Srdić, Gabrych, Lowell, Żabnicka, Czarnecka, Zechenter-Spławińska, Szymborska

I

Jana Putrle Srdić ‒ Znikania

Pół roku po twojej śmierci
zadzwoniłam do domu,
nikt nie podniósł słuchawki i
nagle z automatycznej sekretarki zaskoczył
mnie twój głos.

Jakby kaktusy z parapetu
rano okrążyły moje łóżko

Jakbyś odzywał się z plamy
różowego kisielu.

Twój głos był znajomy i obcy zarazem,
niezwykle zdecydowany jak głos
trzydziestolatka, którego nigdy
nie ma w domu i potrzebuje automatyczną sekretarkę,

bo właśnie wrócił z piłki ręcznej
i śpieszy się na ćwiczenia strzeleckie.
Jak wszyscy strzelcy wie, że w drodze na
strzelnicę musi patrzeć przez okno
autobusu zawsze w ten sam punkt,
księżyc na popołudniowym niebie,

by potem przed tarczą
serce zaczęło mu bić czarnymi okręgami,
dopóki, pulsując, nie połączy ich w punkt
i naciśnie na spust.

Znajomy głos
trzydziestolatka, który właśnie jest w podróży
poślubnej w Wenecji z kasetą Glenna Millera
w samochodzie. Damski kapelusz z szerokim rondem.
Lekkie, letnie spodnie - styl Gatsbiego -
podwijają się powyżej kolan, gdy przeskakuje
po dwa schody mostów.
Śmierdzące kanały, wilgotne mury,
gołębie, mówi jej, wszędzie gołębie,
jednocześnie odpalając z lekkością
uśmiechy na negatywie.

Przechodzę obok tego smukłego mężczyzny
w jasnej, letniej koszuli, a on mnie nie poznaje,
jeszcze mnie nie ma.

Myślę - gdy przegramy nagranie z sekretarki
i twój głos zacznie zacierać się w mojej głowie, stanę się
trochę bardziej porowata,
zacznie szykować się
moje znikanie.

Przełożyła Karolina Bucka



Jana Putrle Srdić urodzona w 1975 r. w Lublanie, poetka i tłumaczka. W roku 2003 wydała zbiór poezji Kutine (Pigwy), jej wiersze zostały przełożone na 8 języków i są zamieszczone w dwóch antologiach (niemiecko-słoweńska była wydana w roku 2005). Poza tłumaczeniem poezji z angielskiego, rosyjskiego i serbskiego Jana prowadzi również Studenckie wieczory literackie w klubie Daktari i pisze felietony (przemyślenia) o kinie artystycznym. Oprócz tego studiuje język rosyjski i bibliotekarstwo. Mieszka w Lublanie.

Karolina Bucka ur. 1981, mgr filologii słowiańskiej na Uniwersytecie Śląskim, specjalizacja w zakresie teorii translacji. Tłumaczenia publikowane były w: Arkadii, Opcjach, Studium oraz Antologii słoweńskiego haiku.

źródło: http://kwartalnik-pobocza.pl

II

Kinga Gabrych – Wariatka

Nie próbuję być szczęśliwa
Ale jestem
Zabijając smutek śmiechem
Jak niepoważna wariatka

Tak, powinnam wydorośleć
Dostrzec szarość
W kolorowych zabawkach
Zabraniać dzieciom
Tych przyjemnych zabaw
Które z zazdrości
Kryjemy w szufladzie
Z napisem: Niebezpieczne

Od dziś będę
Najpoważniejszą wariatką na świecie
Zacznę nosić gustowne stroje
Wyrażać się jak reszta mądrych pań

A gdy na starość
Wrócę do nienormalności
Powiedzą: zdziwaczała
W tym wieku nie wypada
Uśmiechać się i żyć


Kinga Gabrych ur. 1992 r. w Tucholi. Laureatka konkursów poetyckich. Publikowała wiersze w almanachach pokonkursowych oraz w piśmie literackim „Akant". Autorka książki poetyckiej„ Poezja pisana piórem anioła".

III

Amy Lowell ‒ Ombre chinoise

Czerwone naparstnice pod żółtą ścianą
Pręgowaną w fioletowe cienie.
Pani pod niebiesko-czerwoną parasolką.
Powolne uderzenia fal o falochron.
To wszystko. Nieistniejące – nieśmiertelne,
Trwałe jak wnętrze pierścienia z cienkiego złota.

Przełożyła Julia Hartwig

/ wiersz pochodzi z tomu „Dzikie Brzoskwinie. Antologia poetek amerykańskich.”


Amy Lowell (1874-1925) ‒ amerykańska poetka i krytyczka związana z nurtem imagizmu. Pośmiertnie (1926 r.) wyróżniona nagrodą Pulitzera za osiągnięcia w dziedzinie poezji. Spała w dzień, w nocy pracowała - robiła wszystko, aby odnieść sukces jako poetka, odkąd odkryła, że poezja jest jej "naturalnym sposobem ekspresji."

Julia Hartwing ‒ poetka, eseistka i tłumaczka literatury pięknej.

IV

Joanna Żabnicka ‒ Świty i szurania

Tym razem słońce wschodzi w pięknym
obcym mieście. Za chwilę odbędzie się jego
uroczyste wodowanie.

Zimno idzie od metalowej wody.
Na posiniałym skwerze dziewczynki robią
gwiazdy i łamią im ramiona.

Gęstnieje atmosfera nierdzewnej stali pozbawionej szansy
koloru lub skazy. Od morza wiatr przynosi szczęk
zębów zamarzających w wodzie ludzi.

Słońce jest tam niedaleko, płynie po nich.
Zrobiło się ciemniej – tego jednego nie udało się zepsuć.



Joanna Żabnicka - poetka, w duchu księgarka. Opublikowała arkusz poetycki „Tymczasem” w ramach almanachu „Połów. Debiuty poetyckie 2011” (2012, Biuro Literackie) oraz tomik "Ogrodnicy z Marly" (2016, WBPiCAK w Poznaniu), za który otrzymała nominację do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius w kategorii debiut. Laureatka Medalu Młodej Sztuki w kategorii literatury (2017) oraz stypendium artystycznego Miasta Poznania (2018). Obecnie przygotowuje swój drugi tomik. Nie ma szczęścia w grach losowych.

V

Krystyna Czarnecka

#drugikonkursbabińca
#konkursowypiątek

Sari

dojrzałe kolory są bardziej intymne
chroni je dym z wielu ognisk
zapach kaw i pszennych placków

dojrzałe kolory nie spierają się
to co przemija niech przeminie
nitka po nitce

w mojej porze roku
wszystko jest zielone
jak pola w głębi żyznych dolin


Krystyna Czarnecka – arteterapeutka i trenerka umiejętności społecznych, słuchaczka Studium Literacko-Artystycznego UJ.

fot. Jagoda Graboś

VI

Elżbieta Zechenter-Spławińska – Orfeusz i Eurydyka

Ten Orfeusz się nudzi
jego Eurydyki
tańczą w piosence wdzięcznie
z nastawionej płyty
Tylko ta jedna
zwykła
nie tańczy
nie śpiewa
Ugotowała obiad
nakrajała chleba
On by dla niej nie zstąpił
nawet do piekarni
co dopiero do piekieł
(i to dla umarłej!)
On by się nie obejrzał
za nią
ani razu

Eurydyko kuchenna
nakryj do obiadu


Elżbieta Zechenter-Spławińska, ur. 17 lipca 1935r. – poetka, tłumacz, prozaik, doktor nauk humanistycznych. Urodziła się i mieszka w Krakowie. Córka poety, satyryka i dziennikarza, współzałożyciela krakowskiego "Dziennika Polskiego", Witolda Zechentera, wnuczka dziennikarza krakowskiego "Czasu" Edmunda Zechentera. Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim.

VII

Wisława Szymborska ‒ Koniec i początek

Po każdej wojnie
ktoś musi posprzątać.
Jaki taki porządek
sam się przecież nie zrobi.

Ktoś musi zepchnąć gruzy
na pobocza dróg,
żeby mogły przejechać
wozy pełne trupów.

Ktoś musi grzęznąć
w szlamie i popiele,
sprężynach kanap,
drzazgach szkła
i krwawych szmatach.

Ktoś musi przywlec belkę
do podparcia ściany,
ktoś oszklić okno
i osadzić drzwi na zawiasach.

Fotogeniczne to nie jest
i wymaga lat.
Wszystkie kamery wyjechały już
na inną wojnę.

Mosty trzeba z powrotem
i dworce na nowo.
W strzępach będą rękawy
od zakasywania.

Ktoś z miotłą w rękach
wspomina jeszcze jak było.
Ktoś słucha
przytakując nie urwaną głową
Ale już w ich pobliżu
zaczną kręcić się tacy,
których to będzie nudzić.

Ktoś czasem jeszcze
Wykopie spod krzaka
przeżarte rdzą argumenty
i poprzenosi je na stos odpadków.

Ci, co wiedzieli
o co tutaj szło,
muszą ustąpić miejsca tym,
co wiedzą mało.
I mniej niż mało.
I wreszcie tyle co nic.

W trawie, która porosła
przyczyny i skutki,
musi ktoś sobie leżeć
z kłosem w zębach
i gapić się na chmury.


Wisława Szymborska ‒ poetka, eseistka, krytyczka literacka, tłumaczka, felietonistka, laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie Literatury, a także członkini oraz założycielka Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, członkini Polskiej Akademii Umiejętności, wielokrotnie nagradzana przez różnego typu instytucje, w tym odznaczona Orderem Orła Białego.

Specjalne podziękowania kierujemy do Fundacji im. Wisławy Szymborskiej za zgodę na publikację utworu w tym szczególnym dniu oraz w stronę fotografa Jana Hubricha za użyczenie fotografii specjalnie do dzisiejszej publikacji (http://janekhubrich.blogspot.com/).

Komentarze