Jonuškaitė, Błasiak, Szymborska, Kruszyńska, Radlicka, Ćwiąkała, Dąbrowska, Wills, Siudak, Rochalska, Sikora, Karbowska, Wojcieszko, Grabowska

 I

Birutė Jonuškaitė
***
rašo vyrai protingi
apie dulkes ir mirtį
šaukia tartum pasaulį
gimdytų
o aš tik meldžiuosi
kad lytų kad lytų kad lytų
***
w proch obrócisz się rychło
słowa starca nie cichną
jakby w bólach świat rodził
tak wrzeszczy
a ja proszę cichutko
o deszczyk o deszczyk o deszczyk
przełożyła Paulina Ciucka
*



















Birutė Jonuškaitė – prozaiczka, poetka, tłumaczka; pochodzi z Sejneńszczyzny. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Wileńskim. Pracowała w suwalskim tygodniku „Krajobrazy”, następnie była redaktorką naczelną wileńskiego czasopisma „Šeima”. Wiceprezeska (od 2003), obecnie prezeska Związku Pisarzy Litwy. Opublikowała pięć zbiorów opowiadań, siedem powieści, trzy zbiory esejów i dwa tomiki poezji. Laureatka licznych nagród i wyróżnień, w tym Nagrody Ministerstwa Kultury Republiki Litewskiej za twórczość publicystyczną, Nagrody Rady Bałtyckiej, Nagrody im. Witolda Hulewicza za pracę na rzecz zbliżenia literatury polskiej i litewskiej oraz Nagrody Rządu Republiki Litewskiej za zasługi w dziedzinie kultury i sztuki. Odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za wkład w rozwijanie polsko-litewskiej współpracy kulturalnej. Na jej liczący ponad trzydzieści książek dorobek translatorski składają się m.in. przekłady twórczości Cz. Miłosza, W. Szymborskiej, O. Tokarczuk, T. Różewicza, M. Tulli, B. Sławińskiego, I. Karpowicza i M. Janion. Opowiadania i wiersze Birutė Jonuškaitė były drukowane w polskich czasopismach literackich (między innymi w „Toposie”, „Akcencie”, „Dekadzie Literackiej”). Jako osobne książki ukazały się: wybór poezji Dziecko o posiwiałych oczach / Vaikas pražilusiom akim (tłum. Sigitas Birgelis, Aušra, Puńsk 2004) oraz dwie powieści: Maranta (tłum. Agnieszka Rembiałkowska, Pogranicze, Sejny 2020; nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia 2021) i Maestro (tłum. Joanna Tabor, Pogranicze, Sejny 2022). Birutė Jonuškaitė mieszka i pracuje w Wilnie.
Autor zdjęcia - Algimantas Aleksandravičius


II
Anna Błasiak
DWADZIEŚCIA LAT PÓŹNIEJ
Dopiero teraz zaczyna ogarniać
czarną pleśń oraz czarną herbatę z mlekiem.
Dopiero teraz wysącza się z niej strach,
strach, że zostanie zdemaskowana,
jak tylko otworzy usta.
Dopiero teraz nie wzdryga się
na dźwięk swojego imienia, imienia zmaltretowanego.
Dopiero teraz nauczyła się,
że zaproszenie na kolację to niekoniecznie
zaproszenie na kolację.
Dopiero teraz naprawdę,
naprawdę opróżniła walizkę.
Być może tylko po to,
by ją zaraz znowu,
by ją znowu wytaszczyć ze strychu.
Wiersz napisany w ramach warsztatów British Bilingual Poetry Collective wiosną 2023 r.
*













Anna Błasiak: poetka, tłumaczka, historyk sztuki. Ostatnio pisze dwujęzycznie. Tłumaczona na angielski, rumuński, słoweński, hiszpański i turecki. Finalistka kilku konkursów poetyckich. Jej debiut poetycki "Kawiarnia przy St James’s Wrena w porze lunchu/ Cafè by Wren’s St James-in-the-Fields, Luncthime", ukazał się w kwietniu 2020 roku. W listopadzie 2020 roku opublikowała wywiad-rzekę "Lili. Lili Pohlmann in conversation with Anna Blasiak".
Przekłada z angielskiego na polski i z polskiego na angielsku, także poezję. Współtworzy European Literature Network, a także Babiniec Literacki. Prowadzi kolumnę Poetry Travels dla ELNet.
Zdjęcie: Lisa Kalloo


III
Wisława Szymborska
Schyłek wieku
Miał być lepszy od zeszłych nasz XX wiek. Już tego dowieść nie zdąży, lata ma policzone, krok chwiejny, oddech krótki.
Już zbyt wiele się stało, co się stać nie miało, a to, co miało nadejść, nie nadeszło.
Miało się mieć ku wiośnie i szczęściu, między innymi.
Strach miał opuścić góry i doliny. Prawda szybciej od kłamstwa miała dobiegać do celu.
Miało się kilka nieszczęść nie przydarzyć już, na przykład wojna i głód, i tak dalej.
W poważaniu być miała bezbronność bezbronnych, ufność i tym podobne.
Kto chciał cieszyć się światem, ten staje przed zadaniem nie do wykonania.
Głupota nie jest śmieszna. Mądrość nie jest wesoła.
Nadzieja to już nie jest ta młoda dziewczyna et cetera, niestety.
Bóg miał nareszcie uwierzyć w człowieka dobrego i silnego, ale dobry i silny to ciągle jeszcze dwóch ludzi.
Jak żyć – spytał mnie w liście ktoś, kogo ja zamierzałam spytać o to samo.
Znowu i tak jak zawsze, co widać poniżej, nie ma pytań pilniejszych od pytań naiwnych.

















IV
Agnieszka Kruszyńska
pieśń
Ogrodem zamkniętym jesteś, siostro ma, oblubienico,
ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanym.
Pieśń nad Pieśniami
siostro : kiedy rodzą się kocięta astry i kasztany
przyjdę do ciebie bez imienia bez diagnozy
przysłucham się twoim oczom
ty bądź wysokim chłodem popołudnia
siostro : kiedy pękną fale a wiatr namówi
drogę mleczną na spacer będę czekać
na słowo pierwszy liść wytryśnie
będziemy rozmawiać dla niepoznania
wydrążę camerę obscurę w zamierzeniach
ciała; przepłynie tętnem myśl o upadku
podparta naukową rozprawą
o dwuistności jednolistnej koniczyny
siostro,
najmniej chcę ciebie w kochaniu ono jest władcze
taniec istot pokraczny cudny w teatrze
Nō : jesteśmy w trzewiach czerni
*













Agnieszka Kruszyńska (1988) – urodziła się w Warszawie. Publikowała w „Lesie Rzeczy”,
„Przydrożach”, „Biuletynie Literackim” oraz antologiach pokonkursowych. Rysuje.



V
Anna Radlicka
Bądź
pod ręką, pod dwiema, czasem pod głową. Bądź
podstawą moich figur, podporą bądź. Pod spodem,
pod pretekstem. Bądź. Pod niedostatkiem wciąż bądź.
Bądź bez względu i z przesadą. Znienacka, zarazem nieraz,
zaiste, bądź! W Spale, w Sparcie, w sukursie, wspak. Wbrew
wszelkiemu. Przeciw. Naprzemianlegle. Nawet wprost przeciwnie.
Wprost bądź. Powyżej i poniżej uszu bądź. Jak powyżej. Nadzwyczaj
bądź, nazbyt, nadal. Nareszcie, na końcu zdania mi bądź. Bądź
naprędce, ale nałogowo. Na pewno. Na moich bądź manowcach.
Na myśli. Zapartym tchem znikąd bądź. Zrazu zewsząd i środkiem.
Nade wszystko bądź. Ponad wszystkim bądź. Przede wszystkim
obok bądź. Przede wszystkim sobą bądź. Bądź co bądź. I ze mną.
*














Anna Radlicka (1992) – tłumaczka świata na poezję i naukę. Podziwia przyrodę od niepamiętnych czasów, a od kilku ładnych lat fotografuje i odkrywa jej sekrety zawodowo. Z wykształcenia biolog, neurobiolog, a nawet doktor nauk medycznych i nauk o zdrowiu. W wolnych chwilach bawi się słowami, ale o tym „Ani słowa” i Radlicka.com.
Jej wiersze ukazały się na łamach „Angory” i „Babińca
Literackiego”. Urodzona w Kaliszu, ostatnio zaobserwowana w Krakowie.


VI
Martyna Ćwiąkała
Z kosą przy piersi
słońce potrafiło być dojrzałe
ciężkie od sierpniowego popołudnia
gotowe do zerwania
pod kosą dziadka
pierwsza pszenica w polu
jej stosy drapią łydki
więc w wannie piecze skóra
a dziadek piecze chleb
pali ognisko pod górą
dym odnawia jak kadzidło
i zamiast łąki jest światynia
stopy kropione wodą święconą
niskich traw
potem dziadek kuje zawiasy
do drzwi
dziadek tych zawiasów nie zakładaj
przez te drzwi nie będą już chodzić
*



















Martyna Ćwiąkała – urodzona w 1996 roku w Krośnie. Studiowała w Krakowie, a na dany moment żyje i pracuje w Atenach. Zdarzało się jej być w gronie finalistów i osób wyróżnionych takich konkursów poetyckich jak: Trakl-tat, Różwiecz Open Festiwal, Hymn Zachwytu, Struna Orficka, O Granitową Strzałę.


VII
Wiktoria Eulalia Dąbrowska
dziewczynka, która mieszka we mnie
na bale zakłada czarne szaty cesarza
z półki niżej
a jej poduszka staje się domem tymczasowym dla łez
uczy je upadać z minimalizacją bólu i dźwięku
kiedy mama wzywa na ścięcie
włosów
gdyby tak usunąć terminarz a w pesel wpisać
kod kreskowy tabletek
od bólu głowy i przyspieszonej pracy
jelit
nie usłyszałby o wpadaniu w histerie
𝘵𝘢𝘬𝘢 ł𝘢𝘥𝘯𝘢 𝘥𝘻𝘪𝘦𝘸𝘤𝘻𝘺𝘯𝘬𝘢 𝘵𝘢𝘬 𝘮𝘰𝘤𝘯𝘰 𝘱ł𝘢𝘤𝘻𝘦
𝘤𝘪𝘦𝘳𝘱
𝘣ó𝘭
𝘵𝘰 𝘱𝘪ę𝘬𝘯𝘢 𝘬𝘭𝘶𝘤𝘻
jej kołtuny plotły historie przydrożnym wiatrom
wpadały w cień
ucha
z dniem ścięcia
poleciały wszystkie gniazda
dziewczynka we mnie nie mogła pleść warkoczy
nakręcały się tylko w wyobraźni
od dnia ścięcia
była Wiktorem
na liniach papilarnych
wszystkich spoconych palców
*



















Wiktoria Eulalia Dąbrowska – urodzona 25 lipca 1999 r. w Starogardzie Gdańskim. Dietetyczka z wykształcenia i pasji, miłośniczka dobrego słowa i jedzenia. Uczestniczka slamów, laureatka konkursów recytatorskich i poetyckich. Publikuje pod pseudonimem Eulalia. Jej wiersze pojawiły się na łamach Blizy i Słowa oraz na stronie internetowej Toposu.


VIII
Jackie Wills
Z WŁOSÓW SYPIĄ MI SIĘ PAJĄKI
Przynoszę je z działki na wzgórzu.
Gdy się schylam, spadają z malin,
wiatr strąca je na cienkich niciach ze śliw i czarnego bzu,
gotowe pleść pajęczyny. Gdy opuszczają się
z mojej głowy, mój dom daje im dom
w kącie ramy czy w ciemności
pod komodą. Rosną tam,
rozbudowują pułapki, czekają. Może, tak jak ja,
tęsknią za miejscami, które zostawiły za sobą,
ci stroniący od przygód podróżnicy, przesiedleni mimo woli.
Wiersz z tomu "A Friable Earth", Arc Publications, 2019
Przekład: Anna Błasiak













Jackie Wills jest autorką sześciu tomów poezji. Najnowszy z nich to “A Friable Earth”. W ubiegłym roku wydała “On Poetry”, podręcznik czytania i pisania poezji. W przeszłości pracowała jako dziennikarka, redaktorka, sprzątaczka, prowadziła air bnb, uczyła pisania, pracowała z ludźmi zmagającymi się z problemami psychicznymi. Dziś jest na emeryturze i skupia się na uprawianiu swojej działki oraz szyciu. Jest członkiem brytyjskiego stowarzyszenia Royal Literary Fund.
Zdjęcie: Giya Makondo-Wills


IX
Anna Siudak
Obok sterty książek stoi wazon z żonkilami, dwa obrazy
i kosmetyki; leżą okulary przeciwsłoneczne, pióro, kałamarz,
perfumy i torba, w której trzymam pędzle oraz farby.
Zastanawiam się jak długo jeszcze komoda jest w stanie
udźwignąć taki ciężar. Weszłam wczoraj na Amazon żeby
zamówić kilka rzeczy. Zamiast “order” kliknęłam “delete”.
Moja decyzja nie miała nic wspólnego z wolną wolą.
Ogranicza mnie miejsce. Nie zmieszczę kolejnego pudła.
Ograniczenia z jakimi wiąże się miejsce są bardzo niewdzięczne.
Poza tym udają, że ich nie ma. Przecież skoro masz dach
nad głową możesz mieć wszystko. Jak zatem zmieścisz
wszystko? Przecież ta komoda zaraz się złamie, a podłoga
ma swoje wymiary. To właśnie one nas ograniczają,
zamykając kolejne drzwi i okna. Zamknięci w czterech
ścianach dusimy się, wdychając ten sam tlen. Moja i twoja
wina, bo uwierzyliśmy że jak nam dadzą nasze metry
to się nie skończy, a się zacznie. A przecież właśnie się skończyło.
*



















Anna Siudak – urodzona w 86-stym, wychowana w Sosnowcu, mieszka w Anglii, gdzie ukończyła University of Derby na kierunku teoretyka krytyki literackiej. Wydała tomik poezji “Lekkość zmysłów”. W 2016 roku Biuro Literackie opublikowało fragment jej powieści “Co piją krowy?”. Jej wiersze i opowiadania były publikowane w takich magazynach jak: “Lamelli”,“Akant”, “Obszary Przepisane”, “Helikopter”, “Szuflada”, “Boczny Tor”, “Bliza”, “Elewator” oraz “Lost&Found Mega Zine”; na portalach: www.pisarze.pl
i w antologiach “Poezja dzisiaj” (dwukrotnie), “Okiem kobiety” oraz “Between the Lines”.


X
Tamara Rochalska
czuję ciebie i siebie i te dwie
𝑑𝑙𝑎 𝑝𝑜𝑧𝑛𝑎ń𝑠𝑘𝑖𝑐ℎ 𝑅𝑎𝑡𝑎𝑗
ty masz dwie siaty, ja biegnę przez pasy
pisk, klakson, śliskie łapsko, palec, bluzg
spojrzenia zza szyb zżarłyby krwiożerczo
mnie, ale to nieważne. nie czuję ich
czuję ciebie i siebie i te dwie
poniosę, na pewno, no problem
szumiąfarfocle – drzwi przesuwają się
piszczące kółka suną wśród półek
uf-puf jak duszno, uf-puf płacisz?
rumieniec rozgrzewa twarz, rzęsy żonglują
jeszcze nie wiesz, też umiem – cytrusami
czuję ciebie i siebie i te dwie
i ten skwar, co wyzwala zapach
zapach betonu, nie kobiety
aromaterapia, sauna i solarium
nie jedźmy, mamy tu wszystko
czuję ciebie i siebie i te dwie
i ten swąd trawy strzyżonej,
co wypsikuje katar i przeżywamy
katharsis. ty się litujesz, ja się trwożę
o nozdrze
czuję ciebie i siebie, ale nie te dwie
rozpalę, na pewno, no problem
zgrzyt rozżarzonych brunatnych brył – grill rozpala się
syk szklanej flaszki podsycaślinotok
uf-puf jak skwierczy, uf-puf polewasz?
rumieniec rozgrzewa twarz, rzęsy żonglują
jeszcze nie wiesz, też umiem – cytrusami
*














Tamara Rochalska – studentka kierunku Sztuka Pisania na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, prywatnie żeglarka zakochana w duńskich wyspach i poznańskich chłopcach.


XI
Urszula Sikora
Czarny hymn
Przyszło lato, więc pod hyćką śpiewamy czarny hymn.
Z tych drobnych kwiatków można zrobić okłady na słabnące oczy,
szeptać w listki o złych ludziach, którzy w nocy mogą spać.
Tylko zawsze, trzeba zawsze pokłonić się pod krzewem.
Był taki jeden kiedyś, co się nie kłaniał.
𝐺ł𝑢𝑝𝑖 𝑏𝑎𝑑𝑦𝑙, mówił, 𝑧𝑒𝑟ż𝑛ę 𝑔𝑜 𝑠𝑖𝑒𝑘𝑖𝑒𝑟ą, mówił.
On bił dziecko, jak popił. Chudego chłopca.
Z każdym uderzeniem chłopiec coraz głośniej krzyczał: mama.
Mama nie słyszała. Robiła na trzy zmiany w sklepie spożywczym w miasteczku,
bo mąż miał status „bezrobotny”, a nieoficjalnie – pijak.
Raz tylko wróciła przed czasem, gdy bolał ją brzuch. Na dywanie zobaczyła wybity ząb.
Od razu przyszła z tym do mnie, wypiłyśmy dziewannę.
Po wszystkim trupią wodę wylałyśmy pod krzew, kilka lat potem źle rósł.
Z tych kwiatów kwaśny był syrop, a z liści jakby ktoś szeptał.
*



















Urszula Sikora (1998) – gdańszczanka, psycholożka. Stypendystka Kulturalnego Miasta Gdańska. Publikowana w Fabulariach, Blizie, Autografie i antologiach pokonkursowych. W 2022 roku nominowana do Nagrody Głównej w konkursie im. Jacka Bierezina. Laureatka wielu konkursów i slamów poetyckich. Chodzi po lesie, gada do siebie i zbiera kamienie. Prywatnie ma psa Lesię, którego pasją jest żucie butów.


XII
Lidia Karbowska
nam
martwe jest oblicze wiersza
martwe jest oblicze wiersza
martwe jest oblicze wiersza
wiersza który nie koi
ale wwierca się w rany
ukoi się złudzeniem
a nie wierszem ja te
które zabił system
potworna jest granica
oddzielająca wiersz kojący
od tego który wwierca się
w mój czuły punkt
i potworne jest moje znamię
na ciele i na duchu
I JESZCZE JEDNA
której imię niedługo będzie zapomniane
choćbyśmy krzyczały zapomniane będzie
bo system
bo system
bo system
system produkuje
śmierć na różnych polach
my kobiety (z braku lepszej nazwy)
umieramy gwałcone
umieramy roniące
to jest ta sama opowieść
bowiem system produkuje śmierć
system żywi się śmiercią
system żywi się nami
*













Lidia Karbowska (ur. 22.01.1995) – absolwentka filozofii na UAM w Poznaniu. Mieszka w Kicinie. Laureatka ogólnopolskich konkursów literackich. Wydała tomik otrzymane
(Warszawa 2023). Wiersze publikowała w internecie (m.in. Tlen Literacki, Wakat) oraz w książce Wyjustowani. Antologia młodych twórców (Toruń 2018). Jej dramat W patriarchacie krwawię na niebiesko znalazł się w antologii Młod(sz)a Polska (Kraków 2021). Na youtubie znaleźć można czytanie fragmentów dramatu Mam tylko dwa policzki i nie mam zamiaru bez końca ich nadstawiać. Oba te teksty przeczytać można w Tlenie Literackim.


XIII
Grażyna Wojcieszko
ogon pawia, grzywa lwa czy śpiew słowika, a może zegarek Bonda i będziesz
niczym legendarna ćma co przemienia się w pająka. ćma Brenthia coroniger
tak dobrze udaje pająka, że nawet pajęczyca ma ochotę na wspólny seks. razem
zatańczą wyjątkowość cen. dała się złapać. kto da się złapać na pawi ogon ?
a kto chce być bohaterem podboju kosmosu ? osły te niezwykłe zwierzęta
przyczyniły się do rozwoju cywilizacji. a tak mało o nich wiemy, właściwie
nic nie wiemy. my idioci, my głupi, my uparci zamiast zająć się osłami szykujemy
kosmiczne skafandry tak jakby mogły nam pomóc kiedy jesteśmy smutni, tak
jakby mogły nam zastąpić osły w drodze przez pustynię. w drodze do nieba
kosmos to zabójcze miejsce, tam każdy się dusi. żaden osioł się tam nie wybiera.
*













Grażyna Wojcieszko – poetka, tłumaczka (francuski, hiszpański, angielski), autorka sześciu tomów poetyckich oraz opowiadań. Swoje wiersze publikowała w wielu ważnych pismach literackich w kraju i za granicą. Należy do najczęściej tłumaczonych współczesnych poetek polskich (francuski, angielski, hiszpański, szwedzki, czeski, chiński, włoski, słoweński). Laureatka wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich.
Absolwentka Studium Literacko-Artystycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego a wcześniej francuskich uniwersytetów: Orsay i Jussieu. Prezes Fundacji czAR(T) Krzywogońca – miejsca międzynarodowych spotkań twórczych.


XIV
Mariola Grabowska
nie dzisiaj
Powątpiewałam, kiedy mówiłaś,
że stary człowiek nie potrzebuje wiele
snu i czeka, wsłuchując się w oddech,
nierówny jak zreumatyzowane palce.
Pod kołdrą i kocem, a i tak zimno.
Majaczą kontury.
Szafa, stół, komoda, w pluszowych objęciach
ramek utknęli ukochani zmarli. Pomiędzy
niedosunięte zasłony wsącza się pierwsze
Ojcze nasz.
Nie mogę tego znieść, mamo.
Z uporem godnym lepszej sprawy,
szczerzy się z lustra w łazience
siwa ścieżka na przedziałku.
Myślę: droga i mimowolnie wykrzywiam
usta w żałosnym grymasie.
Są czasowniki, które nie mają czasu teraźniejszego.
*













Mariola Grabowska – Absolwentka SGPiS z 1983 r. Mieszka w Warszawie, pracuje w sektorze finansowym. Od 2007 próbuje krótkich form poetyckich i prozatorskich na portalach literackich i społecznościowych. Przez ostatnie cztery lata skupia się na poznawaniu haiku. Publikowała je w 2019-2021 w Papierowym Żurawiu Magazynie Port Haiku, Almanachu PSH Ptaki Wędrowne oraz w japońskim miesięczniku KUZU. W 2020 opublikowano jej haiku w magazynach Frogpond Journal i The Heron's Nest.

Komentarze