Hawkins, Senktas, Hoover, Boryczko, Grzegorzewska, Wojcieszko, Aleksić-Stanojlović

I

Susanna Hawkins - Hymn o tęczy

Łuk, co na chmurach rozpięty zostaje,
Co na nich błyszczy siedmiobarwną zorzą,
Obwieszcza całej ziemi fakt, że niegdyś
Uformowany był przez rękę Bożą.
Stanowi dowód Bożego przymierza
Wszystkim istotom żywym ukazany,
Bóg zawarł sojusz z każdym swym stworzeniem,
Do życia na tej ziemi powołanym.

Gdy z granatowej chmury, miotającej
Pioruny, gęsty deszcz na ziemię pada,
Bóg obiecuje nam, że z jego strony
Światu już więcej nie grozi zagłada.
Ten łuk, rozpięty na ciemnych obłokach,
To również dowód niezmiernej miłości
Boga do ludzi i jego pamięci
O tym, co, żyjąc, tu na ziemi gości.

Człowiek stworzenia ukoronowaniem
Był tu na ziemi, z woli Pana, godnym.
Był też obrazem Boga Stworzyciela,
Póki nie zepsuł go grzech pierworodny.
Zaprawdę wielka była Boża miłość,
Niedoskonałym ludziom pokazana;
Chociaż umarli przez grzech, to do życia
Wiecznego wskrzesił ich zbawczy plan Pana.

Gdy Bóg nas karci w miłosierdziu swoim
Z delikatnością ojca troskliwego,
Rany przez siebie zadane sam goi,
Daje spoczynek od cierpienia tego.
Ten łuk wspaniały i piękny na niebie
To znak widomy obietnicy Bożej,
Danej ludowi, raz na wieki wieków,
Że miłość Jego skończyć się nie może.

Przełożył Wiktor Jarosław Darasz


Susanna Hawkins ur. 1787 zm. 1868 -  szkocka poetka. Hawkins zaczęła publikować swoje wiersze około 1826 roku.

Wiktor Jarosław Darasz, ur. 1975 – polski tłumacz literatury pięknej, zwłaszcza poezji. Z wykształcenia jest bohemistą. Przekładem literacki zajmuje się od dwudziestu lat. Tłumaczy głównie z czeskiego i angielskiego. Publikował w Przekładańcu i Frazie. Przełożył około pięciuset wierszy i epigramatów.

II

Renata Senktas ‒ Tempo

To miejsce na mapie całe w bruzdach
i pofalowane, na wewnętrznej stronie
stopy, gdzieś w „rejonie płuc”
to jest mój splot słoneczny
a według ciebie – słoneczny splot.

Zauważ, rysy przechodzą
w ramiona, w to rozwidlone źródło
Świdra, które tłumaczy mi bieg.
Ten środek Europy (nazwij go
jak chcesz: przedmoście, przedpiekle)

z pozoru jest pozaalpejski.
Niewysoko, owszem, nie za nisko
wiatr świszcze swojską melodię
przez ażurowe ornamenty
bo zna te drewniane werandy

na wylot. I kiedy do pokoju wpada
światło, od przedpołudnia aż do końca
dnia, to nie jest to wcale znajomy ci
efekt – Giacometti w słońcu
przeszyty promieniami

i nie jest to żaden inny witraż
choć kraty w oknie tworzą
pewien wzór. Ono płynie pradoliną
w korze sosny, wytrąca się
tutaj jak bursztyn.


Renata Senktas, ur. 1979, poetka i tłumaczka. Wiersze publikowała m.in. w Studium, Czasie Kultury, Kwartalniku Artystycznym, Past Simple, a przekłady mi.in. w Literaturze na świecie, Faultline i Cleaves Journal. Wydała dwie książki poetyckie: Bardzo (2010) i Clarity (2016) oraz tom z przekładami wierszy Ashura Etwebiego, Znikające łodzie (2016). Jej wiersze znalazły się także w antologiach: Solistki. Antologia poezji kobiet i Poesía a contragolpe (po hiszpańsku). Mieszka w Otwocku.

III

Elizabeth Hoover - Słuchanie

Kiedy jestem w restauracji lub w barze, patrzę
na słuchające kobiety. Słuchają jak faceci mówią
o niewykończonych piwnicach, o projektach artystycznych
lub o skalistych krajobrazach w okolicach Sudbury.
Podziwiam pomysłowość kobiet w przybieraniu
pozycji wygodnych do słuchania. Jedna
podpiera podbródek dłonią, jej kręgosłup
wygięty w głębokie c. Inna siedzi
sztywno wyprostowana i popija swoje martini
wodząc wzrokiem za zygzakami kelnerskich wędrówek.
Kobieta na lewo ode mnie zdaje się wykorzystywać
ten czas by zapamiętać wygląd swoich dłoni
na wypadek gdyby zaginęły lub ktoś je ukradł i musiałaby
opisać je na posterunku policji podczas gdy mężczyzna
wyjaśnia, że mechanizacja uprawy truskawek doprowadziła
do monokultury. Kobieta o doskonałej postawie
przyjmuje do wiadomości wskazówki jak znaleźć
szlak turystyczny w obcym kraju. Kobieta
z kręgosłupem w kształcie łabędziej szyi chyłkiem poprawia
pasek w czasie gdy mężczyzna wyjawia, że Lolita
to w gruncie rzeczy alegoria procesów twórczych. Po tylu
latach słuchania, nabrałam w tym takiej wprawy, że potrafię
usłyszeć nawet to jak kobiety słuchają. Brzmi to
jak wiatr nad bezkresną równiną stratowaną
przez wycofujące się wojska lub jak stronice książki
porzuconej na piasku przez pływaczkę
wyniesioną poza łoskot fal siłą własnych ramion
tak że może teraz unosić się na wodzie i słuchać
jak płynie jej własna krew, jak pokrzykują mewy.
Słyszy jak mewom trzeszczą żebra gdy nabierają
powietrza przed każdym krzykiem. Słyszy szelest
jeżowców pośród zgniłych resztek, które są ich karmą.
Słyszy srebrną połyskliwość rybich łusek
i samotność węgorza bez pary. Wsłuchuje się także
w swoje własne dźwięki: w coraz wolniejszy
nurt nerwów, w unoszenie się i odpływanie
włosów, w to jak pęcherzyki w jej płucach
wyciągają swoje łakome ryjki ku niebu.


Elizabeth Hoover jest młodą, dobrze się zapowiadającą amerykańską poetką. Spotkałem ją osobiście jakieś dwa lub trzy lata temu, gdy była jeszcze studentką „kreatywnego pisania” na Indiana University. Było to spotkanie zbiorcze, a raczej wieczór autorski, w którym uczestniczyli studenci trzeciego, ostatniego roku. Opiekunką i mentorką Eli była prezentowana już w Babińcu poetka i profesorka Catherine Bowman. Od tego czasu Elizabeth zdobywa stopniowo uznanie krytyków i serca czytelników.

Prezentowany dzisiaj wiersz ukazał się na platformie podobnej do Babińca, znanej jako Poetry Daily, gdzie każdego dnia prezentowany jest nowy wiersz. Catherine Bowman zamieściła go szybko na swojej stronie Facebook, a tam wypatrzył ten wiersz i szybko go przetłumaczył Jacek Dehnel. Jego tłumaczenie było inspiracją dla mojego. Elizabeth Hoover wyraziła zgodę na pojawienie się tego wiersza w tłumaczeniu na łamach Babińca. Więc nawet w tym aspekcie wszystko jest git. A sam wiersz, myślę, że mówi ciekawie o tym jak to mężczyźni często w rozmowach z kobietami zdają się stwarzać wrażenie, że wszystko wiedzą lepiej.

Przygotował dla Babińca - Janusz Solarz.

IV

Aneta Boryczko - Mgła

Nie mogę dotknąć mgły. Próbowałam. Szłam na wschód. Szłam na południe. Szłam na zachód. Szłam na północ. Schodziłam w dół. Wspinałam się do góry. Szukałam drugiego końca mgły.

A potem zamknęłam oczy. Zza mgły wyłoniły się ptaki. Śpiewały szum drzew i szept górskiej rzeki. Wiewiórka upuściła szyszkę a leśne mrówki robiły wiosenne porządki.

Weszłam głębiej. Otworzyłam oczy. Zaświeciło słońce.

To, że czegoś nie można dotknąć, nie oznacza, że to nie istnieje.


Aneta Boryczko​ - counsellerka i terapeutka Gestalt, próbująca zachować równowagę między artystyczną a terapeutyczną stroną pisania. Pisze głównie wiersze, bajki i teksty piosenek. W 2012 r. wydała tomik pt. "Odliczanie". Jej wiersze drukowane były w kilku antologiach. Cykl dla rodzin dotkniętych eurosieroctwem pojawił się w brytyjskim Polish Observer i na Portalu Psychologicznym "Plasterek". Prowadzi warsztaty, w których łączy kreatywną i terapeutyczną funkcję pisania. Aktualnie przygotowuje materiał na drugi tomik wierszy i pierwszy tomik bajek terapeutycznych.

Fot. Iza Grzebiniak

Śladem autorki -  https://www.facebook.com/320233918366477/photos/a.320315781691624.1073741828.320233918366477/425010124555522/?type=3&theater

V

Wioletta Grzegorzewska – Przez oceany

Droga Su, dobrze, że Cię tu nie ma
i na własne życzenie zawieruszyłaś się gdzieś
przed trzydziestką, wylogowałaś
z tego świata i przepadasz we mnie
jak kometa w eliptycznym gwiazdozbiorze
którejś z galaktyk Sayferta.

Miałaś rację, gdy mówiłaś, że ostatnia strona
„Zapisków z domu wariatów” Christine Lavant
jest pusta. Mogę na niej napisać,
że jako dziewczynka nacinałam skórę
zbita pasem wojskowym połykałam dusze
dzikich ptaków, które dusił ojciec,
że trzymałam za łapki obdzierane ze skóry
zające, które piszczały w nocy tak długo,
aż połknęłam śmierć, lepką i srebrną,
lecz taka śmierć mnie nie chciała.

Powiedzieli, żebym nikomu nie mówiła,
że jako studentka byłam porwana,
obcięli mi włosy jak więźniarce w Auschwitz
i próbowali przerzucić na niemieckim paszporcie,
Styks smakował kokainą, sączył się z ust i pochwy.

Powiedzieli, żebym nikomu nie mówiła,
jak dzikie ptaki zbudziły mnie w nocy,
uniosły do domu nad dworcem centralnym,
i że ten, za którego wyszłam, zaciskał mi dłonie
na gardle, przerzucił na wyspę wariatów,
którzy mówili do mnie w obcych językach.

Teraz światło się sączy i wypełnia noce.
Ptaki śpiewają w eliptycznym gwiazdozbiorze.

*
Miałaś rację, gdy mówiłaś, że polecę za ocean,
rano będę biedaczką, która zjada na śniadanie
orzeszki, szuka tanich sklepów spożywczych
przy Chinatown, a wieczorem chodzi w sukience
z lumpeksu na przyjęcia do Wielkiego Gatsby’ego,
aby się upewnić, czy tak jak jej ojciec
nie jest aby przypadkiem urodzoną socjalistką.

Jako córka katoliczki i ormowca
wciąż nie wiem, kim jestem, ale wolę śpiewać
szkockie pieśni o Nancy Whisky w Aberdeen
nad Morzem Północnym i przyglądać się,
jak księżyc wschodzi nad miastem z granitu,
niż przeżuwać halibuta z czarną soczewicą
i wdawać się w pogawędki z możnymi tego świata.

Możni tego świata rozdając wizytówki
w klubie, który kiedyś był halą fabryczną
przesiąkniętą krwią i potem robotników,
opowiadali mi o tym, że w ich kraju
nie istnieje system klasowy.

Pociągali mnie wtedy, bo wyczuwałam w nich lęk,
który ich zmniejszał do wielkości centa,
deklasował do roli wietnamskiej kelnerki,
która podawała im koreczki i gdy mogłam sprawdzić,
że tak jak ja odczuwają czasem
fantomowy ból odcisków.


Wioletta Grzegorzewska – za granicą publikuje jako Wioletta Greg; autorka kilku tomów wierszy, dwóch mikropowieści: „Guguły” (Wołowiec 2014), „Stancje” (Warszawa 2017). Laureatka Tyskiej Zimy Poetyckiej, Złotej Sowy Polonii w Wiedniu, English Pen Award w Wielkiej Brytanii, finalistka nagród literackich: Nike, Gdynia, The Griffin Poetry Prize w Kanadzie, Nagrody im. Jana Michalskiego w Szwajcarii. W 2017 roku nominowana do Nagrody Bookera. Jej utwory były przekładane na angielski, hiszpański, kataloński, koreański, holenderski, niderlandzki, niemiecki, francuski, słowacki, walijski i włoski.

Śladem autorki w Babińcu:
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=368921320164403&id=320233918366477

VI

Grażyna Wojcieszko - Chabry i maki

pan Andrzej
wiezie mnie do tartaku przez las opowiada
o strumykach co plenią się w gąszczach
nagle staje na mostku i pyta czy się nie boję
czy pani nie boi się tego nurtu pod nami

wyjeżdżamy z dzikich zarośli na pola
zrywa kłos zboża podaje jak różę i pyta
czy można zrywać kwiaty czy można z
pani ust zrywać pęki maków na wianki

pan Andrzej
zagląda w oczy tak jakby błękitem chciał
zakręcić w głowie a rzęsami skosić całe pole
chabrów potem ręką sięgnąć po wszystkie
kwiaty w okolicy na bukiety wiązki snopki

zatrzymujemy się w lesie bierze moją
dłoń kładzie na pniu wielkiego drzewa
i pyta czy czuję czy pani czuje jaki jest
mokry − to od porannej rosy w lesie

chabry i maki zostały na polach

pan Andrzej
prosi abym pamiętała o drzewie proszę
pamiętać że mokre pęcznieje i stęka 
odtąd byle jaki deszcz nie daje mi spać



Grażyna Wojcieszko​ – poetka, tłumaczka, autorka sześciu tomów poetyckich. Absolwentka Studium Literacko-Artystyczne Uniwersytetu Jagiellońskiego a wcześniej francuskich uniwersytetów: Orsay i Jussieu. Aktualnie drze pióra w krakowskiej grupie literackiej Piórnice. Należy do najczęściej tłumaczonych współczesnych poetek polskich. Uczestniczy w krajowych i zagranicznych festiwalach poezji. Laureatka ogólnopolskich konkursów poetyckich.

Prezes Fundacji czAR(T) Krzywogońca będącej miejscem spotkań i działalności artystycznej.

www.grazynawojcieszko.eu

Śladem autorki - https://www.facebook.com/320233918366477/photos/a.320315781691624.1073741828.320233918366477/505368373186363/?type=3&theater

VII

Snežana Aleksić-Stanojlović - Ziarno zboża

Urodzę się jako
ziarno zboża

W jakimś innym życiu
ziarnem zboża
ci będę...
Abyś mnie
między palcami dotykiem
przesiewał...
Gdy wykiełkuję
żebyś się mną cieszył...
Byś się o mnie troszczył
Okiem swoim żebyś mnie
co dnia ogrzewał...
W zachwycie twym abym rosła...
Dojrzewała...
Żałobę żeby ci
wyzłocić...
Cała w oku
twym się zmieścić...
Na żniwa, dumnego
cię zaprosić...
Gdy mnie zetniesz
i sierpem swym
jak berłem
zamachniesz,
plewy ze mnie
odwiejesz,
żeby mnie wymłócić
obnażyć,
do młyna mnie
taką czystą i niewinną
zanieść,
pieśń żaren
ci zaśpiewać...
Niecierpliwym cię uczynić,
mąką ci się stać...
Przez drobne sito byś mnie przesiał...

Ze mnie
chleb żebyś uczynił,
na stole twym niech się zarumienię, zapachnę,
na kromki niech się rozpadnę
i duszę twoją głodną nakarmię...

przełożyła: Agnieszka Żuchowska-Arendt



Snežana Aleksić Stanojlović​(1962, Belgrad) - autorka trzech zbiorów poezji: ”Poszukaj mnie” (Потражи ме, 1980), „Oda dla Orfeusza” (Ода за Орфеја, 2014), „Rola” (Ораница, 2016) oraz zbioru wybranych krytyk i studiów literackich napisanych w ciągu ostatnich lat “Trawki w trawie” (Травке у трави, 2018).
Jej wiersze były publikowane w ponad pięćdziesięciu międzynarodowych almanachach poezji,  licznych czasopismach i gazetach. Pisze w języku serbskim i macedońskim, tłumaczy z j. macedońskiego na j. serbski i odwrotnie.
Należy do Stowarzyszenia Literatów Wojwodiny, Towarzystwa Nauczycielskiego w Nowym Sadzie oraz Towarzystwa Literatów-Pracowników Oświaty w Macedonii.

Agnieszka Żuchowska-Arendt​ (1983) – absolwentka filologii słowiańskiej, opublikowała ponad 20 przełożonych tytułów we współpracy z kilkoma wydawnictwami. Przekłady publikowała również w czasopismach (m. in. „Red”, „Fa-art”, „Fraza”, „Poezja dzisiaj”). Autorka tomu poetyckiego „Biała masa tabletek” (2005) oraz zbioru opowiadań „Znikomat” (2009). Żyje z pisania powieści na zamówienie, publikowanych pod pseudonimami.

Komentarze