Szulborska-Łukaszewicz, Luque-Kurcz, Ginczanka, Barańska-Stasiak, Winiarska, Szawul, Czarnecka, Lech, Cebo-Olszewska, Brzoza Birk, Szymborska, Węgrzynowicz-Plichta

 I

Joanna Szulborska-Łukaszewicz
***
matki i córki
zamieniają się czasem rolami
córkom czas zmarszczkami znaczy skórę
matkom pamięć odbiera – myśl po myśli
słowo po słowie
matka staje się znów dziewczynką
która tęskni
obraża się
bo nie wygrała w „państwa-miasta”
koloruje słonie i królewny
zabiera dzieciom zabawki
trzyma je mocno
nikt jej ich nie odbierze
*













Joanna Szulborska-Łukaszewicz - teatrolog, doktor nauk humanistycznych w zakresie zarządzania kulturą, pracownik administracji samorządowej z wieloletnim doświadczeniem, badacz kultury. Przez ponad 10 lata związana zawodowo z Instytutem Kultury UJ, gdzie współtworzyła i współrealizowała program studiów z zakresu zarządzania kulturą (na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ). Współpracownik Instytutu Pedagogiki UJ (przez 5 lat prowadziła zajęcia m. in. z zakresu ekonomiki kultury oraz edukacji teatralnej). Jako stypendystka MENiS 2 lata pracowała na Uniwersytecie im. Konstantyna Presławskiego w Szumen w Bułgarii jako lektor języka polskiego. Współtworzyła wiele projektów i inicjatyw kulturalnych w Krakowie, jak np. Noc Poezji, Nagroda Teatralna im. Stanisława Wyspiańskiego, Konkurs na Książkowy Debiut Poetycki im. Anny Świrszczyńskiej.


II
Monika Luque-Kurcz
gdyby tak umrzeć w dzień niepodległości
może śmierć byłaby lżejsza
a wolność - wolniejsza
szłabym pustymi polami
po żniwach wolna i cicha
snułabym się bez celu jak mgła
w dolinach
boso po zimnej rosie i szronie
nie zawracając sobie głowy
ewentualnym stanem
zapalnym pęcherza
nie modliłabym się wcale
i nie musiała kłaniać kretynom
dzień byłby dniem noc
nocą a zimą
byłabym zimą
*



















Monika Luque-Kurcz, mieszka w Ropczycach na Podkarpaciu. Autorka tomu "Portret Ubu". Publikowała wiersze w "Kwartalniku Artystycznym", "Akcencie", "Frazie", " Obszarach Przepisanych", "Mojej Przestrzeni Kultury", "Migotaniach", "Wyspie". Współautorka antologii "Flisz Poetycki", wydanej przez Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.


III
Zuzanna Ginczanka
Deklaracja
Teza
Zwie­rzę­ta o szorst­kich ję­zy­kach po­zna­ły za­praw­dę smak.
Wil­ki mi­ło­sne i głod­ne peł­ne są wie­dzy i do­znań.
Oto jest chwi­la obec­na:
owa­dy drą­żą ją w bzach,
osy o żą­dłach ostrych wwier­ci­ły się w sło­dycz do dna.
Na roż­nie ob­ra­ca się zie­mia –– won­na je­le­nia pie­czeń,
słoń­ce smol­nem ogni­skiem ru­mie­ni przy­pie­ka znak.
O uczto mię­so­żer­nych!
Czuj­ne na gło­dy od­wiecz­ne
zwie­rzę­ta o szorst­kich ję­zy­kach po­zna­ły za­praw­dę smak.
Antyteza
Lu­dzie o mię­śniach zwiot­cza­łych zna­ją po­smak i przed­smak.
Po­smak –– hi­stor­ja star­ców.
Przed­smak –– łuna pro­ro­ków.
A sma­ku miąższ mia­zgo­mó­zgi, cze­re­śnia cie­pła i cierp­ka
i śli­wa zmię­kła od soku da­le­ko ro­sną za oknem.
(Hi­stor­ja: „o wio­sno lu­dów, re­wol­to jak le­śny po­żar,
o roku czter­dzie­sty ósmy szu­mią­cy i nie­za­tar­ty!“
Pro­roc­two: „o wio­sno ko­lo­nij, wio­sno kwit­ną­ca na mo­rzach,
w czter­dzie­stym ósmym roku przyj­dziesz po­żo­gą afryk!“)
Gnież­dżą się w skó­rach ko­zic,
w fu­trach ła­god­nych niedź­wie­dzi,
wie­dzą,
że było ––
że bę­dzie ––
a dzi­siaj: pu­sty oczo­dół.
Dzi­siaj dzien­ny pół­księ­życ w mle­czu po­chmur­nem się bie­dzi
i ro­sną w ka­wiar­ni sto­li­ki pnia­mi wy­mar­łych ogro­dów.
Synteza
Znam przed­smak roz­ko­ły­sa­ny,
po­sma­ku ci­szę̨ bez­brzeż­ną
i chwi­lę piesz­czę usta­mi
gdy cie­pła
ze snu się bu­dzi.
Nie je­stem ni­czem in­nem, jak mą­drą od­mia­ną zwie­rząt
i ni­czem in­nem nie je­stem jak czuj­ną od­mia­ną lu­dzi.
*











Zuzanna Ginczanka, polska poetka pochodzenia żydowskiego. Urodziła się w 1917 roku w Kijowie, zginęła w 1944 w Krakowie. Zuzanna Ginczanka (właściwie Sara Polina Gincburg) poetka, satyryczka z kręgu Skamandra i "Szpilek", uważana była za jedną z najzdolniejszych poetek dwudziestolecia międzywojennego. Jej talent nie zdążył w pełni się rozwinąć - Ginczanka zginęła pod koniec drugiej wojny światowej, rozstrzelana w Krakowie.
Fot. z domeny publicznej


IV
Agnieszka Barańska-Stasiak
Dzielnica Czerwonych Latarni
Dziewczyno zza szyby
zaskakująco bliskie twoje ciało
prawie nagie
Zaskakujące zmarszczki w kącikach ust
i parę zbędnych kilogramów
Na kogo patrzyłaś
na parę staruszków z Japonii
na matkę z wózkiem z drugim dzieckiem uczepionym do ręki
jak małpka
na mnie
Jeszcze dzień był jasny
chciałam zrobić zdjęcie Starego Kościoła
i żeby zmienić kadr
dotknęłam plecami
ściany kamienicy
zobaczyłam wzór koronki
na twojej piersi
zapaliły się nade mną
Czerwone Latarnie
*



















Agnieszka Barańska-Stasiak – absolwentka archeologii i dziennikarstwa na UJ. Pisze od lat, a jej wiersze ukazywały się na portalach internetowych oraz znalazły się m.in. w Antologii Peronu Literackiego Biblioteki Kraków. Laureatka honorowego wyróżnienia w Małopolskiej Nagrodzie Poetyckiej „Źródło” (2021).


V
Beata Winiarska
SONG LAM
Bar Chiński jest dobry na wszystko:
na nagły deszcz……………………………...chwilowy brak
na dobry wieczór…………………………….3,80
na deser………………………………………3,50
na przerwie…………………………………...3,20
na specjalne okazje………………………….do ustal. z chef.
na przykład…………………………………...2,60
na wynos……………………………………..7,60
na nieodebrane połączenie…………………...0,70
na moje gratulacje…………………………....4,40
na spieprzyłeś kurwa sprawę…………………5,20
na wypasione najki…………………………...5,80
na szpilki ze zdartą zelówką……………….....3,35
na kapelusz w kratkę………………………....6,20
na utlenione włosy spięte plastikową klamrą...2,50
na wełniany golfik…………………………....4,30
na ortalion wiązany w pasie………………….5,20
na spaghetti sojowe z krewetką……………....3,40
na coca-colę w puszce………………………..1,20
na dłoń na dłoni………………………………7,30
na ceratę na stoliku…………………………...5,20
na nie wiem co dalej od pn-pt 9-22
na tak dalej być nie może od sb-nd 9-24
*ceny w euro
*



















Beata Winiarska - absolwentka Studium Literacko Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W roku 1998 debiutuje opowiadaniem Poligraf, czyli wykrywacz kłamstw na łamach “Przekroju”. W roku 2012 kończy wydział scenariuszowy i reżyserski w Scuola di Cinema e Televisione w Mediolanie, pisząc i reżyserując swój pierwszy film krótkometrażowy film Ferius. Aktualnie studiuje na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie na wydziale Intermediów.


VI
Ewa Szawul
Ballada o zepsutym bojlerze
Jak wybuch – myśli – otwierając oczy.
Myśli w nieładzie, szlafrok całkiem rozchylony.
Z gorączki prawie całkiem ciemno przed oczami.
Czy to sen, czy to jawa?
Niepewna to sprawa.
Chwilę słucha, wyraźnie w kuchni coś się dzieje,
jakiś szum, jakiś stukot, odgłos, poszept, szmerek.
Czy gotowała coś? Czy prała? – skupić się nie może,
jak to w gorączce dużej, trzydzieści dziewięć, osiem.
Czy to sen czy to jawa?
Niepewna to sprawa.
W końcu wstaje, robi nawet kroków parę
Szum się wzbiera w jej głowie, krok za krokiem sunie.
Za oknem – jak ona – chmury ciągną się szarawe.
Czy to sen czy to jawa?
Niepewna to sprawa.
Już przedpokój majaczy – doprawdy – w gorączce.
Czas i przestrzeń wydają się wcale nie mieć końca.
Wtem, tuż za zakrętem grunt ciut jakby mięknie,
jakby nurza się w czymś bliżej nie pojętym.
Dywanik miękki, miękkość mdława w głowie.
Czy to sen czy to jawa?
Niepewna to sprawa.
Patrzy w dół, jakby mokro, jakby coś się działo.
Niewidzialne strumienie płyną pod chodnikiem,
bo ich zgoła nie widać, czuć jednakże,
z sykiem płynie pod wełnianą powłoką rzeczułka.
Kapciom pieskom mocząc welurowe czółka.
Czy to sen czy to jawa?
Niepewna to sprawa.
Staje w progu kuchni. Szafka rozwarta, z urwanego węża woda tryska
swobodnie, migotliwe jej odbicie w szybie bystro błyska,
Co robić? – dziewczę łapie w głowie pojedyncze myśli –
ruszyć wpław, czy zatykać? Niechże coś się przyśni!
Czy to sen czy to jawa?
Niepewna to sprawa.
Wreszcie na strumień rzuca się z impetem,
chwyta zawór, przekręca. Wszędzie głucha cisza.
Rozgląda się, w mętnej wodzie staje,
w głowie makaron z myśli, wartkich wyobrażeń.
No bo tu przecież prąd i woda, toksyczne mariaże!
Czy to sen czy to jawa?
Niepewna to sprawa.
Dzwonek. Brnie dziewczę nurtem, drzwi otwiera,
za nimi wściekłe twarze: pani z pekińczykiem i mruka z teczką,
co cedzi wrogo jadowite zdania.
Oboje wzrokiem mierzą wartki strumień,
co zrobić powinna, rzucają żądania.
Czy to sen czy to jawa?
Niepewna to sprawa.
Gorączka jednak i obrazy te rzadko spotykane
Wprawiają dziewczę w stupor. Stoi tylko, patrzy.
Pani z pieskiem coraz czerwieńsza na twarzy, mruk szorstko wymachuje teczką.
- Niech coś pani zrobi nareszcie! – dociera z zaświatów,
gdzie jak dotąd na ogół cisza panowała, kilka cioć i prababcia.
Poza tym niewiele. Doświadczeń miało dziewczę stosunkowo mało.
A tu nagle w nadmiarze - choroba, wybuchy.
Czy to sen czy to jawa?
Niepewna to sprawa.
Kto wie, co by się stało, grono wszak doradcze
było zaledwie, do pracy nieskore. Szczęśliwie z dołu dobiegł bladawy chłopaczek,
co to zwykle komputer, słuchawki na czole.
Tymczasem teraz nagle w moc siły obrosły
Tylko spojrzał, zrachował, błyskiem zliczył wnioski.
Jednym susem przeskoczył dziewczynę, dywanik i co żywo
zaczął zbierać wody obfite tłoczywo.
Czy to sen czy to jawa?
Niepewna to sprawa.
I tak impet doradców wnet gwałtownie zwątlał.
Zamruczeli do siebie, brwiami poruszali,
gdy pozostała dwójka pracowała w ciszy,
hardo, jak w Nowej Hucie budowniczy,
w synchronicznym tańcu.
Aż zebrali wodę do jednej kropelki. Dywanu w oknie wywiesili sztandar.
Potem nawet wypili herbatkę, celebrując niespodzianą znajomości gratkę.
Nic tak w końcu, jak trudne zdarzenia, nie zacieśnia więzi.
Nie dowiedzą się tego doradcy pomniejsi,
którzy marudzić wolą, niż podjąć wysiłek.
W pieczarach pleść będą samotności sznurek.
Nie był sen to, a jawa
Oczywista sprawa.
*













Ewa Szawul - pisarka, scenarzystka, dramatopisarka, animatorka kultury. Autorka powieści Przeciwciało (Nisza 2023), książki Burza w mózgu (WAB 2014), uhonorowanej nagrodą Krakowskiej Książki Miesiąca, oraz Koncert na dwa basy i altówkę (BIS 2006). Jest autorką scenariuszy i przedstawień teatralnych, m.in. sztuki Light my fire!, nagrodzonej w Ogólnopolskim Konkursie na Polską Sztukę Współczesną Stowarzyszenia DRAMA oraz współautorką widowiska Preludium Słowiańskie, które zakwalifikowało się do Programu Teatr Polska. Na stałe współpracuje przy tworzeniu projektów Wataha Drums. Stypendystka PISF, MDiKN i Stowarzyszenia ZAiKS. Mieszka w Krakowie.


VII
Krystyna Czarnecka
Octopus
mgła. błękit puchnie. jest jak rybi pęcherz. babka wieszała
pęcherze nad piecem, by dać je później wnukom do zabawy,
zanim trzeba było podgrzewać dla niej kaczkę.
miesiącami
ciepły statek wpływał pod pośladki babki. nie żartowała,
że odciski robią się od leżenia.
zdrapać śluz z błękitu. tym samym nożem, którym babka
zeskrobywała łuski, a przez kilwater na brzuchu ryby niebieskie
wylewało się na stół.
któregoś dnia naszyjnik z ości
przebił babce gardło. spierdalajcie. chcę nie być.
białe rozkłada się. lądy wyrastają tylko na kromkach chleba.
w płaskiej, płytkiej zieleni pleśni cumuje wzrok. jeszcze można prosić
o alternatywne źródło oddychania.
pory roku płyną w przeciwnym kierunku.
ze spodu nadciąga sepia. atrament. czernidło.
*



















Krystyna Czarnecka - ukończyła Szkołę Pisarzy UJ. Pisze poezję i prozę. W 2020 została wyróżniona za zbiór „Clew line” w Konkursie na Książkowy Debiut Poetycki im. A. Świrszczyńskiej, wiersze zostały wydane w 2021 r. pod tytułem „Płyń”. Mieszka i pracuje na wsi pod Krakowem.


VIII
Joanna Lech
Zgroza dla wytrwałych
Jak odkleić słowa od dymnego szumu, co wypełnia czaszkę
i język od szarej, słonej waty co skleiła wargi?
Jak powiedzieć ciału, żeby zapomniało; ciało, wstań
spod ściany i wyjdź,
a co, jeśli ciało chce marzyć, ślepnąć i marzy o spadaniu?
Gdy ciało chce zebrać cały swój smutek w kieszenie
garściami jak popiół, wyjść na ulicę, wyciągnąć ręce pod prąd
i patrzeć, jak to się powiększa, puchnie, wypełnia przestrzeń
i tłucze się z brzękiem
o świcie, między palcami, jak białe, słone, iskrzące światło?
*



















Joanna Lech, pisarka i poetka, autorka powieści "Sztuczki" i "Kokon" oraz pięciu tomów wierszy. Redaktorka antologii „Znowu pragnę ciemnej miłości” (W.A.B. 2018). Nominowana do Nagrody Poetyckiej Silesius, Nike i Gdynia. Laureatka wielu konkursów literackich, w tym nagród głównych w konkursach: im. R. M. Rilkego, im. Jacka Bierezina oraz Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. Jej wiersze zostały przetłumaczone na język angielski, niemiecki, ukraiński, rosyjski i czeski. Mieszka w Krakowie.


IX
Natasza Cebo-Olszewska
Kulinarna Kamasutra
W internetowym magazynie artykułów ożywczych
przepis na to, jak zadbać o życie
intymne,
będąc świeżo upieczoną mamą.
Karmiąc niemowlę możesz kochać się
na łyżeczkę.
Dziecko z jednej,
partner z drugiej strony.
Na tę lukrowaną propozycję odezwała się
w odrobinę surowym tonie
moja wewnętrzna Magda Gessler.
Czy ja wyglądam na pieprzony
przepływowy samowar?!
Turboobrotową wyciskarkę
do multiwitaminowych soków?!
Obosieczny termomiks?!
Mleczno-pieprzne fondue?!
Czym karmić wszystkich dookoła,
gdy sama jestem nie wiem czym
i nie wiem czego głodna?
Jakie nakrycie do tej całonocnej uczty:
łyżeczka, śliniaczek, ostry nóż
czy może szczypczyki do byczych jąder?
(Zabierzcie stąd ten niesmaczny!)
(żart dla okrasy).
No dobrze, kochanie,
to co byś zjadł
na kopulację?
*



















Natasza Cebo-Olszewska – architektka, prowadzi małą pracownię projektową na Nikiszowcu w Katowicach.
Wiersze zaczęła pisać w 2023 roku, wcześniej po dziurki w nosie zanurzona w prozie życia.
Swój pierwszy cykl pt. „Rose Vodka” opublikowała w ostatnim numerze internetowego Helikoptera.
*
Gratulujemy poetce, kolejne nagrodzone i wyróżnione wiersze będziemy prezentować w soboty. Dobrej lektury!


X
Ewa Brzoza Birk
Tam
Zróbmy sobie spotkanie. Umarłych
poetów. Bez napinki, bez przemądrzałych komentarzy,
w trójwymiarowym potoku słów
wylewających się z "nieszuflady". Poczujmy beztroskę
do ogarnięcia, śmiałość do zniesienia: posiedźmy,
popijmy. Podobno, piękne duchy są wolne prędzej
od ziemskiego zmordowania.
Tomasz, Dziudzia, Marek, Romek, Gil Gilling, Przemek Ł.,
teraz Roma. Nawet, jeśli będzie zachmurzenie,
to przecież dobrze znamy swoje pseudonimy, wiersze,
niektórzy prawdziwą przyczynę
pisania.
Wszystkie nasze poetyckie sprawy: kto z kim
na ławce, w pociągu, pośród letnich nocy, do wyczerpania sił
kochał życie tak jak potrafił, tak długo
zanim nie umarł. Zbierzmy się tam
wszyscy.
*



















Ewa Brzoza Birk - poetka mieszkająca w Danii. Wyemigrowała w latach osiemdziesiątych z Warszawy.
Nominowana do wielu konkursów poetyckich m.in. Berezina, publikowała w Odrze oraz emigracyjnym piśmie
i wydawnictwie w Massachusetts oraz Bostonie. Poezję Ewy można przeczytać także w antologii wierszy wydanej przez oficynę OFF_PRESS
w Londynie. Zadebiutowała tomem wierszy "Krajobraz po meblach" w roku 2009.


XI
Wisława Szymborska
Urodzony
Więc to jest jego matka.
Ta mała kobieta.
Szarooka sprawczyni.
Łódka, w której przed laty
przypłynął do brzegu.
To z niej się wydobywał
na świat,
na niewieczność.
Rodzicielka mężczyzny,
z którym skaczę przez ogień.
Więc to ona, ta jedyna,
co go sobie nie wybrała
gotowego, zupełnego.
Sama go pochwyciła
w znajomą mi skórę,
przywiązała do kości
ukrytych przede mną.
Sama mu wypatrzyła
jego szare oczy,
jakimi spojrzał na mnie.
Więc to ona, alfa jego.
Dlaczego mi ją pokazał.
Urodzony.
Więc jednak i on urodzony.
Urodzony jak wszyscy.
Jak ja, która umrę.
Syn prawdziwej kobiety.
Przybysz z głębin ciała.
Wędrowiec do omegi.
Narażony
na nieobecność swoją
zewsząd,
w każdej chwili.
A jego głowa
to jest głowa w mur
ustępliwy do czasu.
A jego ruchy
to są uchylenia
od powszechnego wyroku.
Zrozumiałam,
że uszedł już połowę drogi.
Ale mi tego nie powiedział,
nie.
- To moja matka -
powiedział mi tylko.















XII
Wisława Szymborska
Pogrzeb
"tak nagle, kto by się tego spodziewał"
"nerwy i papierosy, ostrzegałem go"
"jako tako, dziękuję"
"rozpakuj te kwiatki"
"brat też poszedł na serce, to pewnie rodzinne"
" z tą brodą to bym pana nigdy nie poznała"
" sam sobie winien, zawsze się w coś mieszał"
"miał przemawiać ten nowy, jakoś go nie widzę"
"Kazek w Warszawie,Tadek za granicą"
"ty jedna byłaś mądra, że wzięłaś parasol"
"cóż z tego, że był najzdolniejszy z nich"
"pokój przechodni, Baśka się nie zgodzi"
"owszem, miał rację, ale to jeszcze nie powód"
"z lakierowaniem drzwiczek, zgadnij ile”
"dwa żółtka, łyżka cukru"
"nie jego sprawa, po co mu to było"
"same niebieskie i tylko małe numery"
"pięć razy, nigdy żadnej odpowiedzi"
" niech ci będzie, że mogłem, ale i ty mogłaś"
"dobrze, że chociaż ona miała tę posadkę"
"no, nie wiem, chyba krewni"
"ksiądz istny Belmondo"
"nie byłam jeszcze w tej części cmentarza"
"śnił mi się tydzień temu, coś mnie tknęło"
"niebrzydka ta córeczka"
"wszystkich nas to czeka"
"złóżcie wdowie ode mnie, muszę zdążyć na"
"a jednak po łacinie brzmiało uroczyściej"
"było, minęło"
"do widzenia pani"
"może by gdzieś na piwo?"
"zadzwoń, pogadamy"
"czwórką albo dwunastką"
"ja tędy"
"my tam"




















XIII
Wisława Szymborska
Pogrzeb
Czaszkę z gliny wyjęli,
położyli w marmury,
luli luli ordery
na poduszkach z purpury.
Czaszkę z gliny wyjęli.
Odczytali z karteczki
a) był to chłop serdeczny,
b) zagrajcie, orkiestry,
c) szkoda, że nie wieczny.
Odczytali z karteczki.
A ty oceń, narodzie,
a ty szanuj tę zdobycz,
że kto raz się urodzi,
może zyskać dwa groby.
A ty oceń, narodzie.
Nie zabrakło parady
dla tysiąca puzonów
i policji dla tłumów,
i huśtania dla dzwonów.
Nie zabrakło parady.
Mieli oczy umkliwe
od ziemi ku niebiosom,
czy już lecą gołębie
i bomby w dziobkach niosą.
Mieli oczy umkliwe.
Między nimi i ludem
miały być tylko drzewa,
to tylko, co się w liściach
przemilczy i prześpiewa.
Między nimi i ludem.
A tu mosty zwodzone,
a tu wąwóz z kamienia,
z dnem gładzonym pod czołgi,
z echem do zadudnienia.
A tu mosty zwodzone.
Jeszcze pełen krwi swojej
lud odchodzi z nadzieją,
jeszcze nie wie, że z grozy
sznury dzwonów siwieją.
Jeszcze pełen krwi swojej.
*



















Maria Wisława Szymborska-Włodek (1923 - 2012) – polska poetka, eseistka, krytyczka, tłumaczka, felietonistka; laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, założycielka Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, członkini Polskiej Akademii Umiejętności, dama Orderu Orła Białego.


XIV
Magdalena Węgrzynowicz-Plichta
Moje dłonie
własne życie wiodą moje
dłonie zanim pomyślę
już biegną do bliskich
odważnie witają się
poklepują niepostrzeżenie
przyklaskują na dobre
wiadomości na złe
skroń pocierają zakłopotane
własne życie wiodą moje
dłonie nim się spostrzegę
przywołują bezpańskiego
psa kota głodnym gołębiom
nakruszą bułki srebrnemu
mimowi wrzucą złotówkę
do kapelusza skasują bilet
emerytce zanim usiądą
choć są do pary
w sumie są zagubione
czasem jak małe dzieci
nie skarżą się na samotność
tylko czekają nieporadne
na pocieszenia promyk
słońca uśmiech jasny
na jeden gest przyjaźni
*



















Magdalena Węgrzynowicz-Plichta – poetka, eseistka, redaktorka, wydawca. Autorka dziesięciu tomów wierszy: „Doznania” (1998), „Anemony” (2003), „Łaptaki” (2005), „Kalkomanie” (2007), „Pokolenia” (2009), „Miraże” (2014), „Artefakty” (2015), „Imponderabilia” (2018), „Safoniana” (2019), „Chimery” (2023). 0d 2004 r. prowadzi Wydawnictwo SIGNO, w którym wydaje współczesną literaturę piękną. W latach 2011-2014 prezes Krakowskiego Oddziału ZLP. Od 2014 r. redaktorka kwartalnika literacko-kulturalnego LiryDram, do którego pisze artykuły na temat poezji współczesnej. Jej utwory tłumaczone były na język angielski, niemiecki, rosyjski i rumuński. Prowadzi Warsztaty Kreatywnego Pisania. W tym roku obchodzi 25-lecie pracy twórczej.

Komentarze

Prześlij komentarz