Żuchowska-Arendt, Past, Wicherkiewicz, Adamowicz, Łucyszyna, Bałdyga, Bowman

I
Agnieszka Żuchowska-Arendt
* * *
Wielcy poeci piszą wielkie dzieła
i wielce są zatroskani o stan sylabotonizmu,
że nikt już nie rymuje
i nie pisze o tym, co piękne,
że w wielkich miastach mali chłopcy
wciągają wielkie kreski
i śmieją się, że inni, to dopalacze mylą z koksem.
Wielcy poeci piją wódkę z wielkich szklanek
i niewiele się przejmują losem kotleta,
który już nie zobaczy swojej rodziny,
bo przecież nie ma oczu, tylko panierkę.
Wielka poetka
wielkiemu poecie
pierze gacie.

*
Obraz może zawierać: 1 osoba
Agnieszka Żuchowska-Arendt (ur. 1983.) - poetka („Biała masa tabletek” 2005, „Gutenmorgen” 2019), autorka opowiadań („Znikomat” 2009), tłumaczka literatury z j. serbsko-chorwackiego; prowadzi Kółko Literackie w ramach krakowskiego APE (Autonomiczna Przestrzeń Edukacyjna), śpiewa w Krakowskim Chórze Rewolucyjnym.

II
Ambar Past – Dedykacje
Dedykuję ten wiersz mężczyznom którzy nigdy się ze mną nie przespali
dzieciom których nigdy nie miałam
wierszom których nikt nie napisał

Dedykuję ten wiersz matkom które nie kochały swych dzieci
Tym co pomarły samotnie w hotelu
i nikt im nie towarzyszył

Dedykuję ten wiersz autorowi graffiti na murach
Mężczyźnie i kobiecie
Bezimiennemu na torturach
Temu co nawet swego nie zdradził imienia

Dedykuję ten wiersz tym co krzyczą z bólu
Także położnicom
I krzykaczom na dworcu autobusowym

przy portalach bramy wejściowej na targowisko
Dedykuję ten wiersz samobójcom
Zapomnianym poetom
pokutującym w jakiejś antologii

Temu co myje trupy w kostnicy
Kobietom które sypiają ze wszystkimi
Tym co zawsze kładą się do łóżka samotnie
Dedykuje ten wiersz kumom i kumplom
którzy uprawiają miłość jakby byli z kamienia
Tym którzy obmywają się wodą z filiżanki
w Wielki Piątek i zamieniają się w ryby
Człowiekowi który chciał stać się krukiem
i tym wszystkim którym się śni że potrafią latać

Dedykuję ten wiersz Panu Gwiaździstej Nocy
Ognistemu Ptakowi
Szlochającym Muchom
i Zielonym Deszczom
Strażnikowi Miodu
Wspólnocie Braci Mniejszych
Człowiekowi w Masce która płacze
Chropowatemu Ślimakowi Ziemi
Wodzie Tryskającej z Czterech Stron Świata
Zbieraczowi Kory Drzewnej na Wino Ceremonialne

Dedykuję ten wiersz tym co grają na flecie i biją w bęben przed praniem bielizny w oczku wodnym
Tej co pluszcze się w górskim wodospadzie a włosy płucze wywarem z lilii
Tej co karmi piersią swe dziecko podczas zbiorów trzciny cukrowej
Tym co szukają tęczy w oleistej kałuży
Wioślarzom których ramiona śpiewają
Tym co podstawiają napój z kukurydzy pod deszcz żeby wypłukać z niego wapno
Tym co wodą napełniają dzbany
i przemierzają autostrady

Dziewczynce która zobaczyła świetliki
Dziewczynce z latarką w ręku
Dzieciom które skaczą po tlącym się ściernisku
Tym co biegają po ogniu
Tym co chowają swych zmarłych pod podłogą w kuchni
i śpiewają pośród szczątków
Temu co chce oszukać swą śmierć w łóżkach nieboszczyków
Temu co schodzi z gór aby nie poparzyły go gwiazdy
Temu co chwyta śmierć za rękę i prosi ją do tańca
Tym co mają wiele synowych i noszą iguany we włosach

Czarnoskórym sprzedawcom lodów na ziemi gorącej
Poławiaczom krewetek witającym o świcie kometę
Temu co podwija koszulę i woła o siekierę
Tej co sprzedaje tamales z rozmaitym farszem
Tym co zrywają kukurydzę żeby zjadać ją na surowo
i uwiązują za ogon psa – złodzieja kurczaków
Tym co potrząsają kastanietami
i zabijają z miłości
Tym co chowają się w mysią dziurę na pogrzebie przyjaciela
Poecie który nie potrafi zejść z dachu bo jest za bardzo zakochany
Temu co robi ile może

Dedykuję ten wiersz tym co nie chodzą do kawiarni
ani na basen nie umieją rozmawiać przez telefon
Tym co nie przestępują progu banków
i nie pokazują się w telewizji
Tym co chodzą do wieczorowej podstawówki
i otrzymują listy miłosne z błędami ortograficznymi
Poetom którzy nie napiszą żadnego wiersza
Kelnerom przełykającym swoje poczucie godności
Staruszkom piorącym cudze ubrania
Tym co nie mają odwagi powiedzieć tego co myślą
ani podnieść głosu
Tym co nie odważą się być szczęśliwe bez zgody mężczyzny
Tym co śpią gdzie popadnie a w tłumie nie pisną ani słowa
Kobietom które kładą się spać w fartuchach
z myślą o robocie podczas gdy ich mężowie mają przedwczesny wytrysk
Tym co wstają po ciemku pod palmowym dachem bez ścian
Tym co pieką tortille w lepiankach
Tej co spaliła sobie włosy
i sadzą poplamiła spódnicę
Tym co na słonecznym dachu uprawiają chilacayotes
i nie mają gdzie usiąść bodaj ma chwilę

Tym co śpiewają dzieciom kołysanki w języku tzotzil
i mają brud za paznokciami
Zbieraczom bawełny i kawy
Tym co koszą trawę
Tym co sadzą nopales i żywią się posoloną tortillą
Nocnemu stróżowi który także w dzień pracuje
Kobiecie w dziurawych pantoflach która ściele co rano setkę łóżek
Bezzębnemu starcowi który handluje gumą do żucia na plaży
Tym co podróżują na stojąco do ziemi kakaowców
Tym którym od smutku poczerniały twarze
i bliznę płaczu skrywają w głuchocie

Dedykuję ten wiersz zakutemu w kajdanki
Dzieciom bitym przez pijanych rodziców
Kobietom pilnującym cudzych dzieci a swoje własne oglądającym co dwa tygodnie
Tej co zmywa podłogi w szkole i nie potrafi się nawet podpisać
Tym co jadają w przytułku
Kalekom skulonym wokół pieca w jakiejś piekarni
Tym co obsługują łaźnie publiczne
i zamiatają o świcie ulice
Tym co tańczą w kabaretach
i mają już tego dosyć
Dedykuję ten wiersz murarzowi umierającemu w domu który zbudował dla kogoś innego
Poecie podczas czuwania przy jego zwłokach z ustami zamkniętymi na wieki
Tym co uciekli nocą gdy lawa wulkanu wdzierała się do ich kościoła
Sąsiadom którzy zdążyli pochować swe dzieci
jedno po drugim rok po roku
Tym zmuszonym sprzedawać swe dzieci swą krew i swoje ciało

Tym co nic nie mają do stracenia
Dedykuję ten wiersz zdesperowanym chłopom którzy wdarli się na ziemię właściciela
Tym co kopią tunele pod twierdzą pieniądza
Tym co podkładają ogień pod rafinerie cukru
Tym którzy nie rzucają cienia i w noc bezksiężycową patrzą z mostu
Trzynastolatkom ruszającym do partyzantki
którzy zadają się po raz pierwszy z kobietą w górach
Ten wiersz jest dla dwóch rannych
Dla Kostuchy albo Łysej
Dla małej Olgi w obozowisku guerilleros
Dla bezdomnych brudasów przeganianych przez wszystkich

Dedykuję ten wiersz dzieciom z krajów w których prawda jest prawie zabroniona
Tym co przybrali inne nazwisko
i przez całe lata nie kontaktują się z rodziną
Tym co nigdy ze sobą nie dzielili łoża
a pochowano ich w zbiorowej mogile

Dedykuję ten wiersz matce szukającej syna w amfiteatrze
wśród innych wierszy z odciętą głową
Tej która nie może rozpoznać swego nieboszczyka
i każdego żegna uściskiem.

Przełożyła Krystyna Rodowska
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, drzewo, na zewnątrz i zbliżenie
Ambar Past (1949) – poetka, malarka, graficzka, ilustratorka książek, tłumaczka, wydawca. Założycielka i dyrektor pisma „La Jicara”. Autorka wielu książek poetyckich, m.in. La fe (2003), Caracol de aire (2004), czy Huracana (2006). Jej wiersze opublikowano m.in. w antologii Biura Literackiego: "Umocz wargi w kamieniu" (2011). Mieszka w Meksyku.

III
Joanna Wicherkiewicz
***
w roku szczura
na włoskich cmentarzach
kolejki do nieba
dzwon wybrzmiewa
żałobny nokturn
tworzywo wyrwało się twórcy
i drąży lęk
tym jeszcze lekko i sprośnie
tamtym strach zasłania okna
na mapie świata kalekie szańce
chcą zatrzymać śmierć

w roku szczura
otrzymaliśmy półtora metra na człowieczeństwo i wiemy
że to nie wystarcza
więzimy się w małych rajach
uparcie powtarzamy
zostaję w domu
zostaję w domu

to nasz największy heroizm
zostać w domu
i pozostać człowiekiem

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, siedzi i w budynku
Joanna Wicherkiewicz: urodzona w 1971 roku w Mławie. Lata dzieciństwa spędziła w Żurominie. Czas studiów związała z Olsztynem. Aktualnie mieszka w Uniejowie. Szczęśliwa matka i żona. Z wykształcenia nauczycielka. Jej wiersze publikowane były w: „Poezji Dzisiaj”, „Protokole Kulturalnym”, ,,Interze”, ,,Obszarach Przepisanych”, ,,Wytrychu”, „Akancie”, „Dzienniku Polskim”, „Gazecie Kulturalnej”, „Helikopterze”, „Artefaktach”, „Kronice Mazowieckie”, „Biuletynie Uniejowskim”, „Uniejowskich Stronach”, „W Uniejowie”, ,,Lirydramie”, na portalach PoeciPolscy.pl, pisarze.pl, nowemysli.pl, szuflada.pl, w almanachach oraz kilku antologiach. Na podstawie jej poezji powstał koncert poetycko -multimedialny w reżyserii Małgorzaty Szyszki, śpiew Aldona Jacórzyńska, muzyka Anna Jędrzejewska. Wydała tomiki: „Okruchy codzienności”(wyd. TPU 2015 r.), ,,Dysharmonie” (wyd. ANAGRAM 2018 r.)
oraz ,,Kim jest Zachary? (wyd. ANAGRAM 2020 r.),

Fot. Wiesław Leszczyński

IV
Anna Adamowicz – układy. kościec
w okupowanym przez nas mieście wszystkie muzea
są zamknięte, wszystkie galerie sztuki wymarłe
– pozostało mi zwiedzanie aryjskiego ciała

więc krążę z palcami pod otoczką mięśni
i rozczula mnie każdy szew, każda chropowatość,
każdy zrost po złamaniu. oczyma wyobraźni

widzę te kości wybielone i umyte, poskładane starannie
od ud przez żebra aż po kosteczki słuchowe
pozbawione błony bębenkowej nie mogą zadrżeć

od piosnek propagandy, ponieść ich w głąb
Europy wibrującej pierwszorzędnym kamertonem,
łykającej wszystkie kostki aż do zadławienia

*
Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie
Anna Adamowicz (ur. 1993) – autorka książek poetyckich „Wątpia” (Wydawnictwo Kwadratura, Łódź 2016) i „Animalia” (Biuro Literackie, Stronie Śląskie, 2019). Finalistka XIX OKP im. J. Bierezina. Mieszka we Wrocławiu.


V
Oksana Łucyszyna
pomnik
nie płacz, głupku
czterdzieści lat to nie koniec życia
a w użhorodzie postawią ci pomnik
jak postawili niemcy kochankom goethego
bo za natchnienie też się należy nagroda

nie mogę ci tego zagwarantować
ale nadzieja zawsze jest
kiedy mieszkałam w domu byłej teściowej
i ona kręciła palcem koło skroni
broniłam się – czekajcie, jeszcze wam na domu powieszą
tablicę pamiątkową

niech tam na drzewie za płotem przybiją
mówiła ona
bo na ścianach za gałęziami nie widać
zwłaszcza latem
niech i tak będzie
w tym można ustąpić
jeśli wykuję u władzy dla ciebie pomnik
staniesz na piedestale
i zawołasz – exegi monumentum aere perennius
tak i ja wołałam
u ciebie w domu, kiedy się kłóciliśmy
i mówiłeś mi że masz dziewczyn od pyty
dla pyty regalique situ
pyramidum altius

to nie twoja ameryka
gdzie można po turecku siadać na stoliku
i palić palić papierosy
na durne twoje przylizane włosy
u nas w użhorodzie gołębi dostatek
nie płacz, głupku
nie zostawię cię

Przełożyła Aneta Kamińska
*
Obraz może zawierać: 1 osoba, na zewnątrz i zbliżenie
Oksana Łucyszyna (1974) – ukraińska poetka i prozaiczka. Urodziła się w Użhorodzie, od 2001 roku mieszka w Stanach Zjednoczonych. Ukończyła filologię angielską i francuską oraz gender studies. Autorka tomików poetyckich: „Uswidomłena nicz” (1997), „Orfej Wełykyj” (2000) i „Ja słuchaju pisniu Ameryki” (2010), zbioru opowiadań „Ne czerwonijuczy" (2007) oraz powieści: „Sonce tak ridko zachodyt'” (2007), „Iwan i Feba” (2019). W ramach stypendium Fulbrighta pracowała w Polsce nad doktoratem na temat Brunona Schulza i Waltera Benjamina. Jej wiersze były publikowane w „Poboczach”, „ArtPapierze” i antologii „Cząstki pomarańczy. Nowa poezja ukraińska” (2011; tłum. Aneta Kamińska).

VI
Zofia Bałdyga – suflerkom
Boi się istot, które krwawią, a przecież w nim też to płynie.
Szumi za półprzymkniętymi drzwiami. On się boi, nie słyszy.

A może wystarczy tak po prostu żyć?
Pozwolić ciału oddychać w rytmie starszych gatunków.
Daję Ci pierwszeństwo na ostatnich pasach.

Ty mi zabierasz przestrzeń, ja sobie słowa.
Gdzieś tutaj ostatnio widziano podejrzany synonim
lekko wytarty znaczeniowo. Odniosłam liście do lasu.

Ty mi dajesz przestrzeń, ja tobie słowa
walutą jest echo. Kończy wers
który zaczął oddech.

*
Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i zbliżenie
Zofia Bałdyga (1987) – warszawianka, autorka książek poetyckich „Passe-partout” (Warszawa 2006), „Współgłoski” ( Nowa Ruda 2010) oraz „Kto kupi tak małe kraje” (Warszawa 2017). Absolwentka Instytutu Slawistyki Zachodniej i Południowej UW. Tłumaczka najnowszej poezji czeskiej i słowackiej. Mieszka w Pradze. Współredaguje „Drobiazgi”.

VII
Catherine Bowman
Zlew
Uwielbia rozmawiać przez telefon
przy zmywaniu naczyń po kolacji,
dowiadywać się co słychać w odległych miejscach
lub rozwiązywać problemy bliżej domu,
namierzać tych, z którymi dawno straciła kontakt
lub kogoś poznanego niedawno. Uznaje,
że działa na nią terapeutycznie spłukiwanie
konsekwencji. I tego, co czuje
w żołądku, gdy ktoś, kogo kocha
przeciągle milczy. A w ciemności
pod zlewem, pośród kolanek rur, zestaw kluczy
nasadowych, zawieruszony szpagat, stalowa girlanda,
kanalizacyjny smród, kołtuny druciaków, symbole
oleistych namaszczeń, zepsuty kompas nieodmiennie
wskazujący południowy wschód, spleśniałe kodeksy,
skłębione ogonki kurzu jak pamiątki po lepszych dniach,
packa na muchy w kształcie ryby z niebieskimi rogami,
sfermentowane dusze zmarłych, ogniste widma,
uwięzione w butelkach, obok płynu do zmywania,
wirujące w mazi opary alkoholu, zamknięte w puszkach,
zalane octem, nabijane na widelczyk, pyszne dodatki do krakersów,
gromadzone kłosy traw, resztki świeczek.
Z tyłu w zapomnianym kącie
stara puszka po kawie, a w niej smalec
po miesiącu rozpustnych niedziel,
na nim inkrustacja księżycowej ćmy, wschodząca — poranna gwiazda.

Przełożył Janusz Solarz
*
Catherine Bowman urodziła się w El Paso w Teksasie. Otrzymała tytuł magistra z twórczego pisania na Columbia University w 1988 roku. Jej nauczycielem i promotorem był Josip Brodski. Jest uznaną autorką kilku wyborów poezji, w których żongluje językiem jak niewielu innych amerykańskich poetów współczesnych. Jeden z krytyków tak pisał o jej wierszach: „Te rozdzwonione, rozchwiane, często podstępnie medytacyjne wiersze należą do najbardziej interesujących i formalnie odkrywczych, które wyszły spod pióra żyjących amerykańskich poetów”. Bowman mieszka w Bloomington w stanie Indiana, na farmie gdzie jej towarzystwo to kilka pięknych koni. Spotkaliśmy się kilkakrotnie, jako że uczymy obydwoje na Indiana University, by porozmawiać o poezji. W jej biurze, wśród artystycznego nieładu, zdeterminowany poszukiwacz odnalazłby wiersze wielu polskich poetów w tłumaczeniu na angielski.

Komentarze