Wine, Paśnikowska, Sztachelska, Zadorożna, Huet, Duhamel, Kora, Kułakowska, Kla KlaKla, Hammoud, Glück

 I

Maria Wine
Jestem kobietą
Jestem kobietą i czeszę swe włosy
na sposób kobiecy
czeszę je dla mojej miłości do siebie samej
czeszę je dla mojej miłości do miłości
czeszę je dla mojej miłości do mojego ukochanego
a włosy trzeszczą i sypią iskry z radości
rosną i gęstnieją pod deszczem miłości
wiją się i ciemnieją w nocnych snach
zwisają jak ochronny płaszcz
nad moim ślepym postrzelonym karkiem
Ale teraz czas zacząć czesać moje włosy
na sposób czasu
czas nie ma czasu na żadne sny
nie ma względów dla moich włosów
czesze je w pasy i strąki
czesze je na brudnożółto i czarno
czesze je na szaro z przebłyskiem srebra
i zanim się opamiętasz
przychodzi czas by czesać je do tyłu
w ciasno zwiniętą srebrną kulkę na karku
Muszę sobie zrobić na drutach ciepły płaszcz
By osłonić mój ślepy postrzelony kark
Przełożył Zygmunt Łanowski
*



















Maria Wine (1912 - 2003) – szwedzka poetka i pisarka.
Pierwsze wiersze publikowała w czasopismach, debiutowała tomem poezji w 1943 r. Opublikowała ponad trzydzieści zbiorów prozy i poezji. Otrzymała kilka nagród literackich, takich jak Bellman Prize (1976) i Ferlin Prize (1985).

II
Magdalena Paśnikowska
na minusie
w gruncie rzeczy powinno być mi wszystko jedno
nad jakim konkretnie drzewem wyzywa mnie księżyc
do pojedynku na twarze - tylekroć tracone
w równym rytmie i w doskonałej z jego strony formie,
to znaczy tej strony, którą się przegląda
w zmiennym lustrze naszych krótkich spojrzeń.
czas wziąć teraz oddech, fraza była długa
jak spacer po nocy wyślizganej mrozem.
park pęka pod podeszwą, kałuże wypluwają pokrzywione zęby,
trzeszczy powietrze. księżyc to okrągła morda w lisiej czapie -
tak idiotycznie rozradowaną minę
może mieć tylko bardzo wielki kamień.
Grudzień 2003
*















Witam serdecznie,
Uzasadnienie: wiersz wybrałam, bo pomimo upływu lat zupełnie się go nie wstydzę. Rozpoznaję go bez pudła jako swój, napisany moim sposobem i patrzący moimi oczyma. Lubię go też od strony formalnej. Napisany był praktycznie od ręki i nadal trochę mnie zaskakuje, że tak mi się udał.
Biogram: jestem mieszańcem środkowoeuropejskim (krew polska, czeska, niemiecka, kaszubska), mam 52 lata, zaś z powołania, zamiłowania i zawodu jestem tłumaczką języka angielskiego. Publikowałam swego czasu na pl.hum.poezja, w Nieszufladzie, może jeszcze gdzieś w internecie. Mieszkam w Anglii, nad Morzem Północnym.
Magdalena Paśnikowska

III
Iwona Sztachelska
Mów do mnie wierszem
Jak dobrze, że nie wiem, kim jest mężczyzna w przedziale
pociągu Zamenhof albo Branicki, relacji miasto – i miasto,
do którego mnie ciągnie przypadek (ty lub przeznaczenie).
Pogadamy o tym na praskich ławkach albo lepiej po wszystkim,
paląc slimy i mosty między nami a nimi.
Mam cię na skórze i pewność pod skórą, choć urojoną, którą
łatwo rozłupać na dwie równe części.
Świat poznajemy przez ciało, obcobliskie jak dotyk niepewny
swojego wyrazu i siły.
Mów do mnie wierszem, zanim zawyją piskliwe syreny i alarmy
wyciągną nas z siebie.
*
















Iwona Sztachelska – urodzona w 1983 roku; półtorej filolożki; absolwentka polonistyki i teatrologii; prowadzi stronę Skutki uboczne miłości; syntetyzuje poetycki prozac, żeby wytrzymać czołowe zderzenia z rzeczywistością. Miłośniczka pisarzy Północy, poetów bruLionu i bardzo współczesnych kobiet, które pokazują pazurki. Woli psy od kotów, zwłaszcza kundelle ze schronisk. Preferuje to, co włoskie, od tego, co francuskie.

IV
Ołena Zadorożna
***
ta która umiała najlepiej ciąć marzenia na kawałki
wypalać na żywca wymyślne rysunki
wyrywać korzenie które powrastały w serce
umiejętności które wierzyła już się nie przydadzą
umiejętności które pamiętała mechanicznie
nawet półprzytomność nie wytrąci z rytmu
kiedy się zrozumie że głębia nie jest nic warta
i piękno jednak nie ratuje twojego świata
zamykać drzwi wyrzucać klucze
obejmować się z deszczem i tonąć w mżawce grudnia
iść donikąd i nie oglądać się nawet jeśli bardzo by się chciało
wierzyć że tak dla wszystkich będzie lepiej
wierzyć że droga przylegała właśnie do tej granicy
wiedzieć że przed nami tak samo nic
jak i lata temu jak i wieczność temu
a to co za nami już stało się historią
zabić maleńką dziewczynkę z wesołymi oczami
która na chwilę uwierzyła w szczęście co istnieje
która beztrosko śmiała się w twarz wiatrowi
przypuszczając że w tej chwili jest wszechmogąca
ale grudzień pomyślał inaczej i WOJNĄł zimnem
zakrzyczał jej przenikliwy głos hałasem tłumu
przekreślił marzenie na biało a potem utopił je w brudzie
nawrócił oczy na religię smutku a ręce na drżenie
maleńka dziewczynka chce zasnąć
bawi się ostrzami układając pasjanse śmierci
mknie naprzód tracąc panowanie
upada na kolana
upada
zalewając się śmiechem
przez łzy
Przełożyła Aneta Kamińska
*



















Ołena Zadorożna (1984) – ukraińska poetka, dziennikarka i aktywistka. Pochodzi z Połtawy, mieszka w Kijowie. Absolwentka Wydziału Filologii Połtawskiego Uniwersytetu Pedagogicznego. Autorka książek poetyckich: „Toj, szczo zumiw woskresnuty” (2015) i „Dorohamy schymnyka” (2017). Laureatka Nagrody Literackiej im. Wasyla Symonenki (2016). W latach 2014-2015 była wolontariuszką na terenie działań wojennych w Donbasie.

V
Beata Huet
Nieboskie igrzysko
Dobrze, że Bruegel
przeniósł na północ Betlejem
bo nie ufam krajom, w których nie ma zim
ani królom, którzy
nie bawią się w śnieżki
Wolę ogień, co krzepnie
i blask, co ciemnieje
Wolę zimną krew niewiniątek
GODISNOWHERE myślę
Szukając spacji
*



















Beata Huet – Przetłumaczyła Przygody Sherlocka Holmesa Arthura Conan Doyle’a, Indianę Jonesa Roba MacGregora, Ofiary lata Camilli Way oraz kilka innych powieści. Opowiadania, wiersze, eseje publikowała w czasopismach „Kabotyn”, „Studium”, „Suplement”, „Strona Czynna”, „Niecodziennik Towarzyski”, na portalach: „Babiniec Literacki”, „Bardzo Dobre Wiersze” oraz na murach ul. Brackiej w Krakowie. Absolwentka filologii polskiej i Studium Literacko-Artystycznego UJ. Zajmuje się upowszechnianiem wiedzy w dobrym Krakowskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk i Sztuk, gdzie prowadzi również warsztaty literatury i kreatywnego pisania.

VI
Denise Duhamel
Trądzik Królewny Śnieżki
Najpierw była pewna, że to tylko nieco wysuszonego soku z truskawek
lub płatek czerwonego lakieru z paznokcia jej matki, który złuszczył się
poprzedniej nocy gdy matka otulała ją pierzyną przed zaśnięciem.
Ale gdy Śnieżka próbowała to zeskrobać, poczuła zgrubienie,
coś ropiało pod powierzchnią, coś jakby tasiemiec zwinięty w kłębek
i żyjący pod skórą lewego policzka.
Krasnal Felczer nie był dermatologiem,
ponadto Śnieżce nie udaje się go spotkać w tej wersji bajki,
a liście mięty, którymi ten wysoki doktor obłożył jej twarz
tylko pogorszyły stan rzeczy. Śnieżka i Królowa Matka żywiły
płonne nadzieje, że to ospa wietrzna lub odra, coś co szybko
zniknie i nie będzie dręczyć Śnieżki przez cały okres dojrzewania.
Gdyby tylko piegi były czerwone, załkała, gdyby tylko
krem maskujący działał. Wkrótce żółte kropki zaczęły obierać,
mnożąc się jak szpilki wbite w poduszeczkę. Wkrótce włosy
szybciej się natłuszczały. Królowa Matka dała córce golarkę
do włosów na nogach i dezodorant w sztyfcie do pach.
Śnieżka
bazgrała przez swoje szczenięce lata—„Śnieżka + ?”—kreśląc
pisakami serca we wszystkich zeszytach. Była przeciętną
uczennicą, marzycielką, która mogłaby być prymuską
gdyby tylko się do tego przyłożyła. Lubiła ckliwą muzykę
i romansidła. Lubiła torty i ciasta
zamiast owoców.
Królowa Matka nie przestała być najpiękniejsza na całym świecie.
Dla Śnieżki było ciężarem mieć tak czarującą matkę.
Buntowała się nosząc podarte szale i workowate sukienki.
Matka mówiła od czasu do czasu: „Śnieżko, kochanie,
dlaczego nie odgarniesz włosów? Pokaż swoje piękne oczy!”
lub „Chodź, zabiorę cię na zakupy.”
Śnieżka wolała jednak
bezpieczeństwo swojego pokoju; patrzyła przez okno
na sarny przemykające przez łąkę. Albo ćwiczyła kroki
taneczne w towarzystwie niewidzialnych książąt. A Matka,
zafrapowana byciem Królową, nie chciała niczego wymuszać.
Przełożył Janusz Solarz
*
Snow White’s Acne
At first she was sure it was just a bit of dried strawberry juice,
or a fleck of her mother’s red nail polish that had flaked off
when she’d patted her daughter to sleep the night before.
But as she scrubbed, Snow felt a bump, something festering
under the surface, like a tapeworm curled up and living
in her left cheek.
Doc the Dwarf was no dermatologist
and besides Snow doesn’t get to meet him in this version
because the mint leaves the tall doctor puts over her face
only make matters worse. Snow and the Queen hope
against hope for chicken pox, measles, something
that would be gone quickly and not plague Snow’s whole adolescence.
If only freckles were red, she cried, if only
concealer really worked. Soon came the pus, the yellow dots,
multiplying like pins in a pin cushion. Soon came
the greasy hair. The Queen gave her daughter a razor
for her legs and a stick of underarm deodorant.
Snow
doodled through her teenage years—“Snow + ?”—in Magic
Markered hearts all over her notebooks. She was an average
student, a daydreamer who might have been a scholar
if she’d only applied herself. She liked sappy music
and romance novels. She liked pies and cake
instead of fruit.
The Queen remained the fairest in the land.
It was hard on Snow, having such a glamorous mom.
She rebelled by wearing torn shawls and baggy gowns.
Her mother would sometimes say, “Snow darling,
why don’t you pull back your hair? Show those pretty eyes?”
or“Come on, I’ll take you shopping.”
Snow preferred
staying in her safe room, looking out of her window
at the deer leaping across the lawn. Or she’d practice
her dance moves with invisible princes. And the Queen,
busy being Queen, didn’t like to push it.
*














Denise Duhamel (1961) − jest autorką blisko dziesięciu wyborów wierszy. Pisze głównie wiersze narracyjne, w których przewijają się motywy z kultury masowej, ale także tradycyjne villanelle czy sestyny. Krytycy, nie do końca przekonani o wartości jej wierszy, określają je mianem „feminism light,” ale czytelnikom to nie przeszkadza, wśród nich jej wiersze cieszą się dużą popularnością. Duhamel mieszka w Hollywood na Florydzie i naucza o tajnikach twórczego pisania na Florida International University.

VII
Kora
Kreon
Co to za dom, fundamenty w nim drżą
Brat bratu gardło podrzyna
Jest zawsze rola dla Kreona
Jest heroiczna Antygona
Od tysiącleci nic się nie zmienia
Te same żądze, te same pragnienia
Gdy wszystko stracisz a lud się odwróci
Za późno będzie by do życia wrócić
Bój się teraz ty Kreonie
Nie zaśniesz przeze mnie
Gdy zechcę będę szczurem
Dotrę do ciebie przez najmniejszą dziurę
Gdy zechcę będę karaluchem
Będę ci szeptać przekleństwa do ucha
A mogłam być cieniem w upalne południe
Czułą kochanką w środku nocy
Mówisz, że jestem bez siły
Ty chyba żartujesz
Jestem twardym diamentem
Ty go tylko szlifujesz
Bój się teraz ty Kreonie
Nie zaśniesz przeze mnie
Gdy zechcę, będę szczurem
Dotrę do ciebie przez najmniejszą dziurę
Gdy zechcę będę karaluchem
Będę ci szeptać przekleństwa do ucha
A mogłam być cieniem w upalne południe
Czułą kochanką w środku nocy
Jestem twardym diamentem
Ty go tylko szlifujesz
*















Kora Olga Sipowicz (1951-2018) - wokalistka, poetka, malarka, artystka, wielka osobowość sceniczna. Zawsze wypowiadała się bardzo otwarcie o swojej ogromnej potrzebie wolności, podkreślała, że teksty piosenek "Nocny patrol”, "Kreon” i "Zdrada” to typowe utwory stanu wojennego i że po nagraniach w Teatrze Stu, nocny patrol Milicji Obywatelskiej odwoził ją do domu.
Fot. Marcin Tynkowski

VIII
Karolina Kułakowska
14.
Zima pachniała stęchlizną i maślanym tortem. Na szybie wycinanka ze śniegu. Prosiłam Boga o urodziny rok a może i dłużej, bo choroby wychodziły spod rękawów. Zielona głowa zataczała się zatokami w obie strony.
Zima pachniała stęchlizną. Miałam lalkę o twarzy niemowlaka, którą można było przykładać do piersi. Rodzice pytali, czy daję jej siebie na talerzu. Umrze kiedyś w czarnym plastiku z pomalowanym na kobaltowo oczami.
Zima pachniała maślanym tortem. Znalazłam horoskop Skorpiona, który jak zastrzyk wpijał się w skórę. Gęsi tłuszcz na szyi oraz oskrzelach. Boża poszewka na poduszce, pierze w pierzynie. Później sińce, jak sinice w wodzie.
Zima pachniała. Dostałam dwie spódniczki, z których można było zrobić jedną. Jeansowy dyptyk z identycznymi skrzydłami. W końcu pasowała, jak amen w pacierzu, jak waniliowa nuta w bazie.
*
Wybrałam ten wiersz, ponieważ dotyczy on mojego dzieciństwa zdominowanego przez choroby (zatok, oskrzeli) oraz początku traum związanych z ciałem. Zima była z jednej strony wypełniona oczekiwaniem na urodziny, a więc na taką pozytywną uwagę, a z drugiej czasem szczególnie ciężkim pod względem zdrowotnym.
*



















Karolina Kułakowska (ur. 1985) - poetka, malarka. Autorka dwóch książek poetyckich: "Puste muzea" (2013) oraz "Drugie cesarstwo" (2017). Laureatka nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny za najlepszy debiut poetycki (2014).
--
Z poważaniem
Karolina Kułakowska

IX
Kla KlaKla
żniwa
w imię ojca i syna
spaliliśmy nasze lasy na południu północy
wschodzie i zachodzie spopielona zieleń
splamiła błękit zabrudziła chmury zostały
tylko cztery wiatry jeden silniejszy od drugiego
rozwścieczone sypią nam popiół na głowy
byśmy stali się nareszcie jak kamień w wodę
przepadli w studni zabiorą nam jesień zimę
i wiosnę w zamian będzie lato i lato i całoroczny
sezon łowiecki opalimy się do skóry i kości
płacząc o deszcz
w imię matki i córki
peirasmos
(próba, pokusa – ne nos inducas
in temptationem, vulgata)
księża o dziewczęcych oczach kryją
dosłowność pod sukniami do ziemi
marząc o anielskiej obojętności
czytają księgi zdrożnych życzeń
ślą lubieżne błagania odmawiają
kotek i myszka czarne myśli guzików
zmiłuj się nad nami litanie i lamenty
nieszpary i seksty ślinią palce przekładają
stronice gromnice gładzą grzechy
niepokalani reprezentanci
na ziemi tej ziemi źle mi
Wiersze pochodzą z tomiku „Żałoba po kocie” Wydawnictwo Fundacja Duży Format 2020.
Książkę można zakupić u wydawcy, lub z autografem, u autorki.
*



















Ka Klakla
Urodzona w Krakowie.
• studia magisterskie i doktoranckie na Wydziale Architektury PK
• studia pedagogiczne
• literackie studia podyplomowe UJ.
„Żałoba po kocie” FDF 2020
„Jutro nie mieści się w głowie” , Blue Biird 2020
„Łotrzyca” (Nagroda główna w konkursie im. M. Słomczyńskiego) KA 2020

X
Shourouk Hammoud
Ociemniały czas
Na dzisiaj nic nowego
Handlarze z bogatą ofertą drewnianych płaszczy
Niezmiennie są w dobrym nastroju,
Który towarzyszy im od urodzenia
W tych krajach na mapie,
o których Bóg zapomniał,
Poeci wciąż udają, że są mądrzy,
Aby nie zawieść swojej próżności
Nadal przepowiadają życie i śmierć,
Zbawienie i koniec
W tym samym czasie
Tyrani
Jak zawsze
Mieszają w naszych snach
Pałeczkami z naszych żeber
Ich dupy cuchną
Z ich ust dobywa się odór strzelniczego prochu
Który wlewają do ciał naszych dzieci
Ciągle się powiększają, aż urastają do wielkości kraju.
Co się tyczy umarłych
Nadal sie rozmnażają
Z entuzjazmem kochanków
Którzy urodzili się
W tych gwałtownych czasach.
Przełożyła Bożena Helena Mazur-Nowak
*



















Shurouk Hammoud (1982) – syryjska poetka, tłumaczka, absolwentka sztuk pięknych i absolwentka studiów magisterskich w dziedzinie tłumaczeń tekstów na Uniwersytecie w Damaszku. Opublikowała trzy tomiki poezji w języku arabskim i dwa w języku angielskim: „gazety nocne”, „czas niewidomy”, ponadto fragmenty jej poezji zostały opublikowane w wielu antologiach we Francji, Serbii, Holandii, USA i Indiach. Członkini Związku Pisarzy Palestyńskich i Związku Dziennikarzy, członek honorowy międzynarodowej biblioteki kultury NAJI Naaman. Laureatka wielu lokalnych i międzynarodowych nagród poetyckich, m.in. Charles Baudelaire: pierwsza nagroda za twórczość poetycką 2018, czy Medal Sylwii Plath za tworzenie poezji 2017. Jej poezja została przetłumaczona na francuski, mandaryński, niemiecki, hiszpański, bengalski, rumuński, turecki, serbski, włoski i angielski.
Bożena Helena Mazur-Nowak – poetka, prozaiczka, tłumaczka, urodzona w Polsce. W 2004 r. wyemigrowała do Wielkiej Brytanii. Wydała cztery tomiki poezji w języku polskim „nad brzegiem rzeki zwany życiem” (2011), „bilet do stacji szczęścia” (2012), „na rozstań moście” (2013) oraz „kormorany powrócą” (2015). Pisze i wydaje także w języku angielskim, m.in. „My Life’s Footrprints”. (2019). Wiersze autorki można znaleźć w wielu międzynarodowych antologiach, almanachach i czasopismach poetyckich. Jej poezja została przetłumaczona na rosyjski, telugu, hiszpański, francuski, szwedzki, arabski.

XI
Louise Glück
Trefny jaśmin
Mówię ci, to nie jest księżyc.
To tylko te kwiaty
oświetlają podwórze.
Nie znoszę ich.
Nie znoszę ich tak jak nie znoszę seksu,
ust mężczyzny
dławiących moje usta, jego
obezwładniającego ciała—
i tego jęku, którego nie można powstrzymać,
tej niskiej, upokarzającej
przesłanki związku—
Dziś w mojej głowie
słyszę pytanie i następującą po nim odpowiedź
stopione w jedno słowo,
które narasta i narasta i w końcu
dzieli się na swoje stare formy,
zmęczone antagonizmy. Rozumiesz?
Daliśmy się oszukać.
A woń jaśminowca
wciska sie przez okno.
Jak mogę odpoczywać?
Jak mogę być zadowolona
gdy ciągle jeszcze istnieje
na świecie ten zapach?
Przełożył Janusz Solarz
_______________________________
Mock Orange
It is not the moon, I tell you.
It is these flowers
lighting the yard.
I hate them.
I hate them as I hate sex,
the man’s mouth
sealing my mouth, the man’s
paralyzing body—
and the cry that always escapes,
the low, humiliating
premise of union—
In my mind tonight
I hear the question and pursuing answer
fused in one sound
that mounts and mounts and then
is split into the old selves,
the tired antagonisms. Do you see?
We were made fools of.
And the scent of mock orange
drifts through the window.
How can I rest?
How can I be content
when there is still
that odor in the world?
Fot. Shawn Thew/EPA
*













Louise Glück, tegoroczna laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, amerykańska poetka i eseistka. W dzień rozdania tego najwyższego literackiego wyróżnienia, prezentujemy Państwu jeden z najsłynniejszych wierszy tegorocznej noblistki, analizowany na wszystkie strony, dziwny, tajemniczy wiersz..

Komentarze