Ka Klakla, Sochoń, Brągiel, Szuwałowa, Kuś, Sachs, Piercy

 I

Ka Klakla
dystans
granice wytrzymałości zamknięte na wieka
wieków jeszcze trzymają szwy spoiny nadal
jednolite jeszcze odkładamy sprawy
na miejsce na jutro
śni mi się ukraińska była żona kochanka
mojej matki i wielu kobiet matka polskim
dzieciom nigdy nie mylą się jej imiona
siedzi w rękawiczkach przy pustym stole
i nasłuchuje
wiosna na razie bez dłoni ale powoli wyłażą
w mieście ery postpandemicznej tramwaje
jeżdżą dokądkolwiek ode mnie do ciebie
dalej niż od ciebie do mniepierwszy dzień
finismundi rób tylko to co naprawdę ważne
spożywanie wydalaniekrycie
reszta to temat zastępczy
bierzcie i jedzcie gdy karmi was bezdzietna
ciotka systemu za słodko za dużo jedz
jedz bo nie urośniesz i umrzesz śmiercią
naturalną dla twojej branży nie pomoże
opaska uciskowa ani dobre bo polskie
przygryzam słowa gorzkie przedwiśnie
kwartet lichych wróbli wiecheć pakuł
gnany wiatrem bez celu głoduję myśląc
że okruchy to uczta
*















Ka Klakla – Urodzona w Krakowie. Studia magisterskie i doktoranckie na Wydziale Architektury PK, Studia pedagogiczne, nauczyciel przedmiotów technicznych, rysunku, plastyki i fotografii, Literackie studia podyplomowe UJ, studia z życia niecodziennego.
Poezja: Publikacje w Babińcu Literackim i w Wierszach na Murach, nominacja w kategorii debiut w 7 Konkursie Poetyckim Fundacji Dużego Formatu 2019, nominacja w Ogólnopolskim Konkursie na Autorską Książkę Literacką Świdnica 2019, wyróżnienie w konkursie poetyckim Babińca Literackiego 10.2019, wyróżnienie W XV konkursie im. K. Ratonia 2019, antologia poezji 111 Babiniec Literacki.
Proza: Powieść „Łotrzyca” – 1 miejsce w IV edycji konkursu im. M. Słomczyńskiego 2019 Księgarnia Akademicka 2020, antologia „Następni” – Księgarnia Akademicka 2019, antologia „SLApidarni” – Księgarnia Akademicka 2019.

II
Małgorzata Sochoń
podróż paznokcia
tamtego dnia przyjechałam z japońskimi cążkami
twoje paznokcie u nóg obcinały się łatwiej
niż kiedykolwiek
wydawało się nawet że z radością
pukają w ceratę na stole
zawadiacko strącają łuski farby ze ścian
a ten najbardziej zbolały
odbył iście cesarską podróż
na poduszce moich włosów
przewędrował wzdłuż wąską Lipową
pełną śladów po ściętych lipach
naczytał się szyldów
dwadzieścia minut podskakiwał w tyle autobusu
z lękiem przekroczył tory na przedmieściu
i pewnie zadrżał wraz ze mną
gdy we mgle zaryczała nagle
niewidzialna krowa
nic dziwnego że wieczorem zmęczony
spadł na podłogę w łazience
żałuję że nie zdążyłam opowiedzieć ci tego
i wielu innych historii
Wiersz ma już wiele lat. Nie napisałabym go, gdyby nie to, że któregoś razu, dawno temu, po powrocie od mojej chorej mamy, której pomagałam w różnych życiowych sprawach, także w obcinaniu paznokci, a więc, po powrocie od niej, już wieczorem, przed pójściem spać, czesząc w łazience swoje długie wówczas włosy, z których wyjęłam szpilkę automatyczną, podtrzymującą je w tzw. "upięciu", zauważyłam, że coś małego spadło z mojej głowy na podłogę. To był fragment paznokcia! Z wrażenia aż usiadłam na brzegu wanny. Przyglądałam się drobiazgowi, który ułożyłam na otwartej dłoni. Wyglądał jak odprysk cierpienia, kawałek smutnego życia, gdy reszta, dużo większa, została razem z mamą na pierwszym piętrze bloku, w dwupokojowym mieszkaniu z balkonem. I uprzytomniłam sobie, że ten fragment zbolałości, niewielki, półokrągły kawałeczek płytki paznokciowej z któregoś palca u stopy, zabrałam na fajną wycieczkę. Bo chociaż mama nie wychodzi z domu, jej paznokieć wyszedł! Wyjechał w świat, rozparty na mojej głowie, na upiętych włosach, wygodnie, jak cesarz na poduszkach w lektyce. I odpoczywał po ciężarach dnia.
Podróż paznokcia, to była też moja podróż. To ja idę tam, w wierszu, ulicami, i czytam kolorowe szyldy, żeby zapomnieć o troskach. To mnie przeraża ryk krowy ukrytej w gęstej mgle. Ja i paznokieć, to jedno. Zmartwienia mamy, są także moimi zmartwieniami.
Myślę, że mama śmiałaby się, słuchając opowieści o moim powrocie do domu z jej paznokciem niesionym na głowie. Ot, zabawna historyjka. Lecz, czy nie ma w niej jakichś symbolicznych, ukrytych niuansów?
Czasem mówi się: "Mam tyle na głowie!", a ja – dosłownie - miałam na głowie przez jakiś czas coś, co jest (niby) niczym. Niewielki okruch, kawałek martwej tkanki.
Lecz było to coś bardzo ważnego.
*




















Małgorzata Sochoń – autorka trzech zbiorów wierszy:
„Liryki domowe” (Białystok 2001) - debiut uhonorowany Nagrodą im. W. Kazaneckiego. O książce wspomina też Roman Honet w antologii „Poeci na nowy wiek” (Wrocław 2010).„Wplątane w kalendarz” (Białystok 2008) - książka zauważona przez krytyków Biura Literackiego, omawiających dla programu „poezjem” najciekawsze tomiki wydane w roku 2008. Pisze o niej Jakub Winiarski. Natomiast Karol Maliszewski, na łamach Odry z lutego 2009, tak podsumowuje swoją opinię: „...przy czytaniu tych wierszy doświadcza się stanów rzadko obecnych przy odbiorze współczesnej poezji. Przede wszystkim chodzi o coś tak wstydliwego, jak wzruszenie”.
„Wiersz o świcie” (Białystok 2019) - tomik nominowany do Nagrody Poetyckiej „Orfeusz Mazurski”.

III
Monika Brągiel – A mały statek odpływa
Problem polega na tym, że chcę się czuć bezpiecznie.
Trzy dziewczynki zbiegają z kamienistej górki.
Na trzech kanałach ogląda się, jak płonie niebo.
Trzy kanały mnożą się w nieskończoność, przemoc–
nie jest defensywna i trudno to przeoczyć.
Problem w tym, że tkwi się i nie ma się sił.
Serdeczna gościnność zastanego języka zniewala.
Trzy dziewczynki znajdują na strychu kotkę z młodymi.
Znoszą ostrożnie, bo gniazdo szerszeni.
Źródło: Magazyn Wizje
*

















Monika Brągiel (ur. 1991) – w 2012 roku wydała książeczkę z wierszami pt. Kim się nie jest. Łatwo się poddaje.

IV
Iryna Szuwałowa
mała elegia noworoczna
2
rok nie zwraca na nas uwagi. tego dnia
jego wielkie mięsiste serce
bije nie szybciej niż zazwyczaj. to wszystko my
wymyśliliśmy że on
jak zwój płótna
ma koniec i początek
kiedy korzenie i korona roku się zbiegają
on trwa jak smutna pieśń
śpiewana przez kogoś samotnego
kto siedzi na brzegu ciemnej wody
widzi jak podebrawszy szeleszczące spódnice
w milczeniu wchodzą do wody i wychodzą gwiazdy
nie wstydząc się swoich białych kolan
to ja boże
myśli ktoś stojąc przy oknie
obserwując trwanie nocy
triumfalny pochód śniegu
nieistnienie miasta
cienie latarni
czepiają się jak dzieci
ich złotych rękawów
okna szpitala miłosiernie gasną
ciężar nocnego ognia kładzie się nam na powieki
to ja boże
myśli ktoś
a kto to – ja?
Przetłumaczyła Aneta Kamińska
*



















Iryna Szuwałowa (1986) – ukraińska poetka i tłumaczka. Absolwentka Wydziału Filozofii Kijowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki oraz Kijowskiego Instytutu Tłumaczy. Jako stypendystka programu Fulbrighta uzyskała stopień magistra z literaturoznawstwa porównawczego w USA. W 2016 roku rozpoczęła studia doktoranckie na uniwersytecie w Cambridge. Autorka książek poetyckich: „Ran” (2011), „Os” (2014), „Az” (2014) oraz „kamińsadlis” (2020). Laureatka licznych nagród za twórczość poetycką i translatorską.

V
Mira Kuś
Miłość
to przeprowadzić się o kilka pięter wyżej
kupić nowe meble musztardówkę zamienić na szklankę
brak powietrza zamienić na powietrze
nic zamienić na wspólny stół i tzw. wspólne łoże
miłość to kilkupiętrowe oszołomienie to przejażdżka
w chmurach na rowerze (proszę bez aluzji) miłość
no miłość to przeprowadzić się o kilka pięter wyżej
i patrzeć jak spadamy coraz niżej zresztą miłość
kto ją tam wie
*















Mira Kuś wł. Mirosława Kuś, ur. 30 grudnia 1948 w Gorlicach – polska poetka, publicystka, autorka bloga, autorka tekstów piosenek, członkini Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, absolwentka filologii polskiej UJ. Laureatka wielu konkursów literackich, pisze również dla dzieci. Debiutowała w 1978 roku, wydając tomik pt. Wiersze, w sześciu egzemplarzach.

VI
Nelly Sachs
* * *
W ucieczce
jakież wielkie przyjęcie
po drodze –
Okutana
w chustę wiatrów
ze stopami w modlitwie piasku
który nigdy nie może powiedzieć Amen
musi bowiem
z płetwy w skrzydło
i dalej –
Chory anioł
wkrótce pozna morze –
Ten kamień
z inskrypcją muchy
oddał się w moje ręce –
Zamiast ojczyzny
trzymam przemiany świata –
Przełożył Ryszard Krynicki
*



















Nelly Sachs, urodziła się 10 grudnia 1891 roku w Berlinie, zmarła 12 maja 1970 roku w Sztokholmie i była niemiecką poetką liryczną, autorką dramatów i tłumaczką żydowskiego pochodzenia. I właśnie ze względu na pochodzenie w 1940 uciekła z Niemiec do Szwecji. Laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1966. Nagrodę otrzymała wspólnie z izraelskim, piszącym po hebrajsku, prozaikiem Szmuelem Josefem Agnonem. Ukazywała martyrologię Żydów w czasach hitleryzmu, odzwierciedlając osobisty dramat, poszukującej w żydowskiej i chrześcijańskiej mistyce drogi do zrozumienia sensu życia. Jej poezja jest wyrazem głębokiego humanizmu.

VII
Marge Piercy

Małżeńska zimna wojna

Miłość do ciebie to ciepły pokój
a ja pamiętam,
jak mieszkałam na księżycu.
Popiół i wyszczerbione kratery,
zimne lśniące miejsce pod
czarnym stalowym niebem.
Gwiazdy przebiły mnie,
przenikając moją tajemnicę,
ból i pragnienia.
Tortury zadawane igłami przez wiedźmę.
Oczy, czyż jestem coś warta?
Chyba nie. Przedmioty
wyłoniły się z milczenia,
dziwaczne jak medale
za nieznane zasługi:
wiśnie w czekoladzie
toczące się z Synaju,
pąki róż różowe
jak pierwsza dziewczęca szminka do ust.

Gdy złożyłam głowę na skale,
skała recytowała bez końca —
jak płyta do nauki języka —
moje grzechy i błędy.

Miesiące krwawiły z nas
powoli.
Krajobraz opustoszał.
Chłód trwał.

Pewnego dnia rozlepiono
rozporządzenia.
Nie wiedziałam, że tam są granice,
pierwsze żywopłoty, pale,
a w końcu kolczasty drut.
Jego kogut zapiał:
nie znam ciebie,
pokutuj i pozostałe homilie.
Szachownica wymarłych wulkanów.
Musiałam odejść.

Martwe ciało
można było tylko
pożreć.

Przełożyła Teresa Truszkowska
*
Marge Piercy (1936) – powieściopisarka, eseistka i poetka, działaczka społeczna znana przede wszystkim ze swojej feministycznej prozy, laureatka wielu nagród literackich.

Komentarze