Boleyn, Stefanowicz, Piłka, Szymborska, Widzowska, Owsiana-Bilska, Rębisz, Wiktorowska-Chmielewska, Lipińska, Żuchowska-Arendt, Salmonowicz, Gromelska, Stojanović, Glück, Whitney, Adón

 I

Królowa Anna Boleyn
***
O Śmierci, ukołysz mnie do snu,
Daj łaskę wytchnienia,
Niech czysta dusza uleci,
Z mej piersi pełnej cierpienia.
Zabrzmij, żałobny dzwonie,
Ogłaszaj wnet mój koniec,
I wieść o moim zgonie.
Śmierć idzie po mnie teraz
I nie ma wybawienia.
Żegnajcie, dni miłe, minione,
Witajcie, bólem znaczone.
Udręka ma tak już urosła,
Że z życiem pragnę się rozstać.
Dzwonisz, żałobny dzwonie,
Ogłaszasz już mój koniec,
I wieść o moim zgonie.
Śmierć idzie po mnie teraz;
Brzmij, żałobny dzwonie,
Bo właśnie umieram.
Tłumaczenie: Karolina Kondrak-Leszczyńska
Wiersz pochodzi z książki "Anna Boleyn. Obsesja króla" Alison Weir, wyd. Astra.
*



















Anna Boleyn - druga żona króla Henryka VIII Tudora, koronowana w 1533 na królową Anglii i Irlandii, matka Elżbiety I Tudor. W 1536 zaczęła popadać w niełaskę. Henryk VIII w tym czasie zaczął romans z Jane Seymour. Annę aresztowano pod zarzutami używania czarów w celu skłonienia go do małżeństwa, cudzołóstwa z pięcioma mężczyznami oraz działania na szkodę króla i spiskowania, by go zabić. Sąd skazał Annę i jej brata na śmierć. 19 maja 1536 została stracona przez ścięcie. Kilka dni po egzekucji Henryk poślubił Jane Seymour.
Karolina Kondrak-Leszczyńska – tłumaczka i autorka poezji, piosenek i prozy, lingwistka, dziennikarka, content writerka, a najchętniej taterniczka.


II
DZIEŃ ÓSMY
Ula Stefanowicz
kabriolet
----------------
to takie nic
patrz jak człowieka
można zepsuć
gdzieś dotkniesz nie tak
trącisz ciszę
pęknie
patrz jak kobietę
można zarysować
to takie nic
*



















Urszula Stefanowicz, urodzona 27 września 1970 roku w Jeleniej Górze, obecnie mieszkająca we Wrocławiu. Matka przedsiębiorcza, miłośniczka Karkonoszy, zabytkowych cmentarzy, kina oraz fotografii. Poetka tworząca od lat młodzieńczych, publikująca na swojej autorskiej stronie „Valentine Moon”.
Inspiracje czerpie z detali otaczającego ją świata, a także – jak mawia - sztuki jakkolwiek ujętej.


III
DZIEŃ
Edyta Piłka
"z popiołu powstałeś"
/Z dzieciństwa pamiętała zbyt wiele. Próbowała z tym walczyć, ale na próżno. Niechciane wracało w najmniej niespodziewanym momencie./
Siedziała w tramwaju. Patrzyła beznamiętnie przez szybę. Myśli miała skupione na liście zakupów, którą układała od kilku minut w głowie. Nagle szarpnęło tramwajem. Zatrzymał się. Spojrzała na ludzi stojących na przystanku. Wśród kilkunastu bezosobowych twarzy, zobaczyła mężczyznę. Zadrżała. Przestała oddychać, skuliła się w sobie. W ułamku sekundy wszystko wróciło.
To było lato 1982 roku. Żmije samolubnie wygrzewały się niedaleko schodów drewnianego domu. Po pewnym czasie domownicy przyzwyczaili się do tego, że one tam są. Nawet pies już ich nie obszczekiwał. Gdy się wyniosły, seniorka rodu zaczęła przebąkiwać o czającym się nieszczęściu, ale nikt nie zwracał uwagi na ględzenie starowinki.
Dziewczyna z tramwaju miała wówczas pięć lat. Lubiła słuchać opowieści babci, chociaż często potem budziła się w nocy, bojąc się tego co zobaczyła we śnie.
Przyjazd wujka Andrzeja, najbardziej ucieszył mamę. Gotowała dla niego smakołyki, a później siadała obok, przy stole i cichym głosem rozmawiali godzinami.
Dziewczynka chowała się w kącie, koło pieca i słuchała tych rozmów niewiele z nich rozumiejąc. Często zasypiała na zapiecku, wtulona w brązowego misia, jedynej pamiątce po nieżyjącym ojcu.
Ten dzień nie zapowiadał niczego nadzwyczajnego. Babcia poszła o świcie zbierać zioła, a mama krzątała się w kuchni. Wujek Andrzej zaproponował, że nazbiera jagód. Mała poszła z nim.
- Ile masz lat?
- Pięć.
- Jesteś już dużą dziewczynką.
Wiaderko napełnione po brzegi jagodami, wywróciło się, gdy dziecko uwolniło się z rąk mężczyzny.
Dziś nie pamiętała już jak udało jej się wyrwać z jego objęć. Jak odnalazła drogę do domu. Jak ukryła się w stodole, w której wieczorem znalazła ją matka. Pamiętała natomiast jego oddech przy uchu. Pamiętała słowa jakie wówczas wypowiedział. Pamiętała drapanie wąsów na delikatnej skórze policzka. Pamiętała jak matka na nią krzyczała, że jest kłamliwą małą suką.
Więcej go nie widziała. Do dziś.
Tramwaj odjechał. Mężczyzna został na przystanku, a wspomnienie po raz kolejny wypaliło swój emblemat na jej psychice.
/Z dzieciństwa pamiętała zbyt wiele. Próbowała z tym walczyć, ale na próżno. Niechciane wracało w najmniej niespodziewanym momencie./




















Edyta Piłka - urodzona w 1977 roku. Od prawie 30 lat zajmuje się audiologią. Fascynatka ruin zamkowych. Autorka książki poetyckiej "Ukryta w przypadkowych uśmiechach czyli epitafium z pięcioma błędami ortograficznymi" (Miniatura, Kraków 2013). Laureatka I Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego "Poezja Tanga", zorganizowanego w ramach II Festiwalu Tanga - Wawel Tango 2013 w Krakowie.


IV
Wisława Szymborska
Pamięć nareszcie.
Pamięć nareszcie ma, czego szukała.
Znalazła mi się matka, ujrzał mi się ojciec.
Wyśniłam dla nich stół, dwa krzesła. Siedli.
Byli mi znowu swoi i znowu mi żyli.
Dwoma lampami twarzy o szarej godzinie
błyśli jak Rembrandtowi.
Teraz dopiero mogę opowiedzieć,
w ilu snach się tułali, w ilu zbiegowiskach
spod kół ich wyciągałam,
w ilu agoniach przez ile mi lecieli rąk.
Odcięci – odrastali krzywo.
Niedorzeczność zmuszała ich do maskarady.
Cóż stąd, że to mogło ich poza mną boleć,
jeśli bolało ich we mnie.
Śniona gawiedź słyszała, jak wołałam mamo
do czegoś, co skakało piszcząc na gałęzi.
I był śmiech, że mam ojca z kokardą na głowie
Budziłam się ze wstydem.
No i nareszcie.
Pewnej zwykłej nocy,
z pospolitego piątku na sobotę,
tacy mi nagle przyszli, jakich chciałam.
Śnili się, ale jakby ze snów wyzwoleni,
posłuszni tylko sobie i niczemu już.
W głębi obrazu zgasły wszystkie możliwości,
przypadkom brakło koniecznego kształtu.
Tylko oni jaśnieli piękni, bo podobni.
Zdawali mi się długo, długo i szczęśliwie.
Zbudziłam się. Otwarłam oczy.
Dotknęłam świata jak rzeźbionej rany.













V
DZIEŃ SZÓSTY
Agata Widzowska
Powiedzieli
Powiedzieli masz być grzeczna od A do Zet
nikomu nie pokazuj przecinka
przyjdzie pan kolekcjoner dziewczynek
czarna Wołga już lśni
Powiedzieli nie myślisz logicznie
lepiej wyjdź za mąż
zostaw matematykę kumatym i gotuj zupę
taką jak lubią z upolowanym mięsem
powiedzieli masz wielkie stopy
nie musisz wcale zakładać nart
zjedziesz po stoku po piwo
potem bądź dostępna i łatwopalna
zrób prześcieradło z brzucha
poduszkę z piersi
bramę z ust
ogień z wilgoci
zapomnij czego chcesz i czego nie chcesz
powiedzieli jesteś kobietą i matką
nie możesz być człowiekiem
rób bigos z Nietzschego i nie filozofuj
twój mózg
jest wielkości łechtaczki
powiedzieli w każdej chwili możemy zatankować
zamienić cię na setki Marilyn Monroe
ze stacji benzynowych wszechświata
*



















Agata Widzowska – autorka, poetka, psiara


VI
DZIEŃ PIĄTY
Natalia Owsiana-Bilska
***
nie płacze
nie krzyczy
spokojnie wykłada zakupy
na taśmę w markecie
kupuje jego ulubione
żeby tylko smakowało
nie myśli o niczym innym
prosi żeby powtórzyć cenę
przepraszam - mówi
jestem lekko rozkojarzona
uśmiecha się
wylicza pieniądze
blednie dopiero przy
drzwiach domu
dużego pięknego domu
bez wyjścia awaryjnego
*



















Natalia Owsiana-Bilska - poetka i pisarka urodzona w 1989 roku w Głogowie. W 2021 roku ukazał się jej autorski tomik Dziennik N., który został wyróżniony jako Książka Roku przez blog poetycki Tomikovo. Jej wiersze i opowiadania były publikowane
w licznych antologiach, audycjach radiowych, magazynach literackich w Polsce i za
granicą. Wiersze poetki tłumaczono dotychczas na język hiszpański i francuski.


VII
Katarzyna Rębisz
Ciemne okulary
Rana na nodze opatrzona twoimi słowami.
Nie twierdzisz, że nic się nie stało.
Bo skoro widać, to stało się.
A co jeżeli nie widać?
Gdy miała siedem lat, rzucił garnkiem o ścianę,
bo nie smakowało.
Leżał na jej łóżku w śmierdzących gaciach.
Powiedział, że po meczu się z nią pobawi.
Kazał kupić piwo.
Powtarzał, że jest zerem.
Śmiał się z jej wystających żeber.
Świecił światło, kiedy spała.
Nazwał jej matkę szmatą.
Rozdeptał okulary, bo się gapiła.
Wczoraj przez telefon nie zapytał, jak poszło.
Martwiła się, że ma plamę na kurtce.
Życiowa nieudacznica.
Stało się.
*



















Katarzyna Rębisz - absolwentka SLA i slawistyki na UJ. Przewodniczka po Krakowie i Beskidach. Podróżniczka, pasjonatka odkrywania górskich szlaków. Miłośniczka spędzania czasu w sposób niestandardowy.


VIII
Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska
Oność
Dzisiaj jestem nim, jutro mogę być nią,
pojutrze jedną lub drugim. albo nikim
- tłumaczy napotkany po drodze
wielobarwny ptak, co zachwyca
odwagą bycia w pełni sobą.
a jeśli wszystko mi się pomyliło
i to był/a/o bohater/ka/o
(notabene jakiego rodzaju jest hero
ukryty między literami tego słowa?)
powieści lub z filmu science fiction?
być może ktoś taki nie istnieje,
a może to tylko nam się wmawia?
*



















Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska - poetka, pisarka, scenarzystka, redaktorka, animatorka kultury, absolwentka Studium Literacko– Artystycznego na Wydziale Polonistyki UJ w Krakowie, Wytwórni Scenariuszy przy WFDiF w Warszawie oraz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Autorka poemiku „i tu, i tu” (2014), „Szczęściodołów” (2016), „Kręgu ochronnego” (2018), „Trójki” (2018), „impresji” (2019), „miniatur. portretów krakowskich” (2020), „przesłuchania” (2020), „Tańca wariata” (2021), książeczki dla dzieci „Kolorów świata – wierszyków do rysowania” (2021), artbooka „WOLNO” (2022), zbioru opowiadań „Dzielnica (bez) cudów” (2020), powieści „Prawo natury” (2022) oraz „Ruchome obrazy” (2023). Redaktorka Babińca Literackiego.


IX
DZIEŃ DRUGI
Elżbieta Lipińska
Ja, materia
Wioletcie Grzegorzewskiej
Dzień dobry, miły mężu, to ja, Pythias, twoja pokorna żona.
Z szacunku dla ciebie usiłuję poczuć się rolą uprawną,
jednak jakoś nie mogę się poczuć „tylko”.
Cóż, jestem zdeformowanym mężczyzną,
jak twierdzisz.
Mój ułomny rozum nie może objąć
wszystkich implikacji.
Dostarczyłam ci materii, skutkiem twojej formy
jest nasza piękna córka,
tak jak łóżko jest skutkiem stolarza i drewna.
Dlatego wypełniwszy jak umiałam rolę naczynia,
chciałabym za twoim pozwoleniem sprawdzić,
czy nie miał trochę racji Pitagoras,
czy naczynia Theano i Timychy
nie były także naczyniami wiedzy,
Zarządziwszy zatem domem, oddalam się do ksiąg.
Sto epanithi’n.*
*do widzenia
*



















Elżbieta Lipińska, prawnik, poetka, wydała 6 książek poetyckich, wiersze publikowane były także w antologiach i prasie. Laureatka Tyskiej Zimy Poetyckiej, stypendystka Fundacji Wisławy Szymborskiej i Wrocławskiego Domu Literatury. Współpracuje z Laboratorium Empatii.


X
Szanowni Czytelnicy, prezentujemy wiersz, który zdobył III miejsce w naszym corocznym konkursie:
Agnieszka Żuchowska-Arendt
..*
Liczą się układy,
co kto gdzie wkłada.
Komu
i gdzie może wejść.
W kogo.
Masz szczęście, ocalisz skórę,
włoży i wyjmie,
nie wyrzuci cię ze statku,
ani z ciała.
Sama wychodzisz, żeby zrobić mu miejsce.
Wyściełasz kawałkiem materaca, bo krew
jest obrzydliwa.
ma być czysto na jego przyjście
jak mu się nie spodoba, to nie będzie chciał,
a musi chcieć i wziąć,
ty też musisz chcieć, żeby on chciał
każdej nocy.
Sprzątasz po kimś,
co uwalał,
usuwasz materiał
oby nic nie zostało.
Wycierasz, co naniósł.
Znacznie więcej
szczęścia, niż lis albo norka
wyrzucają je z ciał, aby wejść w ich skórę.
Wchodzą w twoje ciało, ale nie chcą twojego życia,
bo kto by chciał żyć
jak lis, norka albo uchodźczyni.
Odzyskałaś ciało, ale to nie jest już tylko twoje ciało,
nie udało się doczyścić
i pojawiło się coś ważniejszego od ciebie.
Rośnie
góra lodowa.
Na własnym ciele przepłynęłaś ocean,
czy to był rejs, czy lot,
czekasz na zderzenie z lądem.
Czy trufli nie wygrzebują ryjem świnie?
Czy najdroższa kawa świata nie pochodzi z odbytu zwierzęcia,
a kintsugi nie jest cenniejsze, niż nowe naczynie?
Nie ty określasz moją wartość.
Patrz, blizna na od czoła do podbródka
lśni na mokrej skórze,
jak złota laka pod temperą,
a szwy na Mona Lisie matowe
i nigdy się nie zrosły
*



















Agnieszka Żuchowska-Arendt (1983.) - poetka (ostatnio wydała: „Wieszak i pogrzebacz”,
wydawnictwo papierwdole 2022 i „gutenmorgen” Fundacja Duży Format 2019), tłumaczka literatury południowosłowiańskiej, samorzeczniczka w spektrum autyzmu. Śpiewa w Krakowskim Chórze Rewolucyjnym.


XI
Bogumiła Salmonowicz
Wstyd
Zaczęło się od wspólnego planu
na szczęście. Od motyli, bąbelków,
płatków róż, na zawsze.
Od kiedy zamieszkali razem,
z każdym dniem ubywało go
w sobie. Nie wszystko pamięta.
Jedna z burz nadciągnęła po wyraźnej
odmowie wykonania rozkazu, żeby
zmieszał z błotem nieznajomego.
Bogu - ducha winnego kelnera. Plask!
Domowy chleb powszedni stopniowo
zamieniał się w pięciopalczaste placki.
Najłagodniej parzyły skórę policzków.
Coraz częściej tłumaczył się w pracy
niezdarnością przy schodzeniu ze schodów.
Lekarzom wmawiał (z drżącym uśmiechem)
zabawną skoczność noży. Szyli bez słowa.
Każdego dnia jechał i wracał, jechał i wracał.
Zawsze na smyczy telefonu. Do pracy,
z pracy, do niej. Do wstydu.
I nadszedł dzień krzyku. Zatrzaśnięty
w służbowym aucie rozdarł się jak nigdy
dotąd. Nie sądził, że w gardle taka moc
mieszka. Taki ból.
Urodził maleńką wolność. Myśl,
która od tej chwili będzie się rozrastać,
rozkwitać, nabierać sił, przypominać.
Żaden człowiek nie ma prawa mnie niszczyć.
*



















Bogumiła Salmonowicz- elblążanka z bieszczadzkimi korzeniami; pedagożka, terapeutka, nauczycielka akademicka. Prowadzi firmę doradczo-szkoleniową, specjalizującą się w podnoszeniu kompetencji społecznych, a także rozwiązywaniu sytuacji trudnych, kryzysowych.Jest współzałożycielką, wcześniej wiceprezeską, a od kilku lat prezeską Zarządu Stowarzyszenia „Alternatywni”, organizatora cyklicznie odbywającego się w Elblągu Festiwalu Literatury „Wielorzecze”. Jej wiersze można znaleźć w czasopismach kulturalno-literackich, w wielu antologiach - również pokonkursowych, a także międzynarodowych - w przekładach na język angielski, ukraiński, włoski, portugalski. Wydała cztery książki poetyckie: „BoSa” (2014), „Abrazje” (2016); „Femoglobina” (2017) i „Między nami czerwienieją chwile” (2021).


XII
Karolina Gromelska
ponoć poetki
nie smażą kotletów
więc co
biała herbata specjalnie parzona
kąpiel w płatkach róż
sny w jedwabiu i muślinach
czy tak je sobie wyobrażasz
myślę że smażą a nawet przypalają
zacinają się przy goleniu nóg
a krew mają zwyczajnie czerwoną
rzucają mięsem
nawet gdy rzuciły mięso
jeżdżą zatłoczonymi autobusami
w dresie i trampkach
i tylko czasem czują
bardziej
*



















Karolina Gromelska (1983) - w szkole najbardziej lubiła dyktanda i wypracowania, ale tworzyć zaczęła dopiero mając około 33 lata. Spełnia się twórczo robiąc kolaże ze słów wyciętych z gazet. Poezję początkowo publikowała w grupach i na swojej stronie na Facebooku, żeby po jakimś czasie spontanicznie wziąć udział w slamie, a później w innych konkursach poetyckich. Ma już za sobą pierwsze wyróżnienia, publikację w piśmie Bezkres, a jeden z jej tekstów był wyświetlony przy Brackiej w Krakowie w ramach akcji Wiersze na murach. Część jej serca niezajętą przez książki, ich bohaterów oraz autorów, wypełniają zwierzęta, szczególnie psy. Każdego przedwiośnia pisze smutne wiersze o zatrważającej przewadze śniegu i błota pośniegowego nad światłem, zielenią i miłością.


XIII
Dragana Stojanović
Nie muszę się podobać
na swojej sesji powiedziałam
że zdeptałabym swojego byłego jak robaka
chociaż robaków nie depczę, ale jego bym zdeptała
zemściłabym się, napawała jego cierpieniem
moje ciało nagle się ożywiło
to był znak że czynię coś dobrego
uczucie było wszechogarniające
lepsze od orgazmów które z nim miałam
śmiałyśmy się z mojej mrocznej strony
z psychoterapeutką
przestraszyłam się że to się urwie
najbardziej że mną wstrząśnie
dobrze znana groza poczucia winy
ale nie kończyło się i trwało
wystarczająco długo bym wiedziała
że wreszcie się wyleczyłam
z tego że muszę być
dobrą dziewczynką
przełożyła: Agnieszka Żuchowska-Arendt
*



















Dragana Stojanović - ukończyła studia w katedrze literatury i języka za serbskiego na Uniwersytecie w Novim Sadzie. Psychoterapeutka w trakcie superwizji z psychoterapii integracyjnej przez sztukę. Wyczulona w kwestii praw i wolności człowieka oraz znaczenia zdrowia psychicznego, stosunków międzyludzkich oraz polityki w świadomej i wspierającej wspólnocie. Poezję pisze od dziewiątego roku życia. Publikowała na portalach literackich Bludni stih i Astronaut.ba. Przygotowuje swój pierwszy tomik poezji.
Agnieszka Żuchowska-Arendt (1983.) - poetka (ostatnio: „Wieszak i pogrzebacz”, wydawnictwo papierwdole 2022.), autorka opowiadań, tłumaczka literatury z j. serbskiego, chorwackiego i słoweńskiego. Śpiewa w Krakowskim Chórze Rewolucyjnym.


XIV
Louise Glück
Zaprzeczenie Śmierci
1. Dziennik podróży
Zostawiłam paszport w pensjonacie, w którym zatrzymaliśmy się na jedną noc, a którego nazwy nie pamiętam. Tak to się zaczęło. Następny hotel mnie nie przyjął. Piękny hotel w gaju pomarańczowym z widokiem na morze. Z jaką nonszalancją zaakceptowałeś pokój, który miał być dla nas, a później, rozdokazywany, stałeś na balkonie, obrzucając mnie czekoladkami zawiniętymi w celofan. Następnego dnia ruszyłeś w podróż, w którą mieliśmy ruszyć razem.
Concierge skombinował mi jakiś stary koc. Za dnia siedziałam pod kuchnią. W nocy rozkładałam koc między drzewami pomarańczowymi. Każdy dzień był taki sam, z wyjątkiem pogody.
Po jakimś czasie personel zlitował się nade mną. Chłopak, pomoc kuchenna, przynosił mi jedzenie z wieczornego posiłku, kołkowate ziemniaki lub kawałek jagnięciny. Czasami przychodziła pocztówka. Z przodu błyszczące zabytki i dzieła sztuki. Któregoś razu góra pokryta śniegiem. Po mniej więcej miesiącu pojawił się dopisek: X przesyła pozdrowienia.
Mówię miesiąc, ale tak naprawdę straciłam poczucie czasu. Kuchenny zniknął. Był nowy kelner, a potem, jak sądzę, jeszcze jeden. Od czasu do czasu ktoś zjawiał się przy moim kocu.
Kochałam te dni! Każdy dokładnie taki sam, jak poprzedni. Były tam kamienne schody, po których wspinaliśmy się razem i miasteczko, w którym jedliśmy śniadanie. Z bardzo daleka mogłam dostrzec zatoczkę, w której kiedyś pływaliśmy, ale już nie słyszałam, jak dzieci nawołują się nawzajem, ani nie słyszę już ciebie, pytającego mnie, czy nie chciałabym czegoś zimnego do picia, jak zwykle.
Kiedy pocztówki ustały, jeszcze raz przeczytałam stare. Widziałam siebie stojącą pod balkonem w deszczu całuśnych pomadek w celofanie, nie mogąc uwierzyć, że mnie porzucisz, błagając cię, oczywiście, choć bez słów…
Uświadomiłam sobie, że concierge stoi przy mnie. Nie smuć się, powiedział. Zaczęłaś swoją własną podróż, nie w świat, jak twój przyjaciel, ale w siebie i swoje wspomnienia. Kiedy ucichną, być może osiągniesz tę godną pozazdroszczenia pustkę, w którą wszystko płynie, jak pusty kubek w Daodejing…
Wszystko się zmienia, powiedział, i wszystko jest ze sobą powiązane. A zarazem wszystko wraca, ale to, co wraca, nie jest tym, co odeszło.
Oboje widzieliśmy jak odchodzisz. W dół po kamiennych schodach do miasteczka. Czułam, że powiedziano coś prawdziwego i chociaż wolałabym powiedzieć to sobie sama, w sumie byłam zadowolona, że to usłyszałam.
2. Historia paszportu
Wrócił, ale ty nie wróciłeś.
Stało się to w następujący sposób:
Pewnego dnia nadeszła koperta
opatrzona znaczkami z małego europejskiego państewka.
Concierge przekazał mi ją, odstawiając wielką ceremonię;
Próbowałam ją otworzyć w tym samym duchu.
W środku był mój paszport.
Była moja twarz, albo jaką moja twarz była
w pewnym momencie, głęboko w przeszłości.
Ale rozstałam się z nią,
tą uśmiechniętą twarzą z tamtym przekonaniem,
wypełnioną wszystkimi wspomnieniami z naszych wspólnych podróży
i naszymi marzeniami o innych podróżach -
Wrzuciłam go do morza.
Natychmiast zatonął.
W dół, w dół, podczas gdy ja nie przestawałam
wpatrywać się w pustą wodę.
Przez cały czas obserwował mnie concierge.
Chodź, powiedział, chwytając mnie za ramię. I zaczęliśmy
chodzić wokół jeziora, jak to zwykliśmy robić co dnia.
Widzę, powiedział, że już nie
chcesz wrócić do swojego poprzedniego życia,
poruszać się, to znaczy iść po linii prostej zgodnie z
sugestią czasu, ale to raczej (tutaj wskazał na jezioro)
wędrówka w kręgu, do którego zmierza
ta cisza w sercu sedna,
chociaż i ja wolę myśleć, że to jednak przypomina zegar.
Tutaj wyjął z kieszeni
duży zegarek, który zawsze miał przy sobie. Rzucam ci wyzwanie, żebyś
powiedziała patrząc na niego, czy jest poniedziałek, czy wtorek.
Ale jeśli spojrzysz na trzymającą go dłoń, zdasz sobie sprawę, że nie jestem
już młody, moje włosy są srebrne.
Nie będziesz też zaskoczona, gdy się dowiesz,
że kiedyś były ciemne, tak jak twoje musiały być ciemne,
i kręcone, jak sądzę.
Podczas tej czynności byliśmy obydwoje
obserwowani przez grupę dzieci bawiących się przy brzegu,
a każde w pasie otoczone gumowym kołem.
Czerwone i niebieskie, zielone i żółte,
tęczowe dzieci pluskające się w czystym jeziorze.
Słyszałam tykanie zegara
wydawać by się mogło, że wskazujące upływ czasu,
w rzeczywistości anulujące go.
Musisz zadać sobie pytanie, powiedział, czy nie oszukujesz sama siebie.
Przez co mam na myśli patrzenie na zegarek, a nie
na trzymającą go rękę. Staliśmy tak chwilę wpatrując się w jezioro,
każde zajęte własnymi myślami.
Czyż nie jest to życie filozofa,
dokładnie takie, jak je opisujesz, powiedziałam. Idąc tym samym tropem,
czekając, aż prawda się objawi.
Ale przestałaś robić pewne rzeczy, powiedział, i to jest to, co
robi filozof. Pamiętasz, kiedy zachowałaś to, co nazwałaś
swoim dziennikiem podróży? Czytałaś mi go,
pamiętam, że był pełen różnych historii,
głównie historii miłosnych i historii o stracie, przerywanych
różnymi fantastycznymi szczegółami, które większości z nas nie przychodzą do głowy,
a jednak słysząc je, miałem poczucie, że słucham
z własnego doświadczenia, ale piękniej z nim związanego
niż kiedykolwiek mógłbym to sam zrobić. Poczułem,
że mówiłaś do mnie, lub o mnie, chociaż nigdy nie odszedłem od ciebie.
Jak to się nazywało? Dziennik podróży, myślę, powiedziałaś,
chociaż często nazywałem to "Zaprzeczeniem śmierci", na cześć Ernesta Beckera.
A ty miałaś dla mnie to dziwne określenie, przypominam sobie.
Concierge, powiedziałam. Nazywałam cię konsjerżem.
A przedtem byłeś, jak myślę,
postacią fikcyjną.
Przełożyła Ela Binswanger
*


















Louise Glück urodziła się w Nowym Jorku i wychowała na Long Island jako druga z trzech córek Daniela i Beatrice (z domu Grosby). Matka Glück miała rosyjsko-żydowskie pochodzenie, a jej dziadkowie ze strony ojca, węgierscy Żydzi, wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych, gdzie dorobili się sklepu spożywczego w Nowym Jorku. Przed jej urodzeniem zmarła jej starsza siostra, której brak był odczuwalny dla przyszłej Noblistki.Uczęszczała do Sarah Lawrence College, a następnie w latach 1963–1965 na nowojorski Uniwersytet Columbia. Dwukrotnie zamężna: z Charlesem Hertzem (1967) oraz Johnem Dracowem (1977), oba małżeństwa zakończyły się rozwodami.Jej debiutanckim tomem poetyckim był "Firstborn" z 1968 roku, w którym użyła wielu person wypowiadających się w pierwszej osobie.W 2020 otrzymała literacką nagrodę Nobla.Zmarła 13 października 2023 roku.
Ela Binswanger - krakowianka i zuryszanka, ur. 14 grudnia 1953 w Krakowie, dziennikarka, redaktorka, eseistka i poetka, żeglarka.



XV
Isabelle Whitney
Kopia listu
Jeśli żal ci, że twe życie
Samotnie wiedzione
(choć do takiego masz prawo),
Weź mnie za swą żonę;
Czy obietnic dochowasz swych
Tak pewnie składanych:
Będziesz uczciwy czy może
jak Sinon – załgany?
Brylując w jego fachu,
Zhańbisz swoich krewnych.
Przykład: wielu takich, których
fałsz stał się wnet jawny.
Jak Eneasz, gdy opuścił
Dydonę swą miłą:
Królowa przez jego kłamstwa
W swe serce miecz wbiła.
I Tezeusz też porzucił
Swoją ukochaną,
Zostawiając ją przed świtem,
Jeszcze rozespaną.
Jazon, z nobliwego rodu,
Dwie damy omamił.
Nie wiem, jak mógł spojrzeć w oczy
tym, które tak zranił.
To dzięki sztuce Medei
Posiadł runo złote.
Dostał od niej także wszystko,
Na co miał ochotę.
I uciekł na statku, nie bacząc
Na swe ślubowanie,
Co składał tak gorliwie swej
miłującej damie.
Przełożyła Karolina Kondrak-Leszczyńska
*



















Isabella Whitney (urodzona między 1546 a 1548, zmarła po 1624 roku) - była prawdopodobnie pierwszą poetką i zawodową pisarką w Anglii. Uznawana za pierwszą Angielkę, która napisała i opublikowała świecką poezję pod własnym nazwiskiem.
Karolina Kondrak-Leszczyńska – tłumaczka i autorka poezji, piosenek i prozy, lingwistka, dziennikarka, content writerka, a najchętniej taterniczka.



XVI
Pilar Adón
(z tomu Las órdenes)
przeł. Paweł Orzeł
rzeczy. Wiele rzeczy.
Dźwięki i głosy w tej części i też w tamtej.
Między ciałami i łukami.
Okna. Błyski. Przejścia, w których można stanąć.
I rzeczy.
Przez teren tą samą drogą. Naczynia i stoły
w poszukiwaniu porządku. Błotne wykładziny.
I idea spadku teraz, gdy zmarła
i patrzy na nas z daleka.
Czyniąc powolne powolnym
i wydając się czymś więcej.
Zdziwienie części potomstwa, które podnosi wzrok
i słyszy dzwony,
odkrywając, że tym razem to dla nich.
Bolesność chorego
w królestwie żywych.
Z nami wśród rzeczy.
Stropy i lampy.
Sukno i wełna.
Dokumenty z ręki do ręki,
świadczące, że mówimy, oddychamy.
Oddychamy i podskakujemy.
Ci z nas, którzy wciąż tu są
w naszej niemocy wyobrażenia sobie pustki,
wiedząc nawet, że normalnością
jest bycie martwym.
Są rzeczy. Powtarzalne rzeczy. Takie same rzeczy jak inne rzeczy.
Zimno na zimnej glebie.
Droga łaski między zamkami i ogrodami. Poprzez sen.
Nasz pierwszy kiełek
ziemskiego geniuszu. Nasz pierwszy dar.
Ten wieczny opór
dawniejszy niż wyobraźnia: lepiej nic nie zostawiać.
Ani liści, ani mebli.
Ani rzeczy, ani dzieci.
*













Pilar Adón urodziła się w Madrycie w 1971 roku. Pisarka, eseistka, poetka, tłumaczka (m.in. Penelope Fitzgerald, John Fowles, Henry James, Edith Wharton, czy Joan Lindsay z jej Piknikiem pod wiszącą skałą). Współzałożycielka wydawnictwa La Bella Varsovia (Piękna Warszawa). Ukończyła prawo na Uniwersytecie Complutense w Madrycie. Wydała kilka powieści, kilka tomów wierszy, uważana jest za jedną z najważniejszych współczesnych hiszpańskich autorek. Tłumaczona na angielski, francuski, serbski, rumuński, czeski, albański i koreański.
Paweł Orzeł – (ur. w 1985 w Madrycie). Z racji miejsca urodzenia – kibic Realu Madryt, władający językiem hiszpańskim, tłumacz poezji hiszpańskiej. Były redaktor naczelny kwartalnika kulturalno-literackiego „eleWator”. Absolwent Historii Sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Jego wychowawcą estetycznym był prof. Wiesław Juszczak, zmarły w 2021. Miał doktoryzować się z metaforycznego kina hiszpańskiego, ale podobno los chciał inaczej. Obecnie szczęśliwy opiekun uroczej kotki, właściciel swoich snów (zapisywanych!). Autor 9 książek, redaktor co najmniej kilkudziesięciu. [Biogram przygotowany przez Tymoteusza Milasa na okoliczność spotkania autorskiego w Antykwariacie Zakładka 9 listopada 2023 roku.]

Komentarze

  1. Tyle treści za jednym zamachem. Aż trudno się ustosunkować... Skreślić kilka słów. Poezja jest dla kobiet (ale nie tylko) wolnością, krzykiem, reakcją na rzeczywistość i na wspomnienia, czasem też wołaniem o pomoc. Jest czymś co płynie prosto z serca. Bardzo ciekawe zestawienie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz