówił ją do wzięcia udziału w konkursie poetyckim ogłoszonym przez „Wiadomości Literackie”, w którym zdobyła wyróżnienie. Pierwszy autorski tomik poetycki „O centaurach” wydała w 1936 roku.
Wojna była dla niej okresem strachu i ciągłego ukrywania się przed hitlerowcami. Nie miała poetka szczęścia do ludzi. W prezentowanym wierszu „Non omnis moriar” utrwaliła nazwisko właścicielki mieszkania, w którym się ukrywała, a która wkrótce ją wydała. Po kolejnych donosach, jesienią 1944 roku w Krakowie aresztowało ją Gestapo i prawdopodobnie pod koniec tegoż roku, została rozstrzelana w wieku 27 lat.
Jej nazwisko zostało zatracone przez martyrologię II wojny światowej i do dziś jest mało komu znane. Jednak na fali niewytłumaczalnego zjawiska, dzieje się tak, że jej utwory budzą zainteresowanie i powracają do krajobrazu kulturowego XX wieku, do którego organicznie należą.
.
Zuzanna Ginczanka w 1938 r. (fot. ze zbiorów Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza).
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

VI

Ija Kiwa – Śniadanie
przełamany przez ciebie chleb mówi ludzkim głosem
pierwsza połowa głosem matki
zapewnia że kocha cię
martwa miłość martwej matki kocha cię
martwi kochają cię
martwe matki kochają cię
milczysz i czkasz
odkrywasz w kieszeni trupa Jurija Gagarina
zapalasz
i druga połowa głosem zgwałconej przez ciebie dziewczynki
zapewnia że za nic nigdy cię nie pokocha
życzy śmierci tobie i twojej matce
twojej jebanej matce
wyjebana przez ciebie dziewczynka twojej jebanej martwej matce
co rano przekazuje pozdrowienia przez radio
milczysz i czkasz
odkrywasz w kieszeni trupa Giermana Titowa
zapalasz
w oczekiwaniu na swoją mowę oskarżycielską
Z języka rosyjskiego przełożyła Aneta Kamińska
*
Ija Kiwa – ur. 1984, ukraińska poetka i tłumaczka. Urodziła się w Doniecku, od 2014 mieszka w Kijowie. Wiersze pisze po rosyjsku i ukraińsku. Laureatka kilku konkursów, m.in. Słowiańskie Tradycje (2013), Emigrancka Lira (2016) i Malachitowy Nosorożec (2014). Przetłumaczyła na język ukraiński powieść Marii Galiny „Autochtoni”.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

VII

Renata Iwaniec – brak pamięci operacyjnej
są samotne gdy nie ma nic do pisania
na czarnym niebie zamglone w wieczory
pękając od nudy łażą po głowie z powrotem
przy każdym rozstaniu łaszą się smutkiem
ubrane w za obszerne sukienki
za krótkie by dotknąć zimy
rosną jak włosy zbyt długie by je napisać
rozsiewają się niczym grzyby w sezonie
myśli pędzą za wersem
płyną i wracają po zmięte kartki
wygasłe kilka wątków nieprzepisanych
ulotne jak słowa niezatrzymane momentem
topnieją w myślach śniegiem na krawędzi
nigdy nie są białe odbijają się szarością ołówka
*
Renata Iwaniec – (ur. w 1973 r.) poetka, ekonomistka. Wiersze publikowała w Śląskiej Strefie Gender, Gazecie Kulturalnej, Babińcu Literackim, Helikopterze i internetowym wydaniu Odry. Laureatka turnieju jednego wiersza w Jesiennym Święcie Poezji w Otwocku oraz głównego konkursu XVIII i XIX Głogowskich Konfrontacji Literackich. Właścicielka autorskiej strony www.natare.eu
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

niedziela, 17 grudnia 2017

Cabaj, Jarecka, Grabowska, Wolska, Zientek, Borzeszkowska, Dropkin

I
Gabriela L. Cabaj
Świetnieje
Gdy spadłam
z ciemnej strony Księżyca
musiałam odejść żeby szukać
sensu:
w oderwanym od gałęzi liściu na wodzie
w pokosach trawy granatowych kałużach
w zaspach i zasypianiach
w budzeniu
ale nic nie było podobne – widziałam
jak wuj Bernard hodował łabędzie
kiedy syn mu się w czepku w niedzielę
utopił. Kobiety w długich suknicach
ciągnące wozy
Chętnie chodziłam rzeką
dno przepatrując
a kiedyś spytałam: mamo
co było w dzień w którym zostałaś sierotą?
Nic nie było – poszłam do lasu
nazbierać ziół na suchoty
a tam tak cicho
tak było cicho że w życiu czegoś takiego
nie słyszałam
Ja również mam w sobie taką ciszę
I łabędzia
Już niczego nie szukam
Gdybym znalazła nie wiedziałabym
co z tym zrobić
Czy podnieść?
I komu oddać
*
Gabriela L. Cabaj – ur. 1956 w Sierakowicach. Mieszkała pod Pelplinem (wieś Rajkowy). Z wykształcenia nauczycielka. Autorka tekstów poetyckich i krótkich form prozą. Finalistka V Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „O Granitową Strzałę”. Publikowała m. in. w prasie regionalnej, krakowskiej „Metaforze” oraz na literackich portalach internetowych. W roku 2012 zadebiutowała zbiorem poetyckim Przenikanie. Zmarła 17 grudnia 2016 roku, o 22:35.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

II

Jola Jarecka – * * *
śnieg jest gotowy
zsunąć się w doliny
za oknem biało
jak na połatanej pościeli
pierwsze ostrzeżenie lawinowe
o świątecznych promocjach
przerywa spiker
tłumacząc miękkim głosem
nowe eksperymenty geopolityczne
fale niechcianych uchodźców
i kumulację totolotka
w Aleppo dusze dzieci
przedostają się na wolność
przez ucho igielne
bo innej ewakuacji nie ma
zimny front i mroźne powietrze
aż do narodzin Żyda
o imieniu Jezus
którego przed wiekami spolonizowano
trzymamy cię za ręce
(tato i ja)
na biało-czarnej fotografii
czyżby kiedyś
świat był prostszy
w dwóch kolorach
*
Jola Jarecka - (1979) pisze prozę poetycką, ale na swoim koncie ma również scenariusze teatralne i filmowe. Debiutowała tomikiem „Nagok”. Jej wiersze ukazały się w antologii poezji „Natchnieni Bieszczadem”. Dotychczas ukazały się jej krótkie formy prozatorskie: „Zawieszenie”, „Historie wysiedlone”, scenariusze „Cieniotwory zza Otrytu”, a w 2017 ukazała się jej powieść „Hylaty”. Stypendystka MKiDzN oraz Marszałka Województwa Podkarpackiego. Zaprzedała duszę Bieszczadom.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

III

Anna Grabowska
kino exit
„Toi, dit-il, tu es quelque chose de terriblement réel, dans un monde qui est terriblement faux. Et c’est pour ça,
je pense, que tu souffres tellement” – Frédéric Florent, psychiatre.
pada stanowczo za długo, więc stopniowo nasiąkam
widokiem: rzygające rynny, H2O i żadnych zasad,
kotku, nie miej kwaśnej miny, wszystko jest umowne.
przegramy jak zawsze – w antrakcie. mam stały plan
na melodramat. W the endzie wyjdę z siebie,
zaraz po zbliżeniu, oddalę się i znowu nie umrę.
widzisz, ja grzebię pamiątki częściej, niż myślisz;
suszę rany i stawiam pomniki, modląc się o zanik
pamięci, kiedy jest jeszcze wilgotno. bójmy się
słowa ‚razem’, nie wzywajmy wyznań na daremne,
chociaż światło będzie na wyciągnięcie ręki, zgaśmy,
żeby nie być zależni. żeby nas ‚my’ nie bolało.
zapamiętam tylko czułe gesty i mechaniczne ruchy
w dół i w górę, do siódmego nieba, stamtąd spadają anioły
i niech żaden się nie przegląda w moich oczach. pusto
na ulicy. jest ciemno, gdy staję na dachu. okradziona
z cienia, wracam do aspergera, nie umiem pofrunąć.
décembre 2016
*
Anna Grabowska – mieszka i pracuje w Paryżu. Studiowała na Sorbonie filozofię i politologię. Na trzecim roku podjęła również naukę na Uniwersytecie Pierre et Marie Curie na kierunku położnictwo. Po dyplomie podjęła pracę w Instytucie Pasteura, a później w Szpitalu Chorób Dziecięcych Necker. W 2015 ukończyła psychologie w kierunku neurokognitywistyki na Uniwersytecie Paris Descartes. Obecnie jest tłumaczem i pisze reportaże do francuskiej prasy. Założycielka strony „Poezja” na fb. Jest feministką, matką trzech córek, czasami zamężna, autorką wierszy, zebranych w tomie „Migotanie gwiazd i przedsionków” jako nagrody głównej VI Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Janusza Różewicza. Jej utwory znajdują się również w wielu antologiach.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

IV

Maryla Wolska
Sześć wierszy
„Przed Stefana Witwickiego
młodzieńczym portretem składam.”
1
Kiedy zimowy, wczesny zmierzch się czyni,
Słucham po ciemku, jak gadają rzeczy.
Szeleszczą barwy na krakowskiej skrzyni,
Kantorek trzaska, złoty zegar skrzeczy;
W piersiach gitary drżą, jak wieść znad Lety,
Dziewczęcych westchnień niedomarłe echa,
A stary portret młodego poety
W mroku ślicznymi usty się uśmiecha.
Łopot płomyków na kilimka pąsie
Słyszę — i różne, różne dziwy śnią się…
Nie mam z kim gadać. Wiem, że nie zadzwoni
Nikt, komu spieszno do mnie o tej porze.
Wiem, że nie przyjdzie — więc świat sobie tworzę,
Dawność kochaną, com jest szczątkiem po niej,
Z książek, obrazów, zwierciadeł, mahoni —
A gdy tęsknotą pustkę tę zaludnię,
Rojno znów przy mnie i swojsko, i cudnie…
Tyftyka płowe muskając palmety,
Myśl rada gościom naprzeciw wychodzi,
A stary portret młodego poety
Po ciemku zawsze uśmiecha się słodziej.
Żadna mnie odeń już nie dzieli rama.
Wszystko się wokół budzić zdaje… Ciemnie
Pełne są życia, co uchodzi ze mnie,
Gdy z wolna rzeczą staję się ja sama…
/fragment pierwszy/
*
Maryla Wolska (ur. 13 marca 1873 we Lwowie, zm. 25 czerwca 1930 we Lwowie) – poetka polska okresu Młodej Polski, matka Beaty Obertyńskiej, również poetki, której wiersze prezentowaliśmy już w Babińcu Literackim -
https://www.facebook.com/320233918366477/photos/a.320315781691624.1073741828.320233918366477/532482607141606/?type=3&theater
Maryla Wolska tworzyła pod pseudonimem Iwo Płomieńczyk.
fot. Wacław i Maryla Wolscy
21616183_610657705990762_7631601558741201690_n

V

Sylwia Zientek
Jak zapamiętałam początek stanu wojennego
Moje wspomnienia z 1981 roku są dosyć dziwne – byłam po drugiej stronie barykady, chociaż jako siedmiolatka nie miała pojęcia, że ludzie z Solidarność to są ci dobrzy, a tacy jak my, to komuniści. W tamten niedzielny poranek bardziej niż brak Teleranka, przeraził mnie fakt, iż nad ranem do naszych drzwi zapukał jakiś oficer i zabrał ze sobą tatę. Bynajmniej nie chodziło o internowanie. Mój ojciec służył w Wojsku Polskim, był pułkownikiem i dowodził jednostkami wojsk chemicznych. W okresie trwania zimnej wojny, czyli właściwie przez całe lata 80, tata przygotowywał plany obrony na wypadek wojny jądrowej, a ja, jego bojąca się wszystkiego (a najbardziej wojny, co przejęłam po matce, które cudem uratowała się z rzezi wołyńskiej), drżałam i traciłam oddech słysząc tylko słowo „nuklearna”.
Moja matka, osoba bardzo nerwowa, zareagowała na całą tą sytuację wieszcząc apokalipsę. Z tego co przekazał nam ojciec, który pojawił się na moment w domu, za moment miało dojść w Polsce do wojny domowej. „Zanim wkroczą Ruscy, żeby nas ratować, ci z Solidarności będą się mścić” przekonywała matka. Ponoć cywile chcieli ustąpienia Jaruzelskiego i zapowiadali, że zdrajców – czyli takich jak my – będą wieszać na latarniach. Uciekać nie było jak, bo tata nie mógł opuścić służby. Sąsiadka, która nas odwiedziła – żona wojskowego – z błyskiem przerażenia w oczach przekonywała: „Pani wie, jak po nas przyjdą, będziemy wylewać na nich gorący olej z balkonów! Nie damy się tak łatwo!”. Gdy słyszałam te słowa, zakorzeniony we mnie lęk przed wszystkim wznosił się niczym fala.
Nasz olbrzymi łamaniec z wielkiej płyty na warszawskim osiedlu Gocław zamieszkany był w znakomitej większości przez wojskowych i ich rodziny. Gdy wprowadzono stan wojenny, co generał Jaruzelski ogłosił w telewizji, niemal natychmiast nasz budynek znalazł się pod szczególnym nadzorem. Na parterze, tuż przy wejściu do klatki schodowej za biurkiem oświetlanym lampką non stop siedzieli umundurowani wojskowi i inwigilowali każdą osobę. Oznaczało to, że nikt nie mógł wyjść z bloku, ani też do niego wejść bez wylegitymowania i spisania. Byliśmy w pewnym sensie uziemieni, oczywiście dla naszego dobra. Te dwudziestoczterogodzinne dyżury trwały – jak dobrze pamiętam – do końca roku.
Dla mnie i innych dzieciaków z bloku dyżury te oznaczały faktyczne więzienie. Pozostały nam zabawy na schodach i korytarzach, jazda windą w górę i w dół oraz przechodzenie do sąsiednich klatek przez przejścia na najwyższym piętrze przez pomieszczenia przeznaczone na suszarnie.
Ojciec wracał do domu późną nocą, bardzo zdenerwowany. Szeptali z mamą do późna, paląc papierosy, a o świcie po ojca przychodził wojskowy i zabierał go ze sobą. Na ulicach w centrum stały ponoć czołgi, ale na naszym Gocławiu krajobraz był księżycowy jak dawniej – śnieg oprószył zabudowania i materiały zalegające otoczone płotem budowy kolejnych bloków. Nie działo się nic.
Matka z przerażenia nie jadła i nie spała. Któregoś dnia niespodziewanie do drzwi zadzwonił dzwonek. Okazało się, że przyjechała moja ciocia Hania, siostra taty, nie zważając na niebezpieczeństwa podróży wsiadła do pociągu i przyjechała do nas z Kielc. Podejrzewała, że ojciec jest nieustannie poza domem, a jeśli wybuchnie wojna, kto wie, czy w ogóle do niego wróci. Nie mogła wytrzymać bez wiadomości od nas, a listy przecież nie były dostarczane. Pojawienie się pełnej życia, tryskającej energią i – mimo wszystko – optymizmem osoby postawiło mnie i matkę na nogi. „Jakoś to będzie, żon i dzieci nie powinni zabijać!” przekonywała ciotka.
Ja z utęsknieniem wyczekiwałam świąt. A najbardziej bałam się, że Jaruzelski ogłosi w telewizji, że w tym roku Bożego Narodzenia nie będzie.
*
Sylwia Zientek – urodzona w 1974 r. w Olsztynie, z zawodu prawniczka. Dwa lata temu porzuciła pracę, aby pisać. Wydała sześć powieści historycznych i obyczajowych, m.in. Miraże, Kolonia Marusia. Obecnie pracuje nad sagą „Hotel Varsovie” opisującą losy mieszczan od XVII wieku do czasów współczesnych. Wielbicielka malarstwa, wina i jazzu.
Fot. Krzysztof Opaliński
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

VI
Małgorzata Borzeszkowska – Czytam wiersze Gustafssona
czytam wiersze Larsa w lustrzanym odbiciu
i nie wiem, jak można,
jak można tyle ciszy wsypać między słowa,
z przestrzeni tyle dobra ulepić wśród wersów,
nasączyć strofoidy muzyką bezdźwięczną
podobno dzwoni łańcuch,
szczeka pies,
turkoczą koła pociągu
podobno, bo to wszystko w bezgłosie,
w blasku nieustannym, pod taflą lustra,
w mrozie, w rozcieńczonym, starym świetle lampy,
w reflektorach trwania
czytam wiersz Larsa,
sam mi się przekłada
równo czas w szufladzie stracony, nie stracony,
stracony,
w lustrze cisza płynie
pokarana lśnieniem
i trzymam pióro w górze
*
Małgorzata Borzeszkowska (ur.1964) – poetka, nauczycielka j.angielskiego i historii, publikuje na portalu Fabrica Librorum. Wydała tomik „U Bramy” (nagroda na targach książki „Costerina ” – 2008). Laureatka konkursów poetyckich.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

VII
Celia Dropkin – Cyrkowa dama
Jestem cyrkową damą
tańczę między kindżałami,
których szpice
piętrzą się na arenie.
Me giętkie ciało zwinnie
unika śmierci,
ocierając się o ostrza, o sztyletów ostrza.
Z zapartym tchem podziwiają mój taniec
Ktoś tam wstawia się za mną u Boga.
Przed moimi oczami iskrzy się
Płomienny krąg szpiców -
Chcę potknąć się – lecz nikt o tym nie wie.
O, zimne, stalowe kindżały
Jestem zmęczona tańcem między wami.
Pragnę rozgrzać was moją krwią,
Na wasze obnażone ostrza
chcę upaść.
Przełożyła Joanna Lisek
*
Celia Dropkin (1887-1956) – jedna z najbardziej kontrowersyjnych poetek żydowskich. Tworzyła w języku jidysz. Jej utwory dotykały tematyki seksu, ciała, śmierci i miłości. Obecnie jej utwory interpretowane są jako feministyczne i poddawane interpretacji metodą feminizmu akademickiego.
Źródło: Nieme dusze? Kobiety w kulturze jidysz, red. Joanna Lisek, Wrocław 2010.
Zdjęcie użytkownika Babiniec Literacki.

Redakcja Babińca Literackiego zaprasza!

 Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy! Po dłuższej przerwie w blogowaniu, przedstawiamy Państwu obecny skład redakcji Babińca Literackiego...