Fox, Rankine, Wiktorowska-Chmielewska, Pryga, Sawka, Kacperowska, Perillo

I


Marta Fox – Paznokcie
Którą część swojego ciała uważasz za najładniejszą,
pyta dorastająca córka. Nie wiem, co odpowiedzieć.
Jestem z pokolenia, które nie wpatrywało się w ciało
jak w przenajświętszy obrazek.

Już wiem, mówi. Najładniejsze masz paznokcie.
Uśmiecham się. Rzeczywiście, kształtne.
Nie przyszło mi do głowy, że i one są ciałem.

Jak się czujesz, pyta zaprzyjaźniony lekarz.
Choroba zniszczyła mi paznokcie, żalę się
i wsuwam ręce głębiej w rękawy swetra.
Kiwa głową, bo kto jak nie on, wie najlepiej,
co choroba zrobiła z jego żoną.

Na chuj ci paznokcie, wykrzykuje radośnie.
I nagle wszystko wraca na swoje miejsce.

2019
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, okulary
Marta Fox – Katowiczanka. Poetka, powieściopisarka, eseistka. Autorka ponad 40 książek. Jest mistrzynią literatury „dla kobiet”. Także popularną pisarką dla młodzieży. Kilkanaście jej powieści to bestsellery wydawane nieprzerwanie od ponad 20 lat. Poezja Marty Fox tłumaczona była na języki: niemiecki, portugalski, hiszpański, angielski, francuski. Popularność zdobyły jej poetyckie modlitwy do św. Rity. Dwukrotnie nagrodzona przez International Board on Books for Young People. Otrzymała Złoty Telefon, odznaczenie „Niebieskiej Linii”, Ogólnopolskiego Pogotowia do Walki z Przemocą w Rodzinie, dwukrotne Grand Prix w Ogólnopolskim Konkursie Literatury Miłosnej, Nagrodę Hanysa, Nagrodę Kobieta Humanitas, odznakę Zasłużony dla Kultury Polskiej, Nagrodę Marszałka Województwa Śląskiego, Prezydenta Miasta Katowice i tytuł baronowej od Polskiego Ruchu Monarchistycznego . Ostatnio wydane książki: Wariatka, która czyta, Ten pierwszy raz w Ornecie, Święta Rito Przebaczająca.
Strona internetowa autorki: www.martafox.pl


II
Claudia Rankine
Pogoda
Na skrawku papieru w archiwum napisano
Zapomniałem zabrać mój parasol. Okazuje się,
że w czasie pandemii wszyscy, a nie jedynie filozof,
są bez niego. Szamoczemy się w posusze informacji
zatajanych przez maklerów z dojściem. Kropla po kropli.

Maski na twarzach? Nie, tak. Trzymanie się na dystans?
Sześć stóp pod ziemią z niewyjaśnionych przyczyn. Czerń.
Tylko my i granatowi przyciskający szyję kolanem
całym ciężarem mężczyzny w granatowym mundurze.
Osiem minut i czterdzieści sześć sekund.
Ostatecznie, Nie mogę oddychać kończy się
uduszeniem, pożegnaniem się z tym światem,
a póżniej wzywaniem mamy, wezwaniem
do protestu, ogień, szkło, do wymawiania ich imion,
ich imion, białe milczenie równa się przemocy,
przemocy z powtórki, zmilitaryzowana policja
prowokuje by użyć gazów łzawiących, lecą pociski
i zamieszki biorą swoje żniwo, spalają do szczętu.
Umowy, które robią z nas społeczeństwo zmuszają
nas by zburzyć ten nieład. Pokój. Wyszliśmy na ulice

by naprawić przyszłość. Przy drzwiach jest parasol,
nie na dzień wczorajszy, ale na pogodę, która
jest tutaj. Mówię pogoda, ale mam na myśli
sposób rządzenia, który szafuje śmiercią
i nazywa to życiem. Mówię pogoda, ale myślę
Listopad, którego nic nie powstrzyma. Tym razem
nic i nikt nie będzie zapomniany. Jesteśmy tu na burzę,
która burzy, bo to co nam zabrano ma znaczenie.

Przełożył Janusz Solarz
________________________________________________
Weather
On a scrap of paper in the archive is written
I have forgotten my umbrella. Turns out
in a pandemic everyone, not just the philosopher,
is without. We scramble in the drought of information
held back by inside traders. Drop by drop. Face

covering? No, yes. Social distancing? Six feet
under for underlying conditions. Black.
Just us and the blues kneeling on a neck
with the full weight of a man in blue.
Eight minutes and forty-six seconds.
In extremis, I can’t breathe gives way
to asphyxiation, to giving up this world,
and then mama, called to, a call
to protest, fire, glass, say their names, say
their names, white silence equals violence,
the violence of again, a militarized police
force teargassing, bullets ricochet, and civil
unrest taking it, burning it down. Whatever
contracts keep us social compel us now
to disorder the disorder. Peace. We’re out

to repair the future. There’s an umbrella
by the door, not for yesterday but for the weather
that’s here. I say weather but I mean
a form of governing that deals out death
and names it living. I say weather but I mean
a November that won’t be held off. This time
nothing, no one forgotten. We are here for the storm
that’s storming because what’s taken matters.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Claudia Rankine urodziła się w 1963 roku w Kingston na Jamajce. Należy do najbardziej wpływowych współczesnych poetek amerykańskich. Jej książka, Obywatel, amerykański liryk, wydana w 2014 roku, zdobyła tyle nagród, że nie sposób wymienić tu wszystkich z braku miejsca. Jest jedyną jak dotąd książką, którą wyróżniono jako dzieło poetyckie i pracę krytyczno-literacką. Uhonorowana stypendium z Fundacji MacArthur „dla geniuszy”, Ranine przeznaczyła te pieniądze na utworzenie instytutu, który zajmuje się studiowaniem relacji międzyrasowych jako konstruktów kulturowych.

III
Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska
432 Hz
Jak osesek. wtulona w lewe ramię
ogrzewa mięsień cudu. leżymy sobie -
w te ostatnie dni - w zielonym pokoju.
na ekranie reklama: kupując durex
wspierasz walkę z AIDS na świecie.
nie chcę walczyć dla świata, przeciw,
z - chcę przytulać i ogrzewać,
wspierać, jak śpiące kocię matkę.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska (19.06.1976) - poetka, pisarka, dramatopisarka, scenarzystka, absolwentka Studium Literacko-Artystycznego na Wydziale Polonistyki UJ w Krakowie. Autorka poemiku „i tu, i tu” (2014) nagrodzonego w konkursie Miasta Krakowa na Książkowy Debiut Poetycki 2014 oraz nominowanego do nagrody Złoty Środek Poezji 2015, a także „Szczęściodołów” (2016), „Kręgu ochronnego” (2018) , „Trójki” (2018) i „impresji” (2019). Autorka scenariuszy oraz sztuk teatralnych. W 2020 roku ukaże się zbiór opowiadań „Dzielnica (bez) cudów” - I nagroda w IV Konkursie Literackim im. Macieja Słomczyńskiego oraz książka poetycka „przesłuchanie” - I nagroda w 11 konkursie na zbór wierszy o Złoty Syfon Scherffera. Współzałożycielka i redaktorka Babińca Literackiego.

IV
Sylwia Pryga – Matki karimatki
Ile razy narzekałaś na swoje dziecko. Krzyczałaś, bo chciało byś poczytała mu bajkę, a ty malowałaś paznokcie. Ja od dawna nie kupuję lakieru, a bajki piętrzą się na półkach.
Chodź ze mną. Coś ci pokażę. To tylko chwila, do Pierwszej Gwiazdki jeszcze daleko.

Sala nr 1. Izolatka. Do Kubusia nikt nie przychodzi, nie wolno. Odwiedzają go tylko postacie w maskach i plamy z sufitu w ciut przykrótkich snach.
Sala nr 2. Mati i jego mama. Przez trzy lata tu był ich dom. Przytwierdzili jego chude ciałko do jakiejś maszyny z tysiącem rurek, która żyła za niego. Teraz uśmiecha się tam z góry. Zabrakło nadziei. Zabrakło odważnych.
Sala nr 3. Też już pusta, lecz pełna zapachu adrenaliny. Odbija się jeszcze echem od ścian lament rodziców i klekotanie drewniaków. A ten monitor i jego pip pip piiiippppp. Przeraźliwie głośne, paradoksalnie milczące.
Sala nr 4. Piotruś z bidula. Ponoć, matka pijaczka, chcąca odebrać mu życie zanim jeszcze wydała na świat. Teraz pochyla się nad łóżeczkiem skruszona, zabierając małemu tlen.
Sala nr 5. Tu gęsto, śmierdząco i głośno. Stukają tipsy. Szeleszczą papierkami po czekoladach zajadając stres. Na parapetach piętrzą się butelki z mlekiem i karimaty. Pachnie kawa.
Sala nr 6. Moja ulubiona. Na łóżku uśmiecha się wierzgając nóżkami i rączkami maleńka Zuzia. "Curly Sue" i jej loczki kręcące się dookoła buzi. Tak jak u jej mamy.
No idź już. Tych sal zbyt dużo. A ty jeszcze musisz pomalować paznokcie. Pięknie stół nakryłaś, zaraz goście. Pachnie choinką i barszczem. Ja ciągle czuję smółkę. A to moja sala.
Sala nr 7. I moje siedem lat szczęścia w nieszczęściu.
Zmęczona jestem. Dobrze, że mam trochę miejsca na karimatę.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie i w budynku
Sylwia Pryga, rocznik '79, pochodzi z Lublina. Jest mamą niepełnosprawnego Kacperka, w ciągłym biegu marzycielką. Czasami przystaję, by złapać oddech na swojej wsi. Wystąpiła w kilku antologiach, publikowała w Nowych myślach, Helikopterze, Przekroju. "Piszę, bo lubię, ponoć rozdaję emocje".

V
Marjana Sawka
Fajka
Nduce Otionie
She’s been long dead
But she returns with
Every pipe I see,
Old woman with the pipe,
Chip of the rare breed.
(From “Grandma’s Pipe”
by Nduka Otiono)

i kiedy czytałeś
o babci
która nabijała swoją
niezwykłą brązową fajkę
(czy podobna jest do huculskiej?)
myślałam boże
jak musiałeś kochać
te ciemnoorzechowe palce
w zwykłym jej rytuale
skręcania listków tytoniu
pozłacanopiwnych
o męskim przesiąkniętym dymem zapachu
i z męską karmą
podążać za horyzont
zostawiając kobietę
w przejrzystej takiej samotności
z niezagojonym smutkiem
z jedyną wiarą w to
że nie ma nic słodszego
od zemsty
chyba że ten dym
z maleńkiej fajeczki
może zapach dziecka
śpiącego na ścierpniętej prawicy
może ciepłe osmalone ciało
i krew
słodkawa do mdłości
...jak ciężko
jak ciężko
trafić boga wojny
w miejsce
gdzie powinno mieścić się serce

Przełożyła Aneta Kamińska
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, na zewnątrz
Marjana Sawka (1973) – poetka i tłumaczka. Mieszka we Lwowie. Ukończyła filologię ukraińską na Uniwersytecie Lwowskim. Współzałożycielka i redaktorka naczelna Wydawnictwa Starego Lwa. Autorka tomików: „Ohołeni rusła” (1995), „Malunky na Kameni” (1998), „Hirka mandragora” (2002), „Kochannia i wijna” (wspólnie z Marianną Kijanowską; 2002), „Kwity cmynu” (2007), „Boston-jazz” (2008), „Tiń ryby” (2010), „Pora płodiw i kwitiw” (2013), „Łysty z Łytwy / Łysty zi Lwowa” (wspólnie z Marianną Kijanowską; 2016), „Optyka Boha” (2019). Wydała również kilka książek dla dzieci. Laureatka nagrody wydawnictwa Smołoskyp (1998) i Międzynarodowej Nagrody Dziennikarskiej im. Wasyla Stusa w dziedzinie poezji (2002). Członkini ukraińskiego PEN Clubu. Magazyn „Focus” dwukrotnie zaliczył ją do stu najbardziej wpływowych kobiet na Ukrainie. W 2016 roku tygodnik „Business” umieścił ją na liście „40 osobowości, które zmieniają kraj”. W Polsce jej wiersze były drukowane w „Studium” i „Akcencie” (tłum. Aneta Kamińska i Andrij Porytko), weszły również do antologii „Cząstki pomarańczy. Nowa poezja ukraińska” (2011, red. i tłum. Aneta Kamińska).

VI

Dagmara Kacperowska – Dialog
mówisz do mnie w tonacji putinowskiej propagandy,
kiedy już wiem na pewno, że wygrał kolejne wybory.
dzień jak co dzień, pijemy wódkę w towarzystwie
Włodzimierza Iljicza Lenina z antykwariatu
przy Placu Czerwonym i prowadzimy sobie te zimne dialogi.
kelner z lewa nas obserwuje rozprawiając z kimś
o syberyjskiej tundrze. klient z prawej zamawia ekspresowo taksówkę.
nam się nigdzie nie spieszy. za oknem płynie
przedwiośnie, moskiewski tłum i czarna wysłużona wołga.

*
Dagmara Kacperowska – pedagog, muzealnik, poetka. Teksty publikowane były m.in. w eleWatorze, Odrze, Inter, Szufladzie, Wytrychu, Helikopterze, Migotaniach, Fundacji na Rzecz Kultury i Edukacji im. T. Karpowicza, Gazecie Kulturalnej, PKPzin, Obszarach Przepisanych, Nowym BregArcie, Akancie. Pisze wiersze oraz recenzje do wystaw sztuki współczesnej. W styczniu 2018 ukazał się debiutancki tomik zatytułowany martwy sezon wydany przez poznańskie wydawnictwo Fundacja Otwarta Na Twórczość. Kilkukrotnie nagradzana w konkursach poetyckich. Mieszka w Kłodzku na Dolnym Śląsku.

VII
Lucia Perillo
Le Deuxième sexe
Sławny polski poeta nazywa Simone de Beauvoir nazistowską wiedźmą,
ale dla mnie na zawsze już pozostanie swoją głośną książką,
tą z wycinanką z Matisse’a na okładce,
z konturem smutnej nagiej kobiety. Zabierałam ją ze sobą do lasu,
gdzie my, studentki, szukałyśmy w niej powiększonej perspektywy,
tak jakby mogła nam powiedzieć na co mogą się przydać
wszystkie dziwne ostrza w naszych szwajcarskich scyzorykach —
drewno na ognisko układałyśmy w kształcie chaty z bali lub wigwamu,
mały domek budowany po to by go spalić.
To mogłoby być metaforą:
Simone jako wietrzyk poddmuchujący wilgotne płomienie,
chmura z parą warg, które stały się niepraktyczne
gdy zaczęliśmy używać benzynę. A jednak
nauczyła mnie jednej lekcji, która jest wciąż aktualna:
nie ma co czytać książki w miękkich okładkach na deszczu
bo obrzmieje kilkakrotnie powiększając swoją objętość,
a jeśli tak się zdarzy, że byłaby to gruba książka, będzie
wielka jak pustak. W tym kontekście wyobrażałam sobie Simone jako
ogromną babę, do czasu (dużo później) aż przeczytałam, że była karlicą —
wyobraźcie sobie gdybyśmy wzięły Gertrudę Stein, ciągle jeszcze
budowałybyśmy zaprzęg na tyle mocny by uniósł jej ciało.
Drugą rzeczą, którą pamiętam jest fraza, rozwarstwienie świata —
co znaczy, że ty jesteś skazana na gotowanie i pranie
podczas gdy twój chłop uwodzi wszystkie twoje przyjaciółki w Paryżu.
Jasne, że możesz wsadzić mokrą książkę do piekarnika
i próbować upiec ją jak ciasto. Tyle, że szwy w okładce bedą wciąż mokre,
nawet gdy stronice wzrosną jak pomarszczone francuskie pieczywo.
Jeśli zaś chodzi o pranie, lepiej gdy będę trzymać się z daleka,
tym bardziej z moim przyzwyczajeniem by upychać
chusteczki w rękawach. Zawsze tak jest,
że pragnę być nadzwyczaj uważna, a i tak wszystko
wychodzi z prania jak ta polana, na której się obudziłyśmy.
Pokryta płatkami, które, tak się składa, były jak najbardziej realne:
wszędzie dookoła był śnieg. Co po francusku brzmi bardziej la-di-da.
Ale potem wzeszło słońce i cały ten la neige przepadł
jak te rozdziały, które znudziły nas na tyle by je po prostu pominąć.

Przełożył Janusz Solarz
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, zbliżenie i na zewnątrz
Lucia Perillo (1958-2016) była świetną poetką, której zabrakło czasu by stać się poetką wielką. Poznałem ją osobiście w 1987 roku gdy przyjechałem na studia w Syracuse University. Ona właśnie skończyła swoje studia, ale przez jeszcze jakiś czas mieszkała w tym mieście sławnym z obfitych opadów śniegu. Byliśmy dwa lub trzy razy w większej grupce przyjaciół na pizzy i piwie. Nie wiedziałem wtedy jakie mam szczęście, jak wielu z młodych ludzi w moim wieku z tego towarzystwa stanie sie uznanymi pisarzami. Byli wśród nich George Saunders i Tom Perotta, dwaj uznani obecnie prozaicy. Ten pierwszy uważany za najwybitniejszego obecnie autora opowiadań. Ten drugi za mistrza portretowania życia przedmieść, a kilka jego książek, sfilmowanych, zapewniło mu finansową niezależność, wzmocnioną posadą profesorską na Harwardzie. Wśród nich, i wszyscy to wiedzieli, Lucia Perillo była wyjątkowa. Przyszli pisarze niechętnie chodzili na zajęcia z teorii literatury, a Lucia brylowała na nich. Studiowała poprzednio ochronę środowiska, świetnie pływała, miała w sobie jakiś moralny blask. W jej towarzystwie nie opowiadano głupich dowcipów. No i najważniejsza sprawa: wszyscy podziwiali jej wiersze. Jej nauczycielami w Syracuse byli Hayden Carruth, legendarny poeta i redaktor miesięcznika Poetry, oraz Tess Gallagher, poetka i żona Raymonda Carvera. Ci ostatni byli, przez ponad rok, moimi sąsiadami. W każdy wtorek wystawiałem na chodnik ich śmieci.
Mniej więcej w tym samym czasie wykryto u Luci Perillo stwardnienie rozsiane, czyli, mówiąc bardziej dosadnie, wydano na nią wyrok powolnej śmierci. Póki mogła uczyła nieco, pisała bez przerwy. Postępująca choroba przykuła ją do wózka inwalidzkiego, a ona nie przestawała pisać. Po drodze otrzymała stypendium Fundacji McArthur’a dla “geniuszy.” Jej wiersze są jedyne w swoim rodzaju, rozlewne, ale też pisane z wielką dyscypliną, przewrotne, co często jest wyrazem erudycji autorki, feministyczne bez nachalnej propagandy. Smutno gdy ktoś kto już dowiódł, że ma talent nie ma szansy wykorzystać do końca swojego potencjału.

Komentarze