Sylwia Zientek
Jak zapamiętałam początek stanu wojennego
Moje wspomnienia z 1981 roku są dosyć dziwne – byłam po drugiej stronie barykady, chociaż jako siedmiolatka nie miała pojęcia, że ludzie z Solidarność to są ci dobrzy, a tacy jak my, to komuniści. W tamten niedzielny poranek bardziej niż brak Teleranka, przeraził mnie fakt, iż nad ranem do naszych drzwi zapukał jakiś oficer i zabrał ze sobą tatę. Bynajmniej nie chodziło o internowanie. Mój ojciec służył w Wojsku Polskim, był pułkownikiem i dowodził jednostkami wojsk chemicznych. W okresie trwania zimnej wojny, czyli właściwie przez całe lata 80, tata przygotowywał plany obrony na wypadek wojny jądrowej, a ja, jego bojąca się wszystkiego (a najbardziej wojny, co przejęłam po matce, które cudem uratowała się z rzezi wołyńskiej), drżałam i traciłam oddech słysząc tylko słowo „nuklearna”.
Moja matka, osoba bardzo nerwowa, zareagowała na całą tą sytuację wieszcząc apokalipsę. Z tego co przekazał nam ojciec, który pojawił się na moment w domu, za moment miało dojść w Polsce do wojny domowej. „Zanim wkroczą Ruscy, żeby nas ratować, ci z Solidarności będą się mścić” przekonywała matka. Ponoć cywile chcieli ustąpienia Jaruzelskiego i zapowiadali, że zdrajców – czyli takich jak my – będą wieszać na latarniach. Uciekać nie było jak, bo tata nie mógł opuścić służby. Sąsiadka, która nas odwiedziła – żona wojskowego – z błyskiem przerażenia w oczach przekonywała: „Pani wie, jak po nas przyjdą, będziemy wylewać na nich gorący olej z balkonów! Nie damy się tak łatwo!”. Gdy słyszałam te słowa, zakorzeniony we mnie lęk przed wszystkim wznosił się niczym fala.
Nasz olbrzymi łamaniec z wielkiej płyty na warszawskim osiedlu Gocław zamieszkany był w znakomitej większości przez wojskowych i ich rodziny. Gdy wprowadzono stan wojenny, co generał Jaruzelski ogłosił w telewizji, niemal natychmiast nasz budynek znalazł się pod szczególnym nadzorem. Na parterze, tuż przy wejściu do klatki schodowej za biurkiem oświetlanym lampką non stop siedzieli umundurowani wojskowi i inwigilowali każdą osobę. Oznaczało to, że nikt nie mógł wyjść z bloku, ani też do niego wejść bez wylegitymowania i spisania. Byliśmy w pewnym sensie uziemieni, oczywiście dla naszego dobra. Te dwudziestoczterogodzinne dyżury trwały – jak dobrze pamiętam – do końca roku.
Dla mnie i innych dzieciaków z bloku dyżury te oznaczały faktyczne więzienie. Pozostały nam zabawy na schodach i korytarzach, jazda windą w górę i w dół oraz przechodzenie do sąsiednich klatek przez przejścia na najwyższym piętrze przez pomieszczenia przeznaczone na suszarnie.
Ojciec wracał do domu późną nocą, bardzo zdenerwowany. Szeptali z mamą do późna, paląc papierosy, a o świcie po ojca przychodził wojskowy i zabierał go ze sobą. Na ulicach w centrum stały ponoć czołgi, ale na naszym Gocławiu krajobraz był księżycowy jak dawniej – śnieg oprószył zabudowania i materiały zalegające otoczone płotem budowy kolejnych bloków. Nie działo się nic.
Matka z przerażenia nie jadła i nie spała. Któregoś dnia niespodziewanie do drzwi zadzwonił dzwonek. Okazało się, że przyjechała moja ciocia Hania, siostra taty, nie zważając na niebezpieczeństwa podróży wsiadła do pociągu i przyjechała do nas z Kielc. Podejrzewała, że ojciec jest nieustannie poza domem, a jeśli wybuchnie wojna, kto wie, czy w ogóle do niego wróci. Nie mogła wytrzymać bez wiadomości od nas, a listy przecież nie były dostarczane. Pojawienie się pełnej życia, tryskającej energią i – mimo wszystko – optymizmem osoby postawiło mnie i matkę na nogi. „Jakoś to będzie, żon i dzieci nie powinni zabijać!” przekonywała ciotka.
Ja z utęsknieniem wyczekiwałam świąt. A najbardziej bałam się, że Jaruzelski ogłosi w telewizji, że w tym roku Bożego Narodzenia nie będzie.
*
Sylwia Zientek – urodzona w 1974 r. w Olsztynie, z zawodu prawniczka. Dwa lata temu porzuciła pracę, aby pisać. Wydała sześć powieści historycznych i obyczajowych, m.in. Miraże, Kolonia Marusia. Obecnie pracuje nad sagą „Hotel Varsovie” opisującą losy mieszczan od XVII wieku do czasów współczesnych. Wielbicielka malarstwa, wina i jazzu.
Fot. Krzysztof Opaliński