Świrszczyńska, Kalmus, Pawlak, Ellwart, Stepanenko, Gurazda-Grabarczyk, LASTERS

 I

Dzień czwarty
Anna Świrszczyńska
Chłopka
Dźwiga na plecach
dom, ogród, pole,
krowy, świnie, cielęta, dzieci.
Jej grzbiet dziwi się,
że nie pęknie.
Jej ręce dziwią się,
że nie odpadną.
Ona się nie dziwi.
Podpiera ją krwawy kij
umarła harowaczka
jej umarłej matki.
Prababkę
bili batem.
Ten bat
Błyszczy nad nią w chmurze
Zamiast słońca.
*



















Anna Świrszczyńska (ur. 7 lutego 1909 w Warszawie, zm. 30 września 1984 w Krakowie) – polska poetka, dramatopisarka, prozaiczka, autorka wielu utworów dla dzieci i młodzieży. Świrszczyńska była córką malarza Jana Świerczyńskiego - jej nazwisko jest wynikiem metrykalnej pomyłki, której nigdy nie sprostowała. Jednym z najbardziej znanych tomów poetyckich Świrszczyńskiej jest tom pt. Jestem baba, którym zachwycili się nie tylko czytelnicy, ale też wielcy poeci, m.in. Czesław Miłosz. Prywatnie poetka ćwiczyła jogę, była wegetarianką i często poruszała w swoich utworach tematy związane z seksem i kobiecością w charakterystycznym dla siebie, oszczędnym w metafory stylu.

II
Dzień trzeci
Bożena Kalmus
Z ręki
Babcia Helena całowała z trwogą
stopy Jezusa i dłoń Dobrodzieja.
Moja dzielna babcia Helena,
która nie bała się krwi,
kuli, ani nawet bomby.
Przerażał ją jedynie bagnet,
bowiem bagnet rani brzuch,
a to się nie goi.
Jasna i czysta dłoń Dobrodzieja
nie mogłaby utrzymać bagnetu,
nawet kuchennego noża,
tym bardziej siekiery. Przecież trzeba
uderzyć z wielką siłą, żeby odrąbać
szczapę, albo głowę koguta
na niedzielny rosół. Zamykam oczy,
ale tylko na chwilę. Rosół z kury
z domowym makaronem. Tego smaku
nie da się zapomnieć.
Każdej niedzieli przed obiadem
dłoń Dobrodzieja zanurzała się
w kielichu. Burczało mi w brzuchu, jednak
musiałam być grzeczną dziewczynką. Nie gryźć.
Ze zranionego opłatka gdzieś, kiedyś, komuś
polała się krew. W tamten piątek
długo stałam w kolejce po chleb.
Pekaes uciekł, a bruk pod kościołem
był w sam raz do zabawy
w klasy. Nadal jest. I ja nadal bywam
tamtą grzeczną dziewczynką. Jasna i czysta
dłoń Dobrodzieja sprawdza pod bluzką,
jak mi leży na sercu odpustowy medalik.
Rani brzuch. Jest niedziela,
Babcia całuje stopy Jezusa.
Zamykam oczy i choćbym chciała
już nie potrafię ich otworzyć. Jakieś palce
tłuką o moje usta, zęby, dziąsła
i kładą mi na języku
ochłap mięsa. Pachnie krwią.
*














Bożena Kalmus – absolwentka biologii Uniwersytetu Warszawskiego, emerytka, mieszkanka mazowieckiej wsi. Pisuje w Internecie.

III
Dzień drugi
Wioletta Pawlak
jeśli chcesz być moją dziewczyną
moja ciotka ma gabinet na początku pietryny
(w bachory to ja się wrobić nie dam)
muszę sprawdzić czy masz tam błonę
(mój tata mówi że wszystkie jesteście takie same)
na sex będziemy jeździć do mojej kawalerki po mojej babci
moim maluchem od mojej mamy
lubię jak tam jest czysto
przed zawsze porządnie się podmywasz
musisz się podszkolić boś drętwa
powinnaś się wić jak na moich ulubionych pornolach
moje byłe zawsze miały orgazm
popracuj nad tym proszę
pamiętaj – wybrałem właśnie ciebie
a to jest zaszczyt sierotko
powtórz: za-szczyt!
*


















Wioletta Pawlak, urodzona w 1980r. w Łodzi. Autorka książki poetyckiej krańcówka Litzmannstadt (I Nagroda w XI Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Janusza Różewicza). Publikowała w „Breg Art.", „Odrze”, „Wytrychu”, „Stronie Czynnej”, „Helikopterze”, „Blizie”, „Obszarach Przepisanych”, „Cegle”, „Inter-”, „Tlenie Literackim”, „Drobiazgach”, „Wakacie" i „Śląskiej Strefie Gender”. Współautorka antologii kwartalnika „Inter–" (2013-2018) pt. Globalne wioski, antologii Biura Literackiego pt. Wiersze i opowiadania doraźne 2020., Antologii Peronu Literackiego Biblioteki Kraków (2021) oraz wydanej przez Ośrodek Podstaw Twórczych (2016-2020) pt. Przewodnik Po Zaminowanym Terenie 2. Redaktorka Babińca Literackiego.

IV
Dzień pierwszy
Joanna Ellwart
***
Wśród nocnej ciszy
jedną wyskrobią na żądanie ojca.
"Zaciążyła gówniara! Zróbcie coś
z tym brzuchem!" Miękki szelest
koperty. I po bękarcie.
"Nie maż się, idiotko!"
Drugiej każą rodzić martwy płód.
Będzie leżała w owocnym koszu.
Wśród mlecznych piersi i żywych
dzieci. Jej dziecko milczy. Gnije
w niej i gasi ją jak nocną lampkę.
Oblizują się z rozkoszą. To tylko
padlina. Mała padlina i duża. Będzie
ich więcej. Cała galeria septycznych
matek. Nie spadnie łza ani topór.
Nie zatrzasną się kraty.
Matko Polko!
Biegnij! Uciekaj!
Tu rodzi się w piekle.
Tu w piekle się umiera.
04.11.2021
*


















Joanna Ellwart (1972) – literaturoznawczyni, redaktorka i korektorka (obecnie w zawieszeniu). W młodości pisała bez umiaru, publikowała na łamach lokalnej prasy oraz w licznych almanachach poezji. Wygrywała konkursy literackie, odmówiła wydania tomiku poetyckiego a potem także powieści. Nie po drodze jej z księgarskimi półkami. Woli cudze słowa. Jeśli własne to tylko naukowe. Nie szukajcie jej tekstów w świecie, wszystkie zostały opatrzone nazwiskiem rodowym. Jej dusza mieszka w Tatrach, zaś ciało nad morzem. Czyta już tylko uchem. Pióro zastąpiła szydełkiem. Dzierga czapki, śpiewa "Halkę" i popija whisky.

V
Ołena Stepanenko
Sale
czas wyprzedaży już nadchodzi
zajmuje w pokoju ostatni stołek
gdybym zaoszczędziła kupę kasy
założyłabym kopalnię w kształcie serca
dla ukraińskich poetów
telefoniczną linię bezpłatnej poezji
dla ukraińskich poetek
tory tramwajowe okrągłe jak obwarzanek
dla Emily Dickinson
do tego
kupiłabym oddzielną (bezludną i niedostępną) wyspę
dla kandydatów na Prezydenta
i nie uważałabym się przy tym
za bohatera narodowego – ratownika
chociaż wiesz Boże jak
trudno w tym kraju nie być każdego
dnia bohaterem albo chociaż idiotą...
ale
siedzę na Twoim dworcu
bez paszportu i wizy
nie mając na drogę pieniędzy a jeszcze bardziej – syna
jakby całe życie było jednym wielkim pakowaniem walizki
do której weszło wszystko
(chiński wachlarz mumia szarańczy
z zielonkawymi delikatnymi skrzydełkami
połamana rakietka biuletyn Smołoskypu pędzelki
nuty słowniki porwane struny
chałupnicze z linijki runy i takie tam badziewie)
oprócz pewności że jestem człowiekiem
…i tylko ziemia jest wyrozumiała bo
widzi nas od spodu
ziemia-bohaterka z medalami włazów na piersi
ledwo dostrzegalnie uśmiechając się cichutko oddychając
włoży do kieszeni kwiecistego fartucha
jak orzeszek ziemny mnie jak znalezioną kopiejkę mnie
jak larwę w orzechu mnie jak nasionko ptaka mnie
żeby po wiośnie znalazłszy rzucić za siebie – na pogodę –
a potem odwrócić się zmrużyć słonecznie i przyglądać się jak
rozwijają się pod palcami sky-dja delikatne winylowe skrzydła
wytatuowane w obwarzanki serca i poetów
runy słowniki nuty i takie tam
badziewie – i uśmiechnąć się wyrozumiale...
Przełożyła Aneta Kamińska
















Ołena Stepanenko (Pryłucka) – ukraińska poetka, tłumaczka, scenarzystka i dziennikarka śledcza. Autorka czterech książek poetyckich: „Peredczuttia Awałonu” (1999), „Korotka mesa na druhe pryszestia Dante” (2002), „Tretia Atłantyda” (2005), „Czetwerta radist’” (2014). Laureatka konkursów literackich: „Smołoskyp” i „Hranosłow”.

VI
Karolina Gurazda-Grabarczyk
***
umarli
przychodzą nagle
ocierają się
o wspomnienia
jak krzemień
otwiera się
to co nie zabiło
i nie wzmocniło
iskrzy gniew
że już nie można
prosto w twarz
zamachnąć się słowem
~













Wiersz pochodzi z książki poetyckiej "Dens serotinus", Wydawnictwo Literackie Białe Pióro, Warszawa 2021
Karolina Gurazda-Grabarczyk – urodziła się w Radomsku w roku, w którym Czesław Miłosz został laureatem literackiej Nagrody Nobla, odkryto lodowy księżyc Saturna – Helenę, a grupa U2 wydała debiutancki album Boy.
Talent słowa odziedziczyła w genach po tacie (tak przynajmniej podejrzewa).
Anarchistyczna dusza, pacyfistyczny język, niepodległe stopy.
W lipcu 2021 r. ukazał się jej debiutancki tomik wierszy Dens serotinus (Wydawnictwo Literackie Białe Pióro).

VII
RUTH LASTERS
Może to przez zakodowaną tęsknotę, by spotkać się
z całym gatunkiem, my, ludzie, niepowstrzymanie
robimy się coraz starsi. Może 80 lat jako przeciętna wieku
to teraz taka daremna, absurdalna próba osiągnięcia260, potrzebnych, by pozdrowić całą ludzkość,
wyliczonych do jednosekundowego uścisku dłoni –
rzutu oka. (Sorry, błąd w obliczeniach, bo na przykład
nasz miliardowy przyrost między teraz a później
nie został uwzględniony.) Fakt: nigdy tego nie nadgonimy,
nigdy jednostka nie spotka wszystkich. Gdybyż to była
jedna jedyna porażka, która ludzi w podeszłym wieku
przygina do ziemi, a nie zwyrodnienie kręgów.
Przełożył Jerzy Koch
Wiersz pochodzi ze strony Wiersze w mieście:
*


















Ruth Lasters, ur. w 1979 r., poetka i prozaiczka. W 2006 roku zadebiutowała powieścią Lód polarny, za którą otrzymała Flamandzką Nagrodę za Debiut. Opublikowała jeszcze dwie powieści: Uroczysty pot (2010) i List flagowy (2014). W 2007 roku ukazał się jej pierwszy zbiór wierszy, Składane plany, nagrodzony przez magazyn poetycki Kłamiący królik. Kolejny tom, Światłomierze (2015), zdobył nagrodę Hermana De Conincka (2016). Jej utwory były tłumaczone między innymi na niemiecki, francuski i angielski. Obecnie pracuje jako koordynatorka ds. równych szans w międzykulturowym Borgerhout w Antwerpii.
Jerzy Koch, niderlandysta, tłumacz i poeta, profesor na Wydziale Anglistyki UAM w Poznaniu. Wykłada literaturę niderlandzką i południowoafrykańską, w badaniach zajmuje się tłumaczeniami literackimi, transferem kulturowym i historiografią literacką. Laureat nagrody im. M. Nijhoffa za całokształt dorobku tłumaczeniowego.

Komentarze