Lewicka-Klucznik, Stępkowska, Tercjak, Kos, Płoszczyńska, Jania, Ezman, Janicka, Rembielińska, Znamierowska, Caban, Stanek, Bacewicz, Saroma-Stępniewska

 I

Dominika Lewicka-Klucznik
Kolor pomadki dla blondynek
Już czas, Anno. Odchodzenie nigdy nie było
prostsze. Wystarczy się najeść i odpocząć,
a w ostatnim momencie starannie pomalować
usta. Nie wiesz, gdzie trafimy i co
nas czeka. Skończą się ludzie.
Przestaniesz być dziewczynką
do całowania, która zdarza się każdemu.
Poczujesz w końcu, jak smakuje wolność.
Tyle o niej mówiłaś, przekładając sprawy
z miejsca ważne na konieczne.
Możesz sobie iść.
Zawsze się wypełnia.
*
Wiesz, że flat white jest z Australii?
Z nawyku przygotowujesz dwie kawy.
Już tu nie mieszkam, Anno, więc używamy
tylko czasu przeszłego dokonanego.
Nie można w nieskończoność przedłużać
życia na kolejne dwa miesiące, bo nawet
książki w bibliotece też trzeba kiedyś oddać.
Zmęczyłam się czekaniem na wyniki i wyroki.
Jakby ilość białych ciałek była ważniejsza
niż mecz w kolejnej lidze. Było się nie przyzwyczajać,
że jeszcze działa. Nie umiem zapomnieć,
że moje życie to wariacja na temat.
*
Zasługi są rodzaju męskiego
Najdłuższa jest ostatnia minuta, Anno.
Wtedy ciężko o koniec, choć odliczasz
i zaczynasz od nowa, oszukując siebie
i wskazówki.
Licytują, który znak zodiaku jest najlepszy.
Licytacje są podejrzane. Otacza cię
tylko dobro, nie ma sensu płakać,
gdy czas stoi w miejscu.
Wrastasz. I chciałabyś jedynie myśleć
o tym, jakie buty wybrać do sukienki, korale
do pomadki. Sny do poduszki. Łapiesz się
na tym, że coraz częściej przepraszasz
i dziękujesz - to nie ma znaczenia.
Gdybyś bywała,
ale przecież nie bywasz.
*
Niepytalni
Myślę właśnie, czy stać mnie na samotność
w ciele, Anno. Z drugiej strony życie z tobą
jest jak rozkład jazdy, a mi się wiecznie spóźnia
i nie wyrabiam na kolejne przesiadki. Tracę godziny.
A może my ma swój termin przydatności do spożycia.
Nie chcemy być targetem czy contentem.
Imiona jeszcze coś muszą znaczyć.
Pozostaje brudzić się poezją. Kurz.
Bardzo dużo liter
*
Lekko jest
Nie dopina się, Anno. Nie pasuje, nie składa,
wysiada. Trudniej zdążyć na ostatni początek.
Więc się spóźniam. Liczę. Kroki, znaki. Rozmiary.
Mam sprzęt i ludzi. Mówią, jak jest odpowiednio.
Ciężko to wytłumaczyć, ale nie zawsze więcej
znaczy lepiej. Odchudzam. My to już za mało.
.
Zamiast żyć jak zwykły zjadacz chleba.
Zbierać wszystkie proszę, przepraszam,
dziękuję.
*



















Dominika Lewicka-Klucznik (rocznik 1978) - animatorka, filolożka. Jest redaktorką, autorką wstępów, recenzji oraz materiałów promocyjnych. Publikuje w antologiach, pismach literackich i kulturalnych. Wydała cztery książki poetyckie. Prowadzi blog/stronę autorską: www.lewickaklucznik.pl
oraz projekt społeczny Pogotowie W@rsztatowe: https://www.facebook.com/pogotowiewarsztatowe/.
Obraz:
Girl at a Dressing Table
Albert Ranney Chewett (1877–1965)
Bushey Museum, Reveley Lodge


II
Weronika Stępkowska
o
widziałam, jak największe kobiece
umysły pokolenia pod różnymi
długościami geograficznymi, zamiast
wynalazczyniami, stawały
się równo-leż-nicami, jak o niepokornych
mówiono „południce”, aż wpadały w siatkę
geogaf i zwrotnic
boziorożca, ustawianych tak,
że nie pomagała i najbardziej precyzyjna
(d)różniczka. widziałam kobiece siłaczki, jak szły na
filologię, która okazywała się mało ważna,
bo kobieca, albo kobieca, bo
mało istotna, ograniczona do władzy nad szkolną
klasą, złożoną w większości
z (obecnych i przyszłych) nauczycielek.
widziałam ich najlepsze umysły po kolana
w synapsach, zębatych, nerwowych rozwidleniach
i kołach wzajemnej Ado-(k)racji –
rządach i rzędach tych, co im nie wypada
nigdy szczęśliwy dzień, bo, wykatapultowane
w czarną skrzynkę,
i z Odry odrą ordzewiałą trumnę. widziałam Ofelie –
o! 𝒻𝑜𝓁𝒾𝑒(𝓈)* krępujące wszelką kreatywność,
ściągnięte nad nimi jak brwi kono-
wałów, które pokazują nam przy 𝓃𝒶𝓈𝓏𝓎𝒸𝒽
łożach tortur, kiedy rodzimy
fantazmat, fantom
płodu – gdy robią z nas
kury nioski, gdy robią sobie z nas
𝒿𝒶𝒿𝒶. i widziałam, że to,
co się r o d z i, to sinusoidal
𝒻𝒶𝓁𝒾, poddane której my wszystkie, nawet 𝑅𝒽𝑜𝒹𝒶
Woolf, pozwalamy zakładać na swoją wilczą
(𝒲𝑜𝓁𝒻) naturę – miękką, owczą
wełnę (𝓌𝑜𝑜𝓁), żeby uczynić
zadość rytualnym
mordom – na pięknie,
dobrze i prawdzie; wolności,
równości,
𝐬𝐢𝐨𝐬𝐭𝐫𝐳𝐞ń𝐬𝐭𝐰𝐢𝐞.
*



















Weronika Stępkowska – urodzona w 1978 r. w Łodzi, studiowała na UŁ fizykę i kulturoznawstwo. Publikowała wiersze m.in. w pismach takich, jak „Arterie”, „Wyspa”, „Składka”, „Drobiazgi”, „Szorty”, „Gazeta Musi Się Ukazać”, „Nowa Orgia Myśli” oraz w kilku almanachach i antologiach. Pisze także eseje i recenzje, które ukazywały się dotąd m.in. w „Arteriach”, „Śląskiej Strefie Gender”, „Sofie” i na stronce fejsbukowej „Weronicowanie Poezji”. Laureatka lub finalistka kilku poetyckich konkursów; ostatnio wyróżniona w III Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Wandy Dobaczewskiej „Na chwałę słońca” w kategorii „poezja”.
*Fraza „o! folies” jest cytatem z wiersza Joanny Mueller z tomu „hista & her sista”.


III
Agnieszka Tercjak
Często sikam w łóżko, krzyczę przez sen i spadam na podłogę. Wtedy dziadek przychodzi do mojego pokoju, wybudza mnie. Zmienia mi pościel albo prosi o pomoc babcię. Potem idzie zrobić mi ciepłe mleko z miodem. Od zapachu tego mleka chce mi się wymiotować, ale szklanka jest taka przyjemnie ciepła, a dziadek taki kochany. Długo trzymam szklankę w moich małych rączkach. Znów leżałam za długo na podłodze i przemarzłam. Dziadek nie umie mówić, że mnie kocha. Daje mi za to gorące mleko, kupuje lody i czekoladę, gdy jestem smutna. Nauczył mnie także czytać, w myślach i na głos, więc kiedy w szkole czytamy jakiś wierszyk to jako jedyna robię to bez zająknięcia. Dużo mnie przytula, zabiera mnie na spacery, a czasem nawet na działkę bez babci.
Ten wyjazd na działkę to jest w ogóle straszna wyprawa, bo najpierw trzeba przejechać autobusem na drugą stronę Wisły, a potem poczekać na kolejny autobus, który jeździ dużo rzadziej i nim dopiero można się dostać w okolice ogródków działkowych. Po wyjściu z autobusu trzeba przejść obok pola, na którym żyją takie śmieszne ptaki, wydające dziwne odgłosy. Dziadek mówi, że nazywają się kuropatwy. Są tam także szpaki, wróble, mazurki i sikorki sosnówki (bo niedaleko jest kawałek lasu). Dziadek uczy mnie o ptakach. To się nazywa ornitologia. Trudno mi się wymawia to słowo, ale dla ptaków i dziadka warto się tego nauczyć.
Działka to jest ukochane, wymarzone miejsce mojego dziadka. Sam postawił dom, od fundamentów aż po dach. Chciał tam spędzać jak najwięcej czasu i na emeryturze po prostu mieszkać tam przez kilka miesięcy w roku. Babcia się na to nie zgadzała, więc w efekcie działka stała się kością niezgody pomiędzy nimi, a także miejscem rodzinnych spotkań, odbywających się niemal w każdy weekend w cieplejszych miesiącach. Na działce dziadek hoduje i pielęgnuje różne rośliny. Jest tam trochę roślin ozdobnych (na prośbę babci), ale większość działki zajmują krzewy i drzewa owocowe oraz grządki z warzywami i owocami. Można tu znaleźć maliny, truskawki, kilka odmian wiśni, jabłek i moreli, agrest, pomidory, ogórki, buraki, marchew. Są także owoce specjalnie dla mnie, których nikomu nie wolno tknąć – poziomki, arbuz, jeżyny i specjalna odmiana jabłek, słodkich, miękkich i różowych w środku. Dom jest piętrowy, ale na razie można korzystać tylko z parteru, bo góra jest w stanie surowym, a dziadek od lat nie może się zebrać, żeby to wykończyć.
Siedzę dziś kolejny dzień w domu, zamiast pójść do szkoły, bo znów jestem chora. Słyszałam, jak babcia krzyczała na dziadka. Pokłócili się i dziadek pojechał odetchnąć na działkę. Rzadko robił to w tygodniu i od razu pomyślałam, że coś jest nie tak. A teraz siedzę i czekam na to, co się wydarzy. Jak zwykle nie mogę zasnąć. Wiem, co się stało z dziadkiem. Wiem, że kolejny raz zobaczę go dopiero w snach. Babcia jeszcze tego nie wie. Czytam książkę „Ronja, córka rozbójnika”. Nasłuchuję. Babcia rozmawia przez telefon. „Cześć, Bartek. Tak, wiem, że jest późno. Tata nie wrócił z działki. Możesz tam pojechać i sprawdzić?”. Chwilę słucha odpowiedzi, potem rzuca słuchawką i zaczyna płakać. Wstaję, żeby ją pocieszyć. Bo przecież wiem, że to już, że po wszystkim.
Chcieliście to macie. Zaczęłam pisać. Książkę. Prawdziwą. Nie opowiadanie, nie wiersze. Powieść. Trochę spowiedź. Cokolwiek bądź.
To chyba moja pierwsza próba napisania książki od czasów, gdy spalił się domek, w którym były wszystkie moje rzeczy, w tym nośniki pamięci i wydruki. Minęło 14 lat. A ja postanowiłam do tego wrócić, wspierana przez ważnych dla mnie ludzi, dla których ja również, zdaje się, jestem ważna.
Poniżej fragment pochodzi z powstającej książki "Historia Oczywistości, czyli Rzewne i Zabawne Opowieści o Tym, Dlaczego Moja Głowa Płonie", z rozdziału "Krwawnik i Hortensja, czyli Październikowe o Śmierci Przeświadczenie."
*



















Agnieszka Tercjak, objawiająca się tu i tam, jako Turpistyczna. Znana z niedotrzymywania terminów, ciętego języka i czarnego humoru. W prozie skłania się częściej ku komedii, fantasy lub erotyce. W poezji – raczej depresyjna, ze skłonnością do patosu. Zakupoholiczka, nie stroni od innych uzależnień, np. poznawania wciąż nowych ludzi i wikłania się w trudne relacje.


IV
Justyna Kos
***
nigdy nie będę mogła na ciebie spojrzeć
tak jak patrzyłam na wierzbę płaczącą z okien domu
(był to też mój dom)
wymazuję się z powierzchni zapisanej kartki
tylu nieuważnych ludzi zrobiło tak samo przede mną
nie znam nic innego (to zawsze cię uspokajało)
często lubiłam żyć we wnętrzu niczym Jonasz
zamykać w garderobie i słuchać płyt na discmanie
(mówić komuś że nie mam ochoty na zabawę z dzieckiem)
całość była tam, nie tu, beze mnie
(oni i stykające się ze sobą palce dłoni -
sygnały dymne)
w końcu - kim jestem?
stawałam się muzyką, szybko
byłam z siebie dumna, miałam tajemnice
byłam też złym człowiekiem - taką mnie pamiętasz
(pewnie da się to lepiej wyjaśnić
ale nie dlatego piszę)
odebranie nam prawa do wspólnego życia
nie oznacza że musisz cokolwiek pamiętać
i jeszcze:
nie myśl że kosztowało mnie zbyt wiele
to nic ponad ciebie
*




















Justyna Kos – ur. 1992 w Lublinie. Absolwentka etnologii i antropologii kulturowej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikowała w pismach literackich m.in. w „Akcencie” (2012, 2018), „Arteriach” (2013), „Odrze” (2014) oraz almanachach, m.in. Przed debiutem 2013. Almanach Miasta Poezji. Nominowana w V Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Kazimierza Ratonia (2009). Finalistka konkursu poetyckiego Połów 2016. Zawodowo zajmuje się coachingiem osób z ADHD. Mieszka w Krakowie.


V
Dorota Płoszczyńska
udaję że jestem
byłam już Anną i Bożeną
na Dorotę przystałam od razu
wyskoczyła ni stąd ni zowąd
kunsztownie wymyśloną prostotą
szeptałam co wszechświat podtykał
anegdoty o wierzchołkach
łagodniały pod moim dotykiem
krew pęczniała w żyłach
odpuszczając okazję
na wypas obłoków
balet na lodzie pokazywał gwiazdy
bez mego udziału
a tort urodzinowy rekompensował
namiastki i braki
byłam już żoną
uciszałam lęki
niecierpliwą ciszą
na scenie grałam wspomnienia
wyssane z lekcji pokory
byłam damą grzebiącą w śmietnikach
dziewczynką z zapałkami
miałam pałace i łachmany
zajadłych znajomych
i cichych przyjaciół w niedoli
byłam krzykiem zwierząt krzywdzonych
i niemym bólem drzew
idących do nieba
zamykałam oczy i w śpiewie ptaków
szukałam tej drugiej strony
gdzie czas i odległości
są tylko pozorem
a człowiek Horribile dictu
więc milczę z powagą
mijając ślady przodków
inne niż zapisane
*



















Dorota Płoszczyńska Literacką przygodę zaczęła od publikacji w Merkuriuszu, potem był Nowy Wyraz, Miesięcznik Literacki i Poezja. Pierwszy tomik pod tytułem Wejść w inny wymiar wydała w 1981 roku w Młodzieżowej Agencji Wydawniczej (MAW). W
tym czasie prezentowała swoje utwory na wieczorach autorskich, między innymi w Kijowie i podczas Warszawskiej Jesieni Poezji. Po latach przerwy, w drukowaniu, nie w pisaniu – debiutuje po raz drugi. Tym razem zbiorem wierszy z ostatnich trzydziestu lat pod tytułem Światło Cień w roku 2008. Kolejny tomik nosi tytuł Coolminacja – ukazał się w roku 2009 w wydawnictwie REPLIKA. Ostatnia
książka opublikowana w marcu 2012 roku nosi tytuł DREAM CENTER METAFORY.


VI
Paulina Jania
* * *
grozi pani transplantacja
czarna aura
orzechowe oczy
grozi pani transfuzja
białe plamki prześwitują
pergaminową skórę
grozi pani transfer
dobrze złapane okazje
wymagają zaangażowania
nagie prześwity to nie to samo
co wolna przestrzeń
*



















Paulina Jania – urodzona 1987 r. w Prudniku. Nauczycielka wychowania przedszkolnego, terapeutka oraz logopedka. W kwietniu bieżącego roku debiutowała tomikiem pt. Herbaciane róże w wydawnictwie Mamiko. Swoje teksty dotychczas publikowała w Helikopterze. Miłośniczka górskich wypraw.


VII
Barbara Ezman
𝑵𝒂 𝒌𝒐𝒍𝒆𝒋 𝒓𝒛𝒆𝒄𝒛𝒚
Kiedy mnie życie przerasta,
Dorastam.
*
𝑵𝒂 𝒖𝒓𝒍𝒐𝒑 𝒑𝒐𝒛𝒂 𝒔𝒊𝒆𝒄𝒊ą
𝒕𝒖𝒅𝒛𝒊𝒆ż
𝒔𝒊𝒆𝒍𝒔𝒌𝒊 𝒐𝒅𝒑𝒐𝒄𝒛𝒚𝒏𝒆𝒌 𝒘 𝒈ł𝒖𝒔𝒛𝒚 𝒑𝒐𝒛𝒂 𝒛𝒂𝒔𝒊ę𝒈𝒊𝒆𝒎
Z braku czatów i Facebooka
własnej żony w łóżku szuka.
*
𝑵𝒂 𝒏𝒊𝒆𝒘𝒐𝒍ę
Dusi duszę
Każde „muszę”.
*
𝑵𝒂 𝒑𝒂𝒓𝒂𝒅𝒐𝒌𝒔𝒂𝒍𝒏ą 𝒕𝒆𝒐𝒓𝒊ę 𝒛𝒎𝒊𝒂𝒏𝒚
Akceptacja własnego bałaganu
Prowadzi do dobrostanu.
*
𝑵𝒂 𝒑𝒂𝒓𝒂𝒅𝒐𝒌𝒔𝒂𝒍𝒏ą 𝒕𝒆𝒐𝒓𝒊ę 𝒛𝒎𝒊𝒂𝒏𝒚
Chipsy wcina,
wierząc, że to witamina.
*













Barbara Ezman – polonistka i gestaltystka: pisze od wielu lat fraszki, wiersze, prozę poetycką; prowadzi stronę „Fraszkownia, czyli Fraszki Baszki” na portalu Facebook oraz blog o tej samej nazwie; moje teksty ukazały się w ,,Bezkresie”, ,,Epei”, „Akancie”, „Antenie Krzyku”, „Babińcu Literackim”; lubi naturę, sny, tańczy tango argentyńskie, medytuje; hobbystycznie działajako lektorka, nagrywając artykuły dla Biblioteki Gestalt.


VIII
Joanna Janicka
*
moja miłość do siebie samej
puszcza pąki jak baobab
na planecie w której ukorzenia się moje
będę
choć nie chcę
na siłę trzymasz mnie po kryjomu za słowa myśląc że zdołasz mnie uratować
nim nie obronię dyplomu z życia
każdego dnia zbieram wywiady onirycznie spisując rzeczywistość
zamalowuję milczenie białego płótna
tylko jedynie po to aby
mieć kontakt z tym czym jeszcze jestem
*



















Joanna Janicka – Jestem choć coraz bardziej być nie chcę.
Poetka i malarka. Pisanie i malowanie oddaje to, co czuje; jest intuicyjne i znosi to, czego głowa i ciało nie byłoby w stanie już unieść. W 2021 roku wydane zostały jej dwa obszerne tomiki poezji ,,Opiatokwatodygesje i "Rzeczyniedoczekane".


IX
Olga Rembielińska
*
Trip trippin’
Ochota na ciasteczka Oreo so vegan
house techno strata trzech strzałek
dola soniczna rwąca na asfalcie
natężenie żyły ostatnie pół godziny
Arka przedziera się przez krzaki
rano ocierała się o wsteczne lusterko
Dzięki słuchawce
Wergiliusz na oświeconej ścieżce odnalazł
program Apollo loty na Księżyc
opłacono trzy wymiary pielęgniarki
*
Trochę brudu
Przez atramentowe niebo
spoziera Księżyc w sto
czterdzieści uderzeń
*
W pomrokach brokat
4:04
barman nasmarkał lukrem
na rachunek za pigułkę
po transplantacji serca
*
Baby rave
Twarze w smoczkach
nadmiar cukru ocieka w fobii
czasem słychać brzmienie
tak twarde jak prącie mastodonta
w namiocie koczuje pielgrzym krąży
przy prawach fizyki
inhale aligator
W niebezpieczeństwie
w nim ujęcie wody
szermierze
rozdali Magnetic
pierwsze ogony kurzu
tąpnięcie betonu opętało
bezwładne ciała
*
Atomium
Zasady jazdy do pięciu sfer
znam tylko z internetu gdzie
wertuję koszulki
Amelie Lens
Power
uderza mocniej od alkoholika
Polaka, palącego Paryż
jak futurysta
na skreczach wieży Eiffla
*
Po stronie niczyjej
Pod łóżkiem właz do podziemia snu
umyte światłem wiersze gdzieś
w okolicy kolorowe żarówki
prowadzą imprezy na dziko
*
"Debiutancki tom poetycki Olgi Rembielińskiej pt. „Klaster” to zanurzenie w historię kultur acid house i klubowej. Podmiot liryczny podróżuje po ostatnich trzech dekadach rave’ów i podejmuje się oceny ich obecnego stanu (kryzysu wartości).
Inspiracją do napisania „Klastra” był krakowski underground lat 90. (m.in. kluby Uwaga, Krzysztofory, Roentgen, czy pierwsza fala VJ-ingu). Autorka książki jest osobiście związana z kulturą muzyki elektronicznej. Należy do kolektywu Rave Fm, który organizował m.in. cykl Krk Step. Były to imprezy, na których grano „krakowskie” brzmienie muzyki 2-step i garage.
„Klaster” to tom podzielony na trzy części. Pierwsza stanowi dziennik pandemiczny. Odizolowanie i radykalnie odcięcie od imprez spowodowały, że doszło do urzeczywistnienia wizji grania na własnych rave’ach.
Muzyka pulsowała w domu, w miejscach liminalnych. Druga część książki opowiada o gorzkiej konfrontacji ideałów z rzeczywistością, a także o zagłębianiu się w kulturę rave i pokrewne. Ostatnia zaś część to eksperyment, burzenie czwartej ściany, oczekiwanie spełnienia się puenty, która „zakorzenić się ma poza papierem”.
Książkę można zakupić w sklepie ha.art.pl. Polecamy!
*









Olga Rembielińska – host w radiostacji Rave Fm. DJ-ka i dziennikarka muzyczna. Skrupulatnie zgłębia historię muzyki elektronicznej, co przekłada się na jej różnorodne mixy. Pod tą ksywą kryje się więc projekt wielogatunkowy i interdyscyplinarny. Obecnie pracuje nad debiutanckim tomem poetyckim "Klaster" (wyd. Ha!art), którego podmiot liryczny podróżuje w czasie i odwiedza rave'y z różnych dekad. Jest to opowieść o poszukiwaniu wartości w świecie, który zapomniał już o kulturze acid house.


X
Maria Znamierowska
sen
śniło mi się
że gdy przyjdzie śmierć
będę w sukience
z czeskiego jedwabiu
ale chyba nie ma
czeskiego jedwabiu
więc może wcale
nie przyjdzie
*


















Maria Znamierowska – ukończyła italianistykę na UMK w Toruniu i na UAM w Poznaniu. Zaczęła publikować wiersze jako studentka w toruńskim czasopiśmie „Undergrunt”. Zdobywała nagrody w konkursach. Jej wiersze ukazały się w „Zeszytach Literackich”, „Akancie” oraz antologiach: „Antologia debiutów poetyckich” (2016) i węgierska antologia„Kaleidoszkóp” (w tłumaczeniu Istvána Dabi).Wydała tomiki Czeski jedwab (2015) i Zdumiewająca rzecz (2017 ). Laureatka I edycji Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego organizowanego przez Wydział Humanistyczny UMK (2023).


XI
Karina Caban
Mniejsze sprawy na dzień dobry
Annie Ś.
Czego się dziś uchwycić? Rogu kołdry,
pod którą jeszcze się leży. Godziny piętnastej.
Wtedy zaczyna terapię. Kalendarza wyliczającego
cykl i wysyłającego powiadomienia o zbliżającym się okresie.
Spaceru z dwiema sukami trzymającymi się blisko.
Lasu za płotem, który przestaje być gościnny.
Infantylnej książki, którą trzeba przeczytać do pracy.
Pobudki syna, który powinien zdążyć do szkoły.
Zakupu biletów na jutro do Warszawy.
Prania, które trzeba zdjąć z suszarki po pięciu dniach.
Kolorowych włosów – okazały się zbyt ciemne.
Lustra, w którym odbijają się usta
z nieschodzącą od miesięcy opryszczką.
Ciszy rozlewającej się w uszach o poranku.
Śniadania zrobionego nie tylko sobie.
Dźwięku karmy wsypywanej do misek.
Ucisku, który pojawia się czasem w klatce
piersiowej, kiedy próbuje się zmienić ułożenie ciała.
*



















Karina Caban – autorka tomu "Dużo drobnych" (2022). Laureatka 9. edycji Konkursu na Książkowy Debiut Poetycki im. Anny Świrszczyńskiej oraz zdobywczyni I nagrody w XXX Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim o Nagrodę im. K.K. Baczyńskiego. Publikowała m.in. w Helikopterze, Magazynie Zakład, Wysokich obcasach, Liberté. We wrześniu 2023 ukaże się tom "Niewiele nieszczęścia" Mieszka w Krakowie.


XII
Anna Stanek
***
byłam w więzieniu
gdzie osadzeni cierpią
za innych grzechy
pychy i kamiennego serca
byłam w więzieniu
gdzie namiastka wolności
kończy się siatką
lub głębokim dołem
byłam w więzieniu
gdzie nie ma amnestii
a każdy dzień śledzony
setkami oczu
byłam w więzieniu dla zwierząt
nie mogę uwolnić się
od tego
co widziałam
*



















Anna Stanek – polonistka z długim stażem pracy w gimnazjum i szkole podstawowej. Od 30 lat związana ze szkołą w Stawkach. Wiersze pisze od dawna; od niedawna się nimi dzieli. Hobbystycznie zajmuje się redakcją i korektą. Wielbicielka i propagatorka twórczości dwojga lokalnych twórców – Marii Danilewicz Zielińskiej i Edwarda Stachury. Stała bywalczyni Białej Lokomotywy. Publikowała w antologii „wybrane z rozkładu jazdy” (2022). Planuje własną książkę poetycką. Zapalona fotografka. Współtwórczyni Toruńskiego Klubu Poetów przy Książnicy Kopernikańskiej.


XIII
Wanda Bacewicz
Opiekunka kwiatów
Gdy wodę kwiatom zmienia
podcina ich łodygi
odrzuca szpetniejące listki
wie
że nie wyhoduje
kwiatu nieśmiertelnego
a jednak
uparcie przedłuża
więdnące żywoty
jakby chciała utrwalić
zasadę wierności
i jakby pokuty odprawiała
za uczucia
którym dała uschnąć
*


















Wanda Bacewicz, polska poetka, prozaiczka, dziennikarka. Urodziła się 10 sierpnia 1914 roku w Łodzi, zmarła 1 stycznia 2011 roku w swoim rodzinnym mieście.
Absolwentka studiów teoretycznych i fortepianowych w Konserwatorium Muzycznym Heleny Kijeńskiej-Dobkiewiczowej. Następnie, po ukończeniu Wyższej Szkoły Dziennikarskiej w Warszawie, uzyskała w 1937 stopień magistra dziennikarstwa. W 1958 miał miejsce jej debiut poetycki – Trybuna Literacka opublikowała wiersz Drzewa. W 1959, za Drewniany tryptyk, otrzymała wyróżnienie w Pierwszej Wiośnie Poetów, jednak pierwszy z jej wielu tomów poezji ukazał się dopiero w 1961 roku. Potem wydała jeszcze 9 tomów poezji, ostatni w roku 2003.
Była siostrą Grażyny Bacewicz, kompozytorki i skrzypaczki, opiekunką jej spuścizny, ciotką poetki Aliny Biernackiej.


XIV
Eliza Saroma-Stępniewska
bez smyczy
𝑀𝑜𝑚𝑖𝑒
trzeba nauczyć się żyć od zera
pomnożyć przyszłe dni przez minus jeden
oswoić pustkę
przygarnąć brak
nakarmić nieobecność
i na wiatr zagwizdać
wyprowadzić się do lasu
na spacer
bez smyczy
*
without a leash
𝑓𝑜𝑟 𝑀𝑜𝑚𝑎
so now you are at zero once again
your future multiplied by minus one
the void has to be tamed
the absence taken in
you only pet the memory
and whistle for the wind
so now you have to go alone
and walk yourself through life
without a leash
(Moma – chiński grzywacz powder puff, znaleziona i przygarnięta na pograniczu bułgarsko-rumuńskim w 1999 roku – umarła 18.02.2018 roku w wieku około 19 lat).
Wiersz pochodzi z książki Frigor mortis (Warszawa 2022).
*



















Eliza Saroma-Stępniewska (rocznik 1977) – maluje słowem, rzeźbi w słowie. Poetka, redaktorka, korektorka, copywriterka. Współautorka proekologicznej książki dla dzieci „Draka Ekonieboraka” (wyd. Albus, Poznań 2012). Dotychczas ukazały się trzy zbiory jej wierszy: „Sztuka składania” (Poznań 2011), „Jaśnie, półcienie i ciemnie” (Warszawa 2021) oraz dwujęzyczny, polsko-angielski „Frigor mortis" (Warszawa 2022), z przekładami pióra samej autorki. Dla rozrywki, w wolnych chwilach układa szarady i krzyżówki dla „Rozrywki”. Mieszka w Andaluzji, gdzie aktualnie pracuje nad zbiorem wierszy w języku hiszpańskim.
Z jej twórczością – zarówno literacką, jak i translatorską – można się zaprzyjaźnić na stronie: https://www.facebook.com/achillea.eliza/

Komentarze