Anna Dróżdż / nadesłał Janusz Solarz

Anna Drożdż ‒ Coś się stało

Coś się stało
i nic się nie stało
Jezioro jest jak było ja wkrótce odlecę
A ty się w morzu przyczyn odnajdziesz tak lekko

Coś się stało
i stanie się więcej
utulę twoje chłody przebłyski marzenia
zapakuję na podróż migotanie rzęs

Coś się stało
szepnęło
cudu dokonało
na jeden blask sekundy chwili przemienienie
ręce się stają mrokiem a oczy zagadką
że ty jesteś ze mną gdy szaleje ziemia
i ciebie choć ułamek mam i zdążę natchnąć
jeszcze parę linijek co tak głośno drzemią

Coś się stało
i będzie
zostanie na zawsze
póki mnie w podróż chłodną nie zabierze zegar
ogłuszona dotykiem wyjątkiem i ciszą
ciebie schowam pod skórę i pozwolę zasnąć

Coś się stało
uknuło
poplątało oddech
planeta nagle się barwi tysiącem odcieni
śnieg topnieje na rzęsach krajobraz zanika
ty jesteś ja jestem odganiamy czas



Anna Drożdż (1962-1995) jest dziś zapewne zupełnie zapomniana. Umarła bardzo młodo, po długiej walce z upartą chorobą. Poznałem ją gdy była jeszcze licealistką pobierającą lekcje angielskiego u dziewczyny, w której się podkochiwałem. Romans wygasł drogą naturalną, ale Ania została moją przyjaciółką. Studiowała anglistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w burzliwych latach stanu wojennego na tym samym roku z Andrzejem Pawelcem, obecnym profesorem i wybitnym znawcą poezji Emily Dickinson. Rok wyżej lub niżej, już dobrze nie pamiętam, studiował znany pewnie wielu czytelniczkom Babińca Bogdan Frymorgen, wybitny fotograf i dziennikarz. Ania pozostawiła po sobie jeden zbiór wierszy, pisany już w czasie nieuleczalnej choroby, wydany przy pomocy Państwa Marii i Henryka Jagiełłów, zarządzających brukselskim biurem dawnej Solidarności. Przygarnęli ją jak córkę i gościli w swoim belgijskim domu. Po wielu, wielu przeprowadzkach, dwukrotnie przez ocean, nie mam już żadnych zdjęć tej wspaniałej dziewczyny. Przepadły gdzieś po drodze. Został mi tylko pożółkły tomik wierszy, jeden z dwustu numerowanych egzemplarzy, ale bez numeru ISBN. Może opublikowanie jej wiersza w Babińcu ożywi na chwilę pamięć o tej obiecującej, jak myślę, poetce.

Może, zamiast fotografii, warto podeprzeć się tutaj moim własnym wierszem poświęconym tej poetce. Poezja jest przecież jednym ze sposobów na uchwycenie rzeczywistości, jednym ze sposobów na ocalenie od zapomnienia.


Janusz Solarz ‒ Po dwudziestu latach

tamtej dziewczyny nie ma 
jak ocalić:
tych włosów, które pożyczyły 
kolor od kasztanów, 
tych gestów, którym opis 
nie potrafi sprostać, 
a ktoś kto jeszcze 
coś pamięta 
musi się oddalić 

kpiarz Samuel Clemens 
twierdził, że za młodu 
służyła mu pamięć 
przywołując po równo 
to co się zdarzyło 
i co się nie stało 

na starość pamiętał tylko 
rzeczy, których nie ma 
i nigdy nie było 
oprócz tego życia, 
które mu się śniło 

tamtej dziewczyny nie ma, 
a ja płynę za nią, 
ci którzy wiedzą o mnie 
o niej nic nie wiedzą, 
a ten wiersz jest kruchy 
jak grzbiet morskiej fali 

tamtej dziewczyny nie ma 
jak ocalić 

2005

Komentarze